Postanowiwszy doprowadzić swoje ciało do
dobrej formy, zrezygnowałam na kilka dni z treningów, w które zdążyłam się już
dobrze wciągnąć. Odnosiłam niezbyt przyjemne wrażenie, że marnowałam swój cenny
czas i zamiast robić postępy, cofałam się. Niemniej jednak nawet lider odmówił
mi pomocy przy treningach, ze względu na moje ostatnie przegięcie. Ogromnie
niepocieszona, leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit, nie potrafiąc
znaleźć sobie lepszego zajęcia.
Jednocześnie cały czas myślałam o Hidanie
i o tym, co go wtedy zatrzymało. Jak mógł mnie zostawić samą, bez żadnego
słowa? W dodatku, jak na złość, nie mogłam się na niego nigdzie natknąć, a nie
zamierzałam go odwiedzać. To byłoby zbyt żenujące.
Usłyszawszy pukanie do drzwi, podniosłam
się, skrzywiłam na skrzypiące łóżko i zaprosiłam gościa do środka. Ujrzawszy
Tobiego, zmrużyłam nieco oczy, kompletnie nie spodziewając się, że to akurat on
do mnie przyjdzie. Milczałam, czekając, co ma mi do powiedzenia.
Chłopak tymczasem stanął w progu i mi się
przyglądał, chyba, bo nie miałam pewności że patrzy akurat na mnie.
Przechyliłam lekko głowę na bok, a on zrobił to samo. Zmarszczyłam brwi i
wyprostowałam się, a Tobi znów mnie zmałpował.
- Co chcesz? - spytałam w końcu,
zirytowana dziwnym zachowaniem gościa.
- Właściwie nic - odpowiedział. - Tobi
chciał tylko zobaczyć, co u Shouri.
- U Shouri w porządku, dziękuję -
warknęłam. - A teraz gdyby Tobi mógł... - Umyślnie przejęłam jego sposób
mówienia z nadzieją, że choć trochę go zirytuję.
- Tobi może - odparł i wyszedł,
zostawiając mnie z rozdziawioną jak u karpia gębą. Co to miało być? Czego on, u
licha, ode mnie chciał? Tylko mącił i mieszał. Kretyn.
Zdenerwowana zaczęłam chodzić po pokoju,
nie wiedząc, co robić. Byłam wkurzona na Tobiego, Hidana i obecnie to chyba na
wszystkich wokół. Wkurzały mnie tajemnicze wizyty chłopaka, jego dziwne uwagi i
to, że zachowywał się jak dziecko. Irytowało mnie to, że siwowłosy do tej pory
nie przyszedł i nie wyjaśnił, dlaczego w akurat takim momencie nagle wyparował.
Denerwowało mnie też to, że się tym przejęłam. Przecież masz odzyskać męża,
idiotko!
Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w
dłoniach. Przesiedziałam tak jakiś czas, dopóki z zamysłu nie wyrwało mnie
pukanie do drzwi. Gość bez mojego pozwolenia wtargnął do środka i jak się
okazało, był nim Hidan. Uśmiechnął się jak zwykle, usiadł obok i mnie do siebie
przyciągnął. Prychnęłam, odsuwając się.
- Jesteś zła? - spytał, mrużąc zabawnie
oczy. Pokręciłam lekko głową. Nie umiałam się na niego gniewać w takich
momentach.
- Nie - westchnęłam. - Po prostu
zastanawiam się, czemu mnie zostawiłeś.
- Wiem, zachowałem się jak dupek -
przyznał i zbliżył się. Wziął mnie za rękę. - Przepraszam. Lider mnie wezwał,
to było pilne. Przepraszam.
- Nie gniewam się - mruknęłam. Poczułam,
że się czerwienię. Robiłam mu wyrzuty sumienia o to, że nie wrócił uprawiać ze
mną seksu. No serio?
- Ktoś tu się chyba zawstydził -
stwierdził, a ja pokryłam się czerwienią po same uszy. - Daj spokój. - Hidan
przyciągnął mnie i mocno objął. - Następnym razem wrócę - wyszeptał mi wprost
do ucha, a po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz. Odsunęłam się od
niego, nie chcąc znów dać się otumanić.
- Zobaczymy - mruknęłam, nie chcąc się
przyznać, że następny raz mógłby być właśnie teraz. - Kiedy masz jakąś misję?
