Następnego dnia postanowiłam: muszę
ograniczyć kontakty z Hidanem. Nie, żebym nie lubiła z nim przebywać, bo lubię
i to bardzo, i tu pojawia się problem. Nie mogłam przywiązać się do żadnego z
członków Akatsuki, bo gdy odzyskam Taya, wrócę do normalnego życia, a wtedy
stracę wszelkie przyjaźnie, jakie tutaj mogłabym zawrzeć. Dlatego też ani
Hidan, ani nikt inny nie mógł stać się dla mnie nikim ważnym. Ot,
współpracownicy.
Z takim nastawieniem weszłam do bojówki, w
której czekał już na mnie lider. Stał na środku pomieszczenia, dumny,
wyprostowany i lekko przerażający, ze względu na panujący tutaj półmrok.
Patrząc prosto na mężczyznę, podeszłam do niego i skinęłam głową w geście
gotowości na rozpoczęcie treningu.
- Umiesz skupiać chakrę? - spytał
momentalnie, a ja potwierdziłam. - Pokaż, co potrafisz.
Skupiłam się i już za chwilę stał obok
mnie mój klon. Był moją idealną kopią: chudą, niezbyt atrakcyjną dziewczyną o
czarnych, średniej długości włosach, które obecnie spięte były w niesforną
kitkę. Ubrana była w to co ja, czyli w ciemne legginsy i do tego szarą
bokserkę. Obie zwróciłyśmy wzrok na lidera, który patrzył to na mnie, to na
nią.
- To właściwie tyle, co potrafię. Nigdy
nie potrzebowałam uczyć się innych jutsu - wyjaśniłam po chwili nieznośnej
ciszy. Lider popatrzył na mnie i kazał mi odwołać klona. Shouri numer dwa
znikła w kłębie dymu.
- Spróbuj teraz skupić chakrę na tyle,
żeby wydostać ją poza siebie, o tak. - Mężczyzna, wciąż patrząc prosto na mnie,
zaprezentował mi, o co mu chodzi. Jego ciało natychmiastowo otuliła niebieska
otoczka. Przyglądałam się uważnie, jak faluje wokół jego rąk, nóg i głowy i od
razu się domyśliłam, że nie jest to zbyt łatwe do zrobienia. Niemniej jednak
chciałam spróbować. Musiałam spróbować.
Przymknęłam powieki i próbowałam powtórzyć
poczynania lidera. Czułam, jak moja chakra zaczyna we mnie szaleć, jak zrobiło
mi się ciepło, więc otworzyłam oczy, by zobaczyć tego efekt. Niestety,
niebieska otoczka się nie pojawiła. Nie przerywając, zmusiłam się do
wzmocnienia przepływu chakry, co poskutkowało jedynie zawrotami głowy. Lekko
się zachwiałam i, chcąc nie chcąc, musiałam przerwać, by nie upaść.
- Robisz to źle. - Lider cały czas w
skupieniu na mnie patrzył. Domyśliłam się też, że używał przy tym swoich oczu,
bo to na pewno było kekkei genkai. Nienaturalnie szara barwa i dziwne kręgi na
to wskazywały. Zresztą mówił nawet, że tylko posiadacze kilku limitów krwi
potrafią widzieć wirującą w człowieku chakrę, między innymi on. Jak to się
nazywało? Rinnegan? - Nie chodzi o to, żebyś tylko wzmacniała przepływ swojej
siły, ale żebyś zmieniła jej kierunek na zewnątrz swojego ciała. Musisz
wyobrazić sobie, że chcesz, żeby to z ciebie wyszło, opuściło cię. Chakra ma
wypłynąć przez twoje punkty witalne, które masz rozmieszczone w całym swoim
ciele. Musisz pozwolić, by się otworzyły i wypuściły twoją moc.
- Staram się - mruknęłam, i chciałam
jeszcze coś dodać, ale lider wyciągnął jakieś świstki z kieszeni.
- Trochę cię przeceniłem - powiedział i
podał mi papier do ręki. Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał na zwykły skrawek
karteczki, nieco pożółkły. - Pomyślałem, że może uda ci się od razu to zrobić,
ale nie mogę wymagać od ciebie czegoś takiego. Nie przejmuj się. - Uprzedził
mnie. - Też na początku tego nie umiałem, a to był tylko test. A nóż by się
udało.
- Okej. Co to jest? - spytałam, pokazując
mu karteczkę. Wyciągnął swoją dłoń, na której leżał podobny papierek.
