17 paź 2014

29. Prawda.

– Kocham cię, Shouri – odpowiedział zszokowany Hidan. – Kocham cię z całego serca.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! – pisnęłam roztrzęsiona. – Hidan, powiedz mi prawdę!
Nieprzyjemna cisza otuliła nas swoimi ramionami. Dokładnie słyszałam swoje pociąganie nosem, przyśpieszone oddechy i – mogłabym przysiąc – szaleńcze bicie serca chłopaka. 
– Na początku... – zaczął, ale nie pozwoliłam mu skończyć. Gwałtownie wstałam i chciałam ukryć się w łazience, jednak Hidan złapał mnie za nadgarstek. – Posłuchaj mnie, Shouri – poprosił. – Błagam cię, wysłuchaj mnie.
Powaga w jego fiołkowych oczach nakazała mi zapanować nad nerwami. Bałam się, że gdybym teraz mu się wyrwała, pominęłabym coś ważnego. Coś, od czego zależy moja przyszłość,
– Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? – warknęłam. – Słyszałam, jak mówisz Deidarze, że mnie nie kochasz – powiedziałam wprost. – Doskonale pamiętam twoje słowa.
Hidan wyraźnie się zdziwił, bo puścił moją rękę i cofnął się o krok. Musiało być to dla niego równie bolesne, co dla mnie.
– Ale dlaczego... Dlaczego przez cały ten czas... Udawałaś – stwierdził z powagą. Odwróciłam wzrok. Chyba jednak nie byłam gotowa na tę rozmowę. Mogłam nie poruszać tego tematu, mogłam zostawić Akatsuki i zacząć nowe życie, nie przechodząc czegoś tak okropnego, jak zmierzenie się z Hidanem i prawdą.
– Ty też – zauważyłam, ocierając z policzków łzy.
– Naprawdę się w tobie zakochałem – powiedział, wyraźnie zbity z pantałyku. Hidan zbladł jak nigdy i odniosłam wrażenie, że w przeciągu sekundy stał się wrakiem człowieka.
– Wykorzystałeś mnie – rzuciłam z wyrzutem. – Miałam być tylko zabawką w waszych rękach, Hidan. I gdybym wtedy tego nie usłyszała – urwałam, nie mogąc sobie nawet wyobrazić tego, jak naiwna byłam.
Hidan uparcie milczał. Jego oczy wystarczająco dużo mówiły za niego: przyznawał mi rację. Pierwotnym planem było rozkochanie mnie w Hidanie, tylko po to, żeby liderek mógł później wykorzystać, nawet nie mnie, a moje kekkei genkai na polu bitwy. A to, że się we mnie zakochał... Tego w planie nie było.
– Nie wiem, co powiedzieć – wyznał w końcu. – Przepraszam. Tylko to mi przychodzi do głowy. Przepraszam, Shouri.
Popatrzyłam na niego z bólem i zauważyłam dokładnie to samo w jego oczach. Kompletnie nie spodziewał się tej rozmowy i nawet, jeśli z początku rzeczywiście tylko udawał, teraz mnie pokochał. A ja pokochałam jego. 
Problem jednak w tym, że jutro mieliśmy się rozstać i nigdy więcej nie zobaczyć. Nie zamierzałam zostać w Akatsuki i żyć z nimi pod jednym dachem. Nie byłabym w stanie im pomagać, zabijać dla nich czy robić inne, równie okrutne rzeczy. Nie byłam taka jak ona i tak naprawdę nigdy nie należałam do ich popieprzonej bandy. Właśnie tego musiałam się trzymać.
Hidan podparł się pod boki, wziął głęboki wdech i nagle szybko do mnie podszedł. Nie zaprotestowałam, gdy uchwycił moją twarz w dłonie i złożył szybki pocałunek na czole. Później tak po prostu mnie do siebie przytulił. Przylgnęłam do niego jak opętana. Nie chciałam się z nim rozstawać, pokochałam go i bałam się, że przez niego... Że moja miłość do Taya gdzieś uleciała. Nie wiedziałam, czy nadal chcę go odzyskać.
– Wybacz mi, Shouri – poprosił, wtulając nos w moje włosy. – Nie proszę cię, żebyś została, ale błagam, wybacz mi. 
– Wybaczam – wyszeptałam. Po moich policzkach spłynęły kolejne łzy.
Hidan wzmocnił uścisk, a ja zrobiłam dokładnie to samo. Dopiero ten moment był prawdziwym pożegnaniem. 
Odsunęliśmy się od siebie po długim czasie. Po twarzy chłopaka błąkał się delikatny uśmiech wymieszany z bólem i smutkiem. Domyślałam się, że wyglądałam podobnie. Podniosłam się na palcach, by móc ucałować jego usta, a później zrobiłam krok w tył.
– Pomogę ci wypełnić twoją misję – powiedział. – Lepiej będzie, jeśli od nas odejdziesz.
Uśmiechnęłam się z trudem. Jeśli nawet Hidan to przyznał, musiało być w tym sporo racji. Nie pasowałam do nich. Od samego początku do nich nie pasowałam.
– Dziękuję – wyszeptałam i spuściłam wzrok, byleby tylko nie patrzeć w te cholernie smutne oczy. – Dziękuję, Hidan.