Hidan wzruszył ramionami.
Spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
- Co? - burknął. - Randka nie wchodzi w
grę?
Widziałam w jego oczach zdenerwowanie,
które niesamowicie rozczuliło moje serce. Uśmiechnęłam się ciepło, na co
chłopak od razu się rozluźnił.
- Powiedz tylko kiedy - odpowiedziałam, a
Hidan uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Jutro? - zaproponował. - Przyjdę o
szóstej.
Skinęłam głową i przytuliłam się do jego
ramienia. Przybliżył mnie do siebie i złożył na włosach delikatny pocałunek.
- Jak na mordercę jesteś całkiem kochany -
stwierdziłam z przekąsem. Hidan parsknął pod nosem, rozbawiony.
- Ty za to całkiem dużo potrafisz znieść,
choć nie jesteś ninja.
Wzruszyłam ramionami i wydostałam się z
jego objęć. Na twarzy chłopaka rysowało się szczęście. W jego oczach
dostrzegłam spokój i ciepło, którego bardzo teraz potrzebowałam. Byłam mu
niesamowicie wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił. A zrobił dużo i bardzo
mnie wspierał.
-Dziękuję - powiedziałam i przybliżyłam
się, żeby go pocałować. Hidan odpowiedział mi delikatnym pocałunkiem. - Jesteś
cudowny - westchnęłam. - Nie poradziłabym sobie tutaj bez ciebie.
Chłopak uśmiechnął się promiennie i znowu
mnie do siebie przyciągnął. Mogłam tak trwać godzinami.
Następnego dnia, o godzinie piątej
pięćdziesiąt, stałam przed lustrem w łazience i poprawiałam makijaż. Włosy
spięłam w kucyka, bo chcąc nie chcąc, musiałam ukryć może już nie całkiem łysy,
ale jednak wyraźnie oddzielający się placek na głowie, lekko podmalowałam oczy
a na usta nałożyłam błyszczyk. Ubrana w granatową, dopasowaną sukienkę i
czerwone buty na obcasie nie czułam się zbyt pewnie, ale wiedziałam, że na
Hidanie zrobię wrażenie, a przecież właśnie o to mi chodziło. Wróciłam do
pokoju i patrzyłam na zegar, odmierzając ostatnie minuty.
Chłopak zastukał w drzwi dokładnie o
szóstej. Wzięłam ostatni głęboki wdech i ukazałam mu się w całej okazałości. Na
mój widok zamrugał oczami i szepnął ciche "wow". Sam natomiast
również wyglądał niesamowicie pociągająco. Ubrany w spodnie od garnituru i
białą koszulę, robił piorunujące wrażenie. Nie sądziłam, że ma w swojej szafie
tak eleganckie ciuchy.
- Cześć - wyszeptałam i podeszłam do
chłopaka, by złożyć krótki pocałunek na jego ustach.
- Zamiast wychodzić, mam ochotę zamknąć
się teraz z tobą w pokoju i mieć cię tylko dla siebie - wymruczał i wpił się w
moje usta. Odwzajemniłam pieszczotę, czując, że kolana mi miękną pod naporem
jego języka i dłoni.
- Obiecałeś mi randkę - westchnęłam, gdy
się od siebie oderwaliśmy. - Idziemy.
Hidan objął mnie w pasie i w ten sposób
wyszliśmy z organizacji. Przeniósł mnie przez rzekę, żebym mimo wszystko czasem
się nie zamoczyła, a następnie powędrowaliśmy przez las. Skrzywiłam się. Nie
powinnam była ubierać szpilek.
Po obfitym w rozmowę spacerze dotarliśmy
do wioski, w której zawsze robimy zakupy. Przypomniałam sobie ostatnie
zdarzenie i aż się zatrzęsłam. Hidan natychmiastowo objął mnie ramieniem i
zapewnił, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. I naprawdę poczułam się bezpieczniej.
Dotarliśmy do niewielkiej, ale bardzo
szykownej restauracji. Kremowe ściany ozdabiały przepiękne obrazy
przedstawiające najróżniejsze krajobrazy, stoliki pokryte były eleganckimi,
białymi obrusami a na ich środku znajdowały się świece, co tworzyło niesamowity
klimat. Usiedliśmy przy ścianie na samym końcu pomieszczenia. Kelner szybko
przyniósł nam karty, z których wybraliśmy potrawy z indyka. Dawno nie jadłam
czegoś tak dobrego.