- To pomoże nam w treningu, a przy okazji
ustali naturę twojej chakry. - Popatrzyłam na lidera jak na wariata. Kompletnie
go nie zrozumiałam. - To specjalny papierek z drzew, które są dosłownie
karmione i pielęgnowane za pomocą chakry. Jeśli wyzwolisz do niego trochę
swojej mocy, dowiemy się, jakiej jesteś natury a przy okazji zobaczysz, o co mi
chodzi. Pokażę ci na moim przykładzie. Ja kontroluję wszystkie pięć żywiołów,
ale potrafią to tylko nieliczni. Na przykład posiadacze rinnegana - wskazał na
swoje oczy - jak ja. Przyjrzyj się.
Lider wyciągnął dłoń w moją stronę.
Uważnie wpatrzyłam się w karteczkę, którą trzymał. Po chwili zmoczyła się.
- To żywioł wody - oznajmił, a następnie
wyciągnął drugą, która się spaliła. - Ogień.
Trzecia się zmięła, co wskazywało na
żywioł Błyskawicy. Czwarta została przecięta na pół - Powietrze. Piąta,
ostatnia, pokruszyła się - Ziemia.
- Niesamowite - szepnęłam, pełna podziwu.
Wiedziałam, jak ciężko jest zapanować nad jednym żywiołem, a co dopiero nad
wszystkimi! Oczywiście, prócz zasłyszanej wiedzy nie miałam tak naprawdę
pojęcia, co znaczy być posiadaczem natury, dajmy na to, Wody, ale opanowanie
tego nie mogło być łatwe.
- Twoja kolej. - Lider podniósł moją dłoń
i popatrzył na karteczkę. Gdy mnie puścił, skupiłam całą swoją uwagę na
przekazaniu chakry do papierka i choćby skały srały, nie byłam w stanie tego
zrobić. To było po prostu niemożliwe!
- Nie dam rady - westchnęłam, gdy po kilku
próbach odczułam realne zmęczenie. - To za trudne.
- Nie poddawaj się - zachęcił mnie
mężczyzna. - Próbuj do skutku.
Wzięłam głęboki wdech i znów próbowałam
przeciąć, spalić, czy zmoczyć papierek. Nic z tego.
- Nie mam już sił - powiedziałam zdziwiona
i wyczekująco popatrzyłam na lidera. Czułam się, jakby był moją matką przez to,
że musiał mi wszystko tłumaczyć.
- Bo zamiast wypuszczać chakrę z dłoni,
kumulujesz ją w sobie, a potem ona gwałtownie z ciebie ucieka. Dlatego się
męczysz.
- Więc jak mam to zrobić? - Byłam już
bliska płaczu. Czułam się słaba i beznadziejna. Zdecydowanie za szybko
rezygnowałam, co niestety należało do jednej z moich wad. Tym bardziej, że moje
ciało już ledwo mogło się utrzymać w pozycji stojącej. Czułam drgawki i
się pociłam, co wzmagało uczucie dyskomfortu. W dodatku lider tak upierdliwie
mi się przyglądał...
- Początki zawsze są trudne, Shouri -
pocieszył mnie i po raz kolejny uniósł moją dłoń. - Ostatni raz na dzisiaj.
Skinęłam głową. Odetchnęłam głęboko i
ponowiłam próbę. Starałam się wytrzymać jak najdłużej, a gdy znów skończyło się
fiaskiem, osunęłam się w ramiona lidera. Powoli posadził mnie na podłodze,
dzięki czemu stopniowo świat przestawał wirować. Cały czas czułam na sobie jego
ramiona, co, nie powiem, dodawało mi otuchy. Gdy w końcu w mojej głowie
przestało szumieć, popatrzyłam ze smutkiem w oczach na lidera. Zrobił minę,
która przypominała ni to uśmiech, ni grymas. Rozbawił mnie tym.
- Nie od razu Konohę zbudowali. -
Mężczyzna pogłaskał mnie po ramieniu i się podniósł. Pomógł mi wstać, za co
byłam mu bardzo wdzięczna, i dodatkowo asekurował mnie, bo znów zakręciło mi
się w głowie.
- Dziękuję - mruknęłam, nieco zawstydzona.
- Jutro o tej samej porze? - spytałam, gdy już szliśmy do wyjścia.