Następnego dnia wyruszyliśmy z samego rana. Cisza, towarzysząca nam przez całą drogę, była nie do zniesienia. W środku cały czas krwawiłam z bólu, tego piekielnego, psychicznego bólu, a na zewnątrz byłam oazą spokoju i opanowania. Pokazanie Hidanowi, że nasze rozstanie jest dla mnie nie do zniesienia nie było dobrym pomysłem. Oboje cierpieliśmy i każde z nas próbowało zachować emocje dla siebie, by oszczędzić tym samym partnera. Musieliśmy zachowywać się profesjonalnie – w końcu mieliśmy do wypełnienia misję.
Przed zmrokiem dotarliśmy do wioski, w której znajdował się mój cel. Na samą tę myśl serce łomotało mi w klatce piersiowej, ale musiałam zachować spokój, żeby prócz mnie, nikt nie wyczuł mojego strachu. To zniszczyłoby wszystko.
Dowiedziałam się od lidera, że moja ofiara jest bardzo sprytna. Mężczyzna w mig potrafi wyczuć zbliżającą się śmierć i ewakuować się w odpowiednim momencie, a później zaszyć się w trudnym do odnalezienia miejscu, dlatego Akatsuki do tej pory go nie dopadło. Rudy zaznaczył też, że to jest prawdopodobnie moja jedyna szansa na zabicie go, bo wytropienie go po raz kolejny może graniczyć z cudem. Za każdym razem mężczyzna chował się coraz lepiej i tworzył dla naszego szpiega, niemałe problemy. Poza tym Zetsu wyraźnie dał nam do zrozumienia, że ma dosyć przebywania poza organizacją miesiącami tylko po to, żeby odnaleźć tego pajaca i żeby skończyło się jak zawsze. Dlatego też, dzisiejszego dnia musiałam go zabić. Innej możliwości nie było.
Weszliśmy do wioski jak zwykli przechodnie. Udawaliśmy, że nie znamy tego miejsca i rozglądaliśmy się w poszukiwaniu jakiegokolwiek hotelu, jednocześnie zapamiętując każdy, najmniejszy skrawek osady. Poza tym musieliśmy znaleźć mój cel.
Za poleceniem przemiłej staruszki, dotarliśmy do małego motelu i zostawiliśmy tam nasze rzeczy. Szybko się odświeżyliśmy, a później pod pretekstem wypicia kilku drinków i upewnienia mieszkańców w przekonaniu, że nie jesteśmy groźni, wyszliśmy poszukać jakiegoś pubu. Dość szybko znaleźliśmy odpowiednie, choć chyba jedyne takie miejsce w wiosce. Był to niewielki, jednopoziomowy bar. Jak tylko przekroczyliśmy próg, kilka par oczu zatrzymało się na naszych sylwetkach. Zignorowaliśmy to, wciągając do płuc dym nikotynowy, tworzący niezbyt przyjemną mieszankę z powietrzem.
Przy barze zamówiliśmy po piwie, Hidan następnie drugie i trzecie, aż w końcu – zgodnie z planem misji – poderwał jakąś panienkę i ostentacyjnie wyprowadził ją z baru. Ja natomiast musiałam przystąpić do najważniejszej części naszego zadania. Próbując nie przykuwać spojrzeń, wstałam i swobodnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z baru. Rześkie powietrze orzeźwiło mnie na tyle, że aż poczułam zawroty głowy. Zamrugałam szybko, rozejrzałam się po okolicy i kompletnie nie wiedząc, gdzie powinnam iść, ruszyłam w prawo.
Po skręceniu w kolejny zakręt ujrzałam wreszcie moją ofiarę. Było to dla mnie na tyle szokującym przeżyciem, że stanęłam w miejscu i z uwagą wpatrywałam się, jak mężczyzna otwiera drzwi mieszkania, patrzy w lewo i wchodzi do środka. Spotkanie osoby, którą ma się zabić, było dobijające. Wreszcie zobaczyłam go, jako prawdziwego, żyjącego – jeszcze – człowieka, a nie faceta z fotografii. Stał się kimś prawdziwym, realnym, kimś, kogo naprawdę miałam zabić. I właśnie to odebrało mi jakiekolwiek chęci do działania.
Cofnęłam się, by ściana budynku skryła moje ciało, po czym przykucnęłam i z przerażeniem zaczęłam szybko oddychać. Nie mogłam powstrzymać dreszczy, jakie mnie ogarnęły. Huczało mi w głowie od nadmiaru emocji, głównie strachu i zdenerwowania. Bałam się, że to nie on umrze, tylko ja. Bałam się…. Tak cholernie się bałam.
Nie miałam pojęcia, jak będzie wyglądała moja przyszłość. Straciłam pewność, że chcę odzyskać Taya, a za to śmiało mogłam powiedzieć, że nie wyobrażałam sobie życia bez Hidana. Cały mój świat stanął na głowie, przez jedno, głupie, wypaczone już, marzenie.
Przejechałam dłońmi po twarzy i podniosłam się z odwagą. Jeśli chciałam się uwolnić, musiałam ukarać tamtego człowieka. Co z tego, że nie chodziło już o odzyskanie Taya? Ten mężczyzna go zabił, a więc zasługiwał na to samo.
Wyszłam na uliczkę, z której doskonale widziałam drzwi prowadzące do domu mojej ofiary. Już w drodze uruchomiłam kekkei genkai, obawiając się, że morderca przejrzy mój plan i później zwyczajnie nie zdążę. Z sercem w gardle, niemal słaniając się na nogach, podeszłam do drewnianych drzwi i – nie mając odwagi, by choćby przez chwilę się zawahać – zapukałam w nie pewnie. Długo nie musiałam czekać. W progu stanął on, a mi zabrakło tchu.

