2 sie 2014

20. Głód.

Zdziwiłam się jeszcze mocniej, usłyszawszy dziecinny ton głosu mojego wybawiciela, oraz sposób, w jaki się wyrażał. Tobi nie lubi śmierci? Czemu on mówił jak dziecko?!
- Shouri - westchnął Hidan i razem z liderem podszedł w moją stronę. Nieznajomy chłopak wciąż mnie trzymał. - Tak mnie wystraszyłaś.
Popatrzyłam przerażona na wszystkich mężczyzn znajdujących się w kuchni, po czym przyciągnęłam do siebie rękę, wyrywając ją z dłoni Tobiego.
- Chcę do domu - wyszeptałam, również zachowując się przy tym jak dziecko.
Kątem oka zauważyłam, jak lider wymienia porozumiewawcze spojrzenia z Hidanem i Itachim. Wiedziałam, że będą próbowali mnie zatrzymać, ale ja już postanowiłam: nie wykonam tego zadania. Nie chcę odzyskiwać męża, jeśli ma to oznaczać śmierć niewinnych ludzi. Przywykłam do jego nieobecności, i chociaż miałam ogromną nadzieję na ponowne ujrzenie uśmiechniętej twarzy Taya, to nie mogłam pozwolić na tak barbarzyńskie zachowanie Akatsuki. Mogli zabijać morderców, ale nie dzieci.
- Wiesz, że to niemożliwe - usłyszałam głos lidera i zwróciłam na niego swój wzrok. - Nie możemy cię teraz wypuścić.
- Dlaczego? - zdziwiłam się. - Przecież nikomu nic nie powiem.
- Nie taka była umowa - zauważył mężczyzna, a we mnie aż się zagotowało.
- I kto to mówi - prychnęłam. - Sami nie dotrzymaliście słowa.
- Nie mówiliśmy, że zginie przy tym tylko jedna osoba - odpowiedział mi dyplomatycznie lider. Wkurzał mnie tym swoim opanowaniem. Chyba uczył się tego od Uchihów.
- Zatailiście prawdę. Doskonale wiedzieliście, że nigdy w życiu bym się na to nie zgodziła, gdybym znała wszystkie szczegóły - syknęłam. Trochę się uspokoiłam, co nie zmieniało faktu, że nie chciałam im dłużej pomagać.
Lider popatrzył na Itachiego, a ten skinął do niego głową. Nie podobały mi się te ich porozumiewawcze spojrzenia. Uchiha też coś ukrywał, zdrajca. Wszyscy mieli przede mną tajemnice. Nikomu nie mogłam tutaj ufać.
- Jest jeszcze jeden sposób - zauważył rudowłosy, ale chyba nie był co do tego zbyt przekonany.
- Nie interesuje mnie to - warknęłam i wyminęłam lidera. Hidan nie pozwolił mi jednak wyjść z kuchni. - Przesuń się.
- Wysłuchaj go, Shouri - nakazał mężczyzna, ale ja nie miałam zamiaru spełniać jego rozkazu.
- Przesuń się - powtórzyłam, bliska płaczu. Uświadomiłam sobie, że byłam od nich totalnie zależna. Nikt nie szanował tutaj mojego zdania, nie liczył się z moimi uczuciami, ani nawet z tym, że nie chcę z nimi w tym momencie przebywać. Gnojki. - Hidan proszę cię - jęknęłam. Zauważyłam, że patrzy ponad moją głową na lidera i Itachiego. Po chwili pozwolił mi wyjść z kuchni, a ja jak cień snułam się po korytarzu.
Nie dane mi było jednak w spokoju dojść do siebie. W połowie drogi zauważyłam Konan, która na mój widok bezczelnie się uśmiechnęła. Przepełniła mnie złość. Miałam ochotę jej odwinąć, odwdzięczyć się za to, że zostawiła mnie przed siedzibą na pastwę losu. Jej słowa mnie do tego skłoniły:
- Jesteś taka żałosna, Shouri.
Usłyszawszy to, zagotowało się we mnie, przez co dosłownie się na nią rzuciłam i przygwoździłam ją do ściany. Złapałam rękami jej szyję, ale kobieta nawet się nie zdenerwowała. Ze stoickim spokojem odrzuciła mnie od siebie, przez co nieźle się poobijałam. Gdy się podniosłam, stała kilka metrów ode mnie i patrzyła z pogardą na moje poczynania. Wtedy miarka się przebrała. Shieki znów przejęło nade mną kontrolę i zaatakowało kolejnego członka Brzasku. Niewidzialna ręka w mgnieniu oka zaczęła dusić kobietę. Niebieskowłosa z każdą chwilą robiła się coraz bardziej sina, a jej twarz wykrzywiała się w grymasie bólu i strachu. Dopiero po chwili Konan, na oczach lidera, Kisame, Itachiego, Hidana i Tobiego, padła martwa na korytarzu, a ja czułam ogromną dumę. Odegrałam się. I stałam się mordercą.
