26 lip 2014

19. Tobi.

Jeszcze tego samego dnia udałam się w odwiedziny do lidera. Wchodząc do jego gabinetu nawet nie pomyślałam, że może znajdować się w nim Konan, dlatego zauważywszy ją w drzwiach, zamarłam i nie wiedziałam, co dalej robić.
- Dobrze znów cię widzieć - powiedziała z ironią, na co lider rzucił jej tylko karcące spojrzenie. Nawet tego nie zauważyła.
Czy on sobie robił jaja?! Był przywódcą przestępczej organizacji, a z byle babą nie potrafił się rozprawić?! Co za dureń!
- Przyjdę później - powiedziałam oschle i nie zważając na zatrzymywanie lidera, trzasnęłam drzwiami i wróciłam do siebie. Nie miałam zamiaru rozmawiać z nim przy Konan. W ogóle nie chciałam spędzać z nią mojego czasu, nawet minuty. Za wysoko się ceniłam, by ktoś jej pokroju mógł mnie w tak bezczelny sposób upokarzać.
Wyjęłam z szafki nocnej kartki papieru, które dostałam od lidera, żeby na nich ćwiczyć. Skupiłam się i tym razem bez problemu przelałam na jeden ze świstków swoją chakrę. Papier zmókł, a mnie przepełniła duma. Nareszcie zauważyłam jakiś postęp, czegoś się nauczyłam. Teraz trzeba było jeszcze opanować chodzenie po wodzie.
Niewiele myśląc, szybko wyszłam z pokoju z zamiarem ponownego odwiedzenia Hidana. Skoro miał być moim kumplem, musieliśmy zachowywać się normalnie. Wiedziałam też, że nie odrzuci mojej prośby, tylko mi pomoże. Może i nie powinnam tego robić po tym, co zaszło, ale nie chciałam prosić o pomoc nikogo innego. To z nim czułam się najlepiej, nawet jeśli coś między nami zaczynało iskrzyć. Szybko doszłam do wniosku, że nie powinnam się bronić się przed uczuciem. Czułam, że nie pokocham go, bo jest mordercą, a ja nie gustuję w tego typu facetach. Postanowiłam więc zobaczyć, jak dalej potoczy się sytuacja.
Zapukałam do drzwi jego pokoju. Zauważywszy mnie, Hidan wyraźnie się zdziwił. Na pewno nie spodziewał się, że po tym wszystkim do niego przyjdę. A jednak: niespodzianka!
- Mam prośbę - wypaliłam od razu, a ten zmrużył lekko oczy. Musiałam przyznać, że był nieziemsko przystojny. Niech to... - Naucz mnie chodzić po wodzie.
Hidan uśmiechnął się ciepło i od razu się zgodził. Natychmiastowo opuścił swój pokój i podprowadził mnie w stronę wyjścia z organizacji. Przeniósł mnie przez rzekę, żeby głaz prowadzący do naszej kryjówki nie był non stop otwarty, po czym beze mnie wszedł na wodę i zaczął mi wszystko tłumaczyć.
- Musisz się skupić i przelać swoją chakrę do nóg. Oczywiście na początku będziesz czuła się totalnie niepewnie, ale po jakimś czasie ogarniesz, jak dokładnie kontrolować swoją moc, żeby móc swobodnie poruszać się po wodzie. Chodź - nakazał, wyciągając ku mnie ręce. Chwyciłam go, a ten od razu przyciągnął mnie do siebie. Pisnęłam cicho i przywarłam do niego niczym pijawka.
- Nie puszczaj mnie - poprosiłam, kurczowo się go trzymając.
- Nie mam zamiaru - odparł. Od razu poczułam się bezpieczniej. Wiedziałam, że nie pozwoli mi się zmoczyć. - Spróbuj teraz przelać swoją chakrę do stóp. Gdy poczujesz, że samodzielnie się utrzymujesz, powiedz. Sprawdzimy to.
- Aha - odpowiedziałam spanikowana i starałam się wykonać jego polecenie. Poczułam mocniejszy przepływ mojej życiowej energii przez nogi, ale czy byłam stabilna? W to akurat wątpiłam.
Hidan przez cały czas mocno trzymał mnie za ręce. Był na tyle silny, że pomimo wyraźnej siły ciążenia, nie wleciałam pod wodę. Nie wiedziałam, jak to robi, ale zauważywszy napinające się mięśnie jego ciała, znów zrobiło mi się gorąco.
- Okej - jęknęłam po kilku minutach. - Dawaj, puść mnie.
Hidan tylko delikatnie poluźnił uścisk, a ja momentalnie poleciałam do wody. Jego refleks był jednak na tyle szybki, że nie zmoczyłam nawet kolan, a ten już miał mnie w swoich ramionach. Wybuchłam gromkim śmiechem, jednocześnie mocno się do niego przytulając.
- Było blisko, dzięki - powiedziałam, gdy się uspokoiłam. Odsunęłam się od niego i znów skupiłam się na przesłaniu chakry do stóp. Efekt był podobny: zmoczone łydki i wybuch śmiechu.
Po kilku lub kilkunastu próbach, nawet nie byłam w stanie tego zliczyć, w końcu mi się udało. Stałam na wodzie dość pewnie. Hidan rozchylił ramiona, a ja nie wpadłam do wody. Widziałam wyraźny sukces i byłam z siebie niesamowicie dumna. Chłopak chyba też był zadowolony z efektów, przynajmniej jego szczery uśmiech na to wskazywał.
W pewnym momencie odsunął się ode mnie, a ja spanikowałam. Gdy znajdował się metr ode mnie, nie czułam się już wystarczająco bezpiecznie. Nogi zaczęły mi się trząść, ale udało mi się nad wszystkim zapanować i znów spokojnie stałam na rzece.
- Chodź do mnie - mruknął chłopak i wyciągnął ku mnie ręce. Zrobiłam to samo. Nasze palce niemal się stykały. Musiałam zrobić tylko krok, by znów go dotknąć. Od tego wszystko zależało.
