30 sie 2014

24. Zetsu.

"Nie ma jednak badań, które naukowo potwierdziłyby tę tezę." Trzymałam się tego zdania jak osioł, z nadzieją ćwicząc na bojówce przez kolejny miesiąc. Coraz lepiej wychodziło mi celowanie w kukły, oraz w żywe istoty, które zawsze były klonami lidera. Nie mogłam powiedzieć, żebym miała świetnego cela, jednak w porównaniu do tego, z czym zaczynałam - niebo a ziemia. Nawet Rudy któregoś dnia pochwalił moje postępy. Co lepsze, treningi miałam niemal codziennie, jednak tylko co drugi dzień ćwiczyłam celność. W pozostałym czasie próbowałam w jakikolwiek sposób uruchomić Shieki i najczęściej kończyło się na tym, że to lider mnie atakował, co oczywiście działało. Niemniej jednak tylko krótko mogłam nad tym zapanować, a gdy ciepło odpłynęło z mojego ciała, za każdym razem wymiotowałam krwią. Sasori wykluczył choroby przewodu pokarmowego, więc niestety, moje torsje były skutkiem ubocznym Shieki, w dodatku coraz bardziej uciążliwym.
- Musimy póki co zaprzestać tego treningu - stwierdził rudowłosy, patrząc, jak krztuszę się własną krwią. Byłam już na skraju wytrzymałości. Co drugi dzień traciłam sporo krwi, przez co z tygodnia na tydzień słabłam. Dzisiejszego dnia nie miałam nawet siły, żeby się podnieść. Kucałam nad własną krwią, ręce mi drżały, było mi cholernie zimno, a w ustach czułam metaliczny, ohydny posmak posoki. Miałam wrażenie, że padnę twarzą prosto w kałużę, skrzętnie się upokarzając.
Usłyszałam charakterystyczne skrzypnięcie podłogi, później kolejne. Lider, kierował się ku wyjściu z bojówki. Już po chwili do moich uszu dotarł ciężki odgłos zamykanych drzwi. Jak zwykle zostawił mnie samą, jednak tym razem byłam zbyt słaba, żeby o własnych siłach wrócić do pokoju. Ręce się pode mną ugięły, przez co wylądowałam na krwi. Włosy jeszcze bardziej zlepiły się juchą, a smród żelaza nieprzyjemnie podrażnił mi nozdrza, kolejny raz wywołując odruch wymiotny. Odwróciłam tylko głowę na bok, żeby się przypadkiem nie zachłysnąć.
Leżąc w kałuży własnej krwi, oblepiona nią niemal z każdej strony, czując jej smak i zapach, wiedziałam, że maksymalnie poświęcam się dla swojego celu. Czułam, że robię to, co powinnam, choć za każdym razem, gdy myślałam o Tayu, coś kuło mnie w serce. Nie byłam pewna, czy to niepokój, strach, a może radość i tęsknota. Nie mogłam się jednak teraz poddać. Zbyt dużo przeszłam, żeby odpuścić.
Powoli, czując ból każdego mięśnia, podniosłam się do siadu i przetarłam dłonią usta, rozcierając krew po policzku i palcach. Skrzywiłam się na ten widok, bo z pewnością wyglądałam jak potwór. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pewnie pomyślałby, że rozszarpałam kogoś zębami. A ja tylko wymiotuję sobie krwią, ot, nic takiego.
Skupiając się na podniesieniu z podłogi, bardzo powoli, na drżących nogach wstałam. Przez chwilę wszystko wokół wirowało i tylko cudem z powrotem nie upadłam, jeszcze bardziej babrząc się juchą. Odwróciłam się w stronę wyjścia z bojówki, po czym bardzo powoli, bo nadal nie czułam się zbyt stabilnie, powłóczyłam nogami w tamtym kierunku. Patrzyłam na dzielącą mnie od drzwi odległość, w myślach klnąc na czym świat stoi. Nie byłam pewna, czy uda mi się do nich dojść.
Po kilku ślamazarnych krokach ujrzałam, że ktoś wszedł do bojówki. Zatrzymałam się, próbując z daleka rozpoznać mojego chwilowego towarzysza, a to, kogo ujrzałam, wmurowało mnie w ziemię. W moim kierunku zmierzał wysoki, umięśniony chłopak. Przez jego białą koszulkę mogłam dostrzec wyrzeźbione mięśnie brzucha, a że rękawek zakrywał tylko barki, również mocne ramiona rzuciły mi się w oczy. Jego męską, porośniętą dwudniowym zarostem twarz, okalały brązowe, lśniące włosy. Ale najważniejsze były brązowe, błyszczące miłością oczy, wpatrzone prosto we mnie.
– Tay – wyszeptałam, nie dowierzając w to, co widzę. Czy to było możliwe? Czy ja umarłam?
