Zdziwiłam się jeszcze mocniej, usłyszawszy
dziecinny ton głosu mojego wybawiciela, oraz sposób, w jaki się wyrażał. Tobi
nie lubi śmierci? Czemu on mówił jak dziecko?!
- Shouri - westchnął Hidan i razem z
liderem podszedł w moją stronę. Nieznajomy chłopak wciąż mnie trzymał. - Tak
mnie wystraszyłaś.
Popatrzyłam przerażona na wszystkich
mężczyzn znajdujących się w kuchni, po czym przyciągnęłam do siebie rękę,
wyrywając ją z dłoni Tobiego.
- Chcę do domu - wyszeptałam, również
zachowując się przy tym jak dziecko.
Kątem oka zauważyłam, jak lider wymienia
porozumiewawcze spojrzenia z Hidanem i Itachim. Wiedziałam, że będą próbowali
mnie zatrzymać, ale ja już postanowiłam: nie wykonam tego zadania. Nie chcę
odzyskiwać męża, jeśli ma to oznaczać śmierć niewinnych ludzi. Przywykłam do
jego nieobecności, i chociaż miałam ogromną nadzieję na ponowne ujrzenie
uśmiechniętej twarzy Taya, to nie mogłam pozwolić na tak barbarzyńskie zachowanie
Akatsuki. Mogli zabijać morderców, ale nie dzieci.
- Wiesz, że to niemożliwe - usłyszałam
głos lidera i zwróciłam na niego swój wzrok. - Nie możemy cię teraz wypuścić.
- Dlaczego? - zdziwiłam się. - Przecież
nikomu nic nie powiem.
- Nie taka była umowa - zauważył
mężczyzna, a we mnie aż się zagotowało.
- I kto to mówi - prychnęłam. - Sami nie
dotrzymaliście słowa.
- Nie mówiliśmy, że zginie przy tym tylko
jedna osoba - odpowiedział mi dyplomatycznie lider. Wkurzał mnie tym swoim
opanowaniem. Chyba uczył się tego od Uchihów.
- Zatailiście prawdę. Doskonale
wiedzieliście, że nigdy w życiu bym się na to nie zgodziła, gdybym znała
wszystkie szczegóły - syknęłam. Trochę się uspokoiłam, co nie zmieniało faktu,
że nie chciałam im dłużej pomagać.
Lider popatrzył na Itachiego, a ten skinął
do niego głową. Nie podobały mi się te ich porozumiewawcze spojrzenia. Uchiha
też coś ukrywał, zdrajca. Wszyscy mieli przede mną tajemnice. Nikomu nie mogłam
tutaj ufać.
- Jest jeszcze jeden sposób - zauważył
rudowłosy, ale chyba nie był co do tego zbyt przekonany.
- Nie interesuje mnie to - warknęłam i
wyminęłam lidera. Hidan nie pozwolił mi jednak wyjść z kuchni. - Przesuń się.
- Wysłuchaj go, Shouri - nakazał
mężczyzna, ale ja nie miałam zamiaru spełniać jego rozkazu.
- Przesuń się - powtórzyłam, bliska
płaczu. Uświadomiłam sobie, że byłam od nich totalnie zależna. Nikt nie
szanował tutaj mojego zdania, nie liczył się z moimi uczuciami, ani nawet z
tym, że nie chcę z nimi w tym momencie przebywać. Gnojki. - Hidan proszę cię -
jęknęłam. Zauważyłam, że patrzy ponad moją głową na lidera i Itachiego. Po
chwili pozwolił mi wyjść z kuchni, a ja jak cień snułam się po korytarzu.
Nie dane mi było jednak w spokoju dojść do
siebie. W połowie drogi zauważyłam Konan, która na mój widok bezczelnie się
uśmiechnęła. Przepełniła mnie złość. Miałam ochotę jej odwinąć, odwdzięczyć się
za to, że zostawiła mnie przed siedzibą na pastwę losu. Jej słowa mnie do tego
skłoniły:
- Jesteś taka żałosna, Shouri.
Usłyszawszy to, zagotowało się we mnie,
przez co dosłownie się na nią rzuciłam i przygwoździłam ją do ściany. Złapałam
rękami jej szyję, ale kobieta nawet się nie zdenerwowała. Ze stoickim spokojem
odrzuciła mnie od siebie, przez co nieźle się poobijałam. Gdy się podniosłam,
stała kilka metrów ode mnie i patrzyła z pogardą na moje poczynania. Wtedy
miarka się przebrała. Shieki znów przejęło nade mną kontrolę i zaatakowało
kolejnego członka Brzasku. Niewidzialna ręka w mgnieniu oka zaczęła dusić
kobietę. Niebieskowłosa z każdą chwilą robiła się coraz bardziej sina, a jej
twarz wykrzywiała się w grymasie bólu i strachu. Dopiero po chwili Konan, na
oczach lidera, Kisame, Itachiego, Hidana i Tobiego, padła martwa na korytarzu,
a ja czułam ogromną dumę. Odegrałam się. I stałam się mordercą.