Zerknęłam na Hidana. Wyglądał niesamowicie
pociągająco, ale z pewnego siebie chłopaka zrobił się nieco spięty. Zdziwiło
mnie jego zdenerwowanie. Nie sądziłam, że on kiedykolwiek czuje się nieswojo.
- Co jest, Hidan? - spytałam i złapałam go
za rękę. Przez chwilę w ciszy bawił się moimi palcami, a następnie przeniósł
wzrok na mnie. Malowało się w nim zmartwienie, a również swego rodzaju
rozbawienie.
- Nigdy dotąd nie byłem na randce -
wyznał. Uniosłam do góry brwi, zdumiona jego wyznaniem.
- Nigdy? - powtórzyłam. Chłopak wzruszył
ramionami.
- Zanim wstąpiłem do Akatsuki nie
zamierzałem pakować się w stały związek, a gdy chciałem się zabawić, zazwyczaj
bez problemu znajdowałem dziewczyny na jedną noc - wyjaśnił, a ja trzepnęłam go
w rękę. - No co?
- Byłeś okrutny! - powiedziałam z
wyrzutem. Hidan zaśmiał się nerwowo.
- Byłem - zaznaczył. - Po dołączeniu do
Akatsuki całkowicie zrezygnowałem ze starego życia. Przestałem pić i palić, nie
interesowały mnie kobiety. Skupiłem się na tym, żeby nie podpaść liderowi, a
później jakoś się już potoczyło...
- Długo jesteś w organizacji?
- Siedem lat - odparł. Wow. Dołączył do
tej morderczej bandy mając tylko dwudziestkę na karku. Co za odwaga. - Ale
zleciało jak jeden dzień. Akatsuki naprawdę absorbuje.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie
wyobrażałam sobie życia, jakie on prowadzi. Nie mogłabym poświęcić się
całkowicie dla jakiejś sprawy, zrezygnować z dotychczasowego życia, przyjaciół,
rodziny, miłości. I choć byłam na randce z mordercą, którego świat tak właśnie
wyglądał, miałam pewność, że nasz dziwny związek długo nie potrwa. I to nie ze
względu na to, że nie chcę zabijać. Moim największym marzeniem jest posiadanie
dziecka, a tego w Akatsuki Hidan nie mógł mi zagwarantować. Jednocześnie czułam
ogromny żal, bo choć chłopak był mordercą, naprawdę mi na nim zależało. Po
śmierci Taya nie miałam nikogo tak blisko, dlatego jego utrata już teraz mnie
bolała.
- Nie wątpię - mruknęłam z uśmiechem na
ustach. - Zamierzasz spędzić w organizacji całe życie?
Hidan wzruszył ramionami.
- Jeśli Akatsuki będzie tak długo
istnieć...
Parsknęłam śmiechem, przypominając sobie o
jego nieśmiertelności. No tak, zadałam naprawdę durne pytanie.
- Nie przeszkadza ci to, że nie możesz
umrzeć? - spytałam, a Hidan uniósł brwi do góry.
- A co, ty już pewnie nie możesz doczekać
się swojej śmierci, hm?
Pokręciłam głową. Zrozumiał mnie na opak.
- Nie o to chodzi. - Westchnęłam głośno i
odgarnęłam włosy za ucho. - Po prostu wszyscy kiedyś umrą, a ty będziesz tego
świadkiem. To chyba trochę przerażająca wizja przyszłości.
Hidan ciut spoważniał i wpatrzył się w
moje oczy. Jasne tęczówki chłopaka były oszałamiająco piękne, ale jego
spojrzenie jednocześnie mnie peszyło. Nie wytrzymałam długo; po chwili
spuściłam wzrok.
- Może - odpowiedział w końcu. - Nie
myślałem o tym. Staram się nie angażować w relacje z innymi z Akatsuki.
Przyjaźń to zbędny balast, bo nie można nam się załamywać, gdy któreś z nas
zginie. A niestety tak też się dzieje.
Zmrużyłam lekko oczy, zaskoczona jego
wyznaniem. Nie sądziłam, że Hidan unika przywiązywania się do ludzi. Nie
wyglądało na to, żeby ograniczał się w moim przypadku. Otwarcie nawiązał ze mną
kontakt, rozkochał w sobie, a teraz mówi mi, że przyjaźń to zbędny
balast?
