Posłusznie wyszłam za Uchihą z pokoju, ale
z każdym krokiem moja pewność siebie gdzieś ulatywała. Nie miałam pojęcia, kto
jest w kuchni, ale czułam, że kogoś z nich nie znam. I gdyby nie Itachi, nie
zamierzałabym go poznawać.
Kruczowłosy otworzył przede mną drzwi, a
ja już w progu zauważyłam trzy nowe osoby przy stole. Pierwszą z nich była
piękna, niebieskowłosa kobieta. Swoją urodą kompletnie nie pasowała do tej
zgrai morderców. Miała błyszczące, sięgające ramion włosy, w które wpięty był
biały kwiat, a jej bursztynowe oczy, podkreślone delikatnym makijażem, wydawały
się być dopełnieniem całości. Była przepiękna.
Drugą osobą był czerwonowłosy chłopak,
stosunkowo niski, tak mi się przynajmniej wydawało, i siedział przy stole zgarbiony,
wpatrując się w jakiś świstek leżący na blacie.
Trzecią osobą był muskularny, wysoki
mężczyzna o mocno zielonych oczach i zakrytej połowie twarzy. Zdawał się być
poważny, gburowaty i niesamowicie niebezpieczny.
Co najważniejsze, żadne z nich nie zwróciło
na mnie uwagi.
Itachi pchnął mnie do stołu, przy którym
stali również lider, Deidara, Hidan i Kisame. Od razu pomyślałam, że było to
jakieś zebranie, któremu rudowłosy przewodniczył. Gdy nas zauważył, skinął
lekko głową i kazał usiąść. Zajęłam miejsce obok Hoshigakiego, a po mojej
drugiej stronie usiadł Uchiha.
- Nie powiedziałeś, że jest zebranie -
szepnęłam w stronę bruneta. Ten tylko wzruszył ramionami. Menda jedna. Chciał,
żebym weszła do kuchni pełnej ludzi, a nie na zebranie. Poniekąd go rozumiałam.
Można nawet powiedzieć, że przezwyciężyłam swój strach. Gdybym wiedziała, że to
jest zebranie, nie miałabym innego wyjścia i musiałabym tam iść. W sumie teraz
też nie pozostawało mi nic innego, jak wejść do kuchni. Cholerny Uchiha.
- To jest Shouri - zwrócił się lider do
niebieskowłosej, która uważnie mi się przyjrzała. Była śmiertelnie poważna, a
jej smutne spojrzenie bursztynowych oczu zdecydowanie mnie krępowało. Oprócz
niej, wszyscy się na mnie gapili. To było nieznośne. Co, byłam jakąś figurką w muzeum?
- Umie coś? - głos kobiety był tak samo
delikatny, jak jej twarz. Zazdrościłam jej tego. Była ucieleśnieniem
kobiecości. Dziwiłam się, że członkowie Akatsuki mogą tak spokojnie na nią
patrzeć. Gdybym była facetem, chyba bym się na nią rzuciła.
- Jeszcze nie - odpowiedział jej lider.
Dalej patrzyli prosto na mnie. - Podjęła trening. Musi najpierw nauczyć się
kontrolować chakrę.
Zastanawiałam się, czy oni zdają sobie
sprawę z tego, że też siedzę przy stole. Mówili o mnie i nie zwracali uwagi, że
mogę czuć się zwyczajnie głupio.
- Wiesz, że według mnie to nie był dobry
pomysł. Nie tylko ja tak uważałam. - Kobieta przejechała wzrokiem po wszystkich
członkach organizacji i zatrzymała wymowne spojrzenie na liderze. Złapała się
pod bok, przez co nawet jej ciało pokazywało, że ma do niego pretensje.
- Da radę - skwitował rudowłosy. - Shouri,
jak idzie trening? Próbowałaś jeszcze później?