Chwilę później ciało niebieskowłosej zniknęło wśród wzlatujących w powietrze kartek, a ja zorientowałam się, że walczyłam z klonem. Zerknęłam na lewo, gdzie stała właściwa Konan. Jej twarz była poważna, ale po ustach błąkał się cień uśmiechu.
- Gratulacje - powiedziała. - Właśnie mnie zabiłaś. Nie było chyba tak źle, co nie?
- Pieprz się - syknęłam i podniosłam się z ziemi. - Ty głupia...
- Wyrażaj się - zganiła mnie kobieta. - I nie maż się jak dziecko. Wiedziałaś, na co się decydujesz. Czy ci się to podoba, czy nie, zabijesz tego mężczyznę.
Bez słowa wróciłam do pokoju i trzasnęłam głośno drzwiami. Musiałam odpocząć i pozbierać myśli.

Następnego dnia zdecydowałam się nie wychodzić spod kołdry. Wtuliłam się mocniej w poduszkę, podkuliłam pod siebie nogi i miałam nadzieję, że jakimś cudem tutaj umrę. Wplątałam się w największe gówno świata: nie odzyskam męża, ani też nie ujdę z życiem. Świetnie, Shouri, tego ci było trzeba.
Przez cały dzień ignorowałam pusty żołądek. Wstałam tylko po to, żeby się wysikać, po czym znów wskoczyłam pod kołdrę. W bardzo podobny sposób minęła mi noc.
Kolejnego ranka bardzo poważnie odczuwałam skutki odwodnienia. Było mi słabo, mój brzuch domagał się jedzenia, a ja nie miałam nawet siły, żeby wstać. Nie chciałam się stąd ruszać, mogłam umrzeć z głodu, dlaczego nie. Poza tym cholernie się bałam, że w kuchni zastanę kogoś z Akatsuki. A już najbardziej nie chciałam spotkać Hidana.
Przeleżałam w łóżku kolejny dzień. Wieczorem zaczęła boleć mnie głowa, jednak zignorowałam to. Zmusiłam się, żeby wziąć prysznic, po czym wróciłam do łóżka i usnęłam jak kamień.
Rankiem, po ponad pięćdziesięciu godzinach bez jedzenia, byłam dość mocno sfrustrowana. Nikt nie interesował się moim losem, a ja coraz mocniej odczuwałam głód. Było mi słabo, niedobrze, chciałam umrzeć.
Niestety, ktoś w końcu przypomniał sobie o mojej obecności w tej siedzibie. Oczywiście był to Hidan.
- Zostaw mnie - warknęłam, naciągając na siebie kołdrę. Mężczyzna jednak usiadł przy mnie. Wiedziałam, że nie odpuści.
- Musisz coś zjeść - mruknął. - Umrzesz nam z głodu.
- Nic wam do tego - odpowiedziałam spod pościeli. - Zostaw mnie - powtórzyłam, choć byłam pewna, że nic to nie da.
- Shouri, nie zachowuj się jak dziecko - zganił mnie Hidan. Dopiero wtedy podniosłam się do siadu i popatrzyłam prosto w jego fioletowe, smutne oczy. Wyglądało na to, że naprawdę się mną przejmował. - Zjedz coś, proszę.
- Oszukaliście mnie, a teraz mnie tutaj więzicie. Daj mi spokój - fuknęłam, odtrącając talerz z jedzeniem, który trzymał w ręce. Z hukiem rozbił się o ziemię, a dżem na kanapkach pobrudził wykładzinę.
Hidan westchnął głośno, przyglądając się plamie. Nie wiedział, jak do mnie dotrzeć. Widziałam w jego oczach smutek, ale jakoś to na mnie nie działało. No, może trochę. Ale to nie moja wina - oni zataili prawdę, która dla mnie była kluczowa! No bo jak mogliby zabić dzieci? Tylko po to, żebym odzyskała męża?
- Shouri, proszę cię. - Hidan chwycił moją dłoń, ale porwałam rękę do siebie. Czułam, że oczy zaczynają mnie piec. Tylko tego mi brakowało, żebym zaczęła tu jeszcze ryczeć.
- Nie zabijesz tych dzieci - jęknęłam. - Nie pozwolę na to.
- Dobrze - odpowiedział mi i się do mnie przysunął. Odgarnął włosy z mojego policzka, jak to zwykł robić, i bardzo niepewnie położył dłonie na moich ramionach. - Nie zabiję ich, obiecuję.
- Byłbyś w stanie? - spytałam, nie dowierzając. Modliłam się, żeby zaprzeczył. Hidan jednak nic nie odpowiedział, co dla mnie było jednoznaczną odpowiedzią. Brzydziło mnie to. Jak można być tak okrutnym?!
- Shouri zrozum...