Patrzyłam na mężczyznę, który odebrał mi sens życia i nie mogłam uwierzyć, że ta chwila wreszcie nadeszła. Jego wielki brzuch przyprawiał mnie o dreszcze obrzydzenia. Koszulka, mokra od potu, nieprzyjemnie go opinała, przez co bandzioch mężczyzny wydawał się być jeszcze większy. Ciemne, przerzedzone włosy miał tłuste i mogłam się tylko domyślić, że wszystko to było spowodowane pracą fizyczną.
Stałam w miejscu, wpatrując się w moją ofiarę. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Sparaliżował mnie tak dogłębny strach, że mięśnie aż zaczęły mnie boleć od ciągłego napięcia. Zorientowałam się też, że z tego wszystkiego wstrzymałam oddech.
Bałam się. Bałam się jak cholera. A co, jeśli mi się nie uda? Jeśli zamiast niego, umrę ja?
Przynajmniej miałabyś spokój.
Tyle tylko, że ja nie chciałam umierać. Nie byłam gotowa na śmierć. Jeszcze nie teraz. 
Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy mężczyzna wszedł do swojego domu. Z ulgą odetchnęłam, że jego widok dłużej nie dręczył moich oczu. Cała ta sytuacja byłam dla mnie chora i przerażająca. Spostrzegłszy, jak drżą mi ręce, kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że moje zadanie nie będzie takie proste, jak by się mogło wydawać. No bo niby co w tym takiego trudnego? Wystarczyło złapać mężczyznę w moją technikę, którą miałam wystarczająco dobrze opanowaną i pchnąć nóż w jego serce. 
I tu był problem.
Miałam odebrać mu życie, być świadkiem jego ostatniego oddechu, stanowić dla niego pana życia i śmierci. Czy to leżało w kompetencjach zwykłego śmiertelnika? Zwyczajnej Shouri Muzai?
Obawiam się, że nie.
Zrezygnowana postanowiłam udać, że do ostatecznego rozwiązania mam jeszcze masę czasu i przekonać samą siebie, że to nie może być takie trudne. W końcu płatni mordercy, Akatsuki, czy nawet zwyczajni shinobi walczący o dobro swojej wioski, dają radę. Mi by się miało nie udać?
Nazywasz się Shouri, a to znaczy zwycięstwo – zahuczało mi w głowie.
Właśnie. Shouri znaczy zwycięstwo. Ja nie mogę przegrać. Nigdy nie przegrywam. Nie poddałam się, po utracie rodziców, nie poddałam się, gdy zginął Tay, nie poddam się również teraz. Pomszczę męża, nawet, jeśli oznacza to odebranie komuś życia. W końcu jak to się mówi: oko za oko, ząb za ząb.
Po krótkim odstresowującym spacerze po wiosce, w końcu stanęłam przed domem mężczyzny. Przezornie uruchomiłam Shieki, by móc bez żadnego wytłumaczenia dźgnąć tłuściocha kunaiem, który miałam w torebce. Z szaleńczo bijącym sercem, uczuciem strachu i dziwnego podniecenia, zapukałam do drzwi.
Szalejąca po moim ciele adrenalina nie pozwalała myśleć do końca trzeźwo. Odniosłam przez to wrażenie, że zanim zamek zatrzeszczał, minęły wieki. Poza tym wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie: uchylanie drzwi dłużyło się niemiłosiernie, a gdy w końcu zostały otwarte na oścież, na wysokości wzroku nie zobaczyłam nikogo. 
Szybko do mnie dotarło, że przede mną stało dziecko.