Jak tylko podniosłam prawą stopę, runęłam do rzeki. Hidan oczywiście zareagował niesamowicie szybko i złapał mnie, nim cała się zanurzyłam. Tym razem byłam mokra już od pasa w dół, ale nie przeszkadzało mi to. Było ciepło a ja czułam się wystarczająco dobrze, żeby kontynuować naukę.
Hidan po raz kolejny poczekał, aż złapię równowagę i się ode mnie odsunął. Przy okazji wyjaśnił mi też, że gdy odrywam jedną nogę od tafli rzeki, w drugiej muszę wzmocnić przepływ chakry, żeby nie wpaść pod wodę. To już była zdecydowanie większa filozofia, ale byłam uparta, więc próbowałam bez ustanku. Po kilkunastu próbach i ciągłym wpadaniu do wody, w końcu zrobiłam kilka kroków, oczywiście cały czas asekurowana przez mojego nauczyciela.
- Dziękuję! - krzyknęłam, gdy jako tako zapanowałam nad moją chakrą. Rzuciłam mu się na szyję, a ten zaśmiał się i mnie do siebie przyciągnął. Czułam ogromną radość, bo wiedziałam, że zrobiłam ogromne postępy. W przeciągu jednego dnia, kilku długich godzin, nauczyłam się chodzić po wodzie! To było niesamowite!
- Nie ma za co - odparł. - Przyjemność po mojej stronie.
- To jest cudowne! - pisnęłam zafascynowana i znów pewnie stanęłam na wodzie. Niestety, w pewnym momencie przestałam panować nad swoją chakrą, bo tak szczęśliwa byłam. Hidan również nie skupiał szczególnej uwagi na tym, żeby mnie ewentualnie łapać, więc z głośnym pluskiem w końcu wpadłam pod wodę. Gdy się wynurzyłam, chłopak śmiał się wniebogłosy. - Zrobiłam to specjalnie - mruknęłam, chcąc się jakoś usprawiedliwić. Oczywiście nie kupił tego.
W zamian sam przestał przesyłać chakrę do stóp i wpadł do rzeki.
- Ja również - odparł i ochlapał mnie wodą. Odwdzięczyłam mu się tym samym. Chlapaliśmy się jak dzieci, śmiejąc się przy tym na całego.
Odkąd dołączyłam do Akatsuki, jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa. Zapomniałam o tym, że przebywam z mordercą. Moje zahamowania gdzieś wyparowały, mogłam po prostu cieszyć się chwilą. Właściwie nie bawiłam się tak dobrze od śmierci Taya. Byłam wdzięczna za to Hidanowi.
Gdy się uspokoiliśmy, chłopak podpłynął do mnie i uśmiechnął się ciepło. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana, a gdy położył dłonie na mojej talii, zapomniałam, jak się pływa. Poszłam pod wodę, na co Hidan od razu zareagował i mnie do siebie przyciągnął. Objęłam go za szyję. W jego umięśnionych ramionach czułam się bezpiecznie i... cudownie. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe, ale dzięki temu, że stykaliśmy się z chłopakiem ciałami wyczułam, że on również się spiął. Wiedziałam, jak to wszystko się skończy i, niech to szlag, nie mogłam się tego doczekać.
- Shouri - wychrypiał mężczyzna, ale nie byłam w stanie nic mu odpowiedzieć. Popatrzyłam na jego kształtne usta, dając mu tym wyraźny znak. Nie musiałam długo czekać.
Hidan przybliżył się do mnie i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Przymknęłam powieki i natychmiastowo oddałam pocałunek. Jego ręce zacisnęły się na mojej talii, ja natomiast przyciągnęłam jego głowę do siebie, pogłębiając tym samym pieszczotę. Poczułam, jak język chłopaka wpycha się do moich ust i odwdzięczyłam mu się tym samym. Całowaliśmy się delikatnie, ale namiętnie. Dokładnie tak, jak dopiero poznani kochankowie.
Moje ciało zapłonęło żywym ogniem. Lekko zakręciło mi się w głowie od nadmiaru emocji, ale nie przeszkadzało mi to. Drżałam z podniecenia, zdenerwowania i sama nie wiem, czego jeszcze. Wiedziałam tylko jedno: było mi wspaniale.
Objęłam jego ciało nogami, dzięki czemu mogłam jeszcze lepiej poczuć, jak bardzo jest umięśniony. Nie przestając mnie całować, Hidan, nie wiem w jaki sposób, podpłynął do brzegu. Gdy wyczułam na swoich plecach twardą ziemię, jęknęłam prosto w usta chłopaka. Jednocześnie przyparł mnie do brzegu, przez co jeszcze bardziej mnie podniecił. Od dawna nie czułam takich emocji, a teraz zawładnęły mną bez większego problemu. Zapomniałam o świecie i o moich zahamowaniach. Teraz liczył się tylko Hidan.
Przestaliśmy się całować, ale nasze usta wciąż były blisko siebie. Czułam na wargach jego oddech, co niesamowicie mnie kręciło. Chciałam więcej, dłużej, mocniej. Zapragnęłam go w jednej sekundzie. Całował tak dobrze, że gdy przestał, poczułam rozczarowanie.
Uchyliłam powieki i dostrzegłam rozpromienioną twarz Hidana. Uśmiechał się seksownie a jego oczy błyszczały od emocji. Gdy się od siebie odsunęliśmy, zauważyłam, jak wielkie szczęście go ogarnęło. 
- Chyba nie powinnaś się we mnie zakochać - mruknął i uśmiech zszedł mu z ust. Nie całkowicie, ale nagle spoważniał.
- Nie uważasz, że ciut za późno na takie słowa? - spytałam, na co ten tylko parsknął śmiechem. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę. To było urocze.
- Cholera - warknął po chwili i dotknął mojego opatrunku. Chyba się odlepił. - Sasori nas zabije.