Zdziwiłam się, gdy mężczyzna zwrócił się
bezpośrednio do mnie. Musiał do mnie dotrzeć sens jego słów, bym mogła
odpowiedzieć.\
- Nie idzie - bąknęłam i wlepiłam wzrok w
blat. Prawda była taka, że totalnie nie potrafiłam przelać chakry na ten
cholerny papierek. Bałam się, że kolejna próba znowu skończy się fiaskiem, a to
demotywuje do działania. - Prawdę mówiąc, dopiero się obudziłam.
- Widzisz - wtrąciła się niebieskowłosa. -
Nie dość, że talentu jej brak, to jeszcze jest leniwa.
- Ale ma Shieki. - Lider zganił kobietę
wzrokiem, jednak ta nic sobie z tego nie zrobiła.
- To nie czyni z niej dobrej kunoichi -
warknęła, papugując słowa Uchihy. - Jest bezużyteczna, tracisz tylko czas i
nerwy. Wiesz, jak trudno jest to opanować, nawet najlepsi z klanu Muzai nie
byli w stanie kontrolować Shieki w stu procentach, a chcesz, żeby ona się tego
nauczyła? Przecież Shouri nawet nie ma podstaw, nie potrafi nic zrobić! Opanuje
to może na starość. Chciałabyś wtedy odzyskać męża? - Tym razem popatrzyła
prosto na mnie. Byłam w lekkim szoku. To były mocne słowa. Nie spodziewałam
się, że moje kekkei genkai jest aż tak trudno opanować. Po raz kolejny dotarło
do mnie, że jestem tutaj na marne.
- Nie chciałabym - odpowiedziałam jej i
znów wbiłam wzrok w blat. W kuchni nastała krępująca cisza, przez co niemal
słyszałam dudnienie własnego serca. Kobieta zdenerwowała mnie na tyle, że cała
się trzęsłam. Zauważył to nawet siedzący obok mnie Kisame, bo położył mi dłoń
na kolanie. Niezbyt wielkie pocieszenie.
- Shouri da sobie radę - odezwał się
Uchiha. Popatrzyłam na niego z ukosa. Był tak samo obojętny i chłodny jak
zazwyczaj. - Prawda, Shouri? - zwrócił się do mnie, jednak dalej patrzył na
lidera.
- Spróbuję - mruknęłam i przeniosłam wzrok
na niebieskowłosą. Zadarła brwi do góry i skrzyżowała ręce na klatce
piersiowej. Wątpiła we mnie.
- No cóż - wtrącił się Hidan. - Nie bez
powodu tutaj jest. Gdyby nie wierzyła w siebie, nie przyszłaby tutaj. A
dołączenie do naszej zgrai to już swego rodzaju sukces.
- Ale pierdolicie - skwitowała kobieta.
Nie pasowały do niej takie wulgaryzmy. Przez chwilę pomyślałam, że może tak
naprawdę ona jest tutaj liderem. - Przezwyciężenie strachu to co innego, niż
opanowanie Shieki.
- Konan, daj jej spokój. Shouri sobie
poradzi. Jest uparta. - Lider popatrzył na mnie uważnie i dosłownie na sekundę
się uśmiechnął. Poczułam się trochę lepiej. - Poza tym to była moja decyzja,
proszę jej nie kwestionować.
- Ja tylko uważam, że to strata czasu. -
Miałam wrażenie, że kobieta mnie nienawidzi. Nie wiem, czym jej zawiniłam, ale
wiedziałam, że nie będę mogła na niej polegać. Szkoda. Myślałam, że skoro w
organizacji są jakieś kobiety, to mogą na siebie liczyć. Niemiło się
rozczarowałam.
- A ja wręcz przeciwnie - odpowiedział jej
lider.