- Póki co możesz trenować sama, w swoim
pokoju - oznajmił, otwierając przede mną drzwi. Gdy wyszliśmy na korytarz, do
bojówki wszedł naburmuszony Deidara. Rudowłosy pokręcił lekko głową i kładąc
rękę na moich plecach, skierował nas w stronę mojego lokum. - Jak uda ci się
odkryć swoją naturę chakry, przyjdź do mnie, to wznowimy trening. Tylko nie
olewaj sprawy, ćwicz systematycznie, bo zależy nam na czasie, prawda? - Gdy
skończył, byliśmy już pod moim pokojem.
- Będę - obiecałam. - Dzięki.
Lider posłał mi jeszcze jeden, krzywy
uśmiech, a później odwrócił się ode mnie i poszedł do kuchni. Ja natomiast,
zmęczona, padłam od razu na łóżko i po chwili usnęłam.
Gdy się obudziłam, był już wieczór. Nie
spodziewałam się, że byłam aż tak wykończona. Porozciągałam się chwilę na łóżku
niczym kot, by następnie wstać i iść siku. Musiałam też coś zjeść. Za każdym
razem, jak miałam iść do kuchni, miałam takiego samego pietra. Nadal nie
poznałam wszystkich członków Akatsuki, a części z tych, co poznałam, bałam się
jak cholera. Czułam też, że Shieki nie może mnie obronić, a w każdym razie, że
nie zawsze zadziała. Bałam się przez to jeszcze bardziej.
Drzwi do kuchni były otwarte i już z
korytarza usłyszałam dochodzące z pomieszczenia głosy. Natychmiastowo wykonałam
w tył zwrot, natomiast zatrzymałam się w pół kroku, bo stał za mną Itachi i
kręcił głową z niezadowoleniem. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Kolejny raz
tego dnia poczułam się jak małe dziecko.
- To przez to zdarzenie z Deidarą. - Od
razu zaczęłam się tłumaczyć, ale Uchiha był nieprzekonany. Patrzył na mnie z
góry i skrzyżował ręce na piersi. Zresztą czego on u licha ode mnie chciał?!
Nie był moim trenerem, tylko totalnie nikim, więc nie musiał wtrącać się w moje
życie! To, czy chcę przebywać z innymi w kuchni czy nie, to tylko i wyłącznie
moja sprawa.
- Jesteś cykorem, Shouri - odezwał się tym
swoim lodowatym tonem głosu. Odwróciłam wzrok w ścianę. Świetnie, jeszcze tego
mi było trzeba, żeby mnie Uchiha pouczał i obrażał. Naprawdę nie potrzebowałam
jego pomocy.
- Nawet jeśli to co? Mówiłam ci już, że
mam prawo - warknęłam, bo byłam już nieco wyprowadzona z równowagi. Ten sam,
obojętny wyraz twarzy mężczyzny doprowadzał mnie do szału. - Daj mi spokój,
dobra? Ja się nie wtrącam w twoje życie, ty odczep się ode mnie.
- Tu nie chodzi o wtrącanie się w czyjeś
życie. - Itachi podszedł do mnie i stanął na tyle blisko, że odczułam
dyskomfort. - Musisz udowodnić, że jesteś coś warta. I to nie im. Liderowi.
- On chyba zdaje sobie z tego sprawę, co?
Jestem posiadaczką Shieki. - Słowa Uchihy wcale mnie nie podbudowały. Poczułam
się wręcz jeszcze gorzej.
- To nie czyni z ciebie wartościowej
kunoichi - zauważył. Musiałam mu przyznać w myślach rację. Ale opanowanie
Shieki a kontaktowanie się z członkami Akatsuki to dwie, zupełnie odrębne,
kwestie.
- Sugerujesz, że wchodząc do kuchni pełnej
nieznanych mi osób, lider przekona się, że jestem odważna? - prychnęłam z
ironią, pokazując przy tym na wspomniane pomieszczenie.
- Owszem. To jak będzie? - Słowa Itachiego
mnie zamurowały. Nie zamierzałam mu ustępować. Nie chciałam tam wchodzić i już.
Po co?
- Wybij to sobie z głowy - syknęłam i
wyminęłam Uchihę. Czułam, że odwrócił się za mną, ale zignorowałam go i
zatrzasnęłam się w moim pokoju, żeby pobyć sama. Nie na długo jednak. Już po
chwili zauważyłam jego gębę w progu moich drzwi. Zirytowałam się. Odnosiłam
wrażenie, że zaczyna mnie prześladować. Co mu do mojego życia?!