- Nie - przerwałam mu. - Jesteś w stanie zabić małe dzieci - jęknęłam i schowałam twarz dłoniach. - Hidan, jesteś obrzydliwy.
Czułam, że mężczyzna się spiął. Nie wiedział, co odpowiedzieć na moje słowa. Nie wierzyłam, żeby mogło go to zaboleć, czy że zrozumiał, jak źle postępował. Po prostu próbował mnie udobruchać, ale kończyły mu się pomysły, jak to zrobić.
- Wyjdź - poprosiłam. - Hidan, proszę, wyjdź.
- Nie - odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie. Próbowałam się od niego odsunąć, jednak jego ręce mocno zakleszczyły mnie w uścisku. - Shouri, błagam cię, wróć do nas.
Rozpłakałam się i pozwoliłam, by mnie przytulał. Cała się roztrzęsłam. Nie chciałam znów do niego się zbliżać, ale był taki czuły, kochany... I po prostu przy mnie trwał. Tego mi było potrzeba. Nawet, jeśli był bezwzględnym mordercą, pragnęłam jego obecności. Zadurzyłam się w nim jak najgorsza idiotka i musiałam się w końcu do tego przyznać przed samą sobą.
Gdy się uspokoiłam, odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się delikatnie. W oczach chłopaka dostrzegłam ogromną czułość i troskę. Jemu naprawdę na mnie zależało.
- Jest inny sposób, żebyś odzyskała męża - odezwał się i pogłaskał mnie po policzku. Odniosłam wrażenie, że ciężko mu o tym mówić. W sumie to się nie dziwiłam. Połączyło nas coś większego, niż przyjaźń, a on mimo wszystko chciał pomóc mi wrócić dawną miłość. Był naprawdę silnym mężczyzną.
- Jaki? - spytałam, choć tak naprawdę wcale nie chciałam już tego robić. Bałam się, że wpadnę z deszczu pod rynnę.
- Jashin powiedział, że ożywi Taya, jeśli dostanie twoją moc. Twoje kekkei genkai.
Popatrzyłam na Hidana w szoku. Naprawdę? Czy tylko tyle musiałam zrobić, żeby dostać męża z powrotem? Zrzec się tej piekielnej mocy?
- Oczywiście najpierw musisz zabić zabójcę Taya, żeby lider pozwolił mi na przeprowadzenie rytuału. To jednak będzie dla ciebie bardzo bolesne - zaakcentował chłopak. - Bardzo.
- Rozumiem - odpowiedziałam, o wiele spokojniejsza. To nie był koniec świata. Była jeszcze nadzieja, że mój Tay do mnie wróci.
Tylko czy aby na pewno tego chciałam? A może wolałam dzielić życie z kimś pokroju Hidana? Z mordercą małych dzieci?
- Przyniosę ci nowe śniadanie - stwierdził, po czym pozbierał zniszczone kanapki i talerz. Zrobiło mi się piekielnie głupio.
- Nie trzeba. - Natychmiastowo wstałam i złapałam go za rękę. - Sama pójdę do kuchni.
- Daj spokój. - Hidan puścił mi oczko i przepięknie się uśmiechnął. - Zaraz będę z powrotem.
Zanim jednak wyszedł, mężczyzna zatrzymał się w progu i głośno westchnął. Odwrócił się i wbił we mnie wzrok, który tym razem wyrażał mnóstwo smutku.
- Nigdy nie zabiłem żadnego dziecka. Ani nawet niewinnego człowieka - powiedział poważnie. - Ale jeśli dzięki temu miałabyś odzyskać męża i być szczęśliwa, zrobiłbym to.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, Hidan zniknął za drzwiami, a ja zamarłam. Takiego wyznania się po nim nie spodziewałam. Byłam w szoku. To oznaczało, że niepotrzebnie go oskarżałam, oraz że autentycznie mu na mnie zależy. Cholera jasna.
Przetarłam oczy dłońmi. Cierpliwie czekałam, aż mężczyzna do mnie wróci i bynajmniej nie dlatego, że byłam mega głodna. Po prostu chciałam, żeby znów był przy mnie. Uwielbiałam przebywać w jego towarzystwie, a po ostatnich wydarzeniach moja sympatia do niego jeszcze wzrosła. I choć rozsądek podpowiadał, żebym dała sobie spokój, to serce wcale tego nie chciało. Cóż z tego, że byłby w stanie zabić niemal każdego człowieka, skoro przy mnie zachowywał się jak anioł? Może i byłam naiwna, choć chyba powinnam nazwać to zakochaniem.
Gdy drzwi po raz kolejny się uchyliły, uśmiechnęłam się delikatnie i nakazałam mu usiąść. Odstawił kanapki i herbatę na szafkę nocną, po czym złapał mnie za rękę. Jeden gest, a tyle dla mnie znaczył.
