Ból, jaki sprawił mi Hidan, był jeszcze
większą motywacją do treningów. Jakkolwiek ciężko było mi przez to przebrnąć,
postanowiłam nie dać po sobie poznać, że poznałam ich prawdziwe zamiary.
Wcieliłam się w rolę naiwnej Shouri, zakochanej po uszy w mordercy, a tymczasem
trenowałam coraz dłużej i mocniej, byleby tylko wbić im nóż w plecy i odzyskać
Taya. Nie zamierzałam dać się otumanić. Poznałam brutalną, bolesną prawdę, ale
postanowiłam znieść to z godnością i wykiwać ich tak, jak oni chcieli wykiwać
mnie.
Z dziwną lekkością odskoczyłam na ścianę
znajdującą się za mną, unikając tym samym ataku. Zerknęłam na nacierającego
mężczyznę i przebiegłam kilka metrów w stronę sufitu, a następnie odbiłam się
nogami od podłoża i wylądowałam tuż za przeciwnikiem. Wyciągnęłam kunai, żeby
go zaatakować, jednak ten zdążył się odwrócić i zamachnąć swoim ogromnym
mieczem. W ostatniej chwili upadłam i przeturlałam się w prawo, kolejny raz nie
dając się zranić. Nim mężczyzna podniósł miecz, zerwałam się z podłogi i
zaatakowałam go trzymaną cały czas w dłoni bronią; przeciwnik złapał mnie za
nadgarstek w ostatnim momencie i uniósł w górę, po czym z ogromną siłą odrzucił
w bok. W locie zdążyłam odwrócić się tak, by odbić się nogami od ściany i
zaatakować mężczyznę kolejny raz. Zrobił unik i natarł na mnie mieczem. Nie
zdążyłam uciec; rwący ból z boku ciała powalił mnie na ziemię i chwilowo
oszołomił. Kątem oka zauważyłam, jak przeciwnik bierze zamach – to był dla mnie
kubeł zimnej wody. Zmotywowałam się i odskoczyłam na bezpieczną odległość,
ocalając tym samym życie.
– Nieźle, dziewczyno – stwierdził beztrosko
Kisame i z przyjaznym uśmiechem się do mnie zbliżył. Swój miecz odwiesił na
plecy, więc i ja schowałam kunaia, którego zdążyłam przed chwilą wyciągnąć. – W
walce wręcz jesteś coraz lepsza. No i twoja wytrzymałość na ból się zwiększyła –
stwierdził i znacząco popatrzył na prawą stronę mojego ciała. Noga i tułów były
mocno zaczerwienione i dopiero gdy na nie zerknęłam, poczułam nieprzyjemne pieczenie.
Skrzywiłam się dość mocno, jednak byłam w stanie ustać wyprostowana.
– Taaa – mruknęłam, wciąż ciężko dysząc.
Walka z kimś pokroju Kisame była wyczerpująca. Niemniej od trzech miesięcy to
on był moim głównym trenerem. Szkolił mnie nie tylko w walce wręcz, ale również
w wodnych technikach, których jednak nie mogłam załapać. Kontrola chakry dalej
była dla mnie ciężkim orzechem do zgryzienia. – Na dziś koniec? – upewniłam
się. Kisame skinął głową. Skierowałam się do wyjścia z bojówki; mężczyzna
zarzucił mi rękę na ramię i do siebie przyciągnął. Uśmiechnęłam się krzywo.
– Coraz bardziej cię lubię, dziewczyno –
mruknął, gdy szliśmy w stronę korytarza. – Powoli zaczynasz mi imponować.
Prychnęłam pod nosem. Jakoś jego uwaga mną
nie wstrząsnęła, bo doskonale wiedziałam, że nie tylko jemu imponuję, ale
również samemu liderowi. Odkąd moje treningi stały się jeszcze bardziej intensywne
i nauczyłam się, jak wyzwolić moc Shieki, wszyscy w organizacji zaczęli patrzeć
na mnie w inny sposób, nawet Konan. Co prawda kontrola nad moim kekkei genkai
była trudna – musiałam się mocno skupić, żeby je uruchomić, co na polu walki na
pewno by nie przeszło, bo prędzej by mnie zabito, ale postępy były widoczne
gołym okiem i byłam z tego niesamowicie dumna. Półtorej roku w siedzibie
Akatsuki naprawdę czymś zaowocowało.
Poza tym, mój romans z Hidanem
niesamowicie się rozwinął. To znaczy tak myśli on sam, lider i wszyscy
pozostali w organizacji. Nauczyłam się grać po mistrzowsku i nikt nie był w
stanie zorientować się, że tak naprawdę nie kocham Hidana i nigdy nie pokocham.