- Rozumiem. – Wymusiłam uśmiech i
wzięłam kęs indyka do ust, żeby rozładować napięcie.
Dziwne ukłucie w sercu towarzyszyło mi
zarówno w tamtym momencie, jak i podczas naszego powrotu do siedziby. Niby
rozmawialiśmy, śmialiśmy się i zachowywaliśmy jak zakochana para, ale
jednocześnie czułam, że coś jest nie tak. Hidan nie uznawał przyjaźni w swoim
życiu, dlaczego więc miałby dopuścić do siebie tak powalające uczucie, jakim
była miłość? A jeśli to nie miłość, to co? Po co mnie uwodził, skoro nie chce
angażować się w relacje z innymi ludźmi?
Weszłam do pokoju z gonitwą myśli. Czułam
się rozdarta. Kolacja była wspaniała, towarzystwo Hidana do tej pory
zdecydowanie poprawiało mi humor, a teraz czułam dziwną pustkę, gdy kładłam się
do łóżka. Jakby coś nagle uleciało, zniknęło, rozpadło się.
Nie mogąc usnąć, wstałam i poszłam do
kuchni po szklankę wody. Już z daleka usłyszałam śmiech Hidana, któremu
wtórował Deidara. Speszyłam się, bo nie miałam ochoty paradować przed blondynem
w samej piżamie, więc zdecydowałam się wrócić do pokoju. Gdy jednak doszedł
mnie sens rozmowy mężczyzn, zamarłam w bezruchu, modląc się, żeby przypadkiem
nie dowiedzieli się o mojej obecności.
Hidan i Deidara, wyraźnie upojeni
alkoholem (z którego ten pierwszy ponoć zrezygnował, a przyjaźń uznawał za
zbędny balast), rozmawiali o dzisiejszej kolacji. Jashinista opowiadał blondynowi
ze szczegółami naszą rozmowę, za co został zganiony przez rozmówcę.
- Trzeba było tego nie mówić, idioto –
warknął Deidara, gdy Hidan opowiedział o rozmowie na temat zbędnego balastu. –
Jeszcze się czegoś domyśli.
- Spokojnie. – Jashinista czknął i zaśmiał
się pod nosem. – Niczego się nie domyśli. Owinąłem ją sobie wokół palca.
Część mnie, odpowiedzialna za naiwne
przywiązywanie się do morderców, została właśnie boleśnie spoliczkowana.
Poczułam niepohamowany żal, nie do Hidana, do samej siebie, za to, że dałam się
nabrać na jego sztuczki, przepraszam, ich sztuczki. To całe zainteresowanie moją
osobą było z góry zaplanowane, i dopiero w tym momencie, po przeszło pięciu
miesiącach spędzonych w siedzibie najgorszych morderców, zdałam sobie z tego
sprawę. Zorientowałam się, że Hidan zakochał się we mnie z rozkazu lidera, bo
miłość tak jak i przyjaźń, zaliczał do zbędnego balastu. A ja znalazłam się w
Brzasku tylko po to, żeby wesprzeć ich szeregi moim kekkei genkai. Tym
przeklętym Shieki, które przyniosło śmierć moim rodzicom, które za każdym
użyciem odbierało mi kilka lat życia, które było marzeniem lidera Akatsuki.
Ból w klatce piersiowej stał się nie do
wytrzymania. Nie sądziłam, że utrata kogoś, kogo się nigdy nie miało, może być aż
tak bolesna. Nie przypuszczałabym, że może wywołać mroczki przed oczami, gęsią
skórkę i problemy z oddychaniem. Zgięłam się w pół, przytłoczona emocjami i z
trudem powstrzymałam się od jęknięcia i zatracenia w rozpaczy. Oparłam się
policzkiem o zimną ścianę i przymknęłam powieki, które nie potrafiły pohamować
łez. Były niesamowicie złą zaporą.