I niby ja miałam odzyskać męża? Ja, z każdym dniem zakochująca się coraz bardziej w mordercy? Czułam się jak idiotka. Byłam zagubiona, bo z jednej strony miałam Hidana, a z drugiej mogłam dostać z powrotem Taya. Obaj dużo dla mnie znaczyli, ale czym była krótka znajomość z mordercą, w porównaniu do wieloletniej miłości męża?
A jednak, w momencie, w którym się do niego zbliżyłam, wygrało serce. Hidan od razu położył swoje usta na moich i mnie do siebie przyciągnął. Zatraciliśmy się w pocałunku, namiętnym i bardzo podniecającym. Jego język wtargnął pomiędzy moje wargi, pieszcząc delikatnie podniebienie. Usiadłam na nim okrakiem, a chłopak przyciągnął moje biodra do swoich. Jęknęłam mu prosto w usta, czując gorący dreszcz rozchodzący się wzdłuż kręgosłupa. Cała drżałam i płonęłam od emocji. Hidan naprawdę świetnie całował.
- Shouri - szepnął, gdy się od siebie oderwaliśmy. Popatrzyłam na niego uważnie, a ten pogłaskał mnie z czułością po policzku. Uwielbiałam, gdy tak robił. - Ja...
- Ciii. - Zamknęłam mu usta przelotnym pocałunkiem. - Nic nie mów.
- Powinnaś coś zjeść - zauważył. Prychnęłam i zeszłam z niego. Zrobiło mi się głupio. Nie posądzałabym się, że mogę stracić zmysły dla kogoś pokroju Hidana. A jednak, zakazany owoc naprawdę najlepiej smakuje.
Mruknęłam coś od niechcenia, ale posłusznie wzięłam się za jedzenie przyrządzonych przez chłopaka kanapek. Nie przypuszczałam, że byłam aż tak głodna. W mgnieniu oka spałaszowałam wszystko, co dla mnie przyszykował. Ciepła jeszcze herbata przyjemnie mnie rozgrzała, o ile było to możliwe po pocałunku z Hidanem. Niemniej jednak gdy mój żołądek się napełnił, poczułam się zdecydowanie lepiej. Podziękowałam grzecznie chłopakowi i odłożyłam talerz z kubkiem z powrotem na szafkę nocną.
- Lepiej? - spytał, a ja skinęłam głową. Uśmiechnął się szeroko, wyraźnie z siebie dumny. Uwielbiałam tę jego minę. 
Chłopak przysunął się w moją stronę i zakleszczył mnie w delikatnym uścisku. Wtuliłam się w jego ciało, rozkoszując przyjemną wonią perfum, których używał. Odchyliłam głowę tak, że moja usta znalazły się na wysokości jego szyi, po czym złożyłam na niej delikatny pocałunek. Wyraźnie poczułam, jak Hidan się spiął. Spodobało mi się to.
- Odpocznij, zanim przejdziemy do czegoś więcej - powiedział cicho, odsunąwszy się ode mnie. Puścił mi oczko i wyszczerzył się w zabójczym uśmiechu. Mnie jednak nie było aż tak do śmiechu. Wzięłam poduszkę w ręce i walnęłam go z całej siły, wywołując tym samym u niego wybuch śmiechu.
- Dupek - warknęłam, udając obrażoną. Hidan natomiast doskonale wiedział, że się na niego nie gniewam. Rzucił się na mnie, przygwożdżając do łóżka i zaczął mnie torturować. Tak, miałam okropne łaskotki. Zaczęłam się szamotać i piszczeć, żeby natychmiast mnie puścił. Dopiero po chwili, gdy niemal nie mogłam złapać oddechu przez śmiech, zlitował się nade mną i przestał się znęcać. Nie zszedł jednak ze mnie, tylko wygodnie ułożył się pomiędzy moimi nogami. Popatrzyłam na niego zawstydzona, na co chłopak uśmiechnął się delikatnie i przejechał kciukiem po moich ustach. Momentalnie je rozchyliłam, zapominając, jak się oddycha. Hidan niesamowicie na mnie działał.
- Kocham cię - szepnął i delikatnie mnie pocałował.
Zamiast mnie ucieszyć, jego słowa wywołały dokładnie odwrotny efekt. Skamieniałam, co chłopak oczywiście od razu wyczuł. Odsunął się ode mnie a w jego oczach dostrzegłam zdenerwowanie. Chyba domyślił się, że właśnie tego nie chciałam od niego usłyszeć. Nie potrzebowałam się angażować, dopóki nie będę na sto procent pewna, że właśnie tak powinnam postąpić. Byłam rozdarta, a Hidan tylko pogarszał sytuację. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Przecież ja go nawet dobrze nie znałam, a tu takie wyznania? 
- Ja... - wyszeptałam, nie wiedząc, co właściwie powiedzieć. Totalnie mnie zamurowało. - Powinieneś już iść.