– Shouri? – Dźwięczny głos chłopaka dobiegł do moich uszu i otulił moje serce, które teraz łomotało w klatce piersiowej jak zwariowane. - Shouri, wszystko w porządku?
– W jak najlepszym – odpowiedziałam i dotknęłam delikatnej skóry twarzy mojego męża. Drugą ręką objęłam go w pasie i zaciągnęłam się jego zapachem. I wtedy dotarło do mnie, że mój mąż tak nie pachniał. To nie była jego woda toaletowa. To nie Tay.
Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka, który przytrzymał mnie w pasie, chroniąc przed upadkiem. Rzuciłam przerażone spojrzenie na jego twarz i zobaczyłam zmartwionego Hidana. Marszczył lekko czoło, aż brwi niemal się ze sobą stykały, a usta zacisnął w wąską linię. Był również wkurzony.
– Chyba trochę przesadziliście – warknął w złości i jednym ruchem, jakbym kompletnie nic nie ważyła, wziął mnie na ręce. Szybkim krokiem kierował się do wyjścia z bojówki. Wyczułam, jak bardzo spiął się i przejął całą tą sytuacją. Domyśliłam się też, że był na mnie zły, bo nazwałam go Tayem.
Widziałam migocące na suficie punkty, gdy Hidan niósł mnie przez korytarz. Poczułam szarpnięcie drzwi, dostrzegłam jasnozielone kafelki i ze sporym opóźnieniem zorientowałam się, że znaleźliśmy się w łazience. Dotarło to do mnie dopiero wtedy, gdy pod stopami poczułam twardy grunt i usłyszałam szum wody. Nim zdążyłam zaprotestować, poczułam na sobie okalające mnie ciepło. Wybełkotałam coś niewyraźnie, słaniając się na nogach i przytrzymując silnych ramion Hidana, żeby przypadkiem nie upaść. Ten docisnął mnie do ściany, jak gdyby chcąc zapewnić mi asekurację z jej strony, i jedną ręką oblewał mnie wodą, drugą natomiast ścierał z mojego ciała krew. Nie protestowałam, tylko przymknęłam zmęczone powieki.
Prysznic skutecznie mnie otrzeźwił. Nim chłopak skończył swoje zabiegi, dotarło do mnie, że znalazłam się z nim sam na sam w dość intymnej sytuacji. I choć nie byliśmy nago, gorąc buchnął w moje ciało mocniej, niż mogłabym się w tym momencie się spodziewać. Położyłam ręce, dotąd wiszące luźno wzdłuż ściany, na jego klatce piersiowej, wyczuwając przez mokry podkoszulek wyćwiczone długimi latami mięśnie. Znów poczułam obezwładniający atak ciepła.
– Hidan – wychrypiałam, otwarcie mu się przyglądając. Spod przymrużonych oczu widziałam, że cały się spiął, poczuwszy mój dotyk. Wciąż trzymał prysznic wysoko, jednak drugą dłonią zjechał mi na talię i delikatnie wbił w skórę palce. – Pocałuj mnie – wyjęczałam, coraz mocniej podniecona. I choć od ostatniego miesiąca próbowaliśmy zachowywać się bardziej jak przyjaciele, w tej jednej chwili wszystko szlag trafił.
Hidan bardzo powoli zmniejszył dystans dzielący nasze ciała. Gdy poczułam jego tors na klatce piersiowej, wciągnęłam ze świstem powietrze. Nachylił się wolno, rozkoszując się napięciem, które tej chwili towarzyszyło. Umyślnie ominął usta, ówcześnie owijając je ciepłym, miętowym oddechem, i skierował swoje wargi na mój policzek, zostawiając mokre ślady aż do ucha.
– Z przyjemnością – szepnął i wrócił do mnie, złączając nasze usta w pocałunku. Całował mnie delikatnie, jednak z każdą sekundą coraz mocniej zaciskałam palce na jego koszuli. Pociągnęłam go w moją stronę, a ten mocno przycisnął mnie do ściany, wywołując tym samym jęk rozkoszy. Gdy naparł na mnie całym ciałem, mokrym, umięśnionym i rozpalonym, straciłam nad sobą panowanie. Objęłam go mocno w pasie, a już po chwili podciągnęłam jego koszulkę do góry. Chłopak uniósł ręce, umożliwiając mi jej zdjęcie. Zaczęłam błądzić dłońmi po gołym torsie chłopaka, rozkoszując się mięśniami. Umyślnie zahaczyłam palcami o sutki, na co Hidan jeszcze mocniej do mnie przywarł. Przerwał pocałunek i zszedł ustami na szyję. Odchyliłam głowę, umożliwiając mu pozostawienie mokrych śladów językiem aż do obojczyków i z powrotem. Gdy na nowo odnalazł moje usta, wepchnął w nie gwałtownie język, splatając się z moim w tańcu. Wszystko wirowało: my, świat, nasze języki.