Chwilę później ciało niebieskowłosej
zniknęło wśród wzlatujących w powietrze kartek, a ja zorientowałam się, że
walczyłam z klonem. Zerknęłam na lewo, gdzie stała właściwa Konan. Jej twarz
była poważna, ale po ustach błąkał się cień uśmiechu.
- Gratulacje - powiedziała. - Właśnie mnie
zabiłaś. Nie było chyba tak źle, co nie?
- Pieprz się - syknęłam i podniosłam się z ziemi. - Ty głupia...
- Wyrażaj się - zganiła mnie kobieta. - I
nie maż się jak dziecko. Wiedziałaś, na co się decydujesz. Czy ci się to
podoba, czy nie, zabijesz tego mężczyznę.
Bez słowa wróciłam do pokoju i trzasnęłam
głośno drzwiami. Musiałam odpocząć i pozbierać myśli.
Następnego dnia zdecydowałam się nie
wychodzić spod kołdry. Wtuliłam się mocniej w poduszkę, podkuliłam pod siebie
nogi i miałam nadzieję, że jakimś cudem tutaj umrę. Wplątałam się w największe
gówno świata: nie odzyskam męża, ani też nie ujdę z życiem. Świetnie, Shouri,
tego ci było trzeba.
Przez cały dzień ignorowałam pusty
żołądek. Wstałam tylko po to, żeby się wysikać, po czym znów wskoczyłam pod
kołdrę. W bardzo podobny sposób minęła mi noc.
Kolejnego ranka bardzo poważnie odczuwałam
skutki odwodnienia. Było mi słabo, mój brzuch domagał się jedzenia, a ja nie
miałam nawet siły, żeby wstać. Nie chciałam się stąd ruszać, mogłam umrzeć z
głodu, dlaczego nie. Poza tym cholernie się bałam, że w kuchni zastanę kogoś z
Akatsuki. A już najbardziej nie chciałam spotkać Hidana.
Przeleżałam w łóżku kolejny dzień.
Wieczorem zaczęła boleć mnie głowa, jednak zignorowałam to. Zmusiłam się, żeby
wziąć prysznic, po czym wróciłam do łóżka i usnęłam jak kamień.
Rankiem, po ponad pięćdziesięciu godzinach
bez jedzenia, byłam dość mocno sfrustrowana. Nikt nie interesował się moim
losem, a ja coraz mocniej odczuwałam głód. Było mi słabo, niedobrze, chciałam
umrzeć.
Niestety, ktoś w końcu przypomniał sobie o
mojej obecności w tej siedzibie. Oczywiście był to Hidan.
- Zostaw mnie - warknęłam, naciągając na
siebie kołdrę. Mężczyzna jednak usiadł przy mnie. Wiedziałam, że nie odpuści.
- Musisz coś zjeść - mruknął. - Umrzesz
nam z głodu.
- Nic wam do tego - odpowiedziałam spod
pościeli. - Zostaw mnie - powtórzyłam, choć byłam pewna, że nic to nie da.
- Shouri, nie zachowuj się jak dziecko -
zganił mnie Hidan. Dopiero wtedy podniosłam się do siadu i popatrzyłam prosto w
jego fioletowe, smutne oczy. Wyglądało na to, że naprawdę się mną przejmował. -
Zjedz coś, proszę.
- Oszukaliście mnie, a teraz mnie tutaj
więzicie. Daj mi spokój - fuknęłam, odtrącając talerz z jedzeniem, który
trzymał w ręce. Z hukiem rozbił się o ziemię, a dżem na kanapkach pobrudził
wykładzinę.
Hidan westchnął głośno, przyglądając się
plamie. Nie wiedział, jak do mnie dotrzeć. Widziałam w jego oczach smutek, ale
jakoś to na mnie nie działało. No, może trochę. Ale to nie moja wina - oni
zataili prawdę, która dla mnie była kluczowa! No bo jak mogliby zabić dzieci?
Tylko po to, żebym odzyskała męża?
- Shouri, proszę cię. - Hidan chwycił moją
dłoń, ale porwałam rękę do siebie. Czułam, że oczy zaczynają mnie piec. Tylko
tego mi brakowało, żebym zaczęła tu jeszcze ryczeć.
- Nie zabijesz tych dzieci - jęknęłam. -
Nie pozwolę na to.
- Dobrze - odpowiedział mi i się do mnie
przysunął. Odgarnął włosy z mojego policzka, jak to zwykł robić, i bardzo
niepewnie położył dłonie na moich ramionach. - Nie zabiję ich, obiecuję.
- Byłbyś w stanie? - spytałam, nie
dowierzając. Modliłam się, żeby zaprzeczył. Hidan jednak nic nie odpowiedział,
co dla mnie było jednoznaczną odpowiedzią. Brzydziło mnie to. Jak można być tak
okrutnym?!
- Shouri zrozum...
