6 wrz 2014

25. Upadek.

Postanowiwszy doprowadzić swoje ciało do dobrej formy, zrezygnowałam na kilka dni z treningów, w które zdążyłam się już dobrze wciągnąć. Odnosiłam niezbyt przyjemne wrażenie, że marnowałam swój cenny czas i zamiast robić postępy, cofałam się. Niemniej jednak nawet lider odmówił mi pomocy przy treningach, ze względu na moje ostatnie przegięcie. Ogromnie niepocieszona, leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit, nie potrafiąc znaleźć sobie lepszego zajęcia.
Jednocześnie cały czas myślałam o Hidanie i o tym, co go wtedy zatrzymało. Jak mógł mnie zostawić samą, bez żadnego słowa? W dodatku, jak na złość, nie mogłam się na niego nigdzie natknąć, a nie zamierzałam go odwiedzać. To byłoby zbyt żenujące.
Usłyszawszy pukanie do drzwi, podniosłam się, skrzywiłam na skrzypiące łóżko i zaprosiłam gościa do środka. Ujrzawszy Tobiego, zmrużyłam nieco oczy, kompletnie nie spodziewając się, że to akurat on do mnie przyjdzie. Milczałam, czekając, co ma mi do powiedzenia.
Chłopak tymczasem stanął w progu i mi się przyglądał, chyba, bo nie miałam pewności że patrzy akurat na mnie. Przechyliłam lekko głowę na bok, a on zrobił to samo. Zmarszczyłam brwi i wyprostowałam się, a Tobi znów mnie zmałpował.
- Co chcesz? - spytałam w końcu, zirytowana dziwnym zachowaniem gościa.
- Właściwie nic - odpowiedział. - Tobi chciał tylko zobaczyć, co u Shouri.
- U Shouri w porządku, dziękuję - warknęłam. - A teraz gdyby Tobi mógł... - Umyślnie przejęłam jego sposób mówienia z nadzieją, że choć trochę go zirytuję.
- Tobi może - odparł i wyszedł, zostawiając mnie z rozdziawioną jak u karpia gębą. Co to miało być? Czego on, u licha, ode mnie chciał? Tylko mącił i mieszał. Kretyn.
Zdenerwowana zaczęłam chodzić po pokoju, nie wiedząc, co robić. Byłam wkurzona na Tobiego, Hidana i obecnie to chyba na wszystkich wokół. Wkurzały mnie tajemnicze wizyty chłopaka, jego dziwne uwagi i to, że zachowywał się jak dziecko. Irytowało mnie to, że siwowłosy do tej pory nie przyszedł i nie wyjaśnił, dlaczego w akurat takim momencie nagle wyparował. Denerwowało mnie też to, że się tym przejęłam. Przecież masz odzyskać męża, idiotko!
Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Przesiedziałam tak jakiś czas, dopóki z zamysłu nie wyrwało mnie pukanie do drzwi. Gość bez mojego pozwolenia wtargnął do środka i jak się okazało, był nim Hidan. Uśmiechnął się jak zwykle, usiadł obok i mnie do siebie przyciągnął. Prychnęłam, odsuwając się.
- Jesteś zła? - spytał, mrużąc zabawnie oczy. Pokręciłam lekko głową. Nie umiałam się na niego gniewać w takich momentach.
- Nie - westchnęłam. - Po prostu zastanawiam się, czemu mnie zostawiłeś.
- Wiem, zachowałem się jak dupek - przyznał i zbliżył się. Wziął mnie za rękę. - Przepraszam. Lider mnie wezwał, to było pilne. Przepraszam.
- Nie gniewam się - mruknęłam. Poczułam, że się czerwienię. Robiłam mu wyrzuty sumienia o to, że nie wrócił uprawiać ze mną seksu. No serio?
- Ktoś tu się chyba zawstydził - stwierdził, a ja pokryłam się czerwienią po same uszy. - Daj spokój. - Hidan przyciągnął mnie i mocno objął. - Następnym razem wrócę - wyszeptał mi wprost do ucha, a po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz. Odsunęłam się od niego, nie chcąc znów dać się otumanić.
- Zobaczymy - mruknęłam, nie chcąc się przyznać, że następny raz mógłby być właśnie teraz. - Kiedy masz jakąś misję?