- To nic takiego - próbowałam go uspokoić, ale Hidan naprawdę się zdenerwował. 
- Rana może się rozejść - zauważył. - Wracajmy.
Chłopak pomógł mi wejść na wodę. Cały czas mnie asekurował, ale udało mi się dojść do głazu samodzielnie. Dopiero w siedzibie poczułam chłód na ciele i również się zaniepokoiłam. Sasori nie należał raczej do osób, które będą się z tego śmiały. Wkurzy się i będzie narzekać, jaka to jestem nieodpowiedzialna.
Hidan poprowadził nas do jego pokoju. Zapukał do drzwi i już po chwili stanął w nich czerwonowłosy. Jego mina mówiła wszystko - od razu wiedział, po co do niego przyszliśmy.
- Kretyni - warknął i wciągnął mnie do pomieszczenia. Zauważyłam, że wszędzie walały się kawałki drewna, a w kącie jego sporego pokoju stała marionetka, w której zawsze się chowa. Nie pamiętałam, jak ją nazwał lider, ale była przerażająca.
- To moja wina - zauważył Hidan. Wkurzył mnie tym. Niepotrzebnie brał na siebie całą winę.
- Nieprawda - zaprzeczyłam od razu. - To ja go poprosiłam...
- Mam to gdzieś - odpowiedział Sasori. - Siadaj.
Wykonałam jego polecenie i czekałam, aż na nowo opatrzy moją ranę. Odkleił stary plaster, osuszył moją głowę i stwierdził, że na szczęście, szwy się nie rozeszły. Niemniej jednak kazał mi uważać i zachowywać się bardziej odpowiedzialnie, bo mogło się to skończyć zakażeniem rany i późniejszymi powikłaniami. Szczerze mówiąc w ogóle o tym nie myślałam, gdy pluskałam się z Hidanem. Zachowaliśmy się dziecinnie i głupio.
- Przepraszam - powiedziałam speszona. - I dziękuję.
Sasori pokręcił tylko głową i machnął ręką, żebyśmy już poszli. Na korytarzu popatrzyłam na mojego siwowłosego towarzysza, który kolejny raz dzisiaj zaczął się głośno śmiać. Prychnęłam cicho, po czym skierowałam się do swojego pokoju.
- Nie przejmuj się tak - powiedział luźno i przyciągnął mnie do siebie. Objęłam go i znów zatopiłam się w jego fiołkowych oczach. - Najważniejsze, że nic ci się nie stało.
- Taaa - mruknęłam i wywróciłam oczami. - To było głupie.
- A mnie się podobało. - Hidan wyszczerzył się w uśmiechu. Od razu oblałam się rumieńcem, przypominając sobie, jak dobrze umie całować. 
- Idę się ogarnąć - westchnęłam. - Zobaczymy się później.
- Mam nadzieję - odpowiedział i cmoknął mnie w usta. Zupełnie się tego nie spodziewałam.
Wróciłam do siebie, wzięłam rzeczy i poszłam pod wieczorny prysznic. Chłodna woda zmyła ze mnie wszystkie emocje, przez co zaczęłam się denerwować tym, co wyprawiam. W co ja się wplątuję? Jak wyobrażałam sobie związek z mordercą, no jak?! A już zwłaszcza z Hidanem! Przecież on mógł mieć każdą, co mu po mnie? Byłam zwykłą, przeciętną dziewczyną, która non stop się rumieni. Nie mógł się mną zauroczyć. Zresztą ja też nie powinnam się w nim zakochać. Miałam odzyskać Taya, a nie znaleźć nową miłość. Zachowywałam się jak gówniara.
Gdy byłam już u siebie, zerknęłam na zegar. Wskazywał godzinę dziewiątą wieczorem. Nie było jeszcze tak późno, żeby nie móc porozmawiać z liderem. Z nadzieją, że tym razem nie zastanę u niego Konan, nałożyłam na siebie bluzę i spodnie dresowe, po czym wyszłam z pokoju.
Już na końcu korytarza zauważyłam, że drzwi do gabinetu mężczyzny są uchylone. Mimo to podeszłam tam, a gdy usłyszałam głos Hidana, zatrzymałam się w pół kroku. Nie zwykłam podsłuchiwać, właściwie nawet nie miałam tego w planach, po prostu nie chciałam przeszkadzać im w rozmowie. Niemniej jednak słowa mężczyzny przyprawiły mnie o szybsze bicie serca.
- Wszystko idzie po naszej myśli, spokojnie - zapewnił lidera tym swoim pogodnym głosem. Nie wiedziałam, o czym wcześniej rozmawiali, ani też czemu jego wypowiedź mnie zaniepokoiła, ale nagle zapragnęłam cofnąć czas i być mądrzejszą.
- Nie spierdol tego, Hidan - ostrzegł go lider, przez co poczułam ścisk żołądka. Głos mężczyzny był ostry i poważny. Zdaje się, że rozmawiali o czymś ważnym.
- Tak jest - odparł i wyszedł na korytarz. Zauważywszy mnie, zatrzymał się i uśmiechnął od ucha do ucha.
- Czego masz nie spierdolić? - spytałam, gdy zamknął drzwi do gabinetu lidera i podszedł w moim kierunku. Odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy, jednak tym razem jego urok na mnie nie zadziałał.
- Tobi i Zetsu złapali czteroogoniastego, a jutro z Kakuzu idziemy po następnego. Jeśli dobrze pójdzie, już tylko dziewięcioogoniasty nam pozostanie do schwytania, ale nasza misja nie będzie zbyt łatwa, więc mamy jej nie spierdolić - wyjaśnił. Odniosłam wrażenie, że nie kłamał. Powiedział to tak swobodnie i szybko, że mój niepokój od razu wyparował.
- Uważaj na siebie - powiedziałam i się do niego przytuliłam.
- Nic mi nie będzie - odpowiedział, jeżdżąc ręką po moich plecach. - W końcu jestem nieśmiertelny.
Odsunęłam się od niego i mruknęłam, że idę do lidera. Hidan poprosił, żebym wpadła jeszcze później do niego, jeśli tylko mam ochotę. Oczywiście, że miałam.