- Nie - przerwałam mu. - Jesteś w stanie
zabić małe dzieci - jęknęłam i schowałam twarz dłoniach. - Hidan, jesteś
obrzydliwy.
Czułam, że mężczyzna się spiął. Nie
wiedział, co odpowiedzieć na moje słowa. Nie wierzyłam, żeby mogło go to
zaboleć, czy że zrozumiał, jak źle postępował. Po prostu próbował mnie
udobruchać, ale kończyły mu się pomysły, jak to zrobić.
- Wyjdź - poprosiłam. - Hidan, proszę,
wyjdź.
- Nie - odpowiedział i przyciągnął mnie do
siebie. Próbowałam się od niego odsunąć, jednak jego ręce mocno zakleszczyły
mnie w uścisku. - Shouri, błagam cię, wróć do nas.
Rozpłakałam się i pozwoliłam, by mnie
przytulał. Cała się roztrzęsłam. Nie chciałam znów do niego się zbliżać, ale
był taki czuły, kochany... I po prostu przy mnie trwał. Tego mi było potrzeba.
Nawet, jeśli był bezwzględnym mordercą, pragnęłam jego obecności. Zadurzyłam
się w nim jak najgorsza idiotka i musiałam się w końcu do tego przyznać przed
samą sobą.
Gdy się uspokoiłam, odsunęłam się od niego
i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się delikatnie. W oczach chłopaka dostrzegłam
ogromną czułość i troskę. Jemu naprawdę na mnie zależało.
- Jest inny sposób, żebyś odzyskała męża -
odezwał się i pogłaskał mnie po policzku. Odniosłam wrażenie, że ciężko mu o
tym mówić. W sumie to się nie dziwiłam. Połączyło nas coś większego, niż
przyjaźń, a on mimo wszystko chciał pomóc mi wrócić dawną miłość. Był naprawdę
silnym mężczyzną.
- Jaki? - spytałam, choć tak naprawdę
wcale nie chciałam już tego robić. Bałam się, że wpadnę z deszczu pod rynnę.
- Jashin powiedział, że ożywi Taya, jeśli
dostanie twoją moc. Twoje kekkei genkai.
Popatrzyłam na Hidana w szoku. Naprawdę?
Czy tylko tyle musiałam zrobić, żeby dostać męża z powrotem? Zrzec się tej
piekielnej mocy?
- Oczywiście najpierw musisz zabić zabójcę
Taya, żeby lider pozwolił mi na przeprowadzenie rytuału. To jednak będzie dla
ciebie bardzo bolesne - zaakcentował chłopak. - Bardzo.
- Rozumiem - odpowiedziałam, o wiele
spokojniejsza. To nie był koniec świata. Była jeszcze nadzieja, że mój Tay do
mnie wróci.
Tylko czy aby na pewno tego chciałam? A
może wolałam dzielić życie z kimś pokroju Hidana? Z mordercą małych dzieci?
- Przyniosę ci nowe śniadanie -
stwierdził, po czym pozbierał zniszczone kanapki i talerz. Zrobiło mi się
piekielnie głupio.
- Nie trzeba. - Natychmiastowo wstałam i
złapałam go za rękę. - Sama pójdę do kuchni.
- Daj spokój. - Hidan puścił mi oczko i
przepięknie się uśmiechnął. - Zaraz będę z powrotem.
Zanim jednak wyszedł, mężczyzna zatrzymał
się w progu i głośno westchnął. Odwrócił się i wbił we mnie wzrok, który tym
razem wyrażał mnóstwo smutku.
- Nigdy nie zabiłem żadnego dziecka. Ani
nawet niewinnego człowieka - powiedział poważnie. - Ale jeśli dzięki temu
miałabyś odzyskać męża i być szczęśliwa, zrobiłbym to.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, Hidan zniknął
za drzwiami, a ja zamarłam. Takiego wyznania się po nim nie spodziewałam. Byłam
w szoku. To oznaczało, że niepotrzebnie go oskarżałam, oraz że autentycznie mu
na mnie zależy. Cholera jasna.
Przetarłam oczy dłońmi. Cierpliwie
czekałam, aż mężczyzna do mnie wróci i bynajmniej nie dlatego, że byłam mega
głodna. Po prostu chciałam, żeby znów był przy mnie. Uwielbiałam przebywać w
jego towarzystwie, a po ostatnich wydarzeniach moja sympatia do niego jeszcze
wzrosła. I choć rozsądek podpowiadał, żebym dała sobie spokój, to serce wcale
tego nie chciało. Cóż z tego, że byłby w stanie zabić niemal każdego człowieka,
skoro przy mnie zachowywał się jak anioł? Może i byłam naiwna, choć chyba
powinnam nazwać to zakochaniem.
Gdy drzwi po raz kolejny się uchyliły,
uśmiechnęłam się delikatnie i nakazałam mu usiąść. Odstawił kanapki i herbatę
na szafkę nocną, po czym złapał mnie za rękę. Jeden gest, a tyle dla mnie
znaczył.