Dziewczynka, na oko siedmio-ośmio letnia, patrzyła na mnie przepięknie brązowymi i radosnymi oczami. Jej wzrok przepełniony był tylko i wyłącznie ciekawością. W postawie dziecka również nie doszukałam się oznak nieufności – mała stała wyprostowana, z lewą ręką na klamce, a druga luźno zwisała wzdłuż jej drobnego ciałka. Od razu przyszło mi na myśl, że jej długie, teraz puszczone luzem blond włoski, na pogrzebie będą związane w kucyka lub warkocza. Na pogrzebie jej ojca.
Czy miałam prawo tak ją krzywdzić?
Oczywiście, że nie. A jednak słowa same wypłynęły z moich ust.
– Jest tata? – spytałam, z trudem opanowując drżenie całego ciała. Głos miałam słaby, w dodatku niebezpiecznie zadrżał, gdy się odezwałam. Na moje szczęście, dziewczynka nie wyczuła, że dławię się własnymi łzami, bo ochoczo pokiwała głową i krzycząc głośno "Tatoooo! Ktoś do ciebie!", pobiegła w głąb domu.
 Zamarłam, w oczekiwaniu na spotkanie twarzą w twarz z mordercą mojego ukochanego. Nie mam pojęcia, jakim cudem zapanowałam nad zawrotami głowy, dlaczego nie uciekłam spod tego domu z płaczekm tylko czekałam, aż gruby, łysawy pan stanie przede mną z sympatyczną miną.
Powoli podniosłam wzrok z jego klatki piersiowej, na oczy i odruchowo złapałam go w swoją technikę. Małe, czarne kuleczki wpatrywały się we mnie ze zniecierpliwieniem. Jego ponaglanie sprawiło, że moje ciało jeszcze bardziej się wysztywniło i w akcie buntu, nie zamierzało przez jakiś czas poruszyć.
– Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc? – spytał uprzejmie. Jego chrapliwy głos nieprzyjemnie zahuczał mi w głowie, przez co zawroty wzmogły się. Odsunęłam się o krok i lekko zatoczyłam. Mężczyzna natychmiastowo wybiegł do mnie i złapał za ramiona. – Dobrze się pani czuje? Potrzebuje pani pomocy?
 Jak? Jakim cudem facet, który bezlitośnie zabił mi męża, może być tak miłym i dobrym człowiekiem?!
– Nie – odparłam, próbując uwolnić się z jego uścisku. – Proszę mnie puścić! – zarządziłam, jednak mężczyzna nie miał takiego zamiaru. Coś we mnie przykuło jego uwagę, bo zmarszczył czoło, dokładnie tak, jak robił to na zdjęciu, które pokazała mi Konan, i taksował mnie spojrzeniem. Poczułam się nieswojo.
– To ty – stwierdził, nagle mnie puściwszy. Ledwo utrzymałam się na nogach. Ja? On mnie zna?
– Ja? – powtórzyłam swoją myśl.
Mężczyzna wyprostował się, podparł pod boki i wyszczerzył zęby w nerwowym, ale szczerym, uśmiechu. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Kompletnie nie wiedziałam, co się tutaj wyrabia, o co chodzi.
– Shouri, tak? – upewnił się. Krew odpłynęła mi z twarzy. – Shouri Muzai?
– Kim pan jest? – spytałam, gotowa w każdym momencie zaatakować. – Kim jesteś?! – pisnęłam, nerwowo sięgając po broń do torebki. Mężczyzna znieruchomiał pod wpływem Shieki, a ja, drżącą ręką przyłożyłam mu kunai do gardła. Przechodzący obok ludzie przystanęli i z trwogą wpatrywali się w nas, szepcząc coś do siebie i błagając, bym nie robiła mu krzywdy. Wpadli w panikę, jednak dla mnie stali się oni jedynie niewyraźnym, rozmytym tłem. A już zwłaszcza po tym, co powiedział mężczyzna.
– Twoim ojcem.