Hidan powoli, przeciągając wszystko w nieskończoność, zjechał dłonią na mój pośladek i zaczął go lekko ściskać. Jęknęłam mu prosto w usta, czując żar płynący z jego palców. Był tak rozpalony, że niemal mdlałam z gorąca. Nie zostałam mu jednak dłużna. Moje dłonie powędrowały na jego umięśnione plecy, a później powoli, zapamiętując każdy kawałek jego ciała, w stronę drobnej, miękkiej pupy. Ugniatałam ją dłońmi, czując jednocześnie, jak jego serce bije coraz szybciej i mocniej. Podobało mi się to.
Jednocześnie nie byłam w stanie pojąć, jakim cudem chłopak nadal trzymał prysznic wysoko nad nami, dodając całej tej sytuacji pikanterii.
– Hidan – jęknęłam mu w usta, gdy się od siebie oderwaliśmy. Chłopak spojrzał na mnie przymglonym wzrokiem, uśmiechając się uwodzicielsko. Biła od niego pewność siebie, ale również ogromne uczucie, którym mnie otoczył.
– Shouri – wychrypiał i pocałował mnie przelotnie w usta. Pozostał jednak tuż przy nich, dzięki czemu czułam ruch jego warg, gdy wypowiadał kolejne słowa: Uwielbiam cię, Shouri.
Kolana mi zmiękły pod wpływem jego niskiego, chrapliwie przyjemnego tonu głosu. Złapałam się mocniej jego pleców, po czym wtuliłam nos w zagłębienie pod obojczykiem. Zostawiłam tam delikatny pocałunek.
Odczekałam chwilę, aż emocje z nas wyparują, ale podniecenie nie znikało. Byłam pewna, że moje policzki płoną żywym ogniem, nie wspominając już o miejscach, które dotykał. Drżałam z gorąca i pragnienia. Mogłam kochać się z nim tu i teraz, byleby tylko mnie nie zostawiał. Był jednak pewien szkopuł, przez co, niestety, musiałam przerwać nasze pieszczoty.
– Muszę się umyć – westchnęłam, delikatnie odsuwając od siebie chłopaka. Uśmiechnął się łobuzersko i nachylił do mojego ucha.
– Chętnie ci pomogę – mruknął. Przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało.
– Poradzę sobie – odpowiedziałam i objęłam go za szyję.
– Na pewno? Jeszcze przed chwilą mdlałaś mi w ramionach. – W jego głosie dało się usłyszeć niepokój.
– Na pewno – zapewniłam i cmoknęłam szybko jego usta. Hidan skinął głową, przekazał mi prysznic i wyszedł z kabiny. Dopiero wtedy zorientował się, że całe jego ubranie ocieka wodą i moczy podłogę. Parsknął coś pod nosem, rozśmieszając mnie przy tym.
– Zostaw to, później powycieram – mruknął i zdjął spodnie, po czym zostawił je w kącie łazienki. Na sam widok chłopaka tylko w bokserkach, poczułam przyjemne mrowienie pomiędzy nogami i kolejne buchnięcie gorąca.
Hidan, odgarniając mokre włosy do tyłu, wyszedł z łazienki. Ja natomiast dopiero po chwili zakręciłam prysznic, szybko zdjęłam długie, dresowe spodnie, które na sobie miałam, bluzkę, oraz bieliznę. Sięgnęłam do kosmetyczki i wyjęłam z niej maszynkę do golenia. Zdecydowanie musiałam pozbyć się włosków z nóg i okolic intymnych. Nie mogłam pozwolić, żeby chłopak zobaczył mnie w takim stanie. Z pewnością bym go tym odrzuciła.
Jak tylko trochę się uspokoiłam, znów zrobiło mi się słabo. Podtrzymując się ściany, ogoliłam nogi i krocze, po czym umyłam spocone ciało. Dodatkowo gorąc nie wpływał zbyt korzystnie na mój stan: wychodząc z kabiny zatoczyłam się i dość mocno uderzyłam biodrem w szafkę, stojącą pod jedną ze ścian. Jednocześnie przytrzymałam się jej, żeby nie runąć jak długa na podłogę.
Owinęłam ciało ręcznikiem, przetarłam lustro ręką i drgnęłam niespokojnie. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że stoi za mną mój martwy mąż ze srogim wyrazem twarzy. Jak tylko się odwróciłam spostrzegłam z ulgą, że nikogo za mną nie ma. Odetchnęłam głęboko, próbując uspokoić przyśpieszony oddech i niespokojne bicie serca. To tylko omamy, Shouri. Jesteś zmęczona, musisz się przespać.