I niby ja miałam odzyskać męża? Ja, z
każdym dniem zakochująca się coraz bardziej w mordercy? Czułam się jak idiotka.
Byłam zagubiona, bo z jednej strony miałam Hidana, a z drugiej mogłam dostać z
powrotem Taya. Obaj dużo dla mnie znaczyli, ale czym była krótka znajomość z
mordercą, w porównaniu do wieloletniej miłości męża?
A jednak, w momencie, w którym się do
niego zbliżyłam, wygrało serce. Hidan od razu położył swoje usta na moich i
mnie do siebie przyciągnął. Zatraciliśmy się w pocałunku, namiętnym i bardzo
podniecającym. Jego język wtargnął pomiędzy moje wargi, pieszcząc delikatnie
podniebienie. Usiadłam na nim okrakiem, a chłopak przyciągnął moje biodra do
swoich. Jęknęłam mu prosto w usta, czując gorący dreszcz rozchodzący się wzdłuż
kręgosłupa. Cała drżałam i płonęłam od emocji. Hidan naprawdę świetnie całował.
- Shouri - szepnął, gdy się od siebie
oderwaliśmy. Popatrzyłam na niego uważnie, a ten pogłaskał mnie z czułością po
policzku. Uwielbiałam, gdy tak robił. - Ja...
- Ciii. - Zamknęłam mu usta przelotnym
pocałunkiem. - Nic nie mów.
- Powinnaś coś zjeść - zauważył.
Prychnęłam i zeszłam z niego. Zrobiło mi się głupio. Nie posądzałabym się, że
mogę stracić zmysły dla kogoś pokroju Hidana. A jednak, zakazany owoc naprawdę
najlepiej smakuje.
Mruknęłam coś od niechcenia, ale
posłusznie wzięłam się za jedzenie przyrządzonych przez chłopaka kanapek. Nie
przypuszczałam, że byłam aż tak głodna. W mgnieniu oka spałaszowałam wszystko,
co dla mnie przyszykował. Ciepła jeszcze herbata przyjemnie mnie rozgrzała, o
ile było to możliwe po pocałunku z Hidanem. Niemniej jednak gdy mój żołądek się
napełnił, poczułam się zdecydowanie lepiej. Podziękowałam grzecznie chłopakowi
i odłożyłam talerz z kubkiem z powrotem na szafkę nocną.
- Lepiej? - spytał, a ja skinęłam głową.
Uśmiechnął się szeroko, wyraźnie z siebie dumny. Uwielbiałam tę jego
minę.
Chłopak przysunął się w moją stronę i
zakleszczył mnie w delikatnym uścisku. Wtuliłam się w jego ciało, rozkoszując
przyjemną wonią perfum, których używał. Odchyliłam głowę tak, że moja usta
znalazły się na wysokości jego szyi, po czym złożyłam na niej delikatny
pocałunek. Wyraźnie poczułam, jak Hidan się spiął. Spodobało mi się to.
- Odpocznij, zanim przejdziemy do czegoś
więcej - powiedział cicho, odsunąwszy się ode mnie. Puścił mi oczko i
wyszczerzył się w zabójczym uśmiechu. Mnie jednak nie było aż tak do śmiechu.
Wzięłam poduszkę w ręce i walnęłam go z całej siły, wywołując tym samym u niego
wybuch śmiechu.
- Dupek - warknęłam, udając obrażoną.
Hidan natomiast doskonale wiedział, że się na niego nie gniewam. Rzucił się na
mnie, przygwożdżając do łóżka i zaczął mnie torturować. Tak, miałam okropne
łaskotki. Zaczęłam się szamotać i piszczeć, żeby natychmiast mnie puścił.
Dopiero po chwili, gdy niemal nie mogłam złapać oddechu przez śmiech, zlitował
się nade mną i przestał się znęcać. Nie zszedł jednak ze mnie, tylko wygodnie
ułożył się pomiędzy moimi nogami. Popatrzyłam na niego zawstydzona, na co
chłopak uśmiechnął się delikatnie i przejechał kciukiem po moich ustach. Momentalnie
je rozchyliłam, zapominając, jak się oddycha. Hidan niesamowicie na mnie
działał.
- Kocham cię - szepnął i delikatnie mnie
pocałował.
Zamiast mnie ucieszyć, jego słowa wywołały
dokładnie odwrotny efekt. Skamieniałam, co chłopak oczywiście od razu wyczuł.
Odsunął się ode mnie a w jego oczach dostrzegłam zdenerwowanie. Chyba domyślił
się, że właśnie tego nie chciałam od niego usłyszeć. Nie potrzebowałam się
angażować, dopóki nie będę na sto procent pewna, że właśnie tak powinnam
postąpić. Byłam rozdarta, a Hidan tylko pogarszał sytuację. Wszystko działo się
zdecydowanie za szybko. Przecież ja go nawet dobrze nie znałam, a tu takie
wyznania?