- Nie odpuszczę ci tak łatwo - powiedział
spokojnie i bezceremonialnie zamknął za sobą drzwi. Będąc z nim w jednym
pokoju, sam na sam, poczułam się przerażona. Byłam pewna, że jest skłonny nawet
mnie skrzywdzić, bylebym tylko ruszyła się do kuchni.
- Ja też. Odczep się w końcu. Nic ci do
mnie - warknęłam i przesunęłam się na sam koniec łóżka, bowiem ten bezczelnie
sobie na nim usiadł. - Nie chcę mieć nic wspólnego z kimkolwiek z was.
- Jakoś z Hidanem bliski kontakt ci nie
przeszkadza - zauważył. Zaczęłam się zastanawiać, o co mu tak naprawdę
chodziło. Przecież nie mógł być zazdrosny, no bez przesady. Więc? Kompletnie go
nie rozumiałam.
- O co ci chodzi? - Powiedziałam to
zdecydowanie ze zbyt dużą agresją. Itachi na moment stracił swój opanowany
wyraz twarzy. Pojawił się na niej cień uśmiechu.
- Chcę po prostu, żebyś była silna -
wyjaśnił mi spokojnie.
- Wcale nie muszę być silna. Zależy mi
jedynie na opanowaniu Shieki i odzyskaniu męża, wszystkie pozostałe kwestie mam
głęboko w dupie. - Uchiha skutecznie wyprowadzał mnie z równowagi. Był
opanowany i tak irytujący, że nie można było być przy nim spokojnym. Po prostu
się nie dało.
- Powiem ci jedno, Shouri - zaczął Itachi
i spojrzał prosto w moje oczy. Zamarłam. - Kontakt z członkami Akatsuki to
tylko rozgrzewka przed tym, co cię czeka. Zamierzasz zabić człowieka -
powiedział dobitnie, a mi zrobiło się ciemno przed oczami. Musiałam wziąć
głęboki oddech, żeby dojść do siebie. - Ten mężczyzna nie jest byle kim. Dam
sobie rękę uciąć, że zabił więcej osób niż ja, i to na pewno w brutalniejszy
sposób. Jeśli nie przywykniesz do przebywania z przestępcami, na widok tego
człowieka uciekniesz gdzie pieprz rośnie, wystraszona, ba, przerażona. Wierz
mi, jest straszniejszy niż my wszyscy razem wzięci, więc lepiej przywyknij do
kontaktu z mordercami, a wtedy twoja misja będzie błahostką.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Czułam
tylko, jak do moich oczu podchodzą łzy. Już wcześniej bałam się, że sobie nie
poradzę, ale słowa Itachiego sprawiły, że zwątpiłam w siebie. Musiałam bardzo
się powstrzymywać, żeby się nie rozpłakać. Uświadomiłam sobie, że utknęłam w
Akatsuki na nic, a i w niedalekiej przyszłości przyjdzie mi zginąć. Bałam się
śmierci. Wcale nie chciałam umierać. Nawet jeśli czułam się samotna, niekochana
i było mi cholernie źle, chciałam żyć. Przecież życie to najcenniejszy dar,
jaki mogliśmy dostać.
- Shouri. - Usłyszałam głos Uchihy i
przetarłam momentalnie oczy. Łzy teraz niemal ciurkiem ściekały mi po
policzkach.
- To nic - szepnęłam, wycierając się
dłonią. - Masz rację.
- Musisz przyzwyczaić się do tej myśli.
- Dziękuję. - Spojrzałam na mężczyznę.
Patrzył na mnie niby w ten sam, obojętny sposób, ale miałam wrażenie, że w jego
oczach coś się zmieniło. Nie wiem, czy było to współczucie, czy troska. Nie
sądziłam, żeby Itachi mógł się o kogoś martwić. Wiem tylko, że było to coś
pozytywnego. - Nie wiem czemu mi to mówisz, czemu to robisz, ale dziękuję.
- W jakiś sposób przypominasz mi Sasuke -
odparł i spuścił wzrok. Widziałam, jak walczył z uczuciami. Zdawało mi się
nawet, że posmutniał. Chciałam dowiedzieć się, kim jest wspomniany mężczyzna,
ale Uchiha mi na to nie pozwolił. Wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Spojrzał
na mnie i przez chwilę uważnie mi się przypatrywał. - Chodź - odezwał się. -
Idziemy do kuchni.
Serce zabiło mi szybciej, ale - nieco
zmotywowana - wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju.