Chwilę później siedziałam przed rudowłosym mężczyzną, który kończył coś zapisywać na kartce. W pomieszczeniu panował półmrok, bo zapalona była raptem jedna, mała lampka na jego biurku. Jeszcze nigdy nie czułam się tak nieswojo w tym pokoju.
Gdy lider skończył, popatrzył na mnie wyczekująco. Cała się spięłam, bo bałam się jego reakcji na moje pytania. A tych akurat miałam wiele. Nie mogłam jednak owijać w bawełnę.
- Jak zamierzacie przywrócić mi męża? - spytałam wprost, a mężczyzna lekko zmarszczył brwi.
- Wiedziałem, że w końcu o to zapytasz - mruknął. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i przyjrzał mi się uważnie. Nie czułam się komfortowo. Patrzył na mnie inaczej, niż zawsze. Odniosłam wrażenie, że już nie mogę na niego liczyć tak, jak przed pojawieniem się Konan.
- Więc? - ponagliłam go. - Muszę wiedzieć o wszystkim, żeby móc kontynuować współpracę.
- Stawiasz nam warunki? - zdziwił się. Moje słowa lekko go rozbawiły. No tak, co może zrobić dziewczyna, która niczego nie potrafi? Nic. Mogłam co najwyżej zginąć.
- Tak. - Postanowiłam trzymać się swojego. Chociaż raz chciałam być twarda i stanowcza. Musiałam mu pokazać, że nie może mną pomiatać.
- Zabawne - stwierdził i przysunął się do biurka. Oparł się łokciami o blat i spojrzał mi głęboko w oczy. - A nie boisz się, że dołączysz do męża jak będziesz tak pyskować?
- Wtedy zabójca waszego przyjaciela nie zostanie ukarany - odpowiedziałam od razu i chyba zdenerwowałam tym Paina. Tego się nie spodziewał. A przecież czytał mi w myślach, czyżby ten fragment rozmowy pominął?
- Nie przeginaj - warknął, wyraźnie wyprowadzony z równowagi.
- To wy nie przeginajcie - syknęłam. - Bawicie się ze mną w kotka i myszkę zamiast powiedzieć mi, co tu jest grane. Nie pomogę wam, jeśli nie powiecie mi prawdy.
- W porządku - odezwał się, po chwili ciszy, mężczyzna. Znów wygodnie ułożył się w fotelu. - Jak wiesz, Hidan jest nieśmiertelny - zaczął, a ja nie wiedziałam, co chłopak ma do tego. - Dzieje się tak, ponieważ zawiązał ze swoim bogiem, Jashinem, pakt. Hidan składa mu ofiary, a ten czyni go nieśmiertelnym.
Zrobiło mi się słabo na myśl, że chłopak swoją moc zawdzięcza morderstwom. Byłam też pewna, że temu całemu Jashinowi nie wystarcza jedna ofiara miesięcznie. Hidan z pewnością zabijał o wiele częściej.
- Tak się akurat składa, że jego bóg ma też zdolność wskrzeszenia zmarłych, ale tylko na określonych warunkach.
- Jakich? - spytałam od razu, gdy lider na chwilę umilkł. Mężczyzna był niesamowicie poważny i widać było, że się wahał. Nie wiedziałam czemu nie chciał mi o tym powiedzieć, ale sama zaczynałam bać się prawdy.
- Jashin musi dostać ciało tego, który zabił twojego męża.
Zdziwiłam się, że tylko tego oczekuje bóg Hidana. Jeśli to było wszystko, to dlaczego nie chcieli mi o tym powiedzieć? Przecież i tak zamierzałam go zabić...
- I tyle? - dopytałam, a lider głośno westchnął. Oho, to jednak nie był koniec.
- Cóż - mruknął, kręcąc się w fotelu. - Jedna ofiara nie wystarczy. Rytuał wskrzeszenia, w tym wypadku, pochłonie cztery osoby.
- Kogo jeszcze? - Byłam przerażona, ale miałam nadzieję, że będą to sami przestępcy. Najgorsze, co mogłabym usłyszeć, to...
- Jego rodzinę.
Patrzyłam na lidera mocno otępiała, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Serce waliło mi jak oszalałe, nie mogłam zapanować nad moim oddechem i ciałem, które w mig się roztrzęsło. To, co powiedział lider, przyprawiło mnie o gęsią skórkę i utwierdziło w przekonaniu, że nie wykonam tego zadania. Dzieci tego mordercy nie były niczemu winne, nie zasłużyły na śmierć. Nie mogłam się na to zgodzić.
- Shouri, nie ty ich zabijesz - dodał lider, a ja dopiero wtedy wróciłam na ziemię. Poczułam, że po policzkach spływają mi łzy, nad którymi również nie mogłam zapanować. - Hidan z tobą pójdzie. On zajmie się resztą.
Po tych słowach byłam w jeszcze większym szoku. Jak mógł zamotać mi w głowie facet, który bez mrugnięcia okiem potrafi zabić dzieci?! Shouri, ty totalna kretynko! Jak mogłaś wplątać się w takie gówno?!
- Nie - zaprzeczyłam, jak gdyby chcąc odrzucić od siebie prawdę. - Nie zgadzam się.
- Shouri...
- Nie! - krzyknęłam i gwałtownie wstałam od biurka. W amoku wybiegłam z gabinetu lidera i stanęłam pod jedną ze ścian, próbując złapać oddech. Przyłożyłam dłonie do ust i płakałam jak głupia. To, czego się dzisiaj dowiedziałam, doprowadziło mnie do skraju załamania nerwowego. Nie mogłam pozwolić na to, by przez moje widzimisię cierpiały dzieci!
- Shouri - usłyszałam przy sobie głos Hidana. Objął mnie, ale ja z całej siły go od siebie odepchnęłam. Brzydziłam się nim.
- Nie dotykaj mnie! - wydarłam się. - Nie dotykaj mnie, ty... ty... morderco! Jak możesz?!
- O co ci...
- Nie zabijesz tych dzieci! - krzyknęłam i wyminęłam go. Ten złapał mnie w pasie, ale moja reakcja była natychmiastowa: zaczęłam się szamotać, aż w końcu Shieki pomogło mi się uwolnić. - Nie dotykaj mnie, do jasnej cholery! - pisnęłam. Nie byłam świadoma tego, że wpadłam w histerię. Nie kontrolowałam też tego, że pobiegłam do kuchni i chwyciłam w ręce największy nóż. Moje myśli skupione były wokół jednej rzeczy: mojej śmierci. Tylko w ten sposób mogłam się stąd uwolnić, nie krzywdząc niewinnych dzieci. Jedynie tak mogłam wyrwać się mordercom, a jednocześnie ukarać się za swoją pychę. Pragnienie odzyskania męża zamąciło mi w głowie, sama byłam sobie winna sytuacji, w której się znalazłam.
Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, gdy przykładałam nóż do serca. Nie docierały do mnie krzyki Hidana, który stał kilka metrów przede mną i błagał, żebym tego nie robiła. Ignorowałam lidera, Kisame i Itachiego, którzy próbowali odciągnąć mnie od samobójstwa. Jedyne, czego teraz pragnęłam, to mojej śmierci.
W pewnym momencie poczułam, jak ktoś mocno łapie moją rękę, przez co w szoku wypuściłam nóż. Zapłakana i roztrzęsiona popatrzyłam na nieznajomego mi mężczyznę, którego twarz zakrywała pomarańczowa maska, i wystraszyłam się, że ukarze mnie za moje durne zachowanie. W zamian za to usłyszałam tylko:
- Tobi nie lubi śmierci. Tobi nie chce, żeby koleżanka się zabiła.