- Ja... - wyszeptałam, nie wiedząc, co
właściwie powiedzieć. Totalnie mnie zamurowało. - Powinieneś już iść.
Mężczyzna popatrzył na mnie uważnie, po
czym pochylił się i cmoknął mnie przelotnie w usta. Nie odezwał się nawet
słowem, wychodząc z mojego pokoju. Z jednej strony poczułam ulgę, a z drugiej
niepohamowany zawód.
Musiałam wszystko sobie poukładać.
Przez kilka kolejnych dni unikałam Hidana
jak ognia. Robiłam wszystko, żeby tylko na niego nie wpaść, snułam się po
siedzibie niczym szpieg i uważałam, by go nie spotkać. Przesiadywałam godzinami
w pokoju, czytając akta, które niegdyś przyniósł mi lider, oraz próbując
wyzwolić chakrę poza moje ciało. Mimo wszystko szlag mnie trafiał, bo, jak na
złość, wszyscy nagle gdzieś poznikali z siedziby i nie miałam nawet do kogo
otworzyć ust. Jednocześnie bałam się udać na rozmowę do lidera, choć
wiedziałam, że powinnam była. Musiałam z nim porozmawiać o moim zadaniu i o
tym, że zdecydowałam się zrezygnować z Shieki na rzecz Taya. Byłam pewna, że
będzie niezadowolony z tego powodu, no ale przecież i tak nie byłam im do
niczego więcej potrzebna, tylko do zabicia tego jednego, jedynego mężczyzny. Po
tym kekkei genkai nie będzie mi potrzebne.
Któregoś dnia, gdy od odejścia z wioski
minęło dokładnie pięć tygodni, odwiedził mnie Sasori. Stwierdził, że można
zdjąć już szwy z mojej głowy i zaprosił mnie do pokoju szpitalnego. Siedziałam na
łóżku jak na szpilkach, bojąc się, że będzie bolało. Nienawidziłam być ranna.
- Niezbyt to przyjemne, ale wytrzymasz -
odezwał się Sasori, wyciągając pierwszy szew. Zacisnęłam powieki i zęby. Po
chwili byłam już wolna. Odetchnęłam głęboko, czując ogromną ulgę. - Włosy
szybko ci odrastają - zauważył medyk, sprzątając jednocześnie salę.
Uśmiechnęłam się do niego niemrawo. Gdy nie siedział w marionetce, wydawał się
być o wiele przyjemniejszym mężczyzną.
- Oby - odpowiedziałam i odruchowo
dotknęłam wygolonego miejsca. Miałam nadzieję, że będą już długie na co
najmniej centymetr, ale nieprzyjemnie się rozczarowałam. Wciąż miałam na głowie
łysy placek.
- Już nic ci nie jest, możesz iść na misję
- stwierdził, stanąwszy naprzeciwko mnie. Zdziwiły mnie jego słowa.
- Jaką misję? - spytałam od razu. Sasori
wzruszył tylko ramionami. Zupełnie go to nie obchodziło.
- Lider coś wspominał - odparł i skierował
się do wyjścia z sali. Otworzył drzwi i czekał, aż wyjdę. Zeszłam z łóżka,
wyminęłam chłopaka by następnie stwierdzić, że muszę porozmawiać z rudowłosym.
- Dzięki - rzuciłam jeszcze do Sasoriego i
wróciłam do siebie. Upięłam włosy w koczka, tym samym tuszując wygolone
miejsce. Niepewna tego, co dalej robić, usiadłam na łóżku, podkulając pod
siebie nogi.
Wcale nie chciałam iść na żadną misję. Nie
byłam do tego przygotowana ani psychicznie, ani fizycznie. Bałam się, że
przyjdzie mi oglądać rzeczy, których nigdy nie powinnam zobaczyć. Zresztą nie
taka była umowa. Miałam tylko zabić jednego mężczyznę, a nie chodzić na jakieś
misje!
W końcu zdecydowałam się na rozmowę z
liderem. Wychodząc z pokoju wpadłam jednak na Deidarę, który pośpiesznie
zakładał na siebie płaszcz. Wyglądał na zdenerwowanego i wkurzonego. Złapał
mnie za ramiona, odsunął od siebie i mruknął szybkie "przepraszam",
po czym niemal pobiegł do wyjścia z siedziby. Byłam ciekawa, gdzie się tak śpieszył.
Przez chwilę nawet kusiło mnie, żeby za nim iść, jednak w ostateczności się
powstrzymałam. Jeśli szykowała się jakaś walka, tylko bym przeszkadzała. A tego
nie chciałam.
- Uważaj na siebie - szepnęłam sama do
siebie i odwróciłam się, z zamiarem skierowania kroków do lidera. Na drodze
stanął mi jednak zamaskowany osobnik, mocno mnie przy tym strasząc.
Podskoczyłam i głośno wciągnęłam do płuc powietrze. Nie usłyszałam, kiedy się
za mną znalazł.