Jedyne, czego naprawdę pragnęłam, to odzyskać dawne życie i Taya. Taki był mój
cel i powtarzałam to sobie za każdym razem, gdy czułam zwątpienie. A gdy Hidan
zaczynał mnie do siebie ciut przekonywać, w głowie huczały mi słowa "Owinąłem ją sobie wokół
palca" i od razu
sprowadzały mnie na ziemię. Układ idealny.
Wyszliśmy razem z Hoshigakim z bojówki i
na korytarzu spotkaliśmy mojego ukochanego. Zobaczywszy, że się obejmujemy,
udał zdziwienie i zazdrość, a potem głośno się roześmiał.
– Zostawiam ci ją – mruknął Kisame i wziął
rękę. – Tylko uważaj, dziewczyna jest coraz lepsza.
Hidan, patrząc prosto na mnie, uśmiechnął
się szeroko i odpowiedział: Wiem.
Jak tylko Hoshigaki zniknął w pokoju,
Jashinista przyciągnął mnie do siebie i zamknął mi usta długim pocałunkiem.
Odwzajemniłam gest, a po moich plecach przebiegł przyjemny dreszcz. Mimo, iż
udawałam miłość do niego, jego pieszczoty nadal mocno na mnie działały. Z tym
akurat nic nie mogłam zrobić.
– Jak poszedł trening? – spytał, gdy się
od siebie oderwaliśmy. Razem weszliśmy do łazienki. Musiałam spłukać z rąk i
twarzy brud i pot.
– Świetnie – odpowiedziałam. – W końcu
jestem coraz lepsza – powtórzyłam słowa mojego trenera. Dostrzegłam, że kąciki
ust Hidana nieznacznie uniosły się ku górze. – Ale i tak najbardziej zależy mi
na opanowaniu Shieki.
– Jak rozumiem, nie zrezygnowałaś ze
swojego planu. – Chłopak wyraźnie się zmartwił. Co dziwne, nawet jego wiecznie
szczęśliwe oczy teraz jakby zaszły mgłą. Zacisnął mocno szczęki, a dłonie wbił
do kieszeni spodni. Cały się spiął. I
dobrze.
– Póki co moim planem jest opanowanie
Shieki i zabicie tamtego mężczyzny – wyjaśniłam. Zarzuciłam chłopakowi ręce na
szyję i uważnie wpatrzyłam się w jego smutne oczy. Dobry był z niego aktor. – A
co będzie dalej, zobaczymy – powiedziałam ciszej i przybliżyłam się, żeby go
pocałować. Poczułam jego dłonie w talii i już wiedziałam, jak to wszystko się
skończy.
Nasz pocałunek zaczął się niewinnie, a
przerodził w odważniejszą i bardziej natarczywą pieszczotę. Chłopak zjechał
dłońmi na moje pośladki i ścisnął je lekko, przez co z mojego gardła mimowolnie
wydobyło się ciche westchnięcie. Gorąc buchnął we mnie z całą swoją siłą. Pod
wpływem dotyku chłopaka momentalnie miękły mi nogi.
Jakkolwiek starałam się nie angażować
emocjonalnie w związek z Hidanem, tak seks z nim pokochałam. Może było to
głupie, może do mnie nie pasowało, może się zmieniłam i nie zachowywałam w
porządku wobec Taya, niemniej – Jashinista był tak dobry i pewny siebie w
łóżku, że nie sposób było się oprzeć. Za każdym razem, gdy zaczynał mnie
całować, traciłam zmysły. Tak też było i tym razem.
Wkroczyłam do kuchni w świetnym nastroju.
Jak zwykle pomieszczenie świeciło pustkami, jednak tym razem było to
spowodowane misjami, na które zostali wysłani niemal wszyscy członkowie
Akatsuki. Z tego co zdążyłam się zorientować, w siedzibie zostali tylko Itachi i
Kisame oraz Hidan ze swoim partnerem, jednak ci mieli wyruszyć dziś wieczorem.
Szybko zrobiłam kolację dla siebie i
Jashinisty, ale nim wyszłam z pomieszczenia, swoją obecnością uraczył mnie
Uchiha. Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a on oczywiście
odpowiedział mi ogromnym chłodem i ignorancją. Jak milutko.
– Zrobić ci coś? – spytałam, nim wyszłam z
kuchni. Chłopak podszedł do mnie i zatrzymał się w odległości mniej więcej
metra. Jego wzrok przewiercał mnie na wylot, pierwszy raz od tak dawna, przez
co poczułam się nieswojo. Ostatni raz Uchiha zwrócił na mnie większą uwagę
mniej więcej rok temu i od tamtego czasu dał sobie spokój z martwieniem się o
mnie, dlatego zaniepokoiła mnie jego postawa. Co prawda nie raz czułam na sobie
jego wzrok i wiedziałam, że mnie obserwuje, ale siedział cicho.