Krótko, przepraszam. Nie mam totalnie czasu, nic, kompletnie nic! I wiecie co? Los chciał, żebym skończyła ten rozdział. Dziś zamiast na 8:30, pojechałam na zajęcia na 7:30 pewna, święcie przekonana, że właśnie o tej godzinie zaczynamy! I co? Dupa. Więc zaczęłam pisać rozdział, chcąc, żeby czas mi jakoś zleciał i wykorzystując okazję, a że dzięki temu nabrałam weny, udało się go dokończyć. ;)
Nie mam pojęcia, kiedy napiszę kolejny rozdział. Nic nie obiecuję, wybaczcie, ale jeśli już się pojawi, to w sobotę. Także jeśli macie taką chęć, możecie tu zaglądać w weekend, może coś dodam. :)
A tymczasem trzymajcie się ciepło, korzystajcie z weekendu, a ja idę uczyć się patofizjologii! Ach, zapalenia, nowotwory, wstrząsy anafilaktyczne – coś, co kocham!
Buziaki!

10 komentarzy:

  1. COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mindfuck xD Spodziewałam się wszystkiego, od momentu, jak typek powiedział "to Ty". Ale nie tego xD Jestem w bardzo złym stanie psychicznym, a myślenie o rozwinięciu sytuacji przynajmniej zajmie mi głowę. :D
      Co do sytuacji z Hidanem, szkoda mi ich obojga... Normalnie myślałabym, że ktoś inny sprawi, że Hidan i Shouri zamieszkają sobie w cudownym domku jedno rodzinnym z ogródkie i oczkiem. Ale Ty straszysz mnie w kółko taką tragiczną rozłąką. xD
      Czekam niecierpliwie na następną część, buziaków moc! :*

      Usuń
    2. Bo ja ciągle wszystkich straszę, u mnie nie ma happy endów. xD Nie no żartuję, czasem są. Czasem. :D
      Dzięki za buziaki, wzajemnie! :*