- Shouri kocha Hidana? - spytał dziecinnym
głosem. Skrzywiłam się, zdziwiona jego słowami.
- Nie - prychnęłam. Chciałam go wyminąć,
jednak ten złapał mnie za rękę i do siebie przyciągnął. Trzymając mnie za
nadgarstki, przybliżył się i szepnął mi do ucha:
- To dobrze, bo Hidan też nie kocha
Shouri.
Rzuciłam chłopakowi zszokowane spojrzenie,
jednocześnie czując, że do oczu podchodzą mi łzy.
O co tutaj do cholery chodziło?!
- Puść mnie - poprosiłam, próbując się
wyszarpać. Nie spodziewałam się, że ktoś o tak dziecinnym brzmieniu głosu może
mieć tyle siły. - Puszczaj! - krzyknęłam, gdy moja poprzednia wypowiedź nie
przyniosła skutków.
- Tobi - usłyszałam za sobą stanowczy głos
lidera i od razu się do niego odwróciłam. Był poważny i przerażający. Ręce
chłopaka puściły moje nadgarstki i uniosły się do góry, w geście
niewinności.
- Tobi nie robił niczego złego -
wytłumaczył się i postąpił krok w tył.
- Mam nadzieję - odpowiedział lider, po
czym położył mi ręce na ramionach. Poczułam się zażenowana. - Idziemy, Shouri.
- Niech Shouri pamięta, co do Shouri
mówiłem! - powiedział jeszcze Tobi, na co lider rzucił mu mordercze spojrzenie.
Pociągnął mnie za sobą do swojego gabinetu i dopiero tam na mnie spojrzał.
- Musimy porozmawiać - powiedzieliśmy
jednocześnie.
Aaaaa bez sensu. Nie podoba mi się ten rozdział. Tysiąc razy próbowałam go poprawić, napisać coś innego i wychodziło mi jeszcze gorsze g. Dlatego publikuję to badziewie i bardzo Was przepraszam, że karmię Was czymś takim… :c
Widzimy się za tydzień, jak zawsze. <3
Odwołując się do Twojego dopisku - nakarmiłaś mnie do syta tym postem ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam oglądać 2 część igrzysk śmierci i wzięło mnie na odsłuchanie soundtracku. W tym samym czasie czytałam Twój rozdział i omal się nie rozkleiłam.
Tak opisałaś uczucia Shouri, że aż się wczułam! Ta cała akcja w kuchni... Czułam się oszukana przez Akasiów, no! Chamy i tyle.
Jak tak sobie czytałam, to mi oczy z orbit wyszły gdy przeczytałam zdanie o Konan: "padła martwa", wiesz, niby sucz, ale nie mogłam uwierzyć, że zmarła od tak, a tu suprajs! Żyje i jest jeszcze większą suką, niż była -.-'
Nie powiem, po tym, jak Shouri stwierdziła, że zakochała się w Hidanie, to myślałam, że jego wyznanie ją ucieszy, a tu klops. Kobieta to jednak nie ma łatwego życia, no bo w końcu kogo ma wybrać?
No i co mi tu Tobiasz miesza, co? No co miesza? Czyżby odwołanie do sytuacji, gdzie Hidan z liderem spiskowali? Sama nie wiem co o tym myśleć.....
Podsumowując, był to dla mnie jeden z lepszych rozdziałów, jakie się ukazały, niby nie było zbyt wiele akcji, ale za to było wiele uczuć i opisy, które pozwoliły mi to przeżyć. Tak trzymaj ;)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na 9 sierpnia ;*
Jeeeej, naprawdę? A sądziłam, że zaserwowałam Wam największe, w dodatku tandetne badziewie, mojego życia. Że za szybko to wyznanie, i w ogóle... Kamień z serca. ^^
UsuńDziękuję bardzo za tak miłe słowa. Nie powiem, niesamowicie mnie ucieszyły. ^^
Buziaki. :*
O matko! Rozdzial jest genialny, nie wem co ty bredzisz. Za duzo wypilas czy co? Tak, chyba tak. Alkohol szkodzi, pamietaj!
OdpowiedzUsuńPowiem, ze totalnie sie pogubilam. Czyzby Hidan cos knul? To serio byly tylko puste slowa? Oklamal ja? To znaczy ze jej nie kocha? Sadze ze ustalil cos z Liderem i ma a w sobie rozkochac i no.... nie wiem! Kochany Tobi ... ;3 Ja nie chce by Hidan klamal, on ma serio kochac Shouri! Bo jak nie to w ryj dostanie. Ba, ode mnie lub moej Ayumi! Albo Itasia! Coz tu mowic, mam nadzieje ze jej maz nie ozyje, ale to chyba u mnie nowos nie jest xd no coz, Akatsuki maja lepszych facetow, jest w czym wybierac! ;)
Pozdrawiam i czekam na nastepny! Caluje ; )))
No właśnie nic nie piłam i bardzo trzeźwo patrzyłam na ten rozdział i myślałam sobie: dżizas, co to ma być?! No ale skoro się spodobało, to jestem w niebie, bo naprawdę się bałam, że zostanę zlinczowana. :)
UsuńJa bym nie chciała dostać od Ayumi. To znaczy o ile w ryj mogłabym od niej oberwać, tak wolałabym, żeby nie używała na mnie swojego kekkei genkai. ^^" No ale kto wie, może Hidanowi spodobałaby się nowa porcja bólu, w dodatku tak inna od tych, które zazwyczaj dostaje. ;)
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :*
Również sądzę,że bredzisz-ten rozdział jest świetny,odrobina akcji i dużo przemyśleń to nie jest zła proporcja o ile nie stosuje się jej za często, a Ty tego nie robisz.