Opasana samym ręcznikiem, przebiegłam przez korytarz tak szybko, jak tylko pozwalał mi na to stan mojego ciała, i cichutko zamknęłam za sobą drzwi. Przyłożyłam czoło do drewna, oddychając z ulgą, bowiem nikogo po drodze nie spotkałam. Podpierając się tak, stabilizowałam oddech.
Nagle poczułam na swojej talii czyjeś dłonie. Gwałtownie podskoczyłam, piszcząc przy tym, i odwróciłam się w stronę swojego gościa. Nie spodziewałam się ujrzeć nikogo innego jak Hidana, więc jego uśmiechnięta twarz wcale mnie nie zaskoczyła, niemniej jednak nie sądziłam, że będzie czekał na mnie w pokoju. Nawet go nie zauważyłam, gdy tu wchodziłam!
– Rany, Hidan! – krzyknęłam i złapałam się za serce, głośno oddychając. – Wystraszyłeś mnie.
– Ale za to jak słodko teraz wyglądasz – mruknął, przyciągając mnie do siebie. Oparłam się o jego tors i zatopiłam w fiołkowych oczach. – Chciałem być pewien, że nic ci się nie stanie – wyjaśnił swoją obecność.
– Dzięki – mruknęłam i próbowałam przejść w stronę szafy, jednak ten mnie powstrzymał. Zerknęłam na twarz chłopaka. Dostrzegłam w jego oczach dziwny błysk. – Hidan.
Jasnowłosy pocałował mnie bez uprzedzenia. W szoku złapałam się jego ramion, oddając pieszczotę, i już po chwili poczułam, jak ręcznik się ze mnie zsuwa. Zamarłam, gdy chłopak swoimi smukłymi palcami przejechał po moich odkrytych plecach, zatrzymując się tuż nad pośladkami. Wyczułam żar, który pozostawił po sobie jego dotyk.
– Hidan – wyszeptałam drżącym głosem. Chłopak przycisnął swoimi biodrami do moich, mocniej napierając mną na ścianę. Wyjęczałam jego imię, i przylgnęłam do umięśnionego torsu kochanka.
Jasnowłosy zszedł z pocałunkami na moją brodę, szyję, obojczyk. Zatrzymał się tuż nad piersią, na co głośno wciągnęłam powietrze, czując jednocześnie, jak agresywnie zaczął ugniatać moje pośladki. Kierował dłonie coraz niżej, aż w końcu prawą oparł na moim biodrze, musnął palcami łono i zjechał nią między nogi, bardzo delikatnie dotykając najczulszego miejsca mojego ciała. Jęknęłam głośno, poczuwszy falę gorąca i rozkoszy rozchodzącą się po moim ciele. Objęłam go lewą nogą, chcąc ułatwić mu dostęp do siebie, i mocno wsparłam się na jego ramionach. Z podniecenia ciężko było mi ustać. Hidan natomiast wyprostował się, oparł czołem o moje czoło i słuchał, jak cichutko pojękuję z rozkoszy, co jakiś czas składając delikatne pocałunki na moich ustach, nosie, policzkach.
Wyczuwszy, że orgazm jest coraz bliżej, ścisnęłam ramiona chłopaka, przyciągnęłam go do siebie i wbiłam mu palce w plecy. Hidan wymruczał mi coś do ucha, ale nie zrozumiałam co, bo moim ciałem wstrząsnęły przyjemne konwulsje. Jęknęłam przeciągle, mocniej ścisnęłam kochanka i wygięłam plecy w łuk. Chłopak wykorzystał to bo wpił się w moją szyję, nie przestając poruszać palcami. Jęczałam tuż nad jego głową, rozpalona, podniecona, nadal na niego napalona.
Po chwili chłopak przestał i wziął mnie na ręce. Objęłam go nogami w pasie i wtuliłam twarz w jego szyję, dalej szybko oddychając. Hidan położył nas na łóżku, które niezadowolone głośno zaskrzypiało pod naporem naszego ciężaru. Nie zwróciliśmy na to jednak większej uwagi, bo niemal od razu poczułam, że moja niezbyt duża pierś została zamknięta w sporej, ale delikatnej dłoni chłopaka. Raz ją ugniatał, po chwili bawił się sutkiem, wywołując u mnie niesamowicie przyjemne doznania. Prosiłam, żeby nie przestawał, żeby mnie dotykał, żeby się ze mną kochał. Zniecierpliwiona sięgnęłam dłońmi jego czystej, suchej koszulki i jednym ruchem ją z niego zdjęłam. Moim kolejnym celem były spodnie. Patrząc Hidanowi prosto w oczy, bowiem na chwilę oderwał się od mojej szyi, rozpięłam mu rozporek. Dżinsy i bokserki chłopak zdjął sam. Gdy znów się do mnie przybliżył, poczułam między nogami jego napaloną, twardą męskość. Jęknęłam z rozkoszy.
Chłopak już chciał we mnie wejść, kiedy jednak odepchnęłam go od siebie, przypominając sobie o jednej, ważnej rzeczy.