Bam, bam, bam. I co Wy na to? :>
Może rzeczywiście za szybko, a może nie. Nie wiem, w każdym razie mamy już dziewiętnasty rozdział, a nie chcę też ciągnąć tego opowiadania w nieskończoność… ^^
Mam nadzieję, że nie przesadziłam z niczym. Ostatnio jakoś tak ciut gorzej idzie mi pisanie (ale idzie!), więc nie mam już takiej pewności siebie jak to było na samym początku. ;)
Widzimy się za tydzień. :*

17 komentarzy:

  1. No no, miłość wisi w powietrzu, a w tle foch na Konan xd

    Nie myślałam, że do tego dojdzie, serio. Wyobrażałam sobie, że nasza parka naprawdę zostanie w tzw. strefie przyjaźni. Ale po okrutnym uświadomieniu sobie wszystkich faktów przez dziewczynę sądzę, że z romansem na chilę obecną koniec.

    Czemu mam wrażenie, że lider chce, aby Hidan rozkochał w sobie Shouri? To wyjaśnienie o misji mi nie pasowało. Za dużo szczegółów. A wiadomo, że jak za bardzo się coś wyjaśnia, to wiadomo, że ktoś kłamie. xd Przynajmniej ja tak uważam, no.

    Nieźle wymyśliłaś ten plan wskrzeszenia. Początkowo myślałam, że Pain zrobi to za pomocą Rinnegana, a tu taka bomba. Przecież Jashin to bóg zniszczenia. Dziwne, żeby można było za jego pomocą kogoś wskrzesić. Jednakże, pomysł świetny. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce.

    Podoba mi się postawa Shouri w trakcie rozmowy z liderem. Mimo że musi zabić mordercę męża, zostaje przy tym, żeby nie zabijać nikogo więcej. Chce pozostać dobrym człowiekiem.

    Nasunęło mi się na myśl, że Shouri to takie przeciwieństwo Sasuke. Wiesz, swego czasu chciał zabić wszystkich mieszkańców Konohy za grzechy małej grupy.

    Muszę przyznać, że mocno zakończyłaś rozdział. Próba samobójcza zatrzymana przez maskman'a. Takie poważne i zabawne zarazem.