Ucieszyło mnie wsparcie mężczyzny, ale i
tak czułam się niepewnie, widząc wzrok Konan. Jednocześnie byłam wściekła, że
tak po prostu gadają sobie o mnie w mojej obecności. To nie należało do
najprzyjemniejszych rzeczy. Mogli mnie obgadywać, ale nie musiałam przy tym
być, naprawdę. Nie miałam jednak na tyle odwagi, by im o tym powiedzieć.
Siedziałam więc cicho i słuchałam.
- Przejdźmy do konkretów - odezwał się w
końcu lider, a ja skupiłam się bardziej na jego słowach. Mogło to być coś
ciekawego. - Ostatnio Akatsuki jest na plusie. Wprowadzony przez Kakuzu plan
się powiódł, dzięki czemu ruszyliśmy do przodu i już nie jesteśmy zadłużeni.
Nie oznacza to jednak, że możecie sobie szastać pieniędzmi Brzasku. - Mężczyzna
skarcił wzrokiem najpierw Hidana, a potem Deidarę. Obaj przewrócili oczami. -
Dalej musimy oszczędzać. Mam zamiar rozbudować bojówkę, a do tego potrzebne mi
są pieniądze. Wasze wypłaty dalej będą takie, jak ustalił to Kakuzu. - W tym
momencie usłyszałam jęk niezadowolenia ze strony Hidana, Deidary oraz Kisame.
Zastanawiałam się, jak bardzo lider musiał ukrócić im pensję, że byli aż tak
nieszczęśliwi. - Jeśli chodzi o misje, to chwilowo wszyscy macie wolne. Jedynie
Zetsu i Tobi są w terenie, powinni wrócić za kilka dni. Przez ten czas macie
być mili dla Shouri, a w każdym razie pod żadnym pozorem nie można wam jej
tknąć. Obecnie jest ona naszym najcenniejszym członkiem, nawet, jeśli jeszcze
nie umie tego wykorzystać. Jestem jej trenerem, więc jak nie znajdziecie mnie w
gabinecie ani w pokoju, to na pewno będę w bojówce. Zgłaszać się do mnie tylko
w ważnych sprawach, żeby nie przeszkadzać Shouri. Z błahostkami chodzicie do
Konan. - Lider skinął głową do niebieskowłosej, a ta odpowiedziała mu tym
samym. Musiała być jego prawą ręką. - Coś jeszcze? - spytał, a kobieta
zmarszczyła gniewnie brwi, jakby ten o czymś zapomniał.
- Nie powiedziałeś nic o naszej nowej
zdobyczy - wtrąciła. Od razu domyśliłam się, że to była jej sprawka. Była
cholernie dumna i pewna siebie. Już jej nie lubiłam.
- Mamy szcześcioogoniastego. Pozostał nam
już tylko cztero, ośmio i dziewięcioogoniasty.
Świadomość, że ich plan jest już w całkiem
zaawansowanym stopniu wypełniony, napawała mnie strachem. Jeśli mieli zamiar
wykorzystać te potwory przeciwko ludziom, to ja również byłam w tym momencie
ich wrogiem. I przyjacielem jednocześnie. O ironio.
- Nieźle - skwitował Deidara i wlepił
wzrok w Konan. Ta stała dalej niewzruszona. Zimna suka, inaczej nie dało się
jej określić.
- Jakieś pytania? - Lider przejechał
wzrokiem po wszystkich i zatrzymał się na mnie. Poczułam się niezręcznie. -
Shouri?
I co ja niby miałam powiedzieć? Nie miałam
żadnych pytań, a nawet gdybym miała, zapytałabym podczas treningu, a nie na
forum. Mężczyzna tylko mnie onieśmielał. Nie chciałam jednak wyjść na idiotkę.
Wypadało o coś zapytać.
Już otwierałam usta, by coś wymruczeć, gdy
do głowy wpadło mi jedno, niezbyt interesujące i ważne, pytanie.
- A gdzie jest Sasori? Lider mówił, że
poza siedzibą jest tylko Tobi i Ze...
- Zetsu - podsunął Hidan, a ja skinęłam
głową.