– Hidan, zabezpieczenie – wyszeptałam, na co ten przeklął siarczyście. Uśmiech sam wkradł mi się na usta, widząc go napalonego i sfrustrowanego w jednym.
– Mam w pokoju. Zaczekasz? – spytał, a ja ochoczo skinęłam głową. Zostawił na moich ustach długi pocałunek, wskoczył w spodnie i wyszedł z pomieszczenia. Okryłam w tym czasie ciało kołdrą, nieco skrępowana, wyczekując jego powrotu. Ale Hidan nie wrócił.
Gdy zegar uświadomił mi, że od dwudziestu minut siedziałam na łóżku naga i spragniona, warknęłam coś pod nosem i szybko zaczęłam się ubierać. Gdy tylko trochę ochłonęłam, wyszłam z pokoju, dalej dość słaba po treningu, i skierowałam się do kuchni. Siedział w niej Deidara z Uchihą i o czymś do niego nawijał. Machnęłam im tylko ręką na przywitanie, sięgnęłam po szklankę i nalałam sobie wody z kranu. Dopiero poczuwszy ciecz w gardle, uświadomiłam sobie, jak bardzo byłam spragniona.
– Dobrze się czujesz? – zagadnął blondyn. Skinęłam głową. – Jesteś strasznie blada.
– Trening – wyjaśniłam, upijając kolejny łyk.
– Powinnaś odpocząć. Zaharujesz się na śmierć – stwierdził Deidara.
– Pomyślę o tym – odpowiedziałam, nalałam kolejną szklankę wody i odprowadzona spojrzeniami chłopaków, wyszłam z kuchni. Przez cały czas zastanawiałam się, gdzie zniknął Hidan, jednak nie byłam na tyle zdesperowana, żeby odwiedzać go w jego pokoju. I co miałabym powiedzieć: Hej, dlaczego nie wróciłeś, kiedy ja byłam taka napalona? Co się stało? No jasne, już to widzę.
Obrażona na niego i na cały świat, wróciłam do siebie, wypiłam wodę do połowy szklanki i rzuciłam się na łóżko. Skrzypienie sprężyn nie wydaje się nawet tak złośliwe, gdy człowiek dosłownie pada na psyk. Wtuliłam się poduszkę, przed oczami stanęła mi scena sprzed pół godziny, po czym zasnęłam, dalej zła na Hidana.

Ocknęłam się w środku nocy z uczuciem kołatania serca i zlana potem. Powoli usiadłam, przyciągnęłam do siebie kołdrę i rozejrzałam się po ciemnościach, jednak nie byłam w stanie niczego dostrzec. Zerwałam się z łóżka, zapaliłam światło i dopiero wtedy się uspokoiłam. W pokoju byłam sama, a nie, jak mi się przyśniło, z ciemną postacią. Przysiadłam na łóżku, wzięłam kilka głębszych wdechów i wychyliłam resztkę wody w szklance. Dalej spragniona, wyszłam na wiecznie oświetlony korytarz siedziby, i cichutko jak myszka dotarłam do pogrążonej w ciemnościach kuchni. Odszukałam dłonią włącznika i w momencie gdy zapaliłam światło, poczułam coś na ręce. Podskoczyłam ze strachu, puściłam szklankę przez co z hukiem rozbiła się po podłogę, i na domiar złego wdepnęłam w szkło. Jak się okazało, moim napastnikiem była ćma. Wredny, nocny motyl.
Przeskoczyłam na prawej stopie do zlewu, wdrapałam się na szafkę i przepłukałam małą rankę wodą. Nie musiałam nawet używać pęsety, żeby wyjąć ze stopy szkło. Na moje szczęście, tylko jeden kawałek utknął w moim ciele, który bardzo łatwo dał się z niego wyciągnąć. Po raz kolejny opłukałam ranę, a następnie przyłożyłam do niej ręcznik kuchenny. Posiedziałam tak chwilę, aż noga przestała krwawić. Posprzątałam rozbitą szklankę rękami, bo nadal nie wiedziałam, czy w organizacji jest coś takiego jak szufelka, a później sięgnęłam po kolejną i nalałam sobie wody. Ostatnio nie czułam się bezpiecznie nawet w swoim pokoju. Przez to, że przebywałam wśród morderców, wpadałam w jakąś paranoję.
Jako że byłam już wybudzona i nie czułam zmęczenia, zdecydowałam się zrobić herbatę. Nastawiłam wodę i cierpliwie czekałam, aż się zagotuje. W tym czasie nie spodziewałam się nikogo tu zastać, bo przecież była trzecia w nocy, ale jakże się zdziwiłam, gdy usłyszałam kroki dochodzące z korytarza. Cała się spięłam i próbowałam odgadnąć, kto może tak ociężale chodzić. Jak się jednak okazało: tej osoby jeszcze nie znałam.