– Przejrzałem cię – powiedział, na co
zmrużyłam lekko oczy. Nie byłam pewna, czy wiedział, że ja wiem o ich spisku,
więc musiałam udawać, że niczego się nie domyślam. – Dobrze się stało, że się
dowiedziałaś – stwierdził i zerknął na drzwi, jakby nie chciał, by ktoś go
usłyszał. A więc jednak
wiedział. Na samą tę myśl
serce zadudniło mi mocno w klatce piersiowej. Nie byłam pewna, czy mogę już
przestać udawać, czy nie, więc dalej trzymałam się roli naiwnej Shouri.
– Co ty bredzisz, Itachi? – spytałam,
siląc się na jak najbardziej zdziwiony ton głosu. Chłopak pokręcił lekko głową
i prychnął pod nosem.
– Próbowałem cię ostrzec, ale mnie nie
słuchałaś – odparł. – Byłaś strasznie uparta. Dalej jesteś. Tyle tylko, że teraz ty wykiwasz Hidana i lidera, a nie oni ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego wiedząc, że już
nie muszę udawać. Po raz pierwszy od roku mogłam zachować się normalnie i
przestać grać.
– Od samego początku wiedziałeś o ich
planie – stwierdziłam. Odpowiedziała mi cisza. – Dziękuję.
Uchiha skrzywił się, co miało imitować
delikatny uśmiech. Rozbawił mnie tym.
– Jak trening? – zmienił diametralnie
temat i wskazał oczami na drzwi. Po raz kolejny wcieliłam się w swoją rolę.
Wzięłam do rąk talerze i wyminęłam bruneta.
– Coraz lepiej – odpowiedziałam, gdy do
kuchni wszedł Hidan. – Kolacja dla ciebie – zwróciłam się do chłopaka.
– O, dzięki – mruknął zdziwiony i wziął
ode mnie jedzenie. Bez słowa wyszliśmy z kuchni, jednak w ostatnim momencie
odwróciłam się do Uchihy i puściłam mu oczko.
Szczerze zdziwiło mnie to, że Itachi
autentycznie się o mnie martwił i to właściwie od samego początku mojego pobytu
w Akatsuki. Wiedział, że Hidan z liderem uknuli plan i nie chciał dopuścić do
jego spełnienia. Gdybym nie dowiedziała się, że Jashinista owinął mnie sobie wokół palca,
pewnie byłabym w nim teraz zakochana po uszy i – gotowa poświęcić wszystko dla
miłości – porzuciłabym dawne życie, nie widząc w tym niczego złego. Itachi od
zawsze próbował mnie przed tym ostrzec, jednak nie mógł powiedzieć wprost o ich
zamiarach. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego właściwie Uchice zależało na tym,
żebym nie zasiliła ich szeregów.
No i był też Tobi, który podobnie jak
Itachi, ostrzegał mnie przed Hidanem i otwarcie powiedział, że Jashinista mnie
nie kocha. Wtedy mu nie uwierzyłam, idiotka,
natomiast teraz wiedziałam, że miał rację. Jaki jednak był w tym jego cel? Nie
miałam zielonego pojęcia.
Weszliśmy z chłopakiem do jego pokoju.
Nigdzie się nie śpiesząc, zjedliśmy kolację, a później Hidan wbił we mnie
zmartwiony wzrok. Zmrużyłam oczy, zaintrygowana tym, co ma mi do powiedzenia.
– Nie będzie mnie przez dwa tygodnie –
mruknął, jednak doskonale wiedziałam, że to nie wszystko. – Dwa tygodnie... –
Hidan pokręcił z niedowierzaniem głową i wyglądał tak, jakby dostał właśnie od
kogoś w twarz. Zaniepokoiło mnie to zachowanie.
– Co się dzieje? – spytałam. Usiadłam obok
niego i ujęłam jego dłoń. – Hidan?
– Po powrocie do siedziby, mam kilka dni,
może trzy, na odpoczynek – zaczął i odwrócił ode mnie wzrok. Obawiałam się, że
wiem, co chce powiedzieć. – Potem... Potem my idziemy na misję. Idziemy zabić
tamtego faceta.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Nie byłam
jeszcze gotowa, by kogoś zabić. Miałam cholerne trudności w uruchomieniu Shieki
i potrzebowałam na to czasu, a jeśli było tak jak mówi lider, ten koleś zwieje
mi, nim go zatrzymam. Uciekał członkom Akatsuki, nie mam szans go zabić!
– Chyba żartujesz – odparłam, a Hidan
pokręcił lekko głową. Przyciągnął mnie do siebie i zakleszczył w mocnym
uścisku. Odruchowo złapałam się jego silnego ramienia i wtuliłam w nie twarz. –
Nie jestem gotowa.
– Ani ja – odpowiedział chłopak. – Nie
chcę cię stracić.