- Czy coś mu się stało? - dokończyłam, a
lider uśmiechnął się lekko pod nosem. Popatrzyłam na siwowłosego. Również się
uśmiechał. Zresztą nie tylko on. Deidara i Kisame też unieśli kąciki ust ku
górze. Znowu poczułam się zażenowana.
- Siedzi tam - odpowiedział mi lider i
wskazał ręką na czerwonowłosego chłopaka. Przypatrzyłam mu się uważnie. Był
poważny, ale po jego twarzy również błąkał się cień uśmiechu.
- Nie wiedziałem, że tak się o mnie
troszczysz - odezwał się, a jego głos był miękki i miły. Niczego nie
rozumiałam. Przecież Sasori był gburem o chrapliwym głosie, a nie sympatycznie
wyglądającym nastolatkiem.
- Ale - szepnęłam, patrząc to na lidera,
to na Hidana. - Co? - spytałam mało inteligentnie.
- Sasori, jakiego widziałaś wtedy w naszej
lecznicy, był ubrany w swoją kukłę Hiruko. Jest marionetkarzem, to jego główna
broń. Czasem chodzi w niej po organizacji. Właściwie, rzadko kiedy można
zobaczyć go poza marionetką - wyjaśnił mi lider, a ja wlepiłam wzrok w
czerwonowłosego. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Hiruko się zepsuła - wyjaśnił mi Sasori.
- Dzięki za troskę, Shouri.
- Nie wiedziałam - powiedziałam speszona.
Mogłam już lepiej nic nie mówić. Wszyscy patrzyli na mnie z drwiną. A skąd ja
niby miałam wiedzieć, że ten Sasori to też gburowaty, garbaty facet z
lecznicy?!
- Wiem - odpowiedział mi czerwonowłosy.
- Dobra, koniec tych pogaduszek - wciął
się lider, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. - Rozejść się.
Natychmiastowo wstałam i jako pierwsza
wyszłam z kuchni, wcześniej dając Itachiemu cios w ramię. Wkurzyłam się na
niego, bo wcale nie czułam, że to zebranie było mi potrzebne. A nawet jeśli
musiałam na nim być, to mógł mi o tym powiedzieć, a nie bawić się w podchody.
Uchiha natomiast lekko pokręcił głową, na moją, być może, nieco zdziecinniałą
reakcję. Miałam to jednak gdzieś. Zasłużył na bardziej bolesny cios.
Wróciłam do pokoju i natychmiastowo
sięgnęłam po kilka kartek z pliku, który dał mi lider. Z nadzieją, że znajdę w
nich coś ciekawego, zagłębiłam się w tekście.
Jeszcze tego samego dnia, gdy już się
umyłam i kładłam do łóżka, usłyszałam pukanie do drzwi. Nie mając ochoty
wychodzić spod pierzyny krzyknęłam "proszę", a to, kogo ujrzałam,
zmroziło mi krew w żyłach. Momentalnie zechciałam wstać, ale jednocześnie
sparaliżował mnie strach. Siedziałam więc w łóżku, a mój gość stanął nade mną,
po czym usiadł na skraju mojego legowiska.
- Czujesz się na siłach, by kogoś zabić? -
zapytała wprost Konan, a po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Spojrzenie jej oczu onieśmielało mnie. Miałam wrażenie, że jestem przy niej
małą, głupią dziewczynką, która do niczego się nie nadaje.
Nie odpowiedziałam jej przez chwilę, przez
co chyba się zniecierpliwiła. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, ale wcale nie
był to przyjemny uśmiech. Raczej z kpiną.
- Tak myślałam - westchnęła. - Nie wiem,
po co Pain sprowadził cię tutaj, ale moim zdaniem marnuje czas, co zresztą już
wiesz. Niemniej jednak to mój przyjaciel, więc nie chcę, żebyś go zawiodła.