Mężczyzna popatrzył na mnie uważnie, po czym pochylił się i cmoknął mnie przelotnie w usta. Nie odezwał się nawet słowem, wychodząc z mojego pokoju. Z jednej strony poczułam ulgę, a z drugiej niepohamowany zawód. 
Musiałam wszystko sobie poukładać.

Przez kilka kolejnych dni unikałam Hidana jak ognia. Robiłam wszystko, żeby tylko na niego nie wpaść, snułam się po siedzibie niczym szpieg i uważałam, by go nie spotkać. Przesiadywałam godzinami w pokoju, czytając akta, które niegdyś przyniósł mi lider, oraz próbując wyzwolić chakrę poza moje ciało. Mimo wszystko szlag mnie trafiał, bo, jak na złość, wszyscy nagle gdzieś poznikali z siedziby i nie miałam nawet do kogo otworzyć ust. Jednocześnie bałam się udać na rozmowę do lidera, choć wiedziałam, że powinnam była. Musiałam z nim porozmawiać o moim zadaniu i o tym, że zdecydowałam się zrezygnować z Shieki na rzecz Taya. Byłam pewna, że będzie niezadowolony z tego powodu, no ale przecież i tak nie byłam im do niczego więcej potrzebna, tylko do zabicia tego jednego, jedynego mężczyzny. Po tym kekkei genkai nie będzie mi potrzebne.
Któregoś dnia, gdy od odejścia z wioski minęło dokładnie pięć tygodni, odwiedził mnie Sasori. Stwierdził, że można zdjąć już szwy z mojej głowy i zaprosił mnie do pokoju szpitalnego. Siedziałam na łóżku jak na szpilkach, bojąc się, że będzie bolało. Nienawidziłam być ranna.
- Niezbyt to przyjemne, ale wytrzymasz - odezwał się Sasori, wyciągając pierwszy szew. Zacisnęłam powieki i zęby. Po chwili byłam już wolna. Odetchnęłam głęboko, czując ogromną ulgę. - Włosy szybko ci odrastają - zauważył medyk, sprzątając jednocześnie salę. Uśmiechnęłam się do niego niemrawo. Gdy nie siedział w marionetce, wydawał się być o wiele przyjemniejszym mężczyzną.
- Oby - odpowiedziałam i odruchowo dotknęłam wygolonego miejsca. Miałam nadzieję, że będą już długie na co najmniej centymetr, ale nieprzyjemnie się rozczarowałam. Wciąż miałam na głowie łysy placek.
- Już nic ci nie jest, możesz iść na misję - stwierdził, stanąwszy naprzeciwko mnie. Zdziwiły mnie jego słowa.
- Jaką misję? - spytałam od razu. Sasori wzruszył tylko ramionami. Zupełnie go to nie obchodziło.
- Lider coś wspominał - odparł i skierował się do wyjścia z sali. Otworzył drzwi i czekał, aż wyjdę. Zeszłam z łóżka, wyminęłam chłopaka by następnie stwierdzić, że muszę porozmawiać z rudowłosym.
- Dzięki - rzuciłam jeszcze do Sasoriego i wróciłam do siebie. Upięłam włosy w koczka, tym samym tuszując wygolone miejsce. Niepewna tego, co dalej robić, usiadłam na łóżku, podkulając pod siebie nogi.
Wcale nie chciałam iść na żadną misję. Nie byłam do tego przygotowana ani psychicznie, ani fizycznie. Bałam się, że przyjdzie mi oglądać rzeczy, których nigdy nie powinnam zobaczyć. Zresztą nie taka była umowa. Miałam tylko zabić jednego mężczyznę, a nie chodzić na jakieś misje!
W końcu zdecydowałam się na rozmowę z liderem. Wychodząc z pokoju wpadłam jednak na Deidarę, który pośpiesznie zakładał na siebie płaszcz. Wyglądał na zdenerwowanego i wkurzonego. Złapał mnie za ramiona, odsunął od siebie i mruknął szybkie "przepraszam", po czym niemal pobiegł do wyjścia z siedziby. Byłam ciekawa, gdzie się tak śpieszył. Przez chwilę nawet kusiło mnie, żeby za nim iść, jednak w ostateczności się powstrzymałam. Jeśli szykowała się jakaś walka, tylko bym przeszkadzała. A tego nie chciałam.
- Uważaj na siebie - szepnęłam sama do siebie i odwróciłam się, z zamiarem skierowania kroków do lidera. Na drodze stanął mi jednak zamaskowany osobnik, mocno mnie przy tym strasząc. Podskoczyłam i głośno wciągnęłam do płuc powietrze. Nie usłyszałam, kiedy się za mną znalazł.
- Shouri kocha Hidana? - spytał dziecinnym głosem. Skrzywiłam się, zdziwiona jego słowami.