Hidan wzruszył ramionami.
- To się okaże. Lider sam jeszcze nie wie - wyjaśnił. - Mam teraz wolne, a ty też się nie możesz przemęczać. Może wyskoczymy gdzieś razem?
Spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
- Co? - burknął. - Randka nie wchodzi w grę?
Widziałam w jego oczach zdenerwowanie, które niesamowicie rozczuliło moje serce. Uśmiechnęłam się ciepło, na co chłopak od razu się rozluźnił.
- Powiedz tylko kiedy - odpowiedziałam, a Hidan uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Jutro? - zaproponował. - Przyjdę o szóstej.
Skinęłam głową i przytuliłam się do jego ramienia. Przybliżył mnie do siebie i złożył na włosach delikatny pocałunek.
- Jak na mordercę jesteś całkiem kochany - stwierdziłam z przekąsem. Hidan parsknął pod nosem, rozbawiony.
- Ty za to całkiem dużo potrafisz znieść, choć nie jesteś ninja.
Wzruszyłam ramionami i wydostałam się z jego objęć. Na twarzy chłopaka rysowało się szczęście. W jego oczach dostrzegłam spokój i ciepło, którego bardzo teraz potrzebowałam. Byłam mu niesamowicie wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił. A zrobił dużo i bardzo mnie wspierał.
-Dziękuję - powiedziałam i przybliżyłam się, żeby go pocałować. Hidan odpowiedział mi delikatnym pocałunkiem. - Jesteś cudowny - westchnęłam. - Nie poradziłabym sobie tutaj bez ciebie.
Chłopak uśmiechnął się promiennie i znowu mnie do siebie przyciągnął. Mogłam tak trwać godzinami.

Następnego dnia, o godzinie piątej pięćdziesiąt, stałam przed lustrem w łazience i poprawiałam makijaż. Włosy spięłam w kucyka, bo chcąc nie chcąc, musiałam ukryć może już nie całkiem łysy, ale jednak wyraźnie oddzielający się placek na głowie, lekko podmalowałam oczy a na usta nałożyłam błyszczyk. Ubrana w granatową, dopasowaną sukienkę i czerwone buty na obcasie nie czułam się zbyt pewnie, ale wiedziałam, że na Hidanie zrobię wrażenie, a przecież właśnie o to mi chodziło. Wróciłam do pokoju i patrzyłam na zegar, odmierzając ostatnie minuty.
Chłopak zastukał w drzwi dokładnie o szóstej. Wzięłam ostatni głęboki wdech i ukazałam mu się w całej okazałości. Na mój widok zamrugał oczami i szepnął ciche "wow". Sam natomiast również wyglądał niesamowicie pociągająco. Ubrany w spodnie od garnituru i białą koszulę, robił piorunujące wrażenie. Nie sądziłam, że ma w swojej szafie tak eleganckie ciuchy.
- Cześć - wyszeptałam i podeszłam do chłopaka, by złożyć krótki pocałunek na jego ustach.
- Zamiast wychodzić, mam ochotę zamknąć się teraz z tobą w pokoju i mieć cię tylko dla siebie - wymruczał i wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pieszczotę, czując, że kolana mi miękną pod naporem jego języka i dłoni.
- Obiecałeś mi randkę - westchnęłam, gdy się od siebie oderwaliśmy. - Idziemy.
Hidan objął mnie w pasie i w ten sposób wyszliśmy z organizacji. Przeniósł mnie przez rzekę, żebym mimo wszystko czasem się nie zamoczyła, a następnie powędrowaliśmy przez las. Skrzywiłam się. Nie powinnam była ubierać szpilek.
Po obfitym w rozmowę spacerze dotarliśmy do wioski, w której zawsze robimy zakupy. Przypomniałam sobie ostatnie zdarzenie i aż się zatrzęsłam. Hidan natychmiastowo objął mnie ramieniem i zapewnił, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. I naprawdę poczułam się bezpieczniej.