Nie wiem czemu oczy nagle zaszły mi łzami.
Udało mi się jednak powstrzymać płacz, jedynie cicho pociągnęłam nosem. Nie
dałam po sobie poznać, jak bardzo wstrząsnęło mną jego wyznanie. To oznaczało,
że za nie więcej jak trzy tygodnie, odzyskam męża i wolność. Oraz stracę
kontakt ze wszystkimi członkami Akatsuki. Z Hidanem.
Zamknęłam powieki, próbując odgonić od
siebie dziwne uczucie, które mnie naszło. Nie mogłam za nim tęsknić, nie mogłam
tęsknić za nikim! A już na pewno nie za Hidanem! Przecież on owinął mnie sobie wokół palca,
prawda? Dlaczego więc... Dlaczego poczułam dziwny ból w sercu?
– Wszystko będzie dobrze – szepnęłam cicho i pocałowałam chłopaka w ramię. – Będzie dobrze.
Hidan odsunął mnie od siebie i wlepił we
mnie wzrok. Jego jasne tęczówki były przepełnione bólem. Autentycznie mogłam
zobaczyć w nich strach i niemal rozpacz. Czy on naprawdę nie chciał mnie
stracić? Nie udawał?
Niestety, ale trochę za późno na czułości.
Poza tym nie byłam pewna, czy jego uczucia są prawdziwe. Nie ufałam ani jemu,
ani jego oczom.
– Zakochałem się w tobie, Shouri –
powiedział na jednym wdechu i pogłaskał mnie po policzku. Uśmiechnęłam się
delikatnie, choć w obecnej, dziwnej sytuacji, było o to naprawdę trudno. Nie
rozumiałam swojej reakcji na wizję rozstania z Akatsuki. Niczego nie
rozumiałam. – Naprawdę się w tobie zakochałem.
– A ja w tobie – odpowiedziałam i również
pogłaskałam go po policzku. Po chwili doznałam szoku: na moją dłoń spłynęła
łza, a zaraz za nią kolejna. Hidan płakał.
Chłopak odsunął się ode mnie i ukrył twarz
w dłoniach. Z niedowierzaniem patrzyłam, jak trzęsie się i próbuje wygrać walkę ze smutkiem.
Nie mogłam uwierzyć, że ktoś mógł aż tak dobrze grać, to było niemożliwe.
A może on nie grał?
A może owinął mnie sobie wokół palca? I
dalej to robi?
Pokręciłam głową, chcąc wrócić do
rzeczywistości, która przedstawiała się następująco: Hidan mnie nie kochał, a
to ja byłam świetną aktorką, która za trzy tygodnie odzyska męża i zemści się
na podstępnych kłamcach, z którymi ostatnie półtora roku musiała mieszkać. I
tylko ta opcja była możliwa, żadna inna.
Chciałam pogłaskać Hidana po ramieniu, ale
w ostateczności cofnęłam rękę. W zamian za to przytuliłam się do niego.
– Wracaj do mnie szybko – wyszeptałam i
cmoknęłam go w skroń. – A teraz idę do siebie. Jeśli masz ochotę... – Nie
dokończyłam, tylko wstałam z łóżka i cicho zamknęłam drzwi.
Hidan tego wieczoru do mnie nie przyszedł.
Pierwszy raz od siedmiu miesięcy spędziłam noc samotnie.
Następnego dnia w siedzibie byliśmy już
tylko ja, Itachi i Kisame. Nawet lidera gdzieś wywiało, dzięki czemu czułam się
o wiele swobodniej. Nie musiałam ciągle się pilnować i obawiać, że nagle zechce
czytać mi w myślach.
Weszłam do pustej bojówki i stanęłam na
środku pomieszczenia. Po kilku głębokich wdechach skupiłam się na tym, żeby
uruchomić Shieki. Przymknęłam powieki i próbowałam wydobyć z siebie ciepło,
które zawsze czułam przy użyciu kekkei genkai. Nim jednak to się stało,
drgnęłam niespokojnie, poczuwszy, że ktoś mnie obserwuje.
Jeśli to miało być sprawdzenie, musiałam
zachować spokój. Bardzo powoli rozejrzałam się po bojówce, próbując dostrzec
kogokolwiek w ciemnościach, jakie w sali panowały. Nie byłam w stanie nikogo
wyczuć. Nie chciałam panikować, ale świadomość, że ktoś był tutaj razem ze mną,
napawała mnie strachem.
W ostatnim momencie usłyszałam cichy
szelest. Odskoczyłam w prawo, a w miejscu, w którym przed chwilą stałam,
pojawiła się ciemna postać. Mężczyzna, tak mi się przynajmniej wydawało, w
szaleńczym tempie ruszył na mnie, a jedyną reakcją na jego atak, była ucieczka.