Hej ho ekipo! A jednak, byłam i na
wycieczce, i dodaję rozdział już dziś. Wróciłam przed trzydziestoma minutami
ale stwierdziłam, że dodam, żebyście nie czekali, a co! :) Chyba, że wszyscy
już śpicie? ;>
Co do tego, że Itachi wspomniał w tym
rozdziale o Sasuke – to jeszcze niczego nie przesądza, dalej nie wiem, czy
wplątać w to opowiadanie młodszego Uchihę, czy nie. A Wy mi mordeczki wcale nie
pomagacie! Nie sądzę, żebym miała aż (na ten moment) niemal trzydziestu czytelników
(no chyba, że się nie ukazujecie, a szkoda), więc najprawdopodobniej są osoby,
które bardzo nie chcą Sasuke w opowiadaniu oraz takie, które bardzo go chcą. W
związku z tym proszę, napiszcie mi w komentarzach tak czy nie i dlaczego.
Oczywiście wynik ankiety również uwzględnię, niemniej jednak wydaje mi się, że będzie
to nieco bardziej sprawiedliwe i obiektywne, bo w sondzie każdy może sobie do
woli klikać na daną odpowiedź. ;) Z góry bardzo Wam dziękuję. :))))
To chyba tyle z moich ogłoszeń. Dziękuję
bardzo za komentarze, bardzo motywujecie i mnie uszczęśliwiacie. <3
Jak zwykle widzimy się za tydzień. :)))
Rozdział super! :) Trening uświadomił Painowi, że jednak będzie musiał pomęczyć się z Shouri i nie wszystko przychodzi tak łatwo. No, myślę, że dziewczynie uda się szybko odkryć naturę chakry. :)
OdpowiedzUsuńA Itachi zachowuje się bardzo miło w stosunku do niej. Urocze. :3 Szykuje się ciekawa akcja w następnym rozdziale. ^^ Mam nadzieję, że będzie co czytać. :DD
A teraz, co do wplątania Sasuke do opowiadania to głosuję na nie. Pamiętam jeszcze jak Naruto chodziło na kanale Jetix i byłam dzieciaczkiem wtedy, może 10 lat miałam. I nie mogę zapomnieć, tego uczucia nienawiści do Sasuke. Jak tylko go zobaczyłam, to znienawidziłam. :/ Uczucie trwa dalej. Nie rób mi tego i nie każ o nim czytać. :(((
Mam nadzieję, że wycieczka się udała. :D Buziaczki. :*
Też mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie co czytać i że tego nie spaprałam. :D
UsuńO ironio, znienawidziłaś Sasuke tylko i wyłącznie dlatego, że on pogrążył się w swojej nienawiści chcąc dopaść Itachiego. :D Ale dziękuję bardzo za opinię, wezmę to pod uwagę. :)
Ojjj udała się wycieczka, udała. Idealny odpoczynek przed zbliżającą się sesją. ;D
Całujęęęę. :*
Aaa Itachi! Uwielbiam go w każdym opowiadaniu, czy kochanego czułego faceta czy tez zimnego drania! Chciałabym zeby zaprzyjaźnił sie z Shouri, albo najchętniej coś sie miedzy nimi pojawiło głębszego, ale to zostawiam tobie ;) mam nadziej ze kolejny rozdział bedzie nieco słyszy, ale tak samo ciekawy. Cieszę sie rownież, że jesteś zadowolona z wycieczki, bo to daje dużo weny do opowiadań. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńCo do Sasuke to mówię stanowcze NIE! Nie cierpię tej mendy, zabiła mi Itasia ;(
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Itachiego, zdecydowanie jest moim ulubieńcem - nie tylko pośród Akatsuki, ale w ogóle, z całego Naruto. :3 I tak w sumie zauważyłam, że zawsze ma jakąś większą rolę w moich opowiadaniach. ^^
UsuńTeż nie przepadam za Sasuke, ale w sumie postaw się na jego sytuacji. Też byś znienawidziła brata, gdyby zabił całą Twoją rodzinę bez słowa wyjaśnienia, i w dodatku tylko Ciebie oszczędził. Ja tam mu się nie dziwię, że popadł w taką obsesję na punkcie Itachiego. ;) Ale dziękuję za opinię. ^^
Buziaki :*