Dotarliśmy do niewielkiej, ale bardzo szykownej restauracji. Kremowe ściany ozdabiały przepiękne obrazy przedstawiające najróżniejsze krajobrazy, stoliki pokryte były eleganckimi, białymi obrusami a na ich środku znajdowały się świece, co tworzyło niesamowity klimat. Usiedliśmy przy ścianie na samym końcu pomieszczenia. Kelner szybko przyniósł nam karty, z których wybraliśmy potrawy z indyka. Dawno nie jadłam czegoś tak dobrego.
Zerknęłam na Hidana. Wyglądał niesamowicie pociągająco, ale z pewnego siebie chłopaka zrobił się nieco spięty. Zdziwiło mnie jego zdenerwowanie. Nie sądziłam, że on kiedykolwiek czuje się nieswojo.
- Co jest, Hidan? - spytałam i złapałam go za rękę. Przez chwilę w ciszy bawił się moimi palcami, a następnie przeniósł wzrok na mnie. Malowało się w nim zmartwienie, a również swego rodzaju rozbawienie.
- Nigdy dotąd nie byłem na randce - wyznał. Uniosłam do góry brwi, zdumiona jego wyznaniem.
- Nigdy? - powtórzyłam. Chłopak wzruszył ramionami.
- Zanim wstąpiłem do Akatsuki nie zamierzałem pakować się w stały związek, a gdy chciałem się zabawić, zazwyczaj bez problemu znajdowałem dziewczyny na jedną noc - wyjaśnił, a ja trzepnęłam go w rękę. - No co?
- Byłeś okrutny! - powiedziałam z wyrzutem. Hidan zaśmiał się nerwowo.
- Byłem - zaznaczył. - Po dołączeniu do Akatsuki całkowicie zrezygnowałem ze starego życia. Przestałem pić i palić, nie interesowały mnie kobiety. Skupiłem się na tym, żeby nie podpaść liderowi, a później jakoś się już potoczyło...
- Długo jesteś w organizacji?
- Siedem lat - odparł. Wow. Dołączył do tej morderczej bandy mając tylko dwudziestkę na karku. Co za odwaga. - Ale zleciało jak jeden dzień. Akatsuki naprawdę absorbuje.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie wyobrażałam sobie życia, jakie on prowadzi. Nie mogłabym poświęcić się całkowicie dla jakiejś sprawy, zrezygnować z dotychczasowego życia, przyjaciół, rodziny, miłości. I choć byłam na randce z mordercą, którego świat tak właśnie wyglądał, miałam pewność, że nasz dziwny związek długo nie potrwa. I to nie ze względu na to, że nie chcę zabijać. Moim największym marzeniem jest posiadanie dziecka, a tego w Akatsuki Hidan nie mógł mi zagwarantować. Jednocześnie czułam ogromny żal, bo choć chłopak był mordercą, naprawdę mi na nim zależało. Po śmierci Taya nie miałam nikogo tak blisko, dlatego jego utrata już teraz mnie bolała.
- Nie wątpię - mruknęłam z uśmiechem na ustach. - Zamierzasz spędzić w organizacji całe życie?
Hidan wzruszył ramionami.
- Jeśli Akatsuki będzie tak długo istnieć...
Parsknęłam śmiechem, przypominając sobie o jego nieśmiertelności. No tak, zadałam naprawdę durne pytanie.
- Nie przeszkadza ci to, że nie możesz umrzeć? - spytałam, a Hidan uniósł brwi do góry. 
- A co, ty już pewnie nie możesz doczekać się swojej śmierci, hm?
Pokręciłam głową. Zrozumiał mnie na opak.
- Nie o to chodzi. - Westchnęłam głośno i odgarnęłam włosy za ucho. - Po prostu wszyscy kiedyś umrą, a ty będziesz tego świadkiem. To chyba trochę przerażająca wizja przyszłości.
Hidan ciut spoważniał i wpatrzył się w moje oczy. Jasne tęczówki chłopaka były oszałamiająco piękne, ale jego spojrzenie jednocześnie mnie peszyło. Nie wytrzymałam długo; po chwili spuściłam wzrok.
- Może - odpowiedział w końcu. - Nie myślałem o tym. Staram się nie angażować w relacje z innymi z Akatsuki. Przyjaźń to zbędny balast, bo nie można nam się załamywać, gdy któreś z nas zginie. A niestety tak też się dzieje.