Kolejny raz odskoczyłam w bok, a później w górę i uczepiłam się niczym
nietoperz sufitu. Przebiegłam kilka metrów – cień dalej śledził mnie jak
opętany. Pomyślałam, że może to być idealny moment na sprawdzenie moich
umiejętności. Zeskoczyłam na ziemię, mężczyzna również. Od razu na mnie natarł,
jednak tym razem nie zamierzałam uciekać. Stanęłam jak wryta i w ostatnim
momencie zatrzymałam, jak się okazało, lidera, swoim kekkei genkai. Rudowłosy
zamarł tuż przed moją twarzą, z ręką wystawioną w górę. Gdy tylko się
zorientował, że nie jest w stanie mnie zaatakować, uniósł kąciki ust ku górze,
a ja dopiero wtedy zwolniłam go z niewidzialnych więzów.
– Co to było? – spytałam, lekko dysząc. Ciepło uszło z
mojego ciała, przez co zgięłam się w pół i poczułam mdłości. Udało mi się
jednak nie zwymiotować, co też uważałam za postęp w treningu.
– Ostateczne sprawdzenie – odpowiedział.
Zerknęłam na jego kamienną twarz. Wpatrywał się prosto we mnie. Zaniepokoiłam
się.
– Sprawdzenie? – prychnęłam i się
wyprostowałam. Otarłam kąciki ust i zauważyłam krew. Dopiero wtedy też poczułam
w ustach metaliczny posmak posoki. – Co innego jest użyć Shieki w obronie, a
zaatakować nim.
Lider uśmiechnął się lekko i wsadził ręce
do kieszeni spodni.
– Tyle tylko, że ty dokładnie kontrolowałaś
swoje kekkei genkai. Specjalnie zatrzymałaś się i czekałaś na atak. To nie
Shieki przejęło nad tobą kontrolę, tylko ty nad nim.
– Może – odparłam, niezbyt pewnie. Ciężko
było mi w to uwierzyć, bo zazwyczaj uruchomienie kekkei genkai zajmowało mi
dużo więcej czasu.
– Chciałem tylko się upewnić, czy jesteś
gotowa na swoje zadanie – wyjaśnił lider. – Jedyne, o czym masz wtedy myśleć,
jest zemsta. Ten mężczyzna zabił twojego męża, należy mu się nauczka.
Odwróciłam wzrok, nie czując się zbyt
dobrze z tym, co mówił mężczyzna. Świadomość, że miałam zadać komuś śmiertelny
cios, napawała mnie niemal paraliżującym strachem. Co innego jest zabijać
klony, wiedząc, że nie uśmiercę konkretnej osoby. Nijak miało się to do mojego
zadania.
Nagle poczułam chłodną dłoń lidera na swoim
podbródku. Jednym ruchem sprawił, że musiałam spojrzeć głęboko w jego szare
tęczówki, których chłód przeszył mnie na wskroś. Zadrżałam.
– Lepiej nie mogłem cię do tego
przygotować – stwierdził, z dziwnym, przerażającym uśmiechem na ustach. –
Trenujesz ostatni tydzień, później regenerujesz siły – zarządził, puszczając
mnie. Odwrócił się w stronę wyjścia z bojówki i bez słowa do niego ruszył.
– Nie jestem pewna – mruknęłam, przez co
lider przystanął. – Nie wiem, czy mi się uda.
– Wystarczy, że ja wiem – odpowiedział.
Więcej go nie zatrzymywałam.
Jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że Wam również przypadł do gustu. :) Natomiast nie wiem, jak będzie z kolejnym. Nie mam go jeszcze napisanego, ale pomysł jest, więc mam nadzieję, że uda mi się znaleźć wystarczająco dużo czasu, żeby go naskrobać. Postaram się, to mogę Wam obiecać. :)
Dzięki miśki, że ze mną jesteście. Osoby, które nie piszą opowiadań pewnie nie zdają sobie sprawy, jak wiele znaczy jeden komentarz. To po prostu niesamowicie miłe, wiedzieć, że ktoś to czyta, że poświęca swój czas na moje opowiadanie i chce tu ze mną być. Dziękuję, bardzo dziękuję!
Ściskam. <3
Dzięki miśki, że ze mną jesteście. Osoby, które nie piszą opowiadań pewnie nie zdają sobie sprawy, jak wiele znaczy jeden komentarz. To po prostu niesamowicie miłe, wiedzieć, że ktoś to czyta, że poświęca swój czas na moje opowiadanie i chce tu ze mną być. Dziękuję, bardzo dziękuję!