Heh... po raz pierwszy spotykam się z Deidarą jako zimnym draniem, choć nie przeszkadza mi to. Fajnie by było jednak, gdybyś go bardziej "zaktywizowała" w tym opowiadaniu, bo mogło by być ciekawie. Rozdziały fajne i wciągające, mam wrażenie, że ta historia będzie najciekawsza ze wszystkich jakie napisałaś. :) Co do naszego ukochanego Saska, głosuję na tak. Na początku oglądania Naruto go ignorowałam, następnie znienawidziłam, a teraz jest moją drugą ulubioną postacią na miejscu razem z Itasiem. Najbardziej lubię Dei'a, więc będę usatysfakcjonowana, gdy będzie go więcej. Cieszę się, że wycieczka się udała, życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeż zazwyczaj czytając opowiadania o Akatsuki, spotykałam się z ciepłym Deidarą. Stwierdziłam, że trzeba to zmienić. ;D A tak serio, to w sumie ten arogancki, pewny siebie artysta pasuje na takiego drania. ;)
UsuńDziękuję bardzo za ciepłe słowa. ^^ Póki co najbardziej lubię historię o bliźniakach, ale może zmieni się to z biegiem czasu. :D
Co do Deidary to tak jak już kiedyś komuś pisałam - trochę go będzie, ale raczej nie będzie głównym bohaterem tego opowiadania. Chyba. ^^"
Dziękuję za wyrażenie opinii na temat młodszego Uchihy w opowiadaniu. :))
Ach, i jeszcze jedna sprawa. W związku z tym, że chciałbym rozpoznawać czytelników, możesz podpisywać się w jakikolwiek sposób, np, samą literką? ^^ W razie czego, nick Anonimowa 2 jest już zajęty. ^^
Pozdrawiam. :)
Spoko, tak się podpisuję wszędzie, więc tutaj też
Usuń~WolfWill
Postać Itachiego bardzo mnie zaciekawiła w tym rozdziale zauważyłam, że tak jakby on coś tam do tej naszej bohaterki czuł^^ takie mam wrażenie :) zabaczymy jak tam dalej akcja się rozwinie ale zapawiada się ciekawie :D Gburowaty Deidara ;p trochę go mało ale widzę, że się starasz wplatać go w historię. Mam nadzieję, że Shouri pokona swój lęk przed Kisame Kakazu Sasorim i innymi członkami tolerując ich ich obecność w organizacji. Odnośnie Sasuke to jestem na NIE chyba że masz naprawdę ciekawy pomysł na tą postać to czemu nie:) Życzę weny na pisanie i czekam na kolejny rozdział. Pozdrawia Gal anonim:)
OdpowiedzUsuńCzuł to może za dużo powiedziane, ale wiadomo, że Itaś ma opiekuńcze zapędy co do Sasuke, a skoro Shouri mu go przypomina... Raczej to z tego wynika. ^^
UsuńPróbuję wplątać Deia, bo widzę, że dużo czytelniczek jest go spragniona. :DDD
Dziękuję za opinię co do Sasuke w historii. :) I za miły komentarz, oczywiście. <3
Pozdrawiam. :)))
Ciągle wierzę w moc Shouri! Wydaje mi się, że to normalne, że póki co odczuwa strach przed niektórymi członkami Akatsuki. Tu nie chodzi nawet o to, że to mordercy - w końcu żaden człowiek nie ufa drugiemu po pierwszym spotkaniu. Więc biorąc pod uwagę ten fakt, a także to, jak wyglądają (przykład - Kakuzu) tym bardziej nie dziwię się, że Shouri się ich obawia. W końcu się przełamie i pokaże na co ją stać. I wtedy porządzi :D
OdpowiedzUsuńJeżeli zaś chodzi o postać Sasuke, to jestem jak najbardziej na tak! To mimo wszystko jedna z moich ulubionych postaci i jakkolwiek by nie był przedstawiony, zawsze przyjemnie mi się czyta opowiadania z jego udziałem. Zresztą od małego na całego jestem wielką fanką klanu Uchiha, więc czy to Itachi, Sasuke czy Madara, jeśli w grę wchodzi jakikolwiek Uchiha, ma zielone światło :) I oczywiście nadal niecierpliwie czekam na breaking news, z kim zabawia się Deidara!!