Zmrużyłam lekko oczy, zaskoczona jego wyznaniem. Nie sądziłam, że Hidan unika przywiązywania się do ludzi. Nie wyglądało na to, żeby ograniczał się w moim przypadku. Otwarcie nawiązał ze mną kontakt, rozkochał w sobie, a teraz mówi mi, że przyjaźń to zbędny balast?
- Rozumiem. – Wymusiłam uśmiech i wzięłam kęs indyka do ust, żeby rozładować napięcie.
Dziwne ukłucie w sercu towarzyszyło mi zarówno w tamtym momencie, jak i podczas naszego powrotu do siedziby. Niby rozmawialiśmy, śmialiśmy się i zachowywaliśmy jak zakochana para, ale jednocześnie czułam, że coś jest nie tak. Hidan nie uznawał przyjaźni w swoim życiu, dlaczego więc miałby dopuścić do siebie tak powalające uczucie, jakim była miłość? A jeśli to nie miłość, to co? Po co mnie uwodził, skoro nie chce angażować się w relacje z innymi ludźmi?
Weszłam do pokoju z gonitwą myśli. Czułam się rozdarta. Kolacja była wspaniała, towarzystwo Hidana do tej pory zdecydowanie poprawiało mi humor, a teraz czułam dziwną pustkę, gdy kładłam się do łóżka. Jakby coś nagle uleciało, zniknęło, rozpadło się.
Nie mogąc usnąć, wstałam i poszłam do kuchni po szklankę wody. Już z daleka usłyszałam śmiech Hidana, któremu wtórował Deidara. Speszyłam się, bo nie miałam ochoty paradować przed blondynem w samej piżamie, więc zdecydowałam się wrócić do pokoju. Gdy jednak doszedł mnie sens rozmowy mężczyzn, zamarłam w bezruchu, modląc się, żeby przypadkiem nie dowiedzieli się o mojej obecności.
Hidan i Deidara, wyraźnie upojeni alkoholem (z którego ten pierwszy ponoć zrezygnował, a przyjaźń uznawał za zbędny balast), rozmawiali o dzisiejszej kolacji. Jashinista opowiadał blondynowi ze szczegółami naszą rozmowę, za co został zganiony przez rozmówcę.
- Trzeba było tego nie mówić, idioto – warknął Deidara, gdy Hidan opowiedział o rozmowie na temat zbędnego balastu. – Jeszcze się czegoś domyśli.
- Spokojnie. – Jashinista czknął i zaśmiał się pod nosem. – Niczego się nie domyśli. Owinąłem ją sobie wokół palca.
Część mnie, odpowiedzialna za naiwne przywiązywanie się do morderców, została właśnie boleśnie spoliczkowana. Poczułam niepohamowany żal, nie do Hidana, do samej siebie, za to, że dałam się nabrać na jego sztuczki, przepraszam, ich sztuczki. To całe zainteresowanie moją osobą było z góry zaplanowane, i dopiero w tym momencie, po przeszło pięciu miesiącach spędzonych w siedzibie najgorszych morderców, zdałam sobie z tego sprawę. Zorientowałam się, że Hidan zakochał się we mnie z rozkazu lidera, bo miłość tak jak i przyjaźń, zaliczał do zbędnego balastu. A ja znalazłam się w Brzasku tylko po to, żeby wesprzeć ich szeregi moim kekkei genkai. Tym przeklętym Shieki, które przyniosło śmierć moim rodzicom, które za każdym użyciem odbierało mi kilka lat życia, które było marzeniem lidera Akatsuki.
Ból w klatce piersiowej stał się nie do wytrzymania. Nie sądziłam, że utrata kogoś, kogo się nigdy nie miało, może być aż tak bolesna. Nie przypuszczałabym, że może wywołać mroczki przed oczami, gęsią skórkę i problemy z oddychaniem. Zgięłam się w pół, przytłoczona emocjami i z trudem powstrzymałam się od jęknięcia i zatracenia w rozpaczy. Oparłam się policzkiem o zimną ścianę i przymknęłam powieki, które nie potrafiły pohamować łez. Były niesamowicie złą zaporą.