Przyda ci się nie tylko trening fizyczny, ale i psychologiczny. Musisz nauczyć
się, że twoim celem jest twój wróg, oraz że w świecie shinobi, do którego
właśnie wstępujesz, nie ma czegoś takiego jak litość czy strach. Musisz być
bezwzględna. - Już chciałam otworzyć usta, by coś powiedzieć, ale Konan mnie
ubiegła. - Nawet, jeśli masz zabić tylko jednego człowieka.
- Kim jest Pain? - palnęłam, a ta
uśmiechnęła się z kpiną.
- Liderem - odpowiedziała mi, mimo
wszystko, spokojnie. Dobrze było poznać jego imię, choć pewnie i tak do niczego
mi się nie przyda. - Jutro pójdziemy na spacer poza organizację. Nauczę cię,
jak być bezlitosną morderczynią.
- Ale...
- Nawet, jeśli masz zabić tylko jednego
człowieka - ubiegła mnie po raz kolejny, powtarzając swoje słowa.
Następnie Konan wyszła, a ja zostałam sama
i czułam, jak ogarnia mnie coraz większy strach.
Mamy kolejny rozdział, nadszedł kolejny dzień zbliżający mnie do poniedziałkowego egzaminu z fizjologii, a w mojej głowie pustka. Człowiek się uczy i odnosi wrażenie, że cała ta wiedza wpada oczami a wylatuje uszami. Bez seeeensu! Szykuję się już na wrzesień, bo coś czuję, że może być kiepsko, ech.
Poza tym to jest super, pięknie, cudownie
i jestem prze szczęśliwa. Skończyłam właśnie praktyki w jednym z krakowskich
szpitali, w którym moim opiekunem była taka pizda, że aż strach. Dobrze mieć to
za sobą.
Cóż, co do samego rozdziału, to chyba nic
konkretnego się nie działo, wybaczcie. Kolejny będzie lepszy, obiecuję!
Jeśli zaś chodzi o Sasuke, to oczywiście
Wasze zdania są bardzo podzielone. Mimo wszystko zdecydowałam, że wplączę go w
to opowiadanie. Niedługo, przez dwa, trzy rozdziały będzie się pojawiać, a
później zniknie. Może się jeszcze zjawić, ale nie będzie jednym z głównych
bohaterów, choć zdecydowanie wpłynie na zachowanie naszej bohaterki. No, już
milczę, żeby niczego nie zdradzać. :)
Pozdrawiam Was moje misie kochane. <3
Ano... Spoko rozdzialik, życzę powodzenia w sprawdzianie, i weny. Co do samego rozdziału, dopiero na końcu zaczyna się robić ciekawie... ech, chyba dokonam autodestrukcji, bo już nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Szkoda, że Saska będzie mało, no ale cóż... siła wyższa. Tak więc życzę weny, szczęścia i radości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~WolfWill
Ej, ej, doczekasz się, spokojnie. ^^ Jaka tam autodestrukcja od razu. ^^"
UsuńWena jest, szczęście i radość również, bo fizjologię mam już za sobą, ale mimo wszystko bardzo dziękuję. ^^
Buziaczki!
Po pierwsze powodzenia na egzaminie! Ja już powoli wkraczam w sesję, i również w poniedziałek mam zaliczenie pisemne, więc wiem jak to jest jak człowiek się uczy, idzie na egzamin i nagle odkrywa, że nic nie wie :D Ale musisz dać sobie radę, trzymam mocno kciuki.