Ściskam. <3
Cieszę się, że ten okres nie podziałał na Shouri tak źle jak sądziłam-nie czuje się podłamana ani nie dyszy żądzą zemsty aż tak bardzo jak Sasuke.Nie sądziłam, że przy jej charakterze będzie potrafiła podejść do życia z takim zimnym rozsądkiem, z drugiej strony jednak nie była ona dla mnie osobą , która by ziała wściekłością i żądzą zemsty ale (raczej czułaby się załamana) i podchodziła do życia chwilami z trzeźwością myślenia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że to co ją spotkało zmotywowało ją do treningu-wreszcie nie jest taka bezradna, umie się bronić i przy najbliższej walce(oby,bo nie wiem na jakich przeciwników trafi) nie wyjdzie na swych umiejętnościach jak Zabłocki na mydle i nie oberwie za bardzo.Zadbałaś o równowagę w przyrodzie-polepszyłaś jej podstawowe umiejętności takie jak walka wręcz,wytrzymałość na ból i kontrola jej limitu krwi nie pozbawiając jej słabości i nie robiąc z niej nie wiadomo kogo,przez co dziewczyna wygląda naturalnie i chwała Ci za to.Myślę też,że na przykładzie Shouri obaliłaś panujący mit,że jeśli z kunoichi dupa,to aby stać się silniejszą uczy się dokładnej kontroli chakry i medycznego ninjutsu.
Trochę mnie zaskoczył fakt, że jej trenerem jest Kisame- żywiołem chakry Muzai jest woda ale Itachiego również oraz według mnie on byłby dla niej lepszym nauczycielem i ninjutsu i taijutsu(bo w tym drugim jest chyba lepszy od Kisame,prawda?).
Uchiha najwyraźniej postanowił czuwać nad Shouri z dystansu-zobaczył , że Shouri trzyma się dobrze i nie odwala jej jak jego bratu,może też doradzać Kisame w sprawie treningu bo ten chyba nie trenował z nikim od zera i nie ma w tym doswiadczenia(jest jouninem ale władzę Kiri nie były aż tak szalone by dać mu drużynę).
Zastanawia mnie trochę postępowanie Itachiego- dopiero teraz dał jej do zrozumienia, że zna jej sekret,opanowanie i skrytość jest jego znakiem firmowym i mógł jej dyskretnie pomagać o czym już pisałam powyżej jednak dla mnie to ,że nie zwracał na nią uwagi było dziwne.
Shouri nie powinna się dziwić temu, że czuje ból na myśl o rozstaniu-owszem,czuje się oszukana i zdradzona w Brzasku ale z drugiej strony zapewnili jej podstawy do tego-ma gdzie spać,co jeść,staje się silniejsza i o tym wie,czuje się usatysfakcjonowana ze swojego życia seksualnego,przyzwyczaiła się do życia z nimi i mimo tego jak ją skrzywdzili czuje się źle na myśl, że mogłaby stracić to życie(podświadomie).By nie odczuwać satysfakcji z życia łóżkowego musiałaby brać leki blokujące odczuwanie popędu a gdyby tak robiła to nie wiem czy bycie z Hidanem byłoby dla niej czymś znośnym.
Hidan płakał?Nie wierzę w jego słowa ale również nie wierzę w to , że potrafi się rozpłakać na zawołanie.Czyżby zakochał się w niej z czasem jak to potrafi kochać egoista i uważający za balast więzi z innymi przestępca?
Zbliża się Shouri wielki dzień,dziewczyna się cieszy na myśl o wolności i życiu z Tayiem równocześnie się boi popełnienia pierwszego w życiu morderstwa i podświadomie końca poukładanego życia co jest nieco paradoksalne ale i całkowicie normalne(bo ludzie mają skłonności do odczuwania ambiwalentnych uczuć i tym podobnych).Tylko czemu ona się łudzi,że będzie miała z powrotem takie samo poprzednie życie,przecież jeśli nie Brzask to wioski ninja nie zostawią ją w spokoju,ponadto planuje zemstę.
Pozdrawiam,weny i owocnej pracy zarówno w codziennym życiu jak i w pisaniu opowiadania życzę,najwcześniej ponownie skomentuję za 2 tygodnie bo wyjeżdżam.
Anonimowa 2
Nigdy nie zamierzałam zrobić z Shouri super-hiper-mega mocnej bohaterki, nie do pokonania. Popełniłam już ten błąd w jednym opowiadaniu i nie będę go powielać. ;) Dlatego pomimo wyraźnej poprawy umiejętności Muzai, nadal jest w jakimś stopniu słaba.
UsuńJeśli chodzi o to, że to Kisame jest jej trenerem a nie Uchiha, z którym przecież mimo wszystko ma lepszy kontakt, to wszystko się jeszcze wyjaśni, w kolejnym rozdziale. Poza tym zadziwia mnie Twoja ogromna znajomość mangi, jestem pod wrażeniem. Pokazujesz mi to praktycznie przy każdym komentarzu. Aż zazdroszczę. ;)
Życzę Ci kochana miłego wyjazdu w takim razie. Pochwal mi się potem, gdzie to byłaś, co? :)
Buziaki!