W drzwiach stanął wysoki człowiek, albo i nie człowiek, w każdym razie coś, co miało zarówno ludzkie ciało, jak i było otoczone wielką, dziwaczną muchołówką. Głowa i szyja przybysza była dwubarwna: czarno-biała, natomiast ślepia o intensywnie żółtym kolorze wpatrywały się we mnie ze zdumieniem, ale i obojętnością. Włosy mojego nocnego towarzysza miały zielony kolor, czym pasowały do muchołówki, która jak gdyby wychodziła z ciała tego dziwnego człowieka. Słowem: mutant.
– Cześć – powiedział ciepłym głosem, a ja dopiero wtedy wyszłam z szoku. Zamrugałam kilka razy, chcąc uważniej mu się przyjrzeć.
– Cześć – mruknęłam niepewnie. W tym czasie woda się zagotowała. Rzuciłam niepewne spojrzenie ku czajnikowi, ale jakoś nie miałam chęci, żeby wstać.
– My tu tylko na chwilę – poinformował mnie. Rozejrzałam się na boki, ale nie zauważyłam tu prócz nas nikogo innego. Zaniepokoiłam się. – Zetsu – przedstawił się i skinął głową. Odpowiedziałam mu tym samym, czując, jak przez moje ciało przechodzi paraliżujący dreszcz strachu.
Osobnik podszedł do lodówki, wziął z niej puszkę jakiegoś napoju i bez słowa zniknął w korytarzu. Utkwiłam wzrok w drzwiach, zastanawiając się, czy aby na pewno nie śnię. Sytuacja ta była na tyle dziwaczna, że nie zaskoczyłoby mnie, gdyby to dalej był jeden z moich popieprzonych snów.
I nawet gotująca się woda nie była w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie.


No i co? Mówiłam, że zrobi się gorrrrąco. Mam nadzieję, że Wam się podobało. ^^ Tak wiem, Hidan idzie do odstrzału za to, że zostawił Shouri. Możecie już narzekać i kląć, pozwalam. ^^"
Wybaczcie, że wstawiam tak późno, ale miałam nockę w szpitalu a gdy wstałam, przyjechała siostra no i się zagadałyśmy. ;)

Więcej nie marudzę, miśki. Trzymajcie się ciepło i oczywiście: do zobaczenia za tydzień. :*

12 komentarzy:

  1. Aż nie wiem od czego zacząć! Wbiłam się w ciężki szok i szczerze mówiąc po raz pierwszy brak mi słów! Kobieto jesteś genialna, chylę czoła i padam na kolana! Te dwa opisy (dzieląc je na akcja: łazienka i akcja: pokój Shouri) totalnie zwaliły mnie z nóg. Jestem oczarowana tym, z jaką dokładnością przedstawiłaś każdy ruch Jashinisty i związane z tym odczucia, towarzyszące Shouri. Nie wiem czemu, ale trochę mnie rozśmieszyło ich spotkanie, kiedy dziewczyna wzięła mężczyznę za Taya. Możesz mi wierzyć, lub nie, ale pomyślałam sobie dosłownie "Boże co za przypał" :D I oczywiście z wielką chęcią tradycyjnie ponarzekałabym sobie na Hidana, jednakże biorąc pod uwagę to, co wyczyniał w łazience i potem w pokoju z Shouri w jakimś tam stopniu rekompensuje fakt, że zostawił ją samą przed wielkim bang (ale z drugiej strony to on bardziej jest na straconej pozycji, bo dziewczyna przynajmniej doznała słodkiej rozkoszy). Chyba jasnym jest, że z własnej woli tak nie postąpił tylko coś/ktoś musiało go zatrzymać (sugerując się tytułem rozdziału byłam pewna, że wszystko okaże się winą Zetsu) dlatego też daruję jasnowłosemu wieszanie na nim psów.
    Za to skupię się bardziej na kwestii, która niezmiernie mi się spodobała i na którą zwróciłam uwagę już dawno - chodzi o realizm, z jakim przedstawiasz życie Shouri. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam się z opisem obrazującym tak przyziemne rzeczy jak golenie nóg i krocza. Nawiązując do tego dodam tylko, że kiedyś sama zastanawiałam się, czy w tekście opowiadania zawierać informacje dotyczące między innymi zmiany bielizny czy szczotkowania zębów przez główną bohaterkę. Niby pierdółki, bez których tekst nie straciłby nic, a jednak zwraca się na nie mniejszą lub większą uwagę.
    Deidara z Uchihą? Dziwne, że się nie pozabijali! Swoją droga tak dawno nie wprowadzałaś Deidary do akcji, że wstyd przyznać, ale musiałam chwilę posiedzieć w ciszy by przypomnieć sobie okoliczności w jakich poznali się z Shouri. I z tej dwójki, bardziej po Itachim spodziewałabym się troski o młodą Muzai.