OdpowiedzUsuńZacznę może od tego, że wypowiem się na temat Konan. Ciężko mi powiedzieć czy jej mangowy pierwowzór lubię, aczkolwiek już widzę, że w Twoim opowiadaniu jej postać kompletnie nie przypadnie mi do gustu! Ale cieszę się, że jeżeli chodzi o rolę złego charakteru, to padło na nią. Mam nadzieję, że w ten sposób wyczerpał się limit złych postaci i reszta członków Brzasku okaże się być całkiem miła (a przede wszystkim wyrozumiała) w stosunku do Shouri. I nadal czekam na rozwinięcie wątku homoseksualizmu Deidary (bo mam niejasne wrażenie, że blondasek baraszkuje z Itachim, a niestety takie połączenie sprawiłoby, że serce by mi pękło - chyba, toteż nadal po cichu liczę, że partnerem łóżkowym Deiego jest Kisame). I oczywiście nie zapomniałam o wątku Shouri-Hidan i z nie mniejszą niecierpliwością czekam również na jego kontynuację, ponieważ jakkolwiek nie wyobrażałabym sobie wyglądu męża Shouri, to nadal Hidan pozostaje bardziej hot (moim skromnym zdaniem, podkreślam!).
Jeżeli zaś chodzi o nastawienie Shouri, to podtrzymuje swoje słowa i póki co chyba nic więcej nie dodam. Nadal kibicuję dziewczynie, nie tyle z poczucia babskiej solidarności, ale też dlatego, że ma ona potencjał. I nie chodzi mi wyłącznie o Shieki. Ciężko mi to opisać, ale myślę, że wiesz co mam na myśli ;)
I tym optymistycznym akcentem kończę oraz pozdrawiam ciepło <3
Chyba naprawdę mocno trzymałaś kciuki, bo nie poszło mi aż tak tragicznie, jak myślałam, że będzie. :D Dziękuję. <3
UsuńCo do Konan, to szczerze mówiąc była mi obojętną postacią w mandze, dlatego stwierdziłam, że może być tutaj tą złą. ^^
Wątek z Deidarą rozwiąże się w kolejnym rozdziale. :) Dla mnie też Hidan jest bardziej hot, natomiast nie wiem, czy Shouri podziela moje zdanie. :D:D
Dziękuję bardzo za tak wyczerpujący komentarz. Również życzę powodzenia na egzaminach i wszystkiego dobrego. <3
Powodzenia na sprawdzianie życzę!
OdpowiedzUsuńNo i nareszcie się pojawiła Konan -w jednym twoim komentarzu przeczytałam wzmiankę,że jedna kobieta będzie rządzić i natychmiast pomyślałam o niej.Dobrze,że ma ona u ciebie bursztynowe oczy,tyle razy czytałam o niej jako o niebieskookiej,że teraz na to określenie na Konan chce mi się wymiotować( z tych delikwentów rozumiem i nie jestem zła tylko na tych,którzy pisali o niej przed wyemitowaniem odcinków o ataku Lidera na Konohę ).Nadałaś jej trochę własnego charakteru-żywości jednocześnie zachowując tę jej kishimotową melancholijność,podoba mi się taka.Nie sądzę,że jest czarnym charakterem tylko jest zwyczajnie zazdrosna o Lidera(ma w końcu do tego prawo).Myślę,że ten spacer będzie dla Shouri swoistym chrztem bojowym,Konan w ten sposób chce się na niej po części wyładować a po części nauczyć ją jak sobie radzić jako shinobi(by odciążyć Lidera w jej szkoleniu).
Sasuke pojawi się aby walczyć z bratem a,że Shouri jest z Itachim w pewnym sensie związana(bo nie wiem jak inaczej określić ich relacje) to będzie w to wplątana.
Anonimowa 2
O ile dobrze pamiętam, kieeeeedyś, dawno temu, też opisałam Konan jako niebieskooką kobitkę. Ale nawet nie pamiętam, na którym blogu. ^^
UsuńStrasznie podoba mi się to, że w komentarzach analizujesz sytuację i snujesz przypuszczenia. Bardzo nietypowo, naprawdę. ^^ Ale miło mi to czytać, zwłaszcza, jak z czymś trafisz. ^^
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
No w rozdziale nie działo się nic specjalnego, ale był dobry. :) Shouri poznała nowych członków Akatsuki.