Pozdrawiam! <3
Masz rację, ale prócz tego co napisałaś, Shouri jest również bardzo tchórzliwa. :D Biorąc to pod uwagę, mieszanka: morderca, pierwsze spotkanie, odrażający wygląd + tchórzostwo, no cóż, Shouri ma prawo nie chcieć poznawać nikogo więcej. ;D
UsuńStrasznie różne macie opinie co do wplątania tutaj Sasuke. Nie mam pojęcia co zrobić. ;D Niemniej jednak dziękuję za odpowiedź. ^^
Buziaki. :*
Dzień dobry, dzień dobry. Ja tu nowa i zielona jestem. ^^
OdpowiedzUsuńMasz niesamowity styl pisania, tak lekki, że ledwo zaczęłam, a już skończyłam na tym rozdziale. :D
Sama nie wiem, kogo bym obsadziła w roli ewentualnego lowelasa Shouri. Hidan? Itachi? Szkoda, że Dei gra w innej lidze, bo jego także zaczęłabym brać pod uwagę po tym incydencie i propozycji. xD
Powiem szczerze, że lubię, gdy bohaterka jest m.in. tchórzliwa, bo potem doskonale widać, jak bardzo się zmienia z biegiem opowiadania. Tutaj wejdzie do kuchni pełnej Akusiów! Jeszcze nie będę biła jej brawa, bo zapeszę i Shouri kolejny raz ucieknie do pokoju.
Jeśli mogę się wyrazić na temat Sasuke, to jakoś niespecjalnie go widzę w tym opowiadaniu. Na początku go nie lubiłam, a tym bardziej, gdy zabił mi Itachiego, ale potem (paradoksalnie po tym, jak zabił Itasia) jakoś go pokochałam. ^^ Niestety jakoś nie uśmiecha mi się, żeby ganiał za bratem także tutaj. Jeszcze mi go zabije i co wtedy będzie? xD Ale oczywiście, jeśli masz jakiś naprawdę ciekawy pomysł, który niekoniecznie wymaga śmierci Itachiego, to Sasuke może się pojawić. ^^
Pozdrawiam i weny życzę, żeby nowy rozdział pojawił się najszybciej, jak się da! ;*
Dzień dobry! ^^
UsuńJeeeeejku, niesamowicie mi miło słyszeć tak pozytywne opinie na temat moje stylu pisania. ^^
Sasuke to chyba w każdym opowiadaniu będzie ganiać za Itachim, takie jego przeznaczenie. ;D Ale spokojnie, nie zamierzam uśmiercać starszego Uchihy. ;) Chociaż wypadałoby dodać "przynajmniej póki co", bo w sumie nie wiem co mi może do łba strzelić. :D
Nowy rozdział będzie w sobotę, dodaję regularnie co tydzień. A przynajmniej póki co. ;D
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam. <3
Witaj moja droga! Jak ja dawno nie czytałam nic twojego! <3 Pochłonęłam w kilka godzin, teraz mam na to czas.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, zresztą jak ostatnio wszystko. Czego się nie chwycę, to już mi się podoba, znajduję same diamenty ostatnio! Może znajdę prawdziwy gdzieś?! :o
Oczywiście każdy rozdział z Itachim to jest miód dla mojego serca, piszczę z radości niczym dziecko, to JEST miłość najprawdziwsza! Widzę, że chcesz go ukazać jako tego rozbitego, walka dobra ze złem, uwielbiam go takiego. Z resztą, uwielbiam go w każdej formie.
Hidan jako przyjaciel - mogłam się tego u ciebie spodziewać, to twoja słabość jak u mnie Itachi! To słodkie, bo to charakterystyka dla twoich opowiadań, że Hidan jest przyjaźnie nastawiony do twoich bohaterów. Lubię twoją interpretację tej postaci.
AHA, zawsze jak piszesz, że są świetnie zbudowani - moja wyobraźnia podsuwa mi najpiękniejsze męskie ciała, a ja się rozpływam <3
Shouri - dla mnie to imię jest tak ciężkie do zapamiętania, że aż strach. Myli mi się z jej kekkei genkai którego nazwy nie pamiętam. W każdym razie jest bardzo pomysłowe, podoba mi się to, że nie jest jakieś naciągane, o ile rozumiesz o co mi chodzi. Przywoływanie smoków, moc jakaś z kosmosu (wybacz, na poczekaniu nie wiem co wymyślić), co prawda są osoby, które potrafią wpleść w opowiadanie o Naruto jakieś dziwne rzeczy, ale ich styl pisania jest tak humorystyczny, a zarazem nie przekolorowują pewnych sytuacji, że aż miło się czyta! Twój styl jest bardziej poważny, nie pasowałby do tego. Cieszę się, że Shouri nie jest badassem i że po jednym treningu nie może kontrolować swojego kekken genkai w 99%.