    E tam, pisanie wychodzi ci znakomicie, nie wiem, o co ci chodzi. I wcale nie za szybko. Dobrze, że nie dajesz nam zapychaczy i prosto jedziesz z akcją.
    Mam tylko nadzieję, że nie skończysz z tym opowiadaniem w najbliższych miesiącach i pociągniesz przynajmniej do końca roku :)
    Co z tego, że już 19 rozdział? Shouri musi się jeszcze dużo nauczyć! W końcu ma kogoś zabić, no nie? A do tego chodzenie po wodzie nie wystarczy ;p
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, przyznam, że znajomość Hidana i Shouri nie będzie szczególnie łatwa, ale więcej szczegółów zdradzać nie będę. ^^ Co zaś się tyczy Jashina, to owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że jest bogiem zniszczenia, natomiast pomyślałam, że ciekawie byłoby mu nadać cechę, która kompletnie do niego nie pasuje. Hidan, jako jego wierny sługa, zawarł z nim pakt i postawił mu warunki, a że Jashin nie chce go stracić... ^^
      Dzięki wielkie za taki cieplutki komentarz. :) No cóż, może nie o to chodzi, że piszę gorzej, ale nie przychodzi mi to już z taką łatwością. To znaczy zależy od dnia i treści, bo na przykład wczoraj bardzo dobrze mi się pisało... ^^"
      Sama dokładnie nie wiem, ile potrwa to opowiadanie, ale póki co na pewno nie będę go kończyć. Jeszcze duuużo przed nami. :D
      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam. <3

      Usuń
  2. Jeny, jeny, jeny! Jakie to było wspaniałe! Ten ich pocałunek. Aww. :3 Pierwsze pomyślałam, że Shouri już się nie będzie powstrzymywać, co do uczuć i zaakceptuje Hidana jako mordercę, a potem przeczytałam resztę rozdziału. : (

    Shouri dowiedziała się okropnej rzeczy i całkowicie rozumiem to, że się nie zgodziła. Jak można być tak okrutnym, żeby odbierać życie dzieciom? Mam nadzieję, że jednak jakoś to obejdziesz. Że nie będą musieli zabijać niewinnych, małych dzieci.
    Kurdebele, już myślałam, że po tym pocałunku coś będzie więcej, coś się stanie. A tu jednak nie. Hidan potrafi zabić bezproblemowo dzieci, czego Shouri nie zaakceptuje. : ( Czyli z romansów nici? : ( Czy może jednak ten przystojniak ją jakoś przekona? "^^
    Próby samobójczej się totalnie nie spodziewałam! Zaskoczyłaś mnie i to nieźle. : ) Gdyby nie Tobi, kto wie jak by się to skończyło? : )
    Bzdury wygadujesz! Piszesz tak samo świetnie jak na początku, jeśli nie lepiej. :3
    Pozdrawiam Cię kochana. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, jestem okrutna, zła i zołza. Tak Was rozpieścić pocałunkiem a potem to zepsuć. ^^"
      Nic nie zdradzam, milczę, żebyście mieli niespodziankę. Zarówno jeśli chodzi o Hidana i Shouri, jak i wskrzeszenie jej męża. ^^"
      Dziękuuuuję bardzo za miłe słowa. To dużo dla mnie znaczy. :*
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Ciąg dalszy love story w wykonaniu Shouri i Hidana-cud,miód i orzeszki!
    Cóż,nie potrafi się rozprawić bo ona zna go całe życie i na wylot i podobnie on ją,przyzwyczaili się do swoich zachowań dlatego takie rzeczy uchodzą Konan na sucho,niestety biedna Shouri o tym nie wie i jest trochę za wrażliwa jak na przyszłego ninję.
    Niezły pomysł z tym rytuałem,nigdy nie sądziłam,że Jashin potrafi zesłać na kogoś życie zamiast obrażeń i śmierci dlatego jest to dla mnie dziwaczne ale z drugiej strony to bardzo oryginalny pomysł i doceniam to.Tylko Shouri niestety jest tu również zbyt wrażliwa (i moralna).Jedyny plus tej sytuacji dla niej to jest to,że dowiedziała się nieco o ciemnej stronie Hidana.
    Myślałam,że w tym rozdziale będzie więcej Tobiego ale ta namiastka przedstawienia kolejnego bohatera wypadła ci znakomicie.
    Pozdrawiam i do następnego!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Shouri jest zdecydowanie zbyt wrażliwa, żeby być shinobi. Ale swój charakterek też czasem potrafi pokazać, o czym jeszcze się przekonacie. ^^
      Tak jak już pisałam koleżance wyżej, uznałam, że ciekawą cechą byłoby, gdyby Jashin potrafił również wskrzeszać. Poza tym jakoś obeszłam techniki, które istnieją naprawdę, a nie chciałabym się w tym pogubić... ^^ No i nigdzie indziej nie widziałam takiego rozwiązania. :)
      Tobiego nie będzie za dużo w tym opowiadaniu, ale będzie psocił, jak to on. ^^"
      Dzięki i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Ponieważ nawet w tej jednej wypowiedzi jest taki słodziuchny(Tobi).
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwaga uwaga! Wrócilam <3
    Milość rośnie wokól nas, w spokojną jasną noc... <3!
    Pocalunek, pocalunek, pocalunek, awww *.*
    Malo mi, malo mi, malo.
    Ale cóż. Fajnie, że w końcu do czegoś między nimi doszlo, bo już się niecierpliwilam. W dodatku mam nadzieje, że ten caly jej mężulek zostanie w świecie martwych. Bo po co ma im przeszkadzać? Z nim same klopoty tylko, ot co.
    Jashjin wskrzesza? O cholera! Ale jaja, no naprawdę. Zaskoczylaś mnie tym, ale to dobrze. Lubie, jak autor dodaje coś od siebie i nie trzyma się kurczowo rzeczy z Naruto.
    Biedna Shouri, chciala się zabić. Nie dziwie się, tak w sumie. Terafila do organizacji pelnej morderców, rozdrapali jej wspomnienia o Tayu, zakochala sie w jednymz nich, jest odpowiedzialna za śmierć wielu osób(a przynajmniej ma być), byla porwana przez Sasuke i wiele innych nieprzyjemnych rzeczy. Kto by się nie zalamal przy takich przygodach? Oh, miejmy nadzieje, że wszystko będzie dobrze i Shouri da sobie radę u boku Hidana!
    Pozdrawiam cieplutko kochanie ty moje i duuuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć kochana! :) Cieszę się, że wróciłaś. <3
      Nie dość, że Tay nie żyje, to jeszcze sprawia kłopoty? No wiesz co? :D To Hidan mąci, a nie Tay. :D:D:D
      Uffff, już się bałam że z tym Jashinem to trochę przesadzę, ale na szczęście Wam się spodobało. ^^
      Widzę, że uparcie trzymasz się Hidana. Szkoda, bo z Taya też był fajny chłopak. ^^
      Dziękuję bardzo za komentarz. <3 Buziaki!