Czesc kochanie ty moje!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ta historie i nie moge zniesc tego, ze powoli sie konczy. mam nadzieje, ze Hidan serio kocha Shouri i tylko udaje przed Liderem czy cos... no naprawde chce szczesliwe zakonczenie! Nie zawiedz mnie, please....
Poza tym, dobrze ze kobita stala sie tak silna. Itachi w gole.... ahh! Jest wspanialy.Ciekawe co nim kieruje. No i pytanie, czy Shouri poradzi sobie z mordem mordercy. To bedzie najtrudniejsze wyzwanie i w dodatku sadze, ze mimo wszystko i tak zakochala sie w Hidanie. Gdyby nie byla zakochana, pewnie ne reagowalaby tak na jego bliskosc i w ogole. Wiesz o co cho nie? :D
No, to czekam na kolejna czesc. PWybacz za moje ciche dni, mam czasu tyle co nic, a rozdzial pojawi sie u mnie po 22 bo dopiero wtedy wracam do domu... Ale dzis bedzie, spokojnie :D
No i ten... pozdrawiam kociaczku ; 333
Cześć. <3
UsuńCały czas się zastanawiam nad zakończeniem. Nie wiem, czy trzymać się pierwotnego planu, czy go zmienić... Nie mam zielonego pojęcia, jak to skończę. :D
Wiem o co chodzi, doskonale wiem... :D Ale wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach - zarówno uczucia Shouri, jak i Hidana. ;)
Kochana, rozdziału u Ciebie dalej nie ma! Jak możesz mi to robić. :(
Przesyłam buziaki i idę męczyć Cię o rozdział na Twoim blogu. <3
Dobrze jest ;) Wystraszyłaś mnie ostatnią sceną, bo bałam się, że lider wyczyta od Shouri prawdę, ale zanim do tego przystąpię, to skomentuję też tutaj rozdział 25 ;)
OdpowiedzUsuńDo dupy z liderem, no -.-' Przerwał im seks, wieśniak jeden -.-' No i nie ma to jak Tobi, a jak xD nie wiem czemu, ale mordka mi się cieszy, gdy o nim czytam :)
Jak mi się spodobał moment, w którym Hidan przychodzi po Shouri na randkę z tekstem, że wolałby z nią zostać w pokoju, niż iść na miasto, wtedy sobie pomyślałam "macie moje błogosławieństwo", ale nie, bo po co? -.-' Chociaż w sumie dobrze, bo pierwszy raz widzę, aby Shouri mu rozkazywała - te władcze "Idziemy" mnie powaliło :D
Było tak dobrze, a siwy tak spartolił... Brawo Hidan Ale dobrze się stało, przynajmniej Shouri otworzyła oczy, bo powiem Ci, że byłam w szoku, że Akatsukowcy tak perfidnie się nią zabawili, na początku miałam wątpliwości co do tej "miłości", ale z czasem, tak ja główna bohaterka, zaczęłam mu ufać i mnie też to boli :( no i obgadywać z Dei'em? Zawód razy 2, bo blondyna też uwielbiam :(
Kurde, ale dobrze Ci wyszło opisywanie uczuć, jak Shouri wspominała słowa Hidana ("Owinąłem ją sobie wokół palca" itp.), mówię Ci, czysty geniusz! No i brawa dla Shouri, że wzięła się w garść i przyjęła "zaproszenie do gry", bo spodziewałam się po niej kompletnej załamki.
Demaskacja - ostatnio mam rozkminę o słowach w języku polskim i nie wiem czemu, ale nie mogłam ogarnąć tego słowa, ale to takie moje małe zboczenie... Przechodząc do konkretów:
Nie spodziewałam się, że Kisame zostanie trenerem Shouri, spodziewałam się każdego, nawet Konan, ale nie jego, więc plus dla Ciebie za element zaskoczenia ;) I nie ma to jak nie pamiętać imienia podopiecznej, ale wybrnął z tym "dziewczyno" - uwielbiam go za to ;D
Już sobie wyobrażam minę Shouri, gdy Itachi mówi jej o tym, że ją przejrzał ;D Tu akurat się o nią nie bałam, bo wiedziałam, że Łasic jest po jej stronie, chyba bym Ci nie wybaczyła, gdyby było inaczej (dalej przeżywam, że Dei obgadywał Shouri razem z Hidanem $_$). Podziwiam Shouri, że daje radę odgrywać swoją rolę, choć nie oszukujmy się, za bardzo się w nią wczuła, bo jest ambiwalentna. Z jednej strony nienawidzi Hidana za "owinięcie wokół palca" i niby zmotywował ją do samodoskonalenia, ale ma zbyt wielkie wątpliwości co do jego osoby. Myślę, że do końca nie może się pozbierać z sytuacji, w jakiej się znalazła, bo Jahinista jej tego nie ułatwia. Zastanawiam się, czy Hidan przypadkiem też się nie wkręcił i myli rolę z własnymi uczuciami.... Czas (i w szczególności Ty, Kushino) pokaże...