Ścisnęłam ręce na materiale mojej piżamy,
po czym wstałam i na chwiejnych nogach dotarłam do pokoju. Dopiero tutaj mogłam
pozwolić sobie na ciche łkanie, nie chcąc przypadkiem zainteresować kogoś moim
donośnym wyciem. Udało mi się powstrzymać od spazmatycznego oddechu. Odniosłam
wrażenie, że zatracam się w swoim bólu. Wszystko wokół zaczęło wirować i zlewać
się w ciemność. Bodźce przestały do mnie docierać. Leciałam w dół, nie mogąc
złapać się niczego, co zapobiegłoby upadkowi. Spadałam wolno, coraz mocniej
odczuwając przy tym ból i upokorzenie. Dziwne głosy szeptały wokół naiwniaczka, kretynka, idiotka,
żałosna ofiara losu, a każdy z nich z całą swoją siłą dźgał mnie w serce i
paraliżował. Miałam wrażenie, że moje ciało wykręca się w konwulsjach, że
brakuje mi oddechu, że krzyczę z rozpaczy i rzucam się w powietrzu,
rozpaczliwie próbując się czegoś złapać.
Owinąłem ją sobie wokół palca. Owinąłem ją
sobie wokół palca. Owinąłem ją sobie wokół palca.
Słowa Hidana echem dudniły w mojej głowie.
Uderzały mnie z każdej strony, popychały raz w górę, raz w dół. Wbijały mi
ostre pazury we wszystkie mięśnie, zdzierały ze mnie skórę i obnażały wszystkie
moje słabości.
Ofiara losu.
Byłam nią i doskonale zdawałam sobie z
tego sprawę. Byłam nią przez całe swoje życie: straciłam rodziców, straciłam
Taya, straciłam Hidana a razem z nim honor. Straciłam już wszystko, prócz życia.
Owinąłem ją sobie wokół palca.
Odganiałam rękami nieprzyjemne głosy,
atakujące mnie z każdej strony. Krzyczałam wniebogłosy, staczając się na samo
dno wartości mojego istnienia. Z każdym wydechem uciekała ze mnie chęć życia.
Żałosne zakochanie się w mordercy przypieczętowało moje marne istnienie. Wdech
powodował bolesne rozprężenie klatki piersiowej oraz potęgował uczucie
beznadziei. Rodził też nienawiść.
Owinąłem ją sobie wokół palca.
Zerknęłam w dół – do upadku została już
raptem chwila. Coraz głośniej słyszałam wyzwiska pod moim adresem, coraz
bardziej rozrywały mnie na małe kawałeczki, coraz mocniej bolało mnie serce.
Ofiara losu.
Zetknięcie się z ziemią wywołało długi,
przeciągły jęk i utratę świadomości. Przestałam na jakiś czas oddychać, leżąc w
całkowitej ciemności, połamana i obdarta z jakichkolwiek uczuć.
Owinąłem ją sobie wokół palca.
Cichy szept rozwiał się wraz z moim
głośnym oddechem. Wciągnęłam nienawiść wprost do płuc, zaciągając się nią i
wypełniając wszystkie tkanki ciała tym dziwnym, dotąd nieznanym mi uczuciem.
Wokół palca.
Otworzyłam oczy, gotowa pomścić nie tylko
mojego męża, ale również siebie.
Następnego dnia obudziłam się względnie
wcześnie. Przypomniawszy sobie koszmar zeszłego wieczoru, skuliłam się w kłębek
na łóżku i mocno wbiłam paznokcie w kołdrę. Przeleżałam w takiej pozycji jakiś
czas, zastanawiając się, jak nie dać po sobie poznać, że dowiedziałam się
prawdy. Musiałam udawać, że nic się nie stało, że dalej jestem szaleńczo
zakochana w Hidanie i nie dopuścić do tego, by lider czytał mi w myślach. Wtedy
wszystko by się wydało i szczerze mówiąc nie wiem, czy bym to przeżyła. Dlatego
też, z ogromną niechęcią odrzuciłam kołdrę, ubrałam się w ciemne dresy i jak
gdyby nigdy nic weszłam do kuchni.
Udawanie wyszło mi idealnie - nikt nie
zorientował się, że płakałam i zatracałam się w swoim nieszczęściu jeszcze
kilka godzin temu. Grałam po mistrzowsku.
I tak przez kolejny rok.
Dobra, wiem, że bardzo
popędziłam z akcją, ale to było konieczne. Inaczej opowiadanie mogłoby się
ciągnąć w nieskończoność, a to nie byłoby zbyt korzystne. ^^ Liczę, że w
czterdziestu rozdziałach uda mi się zamknąć tę historię.