- Nie - prychnęłam. Chciałam go wyminąć, jednak ten złapał mnie za rękę i do siebie przyciągnął. Trzymając mnie za nadgarstki, przybliżył się i szepnął mi do ucha:
- To dobrze, bo Hidan też nie kocha Shouri.
Rzuciłam chłopakowi zszokowane spojrzenie, jednocześnie czując, że do oczu podchodzą mi łzy. 
O co tutaj do cholery chodziło?!
- Puść mnie - poprosiłam, próbując się wyszarpać. Nie spodziewałam się, że ktoś o tak dziecinnym brzmieniu głosu może mieć tyle siły. - Puszczaj! - krzyknęłam, gdy moja poprzednia wypowiedź nie przyniosła skutków.
- Tobi - usłyszałam za sobą stanowczy głos lidera i od razu się do niego odwróciłam. Był poważny i przerażający. Ręce chłopaka puściły moje nadgarstki i uniosły się do góry, w geście niewinności. 
- Tobi nie robił niczego złego - wytłumaczył się i postąpił krok w tył.
- Mam nadzieję - odpowiedział lider, po czym położył mi ręce na ramionach. Poczułam się zażenowana. - Idziemy, Shouri.
- Niech Shouri pamięta, co do Shouri mówiłem! - powiedział jeszcze Tobi, na co lider rzucił mu mordercze spojrzenie. Pociągnął mnie za sobą do swojego gabinetu i dopiero tam na mnie spojrzał.
- Musimy porozmawiać - powiedzieliśmy jednocześnie.


Aaaaa bez sensu. Nie podoba mi się ten rozdział. Tysiąc razy próbowałam go poprawić, napisać coś innego i wychodziło mi jeszcze gorsze g. Dlatego publikuję to badziewie i bardzo Was przepraszam, że karmię Was czymś takim… :c
Widzimy się za tydzień, jak zawsze. <3

11 komentarzy:

  1. Odwołując się do Twojego dopisku - nakarmiłaś mnie do syta tym postem ;)
    Właśnie skończyłam oglądać 2 część igrzysk śmierci i wzięło mnie na odsłuchanie soundtracku. W tym samym czasie czytałam Twój rozdział i omal się nie rozkleiłam.
    Tak opisałaś uczucia Shouri, że aż się wczułam! Ta cała akcja w kuchni... Czułam się oszukana przez Akasiów, no! Chamy i tyle.
    Jak tak sobie czytałam, to mi oczy z orbit wyszły gdy przeczytałam zdanie o Konan: "padła martwa", wiesz, niby sucz, ale nie mogłam uwierzyć, że zmarła od tak, a tu suprajs! Żyje i jest jeszcze większą suką, niż była -.-'
    Nie powiem, po tym, jak Shouri stwierdziła, że zakochała się w Hidanie, to myślałam, że jego wyznanie ją ucieszy, a tu klops. Kobieta to jednak nie ma łatwego życia, no bo w końcu kogo ma wybrać?
    No i co mi tu Tobiasz miesza, co? No co miesza? Czyżby odwołanie do sytuacji, gdzie Hidan z liderem spiskowali? Sama nie wiem co o tym myśleć.....
    Podsumowując, był to dla mnie jeden z lepszych rozdziałów, jakie się ukazały, niby nie było zbyt wiele akcji, ale za to było wiele uczuć i opisy, które pozwoliły mi to przeżyć. Tak trzymaj ;)
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na 9 sierpnia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeej, naprawdę? A sądziłam, że zaserwowałam Wam największe, w dodatku tandetne badziewie, mojego życia. Że za szybko to wyznanie, i w ogóle... Kamień z serca. ^^
      Dziękuję bardzo za tak miłe słowa. Nie powiem, niesamowicie mnie ucieszyły. ^^
      Buziaki. :*

      Usuń
  2. O matko! Rozdzial jest genialny, nie wem co ty bredzisz. Za duzo wypilas czy co? Tak, chyba tak. Alkohol szkodzi, pamietaj!
    Powiem, ze totalnie sie pogubilam. Czyzby Hidan cos knul? To serio byly tylko puste slowa? Oklamal ja? To znaczy ze jej nie kocha? Sadze ze ustalil cos z Liderem i ma a w sobie rozkochac i no.... nie wiem! Kochany Tobi ... ;3 Ja nie chce by Hidan klamal, on ma serio kochac Shouri! Bo jak nie to w ryj dostanie. Ba, ode mnie lub moej Ayumi! Albo Itasia! Coz tu mowic, mam nadzieje ze jej maz nie ozyje, ale to chyba u mnie nowos nie jest xd no coz, Akatsuki maja lepszych facetow, jest w czym wybierac! ;)
    Pozdrawiam i czekam na nastepny! Caluje ; )))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nic nie piłam i bardzo trzeźwo patrzyłam na ten rozdział i myślałam sobie: dżizas, co to ma być?! No ale skoro się spodobało, to jestem w niebie, bo naprawdę się bałam, że zostanę zlinczowana. :)
      Ja bym nie chciała dostać od Ayumi. To znaczy o ile w ryj mogłabym od niej oberwać, tak wolałabym, żeby nie używała na mnie swojego kekkei genkai. ^^" No ale kto wie, może Hidanowi spodobałaby się nowa porcja bólu, w dodatku tak inna od tych, które zazwyczaj dostaje. ;)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :*

      Usuń
  3. Również sądzę,że bredzisz-ten rozdział jest świetny,odrobina akcji i dużo przemyśleń to nie jest zła proporcja o ile nie stosuje się jej za często, a Ty tego nie robisz.