OdpowiedzUsuńShouri biedna depresję przeżywała-los ,,wylał'' na nią wiadro wody dobrze,że dziewczyna przejrzała choć trochę na oczy.Z drugiej strony jednak nie może powstrzymywać się od romansowania z Hidanem,nie pomyślała,że w opini innych ludzi może nie być niewinnych ludzi(no i zbędną robotę odwali Kakuzu).
Pierwsze ,,prawie''zabójstwo-cieszę się,że Shouri dowiedziała się,że będąc mordercą nie będzie się czuć tylko jak szmata,że co sobie pewnie dziewczyna o sobie wyobrażała,że będzie potem umiała z tym żyć.
No rozwija się wątek,który już mi śmierdział w poprzednim rozdziale-też miałam negatywne odczucia co do Hidana ale nie komentowałam bo nie wiedziałam jak się to rozwinie,dziś Tobi mnie w tym utwierdził(chcą ją tylko wykorzystać ją jako użytkownika Shieki w moim najczarniejszym scenariuszu).
Tobi jest uroczy i milutki choć głównej bohaterce przekazuje bardzo nieprzyjemne wieści,nie wygląda mi tu na mitomana tylko na głuptaska i paplę przy którym inni swobodnie mówią wszystko ponieważ się go nie boją i ze względu na swoje zachowanie nie traktują jego słów poważnie(chyba,że jest on super silnym ninją,który tylko udaje idiotę i chce wykorzystać Shouri w swoich niecnych planach). Niech się dziewczyna tak jego sile nie dziwi,wie przecież,że do Brzasku nie przyjmują za ładne oczy i umiejętność doprowadzenia człowieka do zawału ze zdenerwowania w pięć minut,coś tam musi umieć.Nie będę głębiej oceniać Tobiego bo jeszcze u Ciebie go nie poznałam,mi się on podoba.
Każdy rozdział piszesz świetny!
Pozdrawiam i do następnego!
Anonimowa 2
Naprawdę, dziewczyny, mocno mnie podbudowałyście. Ja nie piszę tego, żebyście mi słodziły czy coś, broń Boże, po prostu serio uważałam, że ten rozdział jest zwyczajnie kiepski, ale nie miałam pomysłu, żeby go zmienić. ;/
UsuńCo do Tobiaszka natomiast, to za dużo go u mnie nie będzie, natomiast zawsze będzie pojawiał się w najmniej odpowiednim momencie i będzie mącił. Taki mały wredny stworek. ^^
Dziękuję bardzo za tak ciepłe słowa. Dużo dla mnie znaczą. :*
Buziaki!
Ha! Aż mnie ciśnie, żeby krzyknąć: wiedziałam! Ewidentnie coś jest na rzeczy i wydaje mi się, że w tym przypadku akurat Tobi ma czyste sumienie i to własnie Hidan kręci, mota i ukrywa prawdę. Mogłabym rzec, że jestem ciekawa reakcji Shouri w momencie gdy w końcu prawda wyjdzie na jaw, jednakże z całą pewnością będzie to dla niej bolesne przeżycie, więc przy całej sympatii jaką ją darzę mam nadzieję, że siwowłosy się opamięta i odnajdzie w swoim sercu choć krztę ciepłych uczuć względem dziewczyny i postawi się temu, kto zlecił mu jej omotanie. Oczywiście zakładając, że Hidan kłamie, bo ta troskę o Shouri w czasie gdy przeżywała ona ciężkie chwile jest trochę myląca. Postać Tobi'ego zawsze kojarzyła mi się z taką Akasiową wersją plotkary - wie wszystko, widzi wszystko, zna każdego - a co podsłucha, zaraz pójdzie i rozpowie. Cieszę się, że i u Ciebie występuje w takim wydaniu. To kolejna postać, którą naprawdę świetnie prowadzisz - tak trochę Ci tego zazdroszczę, oczywiście w pozytywnym brzmieniu tego słowa. :)
OdpowiedzUsuńChyba nie muszę wspominać, że Lider jest u mnie na straconej pozycji. Chociaż jeszcze nie chcę wydawać ostatecznego wyroku, bowiem nie wspomniałaś kto faktycznie rządzi organizacją (czy jest tak jak w mandze - oficjalnie Pain, a nad nim faktyczną władzę sprawujący Obito, czy na odwrót), więc może być i tak, że to Tobi nakazał Hidanowi przekabacić Shouri na ich stronę... No nic, nie chcę się tu zbytnio nad tym rozwodzić, niemniej jednak uwielbiam Twoje opowiadanie między innymi z tego względu, że zawsze mogę sobie nad nim pogdybać i dopowiedzieć co nieco, a potem być mile zaskoczoną, jeśli moje przypuszczenia okażą się słuszne lub nie. Przy temacie Paina, dodam tylko, że tyle ile on stracił w moich oczach, Konan zyskała. Myślę, że póki co to ona jest po stronie Shouri. Co nie zmienia faktu, że dalej jest wrednym babskiem i młoda Muzai mogłaby kiedyś wziąć odwet za sytuację przy wejściu do kryjówki organizacji.