      Usuń
  6. Heej :)
    Rozdział świetny. Podczas czytania fragmentu z nauką chodzenia po wodzie szczerzyłam się jak głupia do sera, takie to było urocze i słodkie. Normalnie byłam w siódmym, pełnym Hidanka niebie! :) (Btw. ja też miałam nadzieję na jakiś dłuższy romansik, ale z tego, co widzę, Shouri już mu nie ufa.)
    A potem... Ta dziwna rozmowa Hidana z Painem... Nie wiem czemu, ale odniosłam niemiłe wrażenie, że gadali o udawaniu związku Hidana i Shouri. Mam nadzieję, że moje przypuszczenie nie okaże się słuszne, bo naprawdę życzę im jak najlepiej.
    Biedna Shouri... Usłyszenie tego musiało być straszne. Sama nie wiem, co zrobiłabym na jej miejscu. Z pewnością też nie zgodziłabym się na zabicie niewinnych.
    I cieszę się, że nie urwałaś chwilę wcześniej, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś trzymała mnie w niepewności, czy Shouri uda się targnąć na własne życie, przez caały tydzień (wiedziałam, że ktoś ją uratuje, ale i tak się o nią obawiałam). Tobiaszek jak zwykle dziecinny i taaki przesłodki :D Dzięki niemu banan z powrotem pojawił się na mojej twarzy.
    I nic za szybko, nic za szybko! Według mnie wybrałaś idealny moment. No i... jak dla mnie, mogłabyś ciągnąć je w nieskończoność i jeszcze dłużej, ja bym się nie pogniewała, wręcz przeciwnie - ucieszyła :)
    Pozdrawiam, nie gorąco, bo za dużo tych upałów, ale serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaaaj! :)
      Kolejna osoba podejrzewa Hidana o nieszczerość wobec Shouri? No wiecie co. Przecież on jest taki kochany i czuły, a wy go tak oczerniacie. :c
      Tym razem nie miałam ochoty kończyć w momencie, w którym Shouri wpycha sobie nóż w serce. To by nie było fajne, tak mi się wydaje. Zakończenia z Tobim bardziej mi się spodobało. ^^
      Na pewno to opowiadanie jeszcze trochę pociągnę, a ile - zobaczymy. ^^
      A Ty kiedy w końcu naskrobiesz coś u siebie, zarazo? Ja dalej czekam! Coraz mniej cierpliwie w dodatku. :P
      Również pozdrawiam. :*

      Usuń
  7. Na początku muszę przyznać, że już dawno przeczytałam oba ostatnie rozdziały, jednak ponieważ od ostatnich kilku tygodni nie mam zbyt dużo czasu, a lubię pozostawiać po sobie przemyślane opinie, to postanowiłam zaczekać nieco z komentowaniem. Mam nadzieję, że mnie nie zastrzelisz ;)
    Podejrzewam, że jak zwykle moja wypowiedź będzie chaotyczna, ale najpierw wspomnę o wizycie Hidana u Lidera. Wiem, że w przypadku tego rozdziału inny wątek powinien być priorytetem, jednakże skupię się głównie na teorii spiskowej, jaka zrodziła się w mojej głowie, a mianowicie: Hidan wcale nie idzie złapać żadnego Jinchūriki, Tobi i Zetsu nic nie przywlekli do organizacji, tylko najzwyczajniej w świecie Hidan otrzymał polecenie od Lidera zdobycia zaufania Shouri i owinięcia jej sobie wokół palca na wypadek gdyby obietnica wskrzeszenia jej męża nie była wystarczającą zachętą do współpracy z Akatsuki. Nie dam sobie ręki uciąć za ten pomysł, ale naprawdę dopatruję się drugiego dna w tej sprawie. Oczywiście mam nadzieję, że Jashinista ma czyste zamiary wobec naszej kochanej bohaterki, niemniej jednak na miejscu Shouri miałabym się na baczności i uważała zarówno na Lidera, jak i na siwowłosego.
    Co do pojawienia się Tobi'ego, jestem na tak. Trochę to skomplikowane, bo w tym momencie postrzegam go tylko i wyłącznie jako Obito, jednak jego postać mimo wszystko jest sympatyczna i można by rzec, że niesie ze sobą pewną dozę enigmatyczności, co pozwala na jej wszechstronne wykorzystanie.
    Wydaje mi się, że Shouri jest przewrażliwiona - oczywiście nie zapominam o tym, że nie jest shinobi i cały świat ninja jest dla niej tajemnicą, a jeśli już uchyla jej rąbka, to fragment ten okazuje się być niezmiernie okrutny, jednak powinna się była domyślić, że za życie można zapłacić tylko życiem. A w przypadku boga, jakim jest Jashin, wieloma życiami.
    Nie wypowiem się na temat sytuacji na wodzie, bo Hidan kłamie i cały ten jego zachwyt to pic na wodę. Tak uważam i heja! :D Dobrze, że przynajmniej czegoś nauczył Shouri - to jedna technika więcej przeciwko Konan ;)
    Trzymaj się kochana i następnym razem proszę coś dłuższego, bo w tym rozdziale nie zaszalałaś z objętością. Ślę masę całusów i jak zwykle życzę mnóstwo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna przeciwko Hidanowi, co wiecie co. A przecież on jest taki kochany i uroczy, i tak dba o Shouri... ;) Ale nic nie mówię, nic nie zdradzam - będzie co ma być. ;)
      Shouri może i jest przewrażliwiona, ale do tej pory cały czas myślała, że ofiara będzie jedna, a nie aż cztery, i to w dodatku dzieci. Stąd jej, niezbyt przemyślana, reakcja. ^^
      Sześć stron w wordzie a Tobie jeszcze mało? :D Obawiam się, że dłuższych rozdziałów nie będzie - te i tak są dwa razy dłuższe niż te początkowe. ^^" Wybacz. ^^
      Buziaki! :*