Skończyły mi się
zapasowe rozdziały. Za tydzień pojawi się jeszcze jeden, teraz będę pisać na
bieżąco, jednak mam nadzieję, że uda mi się przez jakiś czas utrzymać regularność.
Postaram się w każdym razie, bo chciałabym na tym blogu dodawać nowości co
tydzień. ^^
Jak zauważyliście,
pozazdrościłam innym czatu więc sama również go stworzyłam. Zażalenia, prośby,
pochwały – możecie kierować między innymi tam. Chętnie z Wami pogawędzę, jak
tylko mam czas. ^^
Poza tym wybaczcie, bo
ten rozdział był krótszy niż wszystkie inne. Ale nie widziałam sensu w
dodawaniu czegoś jeszcze, żeby nie zepsuć klimatu. :)
I przepraszam też, że dopiero teraz, ale miałam nocny dyżur w szpitalu i odsypiałam. Co prawda przebudziłam się przed 13, ale moje ciało stwierdziło "Nie wstaję! Chyba cię pogięło, sama sobie wstawaj!" i niestety wygrało z umysłem, który próbował obudzić resztę. :c
I przepraszam też, że dopiero teraz, ale miałam nocny dyżur w szpitalu i odsypiałam. Co prawda przebudziłam się przed 13, ale moje ciało stwierdziło "Nie wstaję! Chyba cię pogięło, sama sobie wstawaj!" i niestety wygrało z umysłem, który próbował obudzić resztę. :c
Przesyłam Wam całe
mnóstwo buziaków! :*
Do zobaczenia za
tydzień. :)
Rozpłakałam się razem z nią... Jezu, jakbym przywołała wspomnienie sprzed 3 lat, kiedy zakochałam się również w "nieciekawym" mężczyźnie, który jak podsłuchałam związał się ze mną dla pieniędzy żeby mieć na narkotyki. Tsa, długa historia, ale nie ogarnęłam jak to przeczytałam. Nienawidzę Hidana. Tak jak go polubiłam, tan teraz bym go pokroiła na kawałeczki i każdy z nich zakopała w innym miejscu. Szkoda, że dopiero po powrocie będę mogła przeczytać następny rozdział, ale już się nie mogę doczekać zemsty Shouri. Mam nadzieję, że skończy się tak jak w moim przypadku - Hidan dostanie za swoje a ona albo odzyska męża, albo zakocha się i będzie w szczęśliwym związku. Czy może być żal wymyślonej bohaterki? ;c Widocznie jestem głupia, ale kocham Shouri... I Ciebie za to, że tworzysz tak cudowne historie <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się Ciebie wzruszyć. O to mi właśnie chodziło. :) I wcale nie jesteś głupia, mnie na przykład często wzruszają bohaterowie filmów czy książek i ryczę jak głupia, a przecież też są wymyśleni. :D
UsuńMam nadzieję, że szybko udało Ci się pozbierać po tym niezbyt ciekawym związku. Niestety też mam podobne doświadczenie, choć na szczęście tylko się nim zauroczyłam, więc udało mi się to przetrwać całkiem nieźle. ;)
Buziaki, kochanie. I miłego wyjazdu. :*
Tak wyjaśniłaś tą sytuację z Hidanem-nie wzięłam tej możliwości pod uwagę.Mam tylko nadzieję , że Lider skontaktował się z Hidanem kiedy on poszedł po gumki a nie kiedy robił to z Shouri(myślę,że nawet dla przestępcy kontakt telepatyczny z drugą osobą uprawiającą seks jest rozstrajającą sytuacją).
OdpowiedzUsuńBiedna Shouri-upewniła się ,że ją rozkochał tuż po randce,nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak paskudnie musi się czuć.Wspaniale opisałaś jej rozpacz.Dobrze , że wie o prawdziwych zamiarach Hidana ale z drugiej strony żeby po tym żyć tak samo przez cały rok?W tej sytuacji ona pewnie znienawidzi Hidana(choć to raczej ma prawdopodobne) ,swoje życie lub samą siebie.Mam nadzieję ,że ktoś ją wesprze duchowo-Itachi lub Kisame i nie będzie przez ten czas zupełnie sama.
Wybacz,lubię cień.
Pozdrawiam,weny życzę!