      Usuń
  2. Nie przepraszaj za brak czasu-sama jak wkroczyłam w dorosłe życie(studia) dowiedziałam się jak to jest-niby zajęć tego dnia mało a potem wychodzi na to,że jestem zajęta cały dzień.Ale nie narzekam bo choć niektóre rzeczy mnie nudzą to resztę kocham!
    Niezły numer wycięłaś w tym rozdziale-spodziewałam się takiego obrotu rozmowy z Hidanem,rozterek moralnych Shouri,dziesięciu podejść ale tego,że spotka kogoś kto podaje się za jej ojca?Nigdy w życiu choć gdy to przeczytałam parę spraw nabrało sensu-zwerbowali Shouri nie tylko dla jej wielkiej mocy ale dla tego by wykończyła posiadacza tej samej mocy który jest dla nich zagrożeniem: przez samo swe istnienie/nie chce dla nich pracować/pracuje dla ich przeciwników/wie o nich rzeczy których wiedzieć nie powinien.
    I ta jego reakcja-czyżby poczuł wielką radość,że wreszcie mógł spotkać swoją ( 27 letnią) córkę,którą widzi po raz pierwszy w życiu?To było dziwne.Nie mam najlepszego zdania o rodzicach porzucających swe dzieci choć rozumiem,że mógł się dowiedzieć,że istnieje kiedy była już dorosła i nie chciał komplikować życia sobie i jej?Mógłby chociaż z łaski swojej nie zabijać jej męża.
    Pewnie dowiem się w następnym rozdziale jak to ,,naprawdę''było i wyjdzie na wierzch kilka mrocznych spraw,które na pewno nie ułatwią jej życia...Ach te chwyty z brazylijskich telenowel,nie znosiłam ich w telewizji ale u Ciebie kocham i czuje ekscytację na samą myśl o nich.
    Powodzenia,weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja nie dość, że mam w pizdu zajęć (od poniedziałku do czwartku wracam do domu po 19 albo 20, tylko piątek mam luźny, póki co) to w dodatku poza zajęciami też ciągle siedzę nad książkami. Straaaasznie dużo nauki. Ale to jest to - jak się kocha studia, albo bardziej zawód, który można wykonywać po nich, to się studiuje. :D
      Jak zwykle wszystko przeanalizowałaś. :D A owszem, w kolejnym rozdziale wyjaśnią się te wątki. :)
      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał. ^^
      Buziaki!

      Usuń
  3. Hmm. Nie wiem od czego zacząć. Powiem tak: rozdział jak zawsze wspaniały, ale pierwszy raz wydarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Pierwsza część rozdziału bardzo wzruszająca, choć może trochę zbyt spłaszczyłaś ich uczucia... Nie wiem no, spodziewałam się więcej dramatyzmu w tej chwili. Chociaż tak też bardzo mi się podobało. Co to drugiej części rozdziału to przez cały czas wyczekiwałam walki, może jakiejś zasadzki, podstępu, krwawej, pełnej nienawiści i złości sceny. A tutaj... OMG! Nie lubię używać tego skrótu, ale naprawdę mnie masakrycznie zaskoczyłaś i znów nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością, bo mnie cholernie zainteresowałaś tym wątkiem teraz ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HA! Czyli udało się Was zaskoczyć. :D Cieszy mnie to niezmiernie!
      No właśnie nie wiem, zwykle dobrze opisuje mi się rozmowy o uczuciach, a jakoś ta mi tak ślamazarnie wyszła. ._. Nie mam pojęcia, czemu. ;c
      Postaram się napisać rozdział jak najszybciej. ;D
      Buziaki!

      Usuń
  4. OMG, czekam na rozwiązanie tej sytuacji, bo nawet nie wiem co mam myśleć :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Ołłłł... I w końcu doszło do tej nieprzyjemnej rozmowy... Swoją drogą jestem w szoku, że Hidan skupił się na tym, że Shouri udawała, gdy wspomniała o Deidarze. To była ostatnia rzecz, która wpadłaby mi do głowy. Gdybym była Hidanem to tłumaczyłabym się dalej i pominęła ten istotny fakt....
    Dobrze, że przynajmniej przeprosił, bo od nadmiaru emocji można o tym zapomnieć, serio.
    Nosz kurde, nie ma się co dziwić, że Shouri ma wątpliwości co do Taya. W końcu jej mąż nie żyje już dobrych kilka lat, a zdążyła już spędzić około rok z niezłym ciachem, więc....
    Jestem ciekawa, co się później stało z Hidanem i tą panienką... Zabił ją, obezwładnił, czy co? Akurat ten szczegół przykuł moją uwagę ^_^"
    No nie. Dlaczego akurat dziecko musiało otworzyć drzwi? Dzieci zawsze w takich sytuacjach wzbudzają poczucie winy. Always -.-' No i skąd ten koleś z "bandziochem" (myślałam, że się poryczę ze śmiechu na te słowo, bo przypomina mi ulubione kreskówki z dzieciństwa, za co dziękuję bardzo! <3).
    What the FUCK! o.O Jak to jest jej ojcem? Akcja podobna trochę do Star Wars. W sumie nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. Jestem ciekawa, jak zachowa się w tej sytuacji Rei.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał. Trochę się bałam, bo mimo, iż miałam ostatnią akcję zaplanowaną od dawien dawna (no, od początku historii), to obawiałam się, że może Wam się nie spodobać, czy coś. ^^
      Dziękuję za komentarz. <3
      Buziaki!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)