A to czym u mnie najbardziej zaplusowałaś, to to, że ona nie może skumulować chakry na zewnątrz. Niby nic trudnego, ale nie jest ninja. Podoba mi się to, że nie zrobiłaś z niej Mary Sue, nawet w mojej wyobraźni nie jest najpiękniejsza (w przeciwieństwie do Itachiego HOHOHO). Ale co ja w ogóle piszę, przecież ty o tym na pewno wiesz!
W każdym razie, wątpię szczerze, że Shouri odzyska Taya. Nie ma takiej opcji, a wątpię, żeby ktokolwiek fatygował się użycia edo tensei, albo że sam Pein przywróci go do żywych i poza tym, czy Shouri będzie chciała z nim żyć.
Co do Sasuke - zależy. Ja ogólnie jestem na nie, ale jeśli wykorzystasz jego potencjał w opowiadaniu, to owszem, dawaj go tu! Wiadomo, że i tak twoje zdanie jest tutaj najważniejsze.
Opowiadanie przypadło mi do gustu i czekam na więcej, a widzę, że już niedługo, to aż me serduszko się raduje :D
Pozdrawiam serdecznie - Chihiro.
ps. spodziewaj się czegoś nowego u mnie! ;)
Ależ miło mi Cię tutaj widzeć! <3 Nawet nie wiesz, jak się cieszę z tego powodu. <3
UsuńJak piszę o ich sylwetkach to też myślę o najwspanialszych męskich ciałach! Akasie takie właśnie mają. *__*
Kekkei genkai Shouri to Shieki. :D Nie pomyślałam, że aż tak ciężko będzie to zapamiętać, ups. :D
Właśnie o to mi chodziło, kreując Shouri. Niby silna, bo jej kekkei genkai jest potężne, ale nie może nad nim zapanować, więc tak naprawdę, na chwilę obecną, jest nikim. A i najładniejsza też nie miała być, ot, zwyczajna dziewuszka. ;) Dobrze, że mi się to choć trochę udało. ^^
Przepięknie dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. <3 Miło mi, że znów ze mną jesteś. To bardzo dużo dla mnie znaczy. :)
Buziaki! :*
Ja też się cieszę, że wróciłam. Może wena mnie nie rozpiera, ale mam po prostu chęci. Jak na razie tłukę w klawiaturę ile się tylko da, ale nie wiem jak to wyjdzie w efekcie końcowym...
UsuńSpokojnie, kilka rozdziałów jeszcze i powinnam się przyzwyczaić, a co najważniejsze zapamiętać w końcu :D
Ech, widzisz, budujesz opowiadanie wiedząc o tym, że trzeba wprowadzić realizm. Ja, gdy budowałam swoje opowiadanie miałam lat 14 i nijak nie myślałam, że moja ukochana Shichi może być Mary Sue XD na szczęście teraz jestem tego w pełni świadoma i staram się jak mogę by ją naprostować!
Nie ma sprawy, postaram się komentować teraz każdy wpis, bo zamierzam skończyć w końcu swojego bloga, puki jeszcze mam na to czas! Albo inaczej: postaram się nie znikać na rok :D
Pozdrawiam!
Jakim cudem Shouri umie robić klona i nic innego?Przecież występuje wiele prostszego ninjutsu od tego- henge czy kawarimi na przykład.
OdpowiedzUsuńCo do jej umiejętności-nie od razu Rzym(czy Konohę) zbudowano,ona dopiero się uczy więc może to trochę potrwać,gdyby wszystko od razu zaczęła łapać w lot to by było nienaturalne.
Zauważyłam też symptony tego,że Shouri zaczyna podświadomie myśleć o pobycie w organizacji dłuższym niż na czas jej wyszkolenia i zemsty na mordercy męża-czy jest to skutek jej dostosowania do życia w Brzasku czy to może zanosi się na coś więcej?
Myślę też,że o co Itachi zrobił w tym rozdziale było poleceniem Lidera.
Sasuke-tak ale proszę nie zrób tego,że dołączy do organizacji po tym jak zabił brata.
Anonimowa 2
Eh, już się gdzieś tam tłumaczyłam, że się zagalopowałam z tym klonem, a teraz nie chcę już tego odwoływać. ^^ Ale tak naprawdę, Shouri nie musiała uczyć się żadnej innej techniki, to znaczy nie chciała, a że nauczyła się akurat klonowania... To się jeszcze wyjaśni, tzn. jak i kiedy opanowała tę technikę. ;)
UsuńCo do Sasuke to mogę Cię od razu uspokoić, bo nie wyobrażam go sobie w Akatsuki. Nigdy w życiu. :D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)