Nagroda za Lidera w scenie końcowej, myślałam, że tytuł rozdziału nawiązuje nie tylko do Uchihy ;)
Wybacz, bez składu i ładu, ale mam bardzo chaotyczne myślenie - a dzisiaj w szczególności ;)
Pozdrawiam i całuję :*
Trochę się bałam, że z przesadziłam z uczuciami Shouri, z tym popadaniem w rozpacz itd w poprzednim rozdziale, dlatego miło mi czytać, że Ci się spodobało. ^^
UsuńChciałam pokazać skołowanie Shouri. Niby jest zawzięta i wie, że Hidan ją oszukał, a z drugiej strony przywiązanie robi swoje, w końcu to już półtora roku... ;)
Nie szkodzi, że bez składu i ładu, choć ja tam w sumie tego nie zauważyłam. :) Dziękuję pięknie za długi, wyczerpujący komentarz. <3
Buziaki!
Nie, właśnie było idealnie ;)
UsuńTa, nie wzięłam pod uwagę szybkiego przeskoku czasowego... A człowiek ma to do siebie, że szybko się przywiązuje, więc nie zdziwiłabym się, gdyby Shouri całkowicie przebaczyła Hidanowi, zwłaszcza przez to, że ze sobą sypiają, a podobno wtedy też wydzielają się hormony, które uzależniają od drugiego człowieka, czy coś w tym stylu - nie jest to informacja sprawdzona przeze mnie, gdzieś to usłyszałam i utkwiło mi w głowie ;)
No problemo :*
Umieram ze zmęczenia, dopiero wróciłam do Polski ;c Rozdział przeczytany do poduszki, jutro coś nastukam więcej :3
OdpowiedzUsuńNo to zacznę od tego, że wierzę, iż Hidan naprawdę kocha Shouri, ale nie może tego przyznać przed Liderem, bo wtedy by miał przerąbane i połowa akatsuki byłaby przeciwko niemu. Trochę martwię się tym, że Shouri odzyska Taya i zostawi Hidana samego do końca życia lub, że Hidan zginie w walce. Kurdę, masło maślane piszę, ale rozdział naprawdę mnie wciągnął. Lecę na Baranku, bo tam też nowości. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńA tam masło maślane, wcale nie. :) Cieszy mnie bardzo, że potrafiłam Cię wciągnąć. O to chodzi. ^^
UsuńBuźka!
Heej! :) Wybacz, że nie komentowałam przez jakiś czas, ale miałam duużo dużo rzeczy do zrobienia i czytanie i komentowanie wcale nie było mi w głowie ;)
OdpowiedzUsuńCholerka, jak na początku miałam wrażenie, że Hidan ściemnia, tak teraz nie wiem, co powinnam myśleć... Teraz wydaje się bardzo troszczyć o Shouri (I dobrze!; wolę Hidana gdy jest bardziej dobry, niż bardziej zły), i mam dziwne wrażenie, że po drodze ją serio pokochał. I aż się rozpłakał! A żeby płakać na zamówienie trzeba być dobrym aktorem, a przecież Hidek jest jedynie złym przestępcą. ;)
Biedna Shouri. Życie wśród morderców i ciągłe udawanie musi być trudne... Chociaż, wydaje mi się, że udawanie uczucia do Hidana nie jest trudne i tylko słowa, które powiedział do Deidary sprawiają, że (być może) wmawia sobie, że to tylko gra :)
Mam jednak nadzieję, że nie będzie musiała się mścić na Hidanie.
I Pein, Pein... Zdaje mi się, że on wie, bo przecież trudno byłoby cokolwiek ukryć przed posiadaczem rinnegana, a zwłaszcza zemstę.
Dodam jeszcze, że wg mnie doskonale zrównoważyłaś ogromną moc Shieki z ogromnym ryzykiem, jakim jest skrócenie życia (aach, kobieto, czytasz mi w myślach i podkradasz pomysły! :D Sama myślałam nad tym, by w zamian za ożywianie ludzi Tsuki musiała poświęcać jakiś ułamek swego życia :/).
Pozdrawiam!
Rozumiem Cię doskonale. Niby wakacje, a czasu jak nie było tak nie ma. Lub jest nawet jeszcze mniej, o ile to w ogóle możliwe. Cieszę się, że mimo to o mnie nie zapomniałaś. :)))
UsuńWybacz za kradzież pomysłu. :D Ale gdyby Shieki nie miało żadnych minusów, byłoby nudno, a tak... ;D
Dziękuję pięknie za opinię. :)
Buziaki!