Ścisnęłam ręce na materiale mojej piżamy, po czym wstałam i na chwiejnych nogach dotarłam do pokoju. Dopiero tutaj mogłam pozwolić sobie na ciche łkanie, nie chcąc przypadkiem zainteresować kogoś moim donośnym wyciem. Udało mi się powstrzymać od spazmatycznego oddechu. Odniosłam wrażenie, że zatracam się w swoim bólu. Wszystko wokół zaczęło wirować i zlewać się w ciemność. Bodźce przestały do mnie docierać. Leciałam w dół, nie mogąc złapać się niczego, co zapobiegłoby upadkowi. Spadałam wolno, coraz mocniej odczuwając przy tym ból i upokorzenie. Dziwne głosy szeptały wokół naiwniaczka, kretynka, idiotka, żałosna ofiara losu, a każdy z nich z całą swoją siłą dźgał mnie w serce i paraliżował. Miałam wrażenie, że moje ciało wykręca się w konwulsjach, że brakuje mi oddechu, że krzyczę z rozpaczy i rzucam się w powietrzu, rozpaczliwie próbując się czegoś złapać.
Owinąłem ją sobie wokół palca. Owinąłem ją sobie wokół palca. Owinąłem ją sobie wokół palca.
Słowa Hidana echem dudniły w mojej głowie. Uderzały mnie z każdej strony, popychały raz w górę, raz w dół. Wbijały mi ostre pazury we wszystkie mięśnie, zdzierały ze mnie skórę i obnażały wszystkie moje słabości.
Ofiara losu.
Byłam nią i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam nią przez całe swoje życie: straciłam rodziców, straciłam Taya, straciłam Hidana a razem z nim honor. Straciłam już wszystko, prócz życia.
Owinąłem ją sobie wokół palca.
Odganiałam rękami nieprzyjemne głosy, atakujące mnie z każdej strony. Krzyczałam wniebogłosy, staczając się na samo dno wartości mojego istnienia. Z każdym wydechem uciekała ze mnie chęć życia. Żałosne zakochanie się w mordercy przypieczętowało moje marne istnienie. Wdech powodował bolesne rozprężenie klatki piersiowej oraz potęgował uczucie beznadziei. Rodził też nienawiść.
Owinąłem ją sobie wokół palca.
Zerknęłam w dół – do upadku została już raptem chwila. Coraz głośniej słyszałam wyzwiska pod moim adresem, coraz bardziej rozrywały mnie na małe kawałeczki, coraz mocniej bolało mnie serce.
Ofiara losu.
Zetknięcie się z ziemią wywołało długi, przeciągły jęk i utratę świadomości. Przestałam na jakiś czas oddychać, leżąc w całkowitej ciemności, połamana i obdarta z jakichkolwiek uczuć.
Owinąłem ją sobie wokół palca.
Cichy szept rozwiał się wraz z moim głośnym oddechem. Wciągnęłam nienawiść wprost do płuc, zaciągając się nią i wypełniając wszystkie tkanki ciała tym dziwnym, dotąd nieznanym mi uczuciem.
Wokół palca.
Otworzyłam oczy, gotowa pomścić nie tylko mojego męża, ale również siebie.

Następnego dnia obudziłam się względnie wcześnie. Przypomniawszy sobie koszmar zeszłego wieczoru, skuliłam się w kłębek na łóżku i mocno wbiłam paznokcie w kołdrę. Przeleżałam w takiej pozycji jakiś czas, zastanawiając się, jak nie dać po sobie poznać, że dowiedziałam się prawdy. Musiałam udawać, że nic się nie stało, że dalej jestem szaleńczo zakochana w Hidanie i nie dopuścić do tego, by lider czytał mi w myślach. Wtedy wszystko by się wydało i szczerze mówiąc nie wiem, czy bym to przeżyła. Dlatego też, z ogromną niechęcią odrzuciłam kołdrę, ubrałam się w ciemne dresy i jak gdyby nigdy nic weszłam do kuchni.
Udawanie wyszło mi idealnie - nikt nie zorientował się, że płakałam i zatracałam się w swoim nieszczęściu jeszcze kilka godzin temu. Grałam po mistrzowsku. 
I tak przez kolejny rok.