    Na liczniku już dwudziesty czwarty rozdział, a ja ciągle mam nadzieję, że nie zakończysz tego opowiadania w przeciągu najbliższych dziesięciu. Zgodnie z tradycją przesyłam mnóstwo weny, biliony całusów i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeeeeeeej! Teraz to mi brak słów, naprawdę! Twój komentarz jest tak niesamowicie miły, ciepły i kochany, że nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę!
      Musi chyba wystarczyć: cieszę się niezmiernie, że rozdział Ci się spodobał. Chciałabym same takie pisać, hihi. ^^
      Co do opisu golenia nóg - cóż, uznałam, że od czasu do czasu warto wprowadzić coś takiego, bo przynajmniej nasza postać wydaje się być rzeczywiście realistyczna. Często brakuje mi tego w filmach i książkach, a przecież można napisać raptem jedno zdanie więcej a bohater już nabiera innych barw. :)
      Kolejny rozdział bardzo przyspieszy akcję, jednak nie jestem w stanie przewidzieć, ile jeszcze rozdziałów tutaj naskrobię. W czterdziestu chciałabym się wyrobić. ^^
      Jeszcze raz pięknie dziękuję za komentarz. Jesteś niesamowita. :*
      Buziaki!

      Usuń
  2. Więc trafiłam-seks z Hidanem,co prawda nie w ścisłym znaczeniu tego słowa ale prawie,prawie...
    Tylko czemu on ją zostawił? To było takie dziwne.Pewnie wyjaśnisz to w następnym a jeśli nie to w kolejnych rozdziałach,czekam na to.
    Deidara gadał z Uchihą?Rozumiem , że gadał ale z Itachim.To mnie również zdziwiło.
    Pozdrawiam,weny życzę i do następnego!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko wyjaśnię w kolejnym rozdziale. Będzie to taka, hm, przełomowa część, można powiedzieć. Ale więcej nie zdradzam. ^^
      Buziaki!

      Usuń
  3. No gdzie ten Hidan, głupi ciul?! Ja bym go powiesiła na lampie za... no sama wiesz za co. Shouri w tym Akatsuki zwariuje z tą bandą popaprańców. -,- Zetsu tam sobie ciśnie w nocy do lodówki biedak grzecznie, a Shouri się boi ;c xD Ty, a może Hidan chłopców woli? ;o Nie no dobra, po prostu jest kretynem, to wszystko wyjaśnia. Mam nadzieję tylko, że po drodze nic go nie pożarło skoro nie wrócił :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Też bym go powiesiła, nie powinno się zostawiać dziewczyny w TAKIEJ sytuacji. :D
      Nie pożarło nic Hidana, to Ci mogę obiecać. :D
      Buziaki!

      Usuń
  4. Łosz! Trochę się tu porobiło! Ciężko jest mi skomentować Twoje rozdziały, bo przeczytałam je 2h temu i przez ten czas nie miałam neta, ale co tam! Przetestuję swoją pamięć! ;)
    Współczuję Shouri, że jej kekkei genkai niesie ze sobą skutki uboczne... Życie tylko do 30? Przecież wtedy dopiero zaczyna się "prawdziwe" życie, no! I jak dziewczyna będzie się miała nacieszyć swoim mężem, co?
    Trochę dziwi mnie ta surowość lidera. Zawsze biegał wokół Shouri tak, jakby była delikatniejsza niż skorupka od jajka, a tu olał ją po skończonym treningu...
    Akcja z Tayem genialna ;) Jak Shouri go zobaczyła, to myślałam, że to prezent od lidera za jej starania, że specjalnie wskrzesił go wcześniej za pomocą jednego z ciał (bo pamiętam, że jedno miało umiejętność wskrzeszania) i trochę posmutniałam, bo jestem w team'ie Hidana, a tu pac! Hidan :) Chociaż po tytule rozdziału przez jakiś czas podejrzewałam, że to Zetsu się pod niego podszył - o zgrozo!
    Nie ma to jak zabrać swoją przyjaciółkę do łazienki żeby ją wykąpać, tsaaaa ;) Kojarzysz moment, w którym Hidan mówi, że uwielbia Shouri? To było w łazience. Tak opisałaś tę sytuację, że aż mi się tak jakoś miło zrobiło i pozazdrościłam jej takiego przeżycia :) Jeden z najbardziej - dla mnie - wzruszających momentów na Twoim blogu ;)
    Ale co to? Wkradały się elementy grozy! Shouri chyba wykrakała - ma męża, ducha prześladowcę O.O I jak tu później spojrzeć w lustro? Myślę, że to on coś zrobił Hidanowi, gdy leciał po gumki - serio.