    Shouri biedna depresję przeżywała-los ,,wylał'' na nią wiadro wody dobrze,że dziewczyna przejrzała choć trochę na oczy.Z drugiej strony jednak nie może powstrzymywać się od romansowania z Hidanem,nie pomyślała,że w opini innych ludzi może nie być niewinnych ludzi(no i zbędną robotę odwali Kakuzu).
    Pierwsze ,,prawie''zabójstwo-cieszę się,że Shouri dowiedziała się,że będąc mordercą nie będzie się czuć tylko jak szmata,że co sobie pewnie dziewczyna o sobie wyobrażała,że będzie potem umiała z tym żyć.
    No rozwija się wątek,który już mi śmierdział w poprzednim rozdziale-też miałam negatywne odczucia co do Hidana ale nie komentowałam bo nie wiedziałam jak się to rozwinie,dziś Tobi mnie w tym utwierdził(chcą ją tylko wykorzystać ją jako użytkownika Shieki w moim najczarniejszym scenariuszu).
    Tobi jest uroczy i milutki choć głównej bohaterce przekazuje bardzo nieprzyjemne wieści,nie wygląda mi tu na mitomana tylko na głuptaska i paplę przy którym inni swobodnie mówią wszystko ponieważ się go nie boją i ze względu na swoje zachowanie nie traktują jego słów poważnie(chyba,że jest on super silnym ninją,który tylko udaje idiotę i chce wykorzystać Shouri w swoich niecnych planach). Niech się dziewczyna tak jego sile nie dziwi,wie przecież,że do Brzasku nie przyjmują za ładne oczy i umiejętność doprowadzenia człowieka do zawału ze zdenerwowania w pięć minut,coś tam musi umieć.Nie będę głębiej oceniać Tobiego bo jeszcze u Ciebie go nie poznałam,mi się on podoba.
    Każdy rozdział piszesz świetny!
    Pozdrawiam i do następnego!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, dziewczyny, mocno mnie podbudowałyście. Ja nie piszę tego, żebyście mi słodziły czy coś, broń Boże, po prostu serio uważałam, że ten rozdział jest zwyczajnie kiepski, ale nie miałam pomysłu, żeby go zmienić. ;/
      Co do Tobiaszka natomiast, to za dużo go u mnie nie będzie, natomiast zawsze będzie pojawiał się w najmniej odpowiednim momencie i będzie mącił. Taki mały wredny stworek. ^^
      Dziękuję bardzo za tak ciepłe słowa. Dużo dla mnie znaczą. :*
      Buziaki!

      Usuń
  4. Ha! Aż mnie ciśnie, żeby krzyknąć: wiedziałam! Ewidentnie coś jest na rzeczy i wydaje mi się, że w tym przypadku akurat Tobi ma czyste sumienie i to własnie Hidan kręci, mota i ukrywa prawdę. Mogłabym rzec, że jestem ciekawa reakcji Shouri w momencie gdy w końcu prawda wyjdzie na jaw, jednakże z całą pewnością będzie to dla niej bolesne przeżycie, więc przy całej sympatii jaką ją darzę mam nadzieję, że siwowłosy się opamięta i odnajdzie w swoim sercu choć krztę ciepłych uczuć względem dziewczyny i postawi się temu, kto zlecił mu jej omotanie. Oczywiście zakładając, że Hidan kłamie, bo ta troskę o Shouri w czasie gdy przeżywała ona ciężkie chwile jest trochę myląca. Postać Tobi'ego zawsze kojarzyła mi się z taką Akasiową wersją plotkary - wie wszystko, widzi wszystko, zna każdego - a co podsłucha, zaraz pójdzie i rozpowie. Cieszę się, że i u Ciebie występuje w takim wydaniu. To kolejna postać, którą naprawdę świetnie prowadzisz - tak trochę Ci tego zazdroszczę, oczywiście w pozytywnym brzmieniu tego słowa. :)
    Chyba nie muszę wspominać, że Lider jest u mnie na straconej pozycji. Chociaż jeszcze nie chcę wydawać ostatecznego wyroku, bowiem nie wspomniałaś kto faktycznie rządzi organizacją (czy jest tak jak w mandze - oficjalnie Pain, a nad nim faktyczną władzę sprawujący Obito, czy na odwrót), więc może być i tak, że to Tobi nakazał Hidanowi przekabacić Shouri na ich stronę... No nic, nie chcę się tu zbytnio nad tym rozwodzić, niemniej jednak uwielbiam Twoje opowiadanie między innymi z tego względu, że zawsze mogę sobie nad nim pogdybać i dopowiedzieć co nieco, a potem być mile zaskoczoną, jeśli moje przypuszczenia okażą się słuszne lub nie. Przy temacie Paina, dodam tylko, że tyle ile on stracił w moich oczach, Konan zyskała. Myślę, że póki co to ona jest po stronie Shouri. Co nie zmienia faktu, że dalej jest wrednym babskiem i młoda Muzai mogłaby kiedyś wziąć odwet za sytuację przy wejściu do kryjówki organizacji.