Dobra, wiem, że bardzo popędziłam z akcją, ale to było konieczne. Inaczej opowiadanie mogłoby się ciągnąć w nieskończoność, a to nie byłoby zbyt korzystne. ^^ Liczę, że w czterdziestu rozdziałach uda mi się zamknąć tę historię.
Skończyły mi się zapasowe rozdziały. Za tydzień pojawi się jeszcze jeden, teraz będę pisać na bieżąco, jednak mam nadzieję, że uda mi się przez jakiś czas utrzymać regularność. Postaram się w każdym razie, bo chciałabym na tym blogu dodawać nowości co tydzień. ^^
Jak zauważyliście, pozazdrościłam innym czatu więc sama również go stworzyłam. Zażalenia, prośby, pochwały – możecie kierować między innymi tam. Chętnie z Wami pogawędzę, jak tylko mam czas. ^^
Poza tym wybaczcie, bo ten rozdział był krótszy niż wszystkie inne. Ale nie widziałam sensu w dodawaniu czegoś jeszcze, żeby nie zepsuć klimatu. :)
I przepraszam też, że dopiero teraz, ale miałam nocny dyżur w szpitalu i odsypiałam. Co prawda przebudziłam się przed 13, ale moje ciało stwierdziło "Nie wstaję! Chyba cię pogięło, sama sobie wstawaj!" i niestety wygrało z umysłem, który próbował obudzić resztę. :c
Przesyłam Wam całe mnóstwo buziaków! :*
Do zobaczenia za tydzień. :)

10 komentarzy:

  1. Rozpłakałam się razem z nią... Jezu, jakbym przywołała wspomnienie sprzed 3 lat, kiedy zakochałam się również w "nieciekawym" mężczyźnie, który jak podsłuchałam związał się ze mną dla pieniędzy żeby mieć na narkotyki. Tsa, długa historia, ale nie ogarnęłam jak to przeczytałam. Nienawidzę Hidana. Tak jak go polubiłam, tan teraz bym go pokroiła na kawałeczki i każdy z nich zakopała w innym miejscu. Szkoda, że dopiero po powrocie będę mogła przeczytać następny rozdział, ale już się nie mogę doczekać zemsty Shouri. Mam nadzieję, że skończy się tak jak w moim przypadku - Hidan dostanie za swoje a ona albo odzyska męża, albo zakocha się i będzie w szczęśliwym związku. Czy może być żal wymyślonej bohaterki? ;c Widocznie jestem głupia, ale kocham Shouri... I Ciebie za to, że tworzysz tak cudowne historie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie wzruszyć. O to mi właśnie chodziło. :) I wcale nie jesteś głupia, mnie na przykład często wzruszają bohaterowie filmów czy książek i ryczę jak głupia, a przecież też są wymyśleni. :D
      Mam nadzieję, że szybko udało Ci się pozbierać po tym niezbyt ciekawym związku. Niestety też mam podobne doświadczenie, choć na szczęście tylko się nim zauroczyłam, więc udało mi się to przetrwać całkiem nieźle. ;)
      Buziaki, kochanie. I miłego wyjazdu. :*

      Usuń
  2. Tak wyjaśniłaś tą sytuację z Hidanem-nie wzięłam tej możliwości pod uwagę.Mam tylko nadzieję , że Lider skontaktował się z Hidanem kiedy on poszedł po gumki a nie kiedy robił to z Shouri(myślę,że nawet dla przestępcy kontakt telepatyczny z drugą osobą uprawiającą seks jest rozstrajającą sytuacją).
    Biedna Shouri-upewniła się ,że ją rozkochał tuż po randce,nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak paskudnie musi się czuć.Wspaniale opisałaś jej rozpacz.Dobrze , że wie o prawdziwych zamiarach Hidana ale z drugiej strony żeby po tym żyć tak samo przez cały rok?W tej sytuacji ona pewnie znienawidzi Hidana(choć to raczej ma prawdopodobne) ,swoje życie lub samą siebie.Mam nadzieję ,że ktoś ją wesprze duchowo-Itachi lub Kisame i nie będzie przez ten czas zupełnie sama.
    Wybacz,lubię cień.
    Pozdrawiam,weny życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobał rozdział. Trochę się bałam, że mnie za to znienawidzicie, ale widzę, że nie jest tak źle. ^^
      Dzięki wielkie za komentarz, buziaki!