OdpowiedzUsuńHeh, troszkę śmiać mi się chciało jak było to z Sasorim. :D
Konan. W anime ją bardzo lubiłam. Zawsze odbierałam ją jako ciepłą osobę, rozumiejącą innych. Z tego powodu trochę dziwnie mi było czytać o takiej chłodnej Konan.
Szkoda, że wprowadzisz Sasuke do opowiadania. :( No, ale na szczęście nie na długo.
Powodzenia w poniedziałek! :))
Pozdrawiam! :*
Dla mnie Konan była neutralna, jak już kilka komentarzy wyżej pisałam, więc mogłam sprawić, że albo będzie dobra, albo zła. A że wiele osób opisuje ją jako tą kochaną, która zaprzyjaźnia się z główną bohaterką, no to musiałam zrobić coś na odwrót. ^^
UsuńOj no, młody Uchiha będzie tutaj niedługo. Mam nadzieję, że mnie przez to nie zostawisz, co? :(
Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam. <3
Cały czas uśmiechałam się czytając ten rozdział głównie w tedy gdy było zebranie całej organizacji:) Jak zawsze świetnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńZakochalam sie w twoim opowiadaniu i ciesze sie, ze czlonkowie Akatsuki nie sa cieplymi kluchami tak jak w innych blogach. Teraz wypowiem sie na temat tego co przeczytalam, ale to w skrocie, bo klawiatura na tel jest bardzo wkurzajaca.xd
OdpowiedzUsuńKocham Itasia i z poczatku mialam nadzieje ze cos z nim bedzie ten teges, ale mile zaskoczenie. Bo ja sobie go zawsze wyobrazalam jako chorego psychicznie popierdolenca, sory za slownictwo. Podoba mi sie sglowna postac. Jest normalna i zachowuje sie jak normalny czlowiek. Wkurza mnie gdy gdzies zwykla laska, ktora w rece nigdy broni nie miala, zachowuje sie przy wszystkich jak lew i niczego sie nie boi. Tu jest bardziej realnie, za co podziwiam i sie klaniam nisko!
Mam tez nadzieje ze tego jej meza nie przywroca do zycia, bo chce by byla z Hidanem, nawet jesli z niego morderca jest xd Akatsuki sa najlepsi. No w moim opowiadaniu to Ayumi jest szpiegiem Konohy w kregach Akatsuki. Przez ciebie nie pisze rozdzialu, wstydz sie.
Ale pisz dalej! Czekam niecierpliwie :)
Pozdrawiam:)
Awwww, jak miło mi czytać takie słowa. :3 Moje opowiadanie odwzajemnia Twoją miłość. ^^
UsuńCóż, w sumie Uchiha jest chorym psychicznie popierdoleńcem, w końcu zabił całą swoją rodzinę a zdrowy człowiek, nawet jeśli miałby zrobić to w imię jakiejś idei, mógłby mieć z tym problem. :D
Kushina z mojego pierwszego bloga była właśnie taką super hiper odważną laleczką, która niczego się nie bała. Sumi w sumie też, choć ona akurat była silna i po prostu pyskata, no ale... Nie chciałam, żeby Shouri, która nic nie umie, stawiała się wszystkim członkom Akatsuki. To takie nierealne... Nawet w normalnym świecie, gdy ktoś znajdzie się nagle w nowym towarzystwie, jest raczej spokojny (choć zdarzają się wyjątki), stąd staram się, żeby nie była szczególnie odważna. No i też jest tchórzem. ^^"
Ojjj no, czemu wszystkie jesteście przeciwko Tayowi? Może on jest całkiem fajny. c:
Ej, nie zwalaj na mnie! Już skończyłaś czytać moje opowiadanie to zasuwaj pisać rozdział u siebie. :D Ja jestem niewinna! :D
Dzięki wielkie za ciepłe słowa i do zobaczenia już jutro! :)