    No i czemu? Po co jej to było? Czemu przypomniała sobie o bezpiecznym seksie, co? Przecież chciała być matką, a Hidan też ma dobre geny, a tak to teraz przepadł jak kamfora -.-'
    Podobało mi się spotkanie Shouri z Zetsu. Zachowywała się tak, jakby spotkała kosmitę :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;*

    Dziękuję za odwiedzanie mojego bloga nawet wtedy, kiedy mnie nie ma. To wiele dla mnie znaczy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaaaaaj. Jak było na wakacjach? ;>
      Jeśli chodzi o lidera, to Rudy zauważa po prostu postępy Shouri i nie chce już jej tak niańczyć. W końcu ma być twardą babą. ^^
      O matko, matko, ja tak lubię wzruszające momenty! Cieszę się, że wyznanie Hidana tak na Ciebie podziałało. Mi również było milutko opisując ten fragment. I wszystkie kolejne też. ^^
      Zetsu trochę wygląda jak kosmita. O ile pozostali członkowie wzbudzili w niej strach ze względu na siłę, o tyle Zetsu, no cóż... Jego wygląd może szokować. Przypuszczam, że zachowałabym się na jej miejscu podobnie. :D
      Odwiedzam Twojego bloga codziennie i czekam, aż procenty zaczną rosnąć. A jutro już wrzesień. ^^
      Dziękuję przepięęęęknie za komentarz. Jesteś cudowna. :>
      Buziaki!

      Usuń
  5. Przepraszam, że nie komentuję, ale nie mam ostatnio za bardzo czasu (praca, sama rozumiesz). Wiedz jednak, że opowiadanie śledzę i czytam w miarę regularnie.
    Widzę, że akcja z Hidanem nabrała tempa i to bardzo! :D Zastanawia mnie jednak fakt, czemu Tobi powiedział Shouri, że jego uczucia są nieprawdziwe. Cóż, mam wrażenie, że łączy się to ze zniknięciem Hidana.
    No i Itachi mi mąci w głowie, wali tu jakąś bajerkę do Shouri, chciałabym, żeby ten wątek trochę się rozwinął, jak dla mnie jest ultra interesujący, że względu na moją słabość do Isi...
    Czekam na następny rozdział i przepraszam, że tak krótko, ale muszę zaraz wychodzić...
    Ps. czy dalej mam cię informować o rozdziałach u mnie?
    Pozdrawiam, Chihiro. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem. Albo pracujesz, albo od pracy odpoczywasz (niekoniecznie przed komputerem), wiem jak to jest... ;) Cieszę się jednak, że dalej ze mną jesteś. ^^
      Akcja już w ogóle popędzi w kolejnym rozdziale. :D
      Jeśli chodzi o Twój blog, to muszę najpierw przeczytać go chyba od nowa, żeby wszystko dobrze kojarzyć. Wybacz, ale po prostu wyleciało mi z głowy o czym dokładnie była Twoja historia (choć przebłyski mam, ale chcę to uporządkować), dlatego jak tylko znajdę czas to siądę i znowu się w nią zagłębię. ^^ A informować nie musisz, to upierdliwe czasem, a jak tylko go na powrót ogarnę to zaobserwuję i pewnie będę wchodzić tam codziennie, jak na większość blogów z listy. :D
      Dziękuję za komentarz. :*
      Buziaki!

      Usuń
  6. Dobra przynam się przeczytałam to trzy razy pod rząd i jeszcze pewnie sobie wróce! Jest świetny, nawet jesl Hidan nie kojarzy mi się z tak miłą osobą (a u mnie jest) ale właśnie takiego go lubię.
    Nie powiem jak przeczytałam tytuł, sadziłam, że coś więcej odnośnie Zetsu się pojawi, ale taki mały akcent jak najbardziej był dobry.
    Na początku było mi bardzo ale to bardzo szkoda Shouri. Nie dość, że ona tam umiera ''na naszych oczach'' to ją Lider zostawił. Serio myslałam, że będą jakieś problemy z jej zdrowiem, ale Hidan jej wynagrodził cierpienia.
    Nie hejce za to, ze ją zostawił. Bradzo mi się to podoba, wiedziałam że nie dasz wszystkiego od razu ^^
    Za rzadko tu wpadam, musiałam przeczytać pare ostatnich znowu (ale z wielką przyemnością) a tak lubię tu bywać :3
    Weny życzę, ale chyba Ci jej nie brakuje <3
    Pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjjj, ale mi teraz umiliłaś dzień! Wróciłam właśnie z dwunastogodzinnego dyżuru na porodówce, wściekła na wszystko i wszystkich, udało mi się w tym czasie posprzeczać z chłopakiem a tu nagle - bęc! Taki miły komentarz. Dziękuję, skutecznie ukoiłaś moje nerwy. :)
      Wena się przyda, bo przez ten szpital dziwnie ze mnie ulatuje. :(
      Buziaki!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)