      Usuń
  3. Wiedziałam, a w zasadzie przeczuwałam, że możesz zapodać w tym rozdziale prawdziwą bombę, więc od rana czekałam na jego pojawienie się. Ale i tak nie wierzę, że w końcu Shouri poznała prawdę i to jeszcze w tak strasznych okolicznościach. Wydawało mi się raczej, że to Hidan pewnego dnia przyzna się co do powodów jego zainteresowania jej osobą, przeprosi, bo faktycznie w pewnym momencie zakochał się w młodej Muzai i realnie chce tworzyć z nią coś więcej niż przyjaźń (której notabene nie uznaje), trochę się pogniewają, ale ostatecznie dziewczyna mu wybaczy i wszystko wróci do normy. Nic dziwnego, że tak to przeżyła, ale jakby nie patrzeć, z sytuacji tej na swój sposób wyszła zwycięsko - świadomość upokorzenia, jakiego doświadczyła dała jej motywację do samodoskonalenia się. Nie ukrywam, że nieco przeraża mnie stwierdzenie "rok" na końcu rozdziału, tym bardziej jednak rośnie moja ciekawość - jaka będzie Shouri po roku? Niby tylko dwanaście miesięcy, ale prawda jest taka, że nawet jedna godzina może zmienić człowieka nie do poznania. Mogę mieć tylko nadzieję, że Shouri urośnie w siłę i zemści się na zabójcy męża i przede wszystkim na Hidanie. Poza tym mam wrażenie, że w Twoim opowiadaniu Tobi jest zwiastunem nieszczęścia - zawsze jego pojawieniu się towarzyszą nieprzyjemne dla Shouri wydarzenia.
    Jeśli zaś chodzi o sam opis uczuć głównej bohaterki - m i s t r z o w s k i! Wpatrywałam się w tekst z niedowierzaniem i bezmiernym podziwem, bo po raz pierwszy miałam przyjemność zapoznać się z tak genialnym tekstem mówiącym o smutku i żalu. Do tego fragmentu wracałam kilkakrotnie, już po przeczytaniu całości, analizując słowo po słowie.
    Liczę na to, że nienawiść, która stała się motorem napędowym dla Shouri nie zaprowadzi jej tam, gdzie znalazł się Sasuke - zwłaszcza, że sam Itachi zauważył iż dziewczyna przypomina mu jego młodszego brata. Wiadomo, że to dwa odmienne charaktery, niemniej jednak w stwierdzeniu Itachi'ego było przysłowiowe ziarnko prawdy (w końcu brunet rzadko kiedy rzuca słowa bez pomyślunku).
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Dobrze, że masz jeszcze jeden w zapasie, bo nie wiem co będę robić, jak stracisz regularność w zamieszczaniu wpisów :< Standardowo przesyłam mnóstwo całusów i kilotonę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się bałam, wstawiając ten rozdział. Uznałam jednak, że jeśli go nie opublikuję, nie napiszę nic innego, więc stwierdziłam - a co mi tam! Niech leci! Dlatego też niezmiernie mnie cieszy, że rozdział przypadł Ci do gustu. :) Najtrudniej było mi opisać właśnie emocje Shouri, bo sama nie znalazłam się w tak trudnej sytuacji, więc spadł mi kamień z serca gdy napisałaś, że był mistrzowski. ^^
      Postaram się nie stracić tej regularności, choć nie wiem, czy mi się uda. :c
      Bardzo Ci dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. Twoje opinie dużo dla mnie znaczą. :*
      Buziaki!

      Usuń
  4. Dobra, dawno mnie tu nie było, ale nie zapomniałam. Miałam wakacje po prostu. Także nadrabiamy, a później komentarzyk :)
    Miłego roku szkolnego, czy tam miłej pracy :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dalej ze mną jesteś. :))
      Obecnie mam praktyki, a od października znowu zwyczajne, uczelniane życie... ;)
      Buziaki!

      Usuń
  5. Jejkuu miałam łzy w oczach jak czytałam końcówkę rozdziału :( Opowiadania rzadko wywołują u mnie łzy, jednak Tobie się udało, gratulacje.
    Zapraszam do mnie: http://mycrimeromance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)