    Nie wiem gdzie mieszkasz, ale jeszcze jedno słowo, że ten rozdział Ci nie wyszedł, a zapakuję się do busa, wyśledzę Cię i osobiście pojadę skopać Ci tyłeczek! Jak zwykle zapodałaś kawał świetnej roboty. Standardowo przesyłam mnóstwo całusów i życzę weny <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam czytać Twoje komentarze. Zawsze są konkretne, długie no i akurat tak się trafiało, że pozytywne. Mam nadzieję, że tego nie schrzanię. :D W każdym razie bardzo poprawiasz mi humor. :)
      Mieszkam w Krakowie, zapraszam! ^^
      Dziękuję Ci bardzo bardzo bardzo. <3

      Usuń
  5. Aj, no sama już nie wiem co mam myśleć o uczuciu Hidana do Shouri. On mówi, że ją kocha, co wydaje się być szczere, zważając na jego troskę o Shouri. A tu jednak, jakieś porozumiewawcze spojrzenia pomiędzy nim, a Painem. Przez nie odniosłam wrażenie, że oni mają jakiś plan typu: Rozkochaj ją w sobie, żeby była nam posłuszna, a potem ją porzuć. : /
    W dodatku jeszcze Tobi, który wyznaje jej coś takiego.
    A no i u Ciebie też jest taką złośliwą, mieszającą wszystko mendą, heh? :D
    Cóż, wydaje mi się, że mimo wcześniejszych złośliwości Konan wobec głównej bohaterki ma ona jednak dobre intencje. Chce jej pomóc oswoić się z zabijaniem, tak myślę. : ))
    Mam cichą nadzieję, że moje domysły odnośnie Hidana i jego uczuć się nie spełnią. Fajniej by było, gdyby jednak on ją naprawdę kochał. ;3
    Trochę chaotycznie napisałam, ale jakoś nie mogłam poukładać myśli i pisałam wszystko o czym pomyślałam. Nie bij. ;D
    Co do Twojego zdania na temat rozdziału, to go nie podzielam. Wyszedł Ci naprawdę, naprawdę super! Wciągnęłam się nieźle. ; ) Ale mógł Ci się wydawać badziewiem, bo może za dużo razy próbowałaś go zmieniać, przy czym czytałaś to wszystko po tysiąc razy i traciło sens? : )
    W dalszym ciągu piszesz świetnie. :3 Nie mogę doczekać się kolejnego, bo zapowiada się ciekawie.
    Pozdrawiam serdecznie. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobi chyba zawsze będzie w moich oczach mendą. ^^ Takie upierdliwe dziecko z niego. ;)
      Nie będę bić, spokojnie. Każda opinia jest dla mnie ważna, nawet ta chaotyczna, choć Twoja akurat taka nie jest. :D
      Może za dużo razy to czytałam, albo po prostu nie miałam do niego takiego przekonania, jak do pozostałych, co pogłębiało się z każdą kolejną jego lekturą... ;)
      Strasznie się cieszę, że Ci się podobało. Ulżyło mi. ^^
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Co Ty gadasz? Rozdział jest przezajebisty! :D Czytam powoli całego bloga, nie wiem czy jeszcze sprawdzasz kto dodaje kom :P ale postanowiłam nie udizelać się co każdy rozdział. Po prostu jak kończe czytać jeden to od razu ciągnie mnie do następnego <3 Co mi się najbardziej spodobało i jednocześnie pogoniło we wspomnienia: jak Hidan przejechał kciukiem po ustach Shouri... Mój były mi tak zawsze robił...Dobra nie ważne. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej bo szczerze mówiąc nie podoba mi się to, że mają zginąć niewinne dzieci... wogóle nawet mi się nie podoba to że za przywrócenie męża ma zginąć jego zabójca... Nienawiść rodzi nienawiść. Naruto był temu przeciwny... No ale czytam bo wciągnęłam się w wątek miłosny między Hidanem a Shouri i mam nadzieję że jednak nikt nie zgine...

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)