Nie wiem gdzie mieszkasz, ale jeszcze jedno słowo, że ten rozdział Ci nie wyszedł, a zapakuję się do busa, wyśledzę Cię i osobiście pojadę skopać Ci tyłeczek! Jak zwykle zapodałaś kawał świetnej roboty. Standardowo przesyłam mnóstwo całusów i życzę weny <3 :*
Uwielbiam czytać Twoje komentarze. Zawsze są konkretne, długie no i akurat tak się trafiało, że pozytywne. Mam nadzieję, że tego nie schrzanię. :D W każdym razie bardzo poprawiasz mi humor. :)
UsuńMieszkam w Krakowie, zapraszam! ^^
Dziękuję Ci bardzo bardzo bardzo. <3
Aj, no sama już nie wiem co mam myśleć o uczuciu Hidana do Shouri. On mówi, że ją kocha, co wydaje się być szczere, zważając na jego troskę o Shouri. A tu jednak, jakieś porozumiewawcze spojrzenia pomiędzy nim, a Painem. Przez nie odniosłam wrażenie, że oni mają jakiś plan typu: Rozkochaj ją w sobie, żeby była nam posłuszna, a potem ją porzuć. : /
OdpowiedzUsuńW dodatku jeszcze Tobi, który wyznaje jej coś takiego.
A no i u Ciebie też jest taką złośliwą, mieszającą wszystko mendą, heh? :D
Cóż, wydaje mi się, że mimo wcześniejszych złośliwości Konan wobec głównej bohaterki ma ona jednak dobre intencje. Chce jej pomóc oswoić się z zabijaniem, tak myślę. : ))
Mam cichą nadzieję, że moje domysły odnośnie Hidana i jego uczuć się nie spełnią. Fajniej by było, gdyby jednak on ją naprawdę kochał. ;3
Trochę chaotycznie napisałam, ale jakoś nie mogłam poukładać myśli i pisałam wszystko o czym pomyślałam. Nie bij. ;D
Co do Twojego zdania na temat rozdziału, to go nie podzielam. Wyszedł Ci naprawdę, naprawdę super! Wciągnęłam się nieźle. ; ) Ale mógł Ci się wydawać badziewiem, bo może za dużo razy próbowałaś go zmieniać, przy czym czytałaś to wszystko po tysiąc razy i traciło sens? : )
W dalszym ciągu piszesz świetnie. :3 Nie mogę doczekać się kolejnego, bo zapowiada się ciekawie.
Pozdrawiam serdecznie. <3
Tobi chyba zawsze będzie w moich oczach mendą. ^^ Takie upierdliwe dziecko z niego. ;)
UsuńNie będę bić, spokojnie. Każda opinia jest dla mnie ważna, nawet ta chaotyczna, choć Twoja akurat taka nie jest. :D
Może za dużo razy to czytałam, albo po prostu nie miałam do niego takiego przekonania, jak do pozostałych, co pogłębiało się z każdą kolejną jego lekturą... ;)
Strasznie się cieszę, że Ci się podobało. Ulżyło mi. ^^
Buziaki! :*
Co Ty gadasz? Rozdział jest przezajebisty! :D Czytam powoli całego bloga, nie wiem czy jeszcze sprawdzasz kto dodaje kom :P ale postanowiłam nie udizelać się co każdy rozdział. Po prostu jak kończe czytać jeden to od razu ciągnie mnie do następnego <3 Co mi się najbardziej spodobało i jednocześnie pogoniło we wspomnienia: jak Hidan przejechał kciukiem po ustach Shouri... Mój były mi tak zawsze robił...Dobra nie ważne. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej bo szczerze mówiąc nie podoba mi się to, że mają zginąć niewinne dzieci... wogóle nawet mi się nie podoba to że za przywrócenie męża ma zginąć jego zabójca... Nienawiść rodzi nienawiść. Naruto był temu przeciwny... No ale czytam bo wciągnęłam się w wątek miłosny między Hidanem a Shouri i mam nadzieję że jednak nikt nie zgine...
Usuń