Anonimowa 2
Cieszę się, że Ci się spodobał rozdział. Trochę się bałam, że mnie za to znienawidzicie, ale widzę, że nie jest tak źle. ^^
UsuńDzięki wielkie za komentarz, buziaki!
Wiedziałam, a w zasadzie przeczuwałam, że możesz zapodać w tym rozdziale prawdziwą bombę, więc od rana czekałam na jego pojawienie się. Ale i tak nie wierzę, że w końcu Shouri poznała prawdę i to jeszcze w tak strasznych okolicznościach. Wydawało mi się raczej, że to Hidan pewnego dnia przyzna się co do powodów jego zainteresowania jej osobą, przeprosi, bo faktycznie w pewnym momencie zakochał się w młodej Muzai i realnie chce tworzyć z nią coś więcej niż przyjaźń (której notabene nie uznaje), trochę się pogniewają, ale ostatecznie dziewczyna mu wybaczy i wszystko wróci do normy. Nic dziwnego, że tak to przeżyła, ale jakby nie patrzeć, z sytuacji tej na swój sposób wyszła zwycięsko - świadomość upokorzenia, jakiego doświadczyła dała jej motywację do samodoskonalenia się. Nie ukrywam, że nieco przeraża mnie stwierdzenie "rok" na końcu rozdziału, tym bardziej jednak rośnie moja ciekawość - jaka będzie Shouri po roku? Niby tylko dwanaście miesięcy, ale prawda jest taka, że nawet jedna godzina może zmienić człowieka nie do poznania. Mogę mieć tylko nadzieję, że Shouri urośnie w siłę i zemści się na zabójcy męża i przede wszystkim na Hidanie. Poza tym mam wrażenie, że w Twoim opowiadaniu Tobi jest zwiastunem nieszczęścia - zawsze jego pojawieniu się towarzyszą nieprzyjemne dla Shouri wydarzenia.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o sam opis uczuć głównej bohaterki - m i s t r z o w s k i! Wpatrywałam się w tekst z niedowierzaniem i bezmiernym podziwem, bo po raz pierwszy miałam przyjemność zapoznać się z tak genialnym tekstem mówiącym o smutku i żalu. Do tego fragmentu wracałam kilkakrotnie, już po przeczytaniu całości, analizując słowo po słowie.
Liczę na to, że nienawiść, która stała się motorem napędowym dla Shouri nie zaprowadzi jej tam, gdzie znalazł się Sasuke - zwłaszcza, że sam Itachi zauważył iż dziewczyna przypomina mu jego młodszego brata. Wiadomo, że to dwa odmienne charaktery, niemniej jednak w stwierdzeniu Itachi'ego było przysłowiowe ziarnko prawdy (w końcu brunet rzadko kiedy rzuca słowa bez pomyślunku).
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Dobrze, że masz jeszcze jeden w zapasie, bo nie wiem co będę robić, jak stracisz regularność w zamieszczaniu wpisów :< Standardowo przesyłam mnóstwo całusów i kilotonę weny :*
Nawet nie wiesz jak się bałam, wstawiając ten rozdział. Uznałam jednak, że jeśli go nie opublikuję, nie napiszę nic innego, więc stwierdziłam - a co mi tam! Niech leci! Dlatego też niezmiernie mnie cieszy, że rozdział przypadł Ci do gustu. :) Najtrudniej było mi opisać właśnie emocje Shouri, bo sama nie znalazłam się w tak trudnej sytuacji, więc spadł mi kamień z serca gdy napisałaś, że był mistrzowski. ^^
UsuńPostaram się nie stracić tej regularności, choć nie wiem, czy mi się uda. :c
Bardzo Ci dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. Twoje opinie dużo dla mnie znaczą. :*
Buziaki!
Dobra, dawno mnie tu nie było, ale nie zapomniałam. Miałam wakacje po prostu. Także nadrabiamy, a później komentarzyk :)
OdpowiedzUsuńMiłego roku szkolnego, czy tam miłej pracy :3
Cieszę się, że dalej ze mną jesteś. :))
UsuńObecnie mam praktyki, a od października znowu zwyczajne, uczelniane życie... ;)
Buziaki!
Jejkuu miałam łzy w oczach jak czytałam końcówkę rozdziału :( Opowiadania rzadko wywołują u mnie łzy, jednak Tobie się udało, gratulacje.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://mycrimeromance.blogspot.com/
Bardzo dziękuję. :)
UsuńBuziaki!