      Usuń
  8. Wow, rozdział mi się podobał. Szczególnie końcówka. Przepraszam, że komentarz dziś będzie taki nieszczegółowy, może wieczorem posklejam coś lepszego. Na razie wyczerpałam wenę na rozdział u siebie. Mam jeszcze jedno pytanie do Ciebie. Odzywał się może ktoś z Ocenialni Rinnegan? Bo znowu pustka tam jest... ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, kochana. Cieszy mnie sama Twoja obecność. :)
      A skąd, dziewczyny z tej Ocenialni chyba sobie jaja robią, żeby od tak długiego czasu nie dodać żadnej oceny, tym bardziej, że dopiero co ten blog został założony. W dodatku Ghastly wzięła urlop... Już się zbieram, żeby napisać im kilka słów, co na ten temat myślę. ;) Na początku sierpnia to zrobię. ;)
      Pozdrawiam Cię :*

      Usuń
  9. Nie ma to jak skasować cały komentarz i pisać go od nowa - brawa dla mnie! -.-' No to lu:
    Sasori oficjalnie jest moim mistrzem. Rozłożył mnie na łopatki jednym, jedynym słowem: kretyni - tak genialne, że myślałam, że uduszę się od śmiechu, serio!
    Ogólnie trafiają się momenty do pośmiania, ale blog utrzymany jest bardziej w poważnym klimacie - w końcu Shouri chce odzyskać swojego męża. Przez to właśnie zauważyłam, że mam spaczone poczucie humoru, bo śmiałam się w momentach, w których nie powinnam o.O W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo po filmie "Gwiazd naszych wina" znajomi stwierdzili, że mam znieczulicę uczuciową... Ale dosyć o mnie.
    Kocham, kocham i jeszcze raz kocham moment, w którym Kisame każe być Shouri cicho, bo przecież "Są na cmentarzu" - tak genialne, że aż żałuję, że sama na to nie wpadłam, tworząc w głowie opowiadania, które dopiero powstaną ;)
    Przypadł mi do gustu również moment, w którym Dei został nazwany bucem - od razu skojarzyło mi się to z monologiem Abelarda Gizy pt. "Ludzie buce" i przez cały czas miałam banana na japie, serio :D
    Ja chcę więcej Deidary! Uwielbiam moment, w którym dowiaduje się, że jest gejem - bezcenne :D Po słowach Hidana, że blondyn jest całkiem spoko, wyczuwam u Deidary niezły potencjał na "komika" ;)
    Ależ jestem zazdrosna, no! Jak to jest możliwe, że Sasuke, od którego jestem 2 lata starsza (on ma u Ciebie 16 lat, prawda?) potrafi gotować, a ja jestem beztalenciem kulinarnym? Life is brutal -.-'
    Ahhhh i tym o to rozdziałem rozpaliłaś moje chęci do pisania partówki, bo aż prosi się o dokończenie igraszek Hidana i Shouri. Mam nawyk słuchania muzyki przez słuchawki i w momencie, gdzie się całowali przygryzałam kabel, a w myślach nie dowierzałam, że "to" zrobią w miejscu, gdzie mogą być przez każdego przyłapani na "gorącym uczynku". Równocześnie w głowie skandowałam do Hidana: "Bierz ją! Bierz ją! Bierz ją! Na trawie, oł je" - wierz mi lub nie, ale naprawdę tak robiłam :D
    Trochę mnie zmyliłaś, bo był taki moment, gdzie myślałam, że Shouri będzie z Painem, nie powiem, czekałam na to, bo go strasznie lubię, ale Hidan też mi pasuje do tej roli, więc mają moje błogosławieństwo ;)
    Jestem w szoku totalnym! Nie wierzę, że mamy tak podobne koncepcje! Trespassera pisałam ponad dwa lata temu i miałam taką samą koncepcję na Deidarę, Hidana i Konan. Konan jest kapka w kapkę, natomiast Hidan nie miał się zalecać do mojej Tay (widzisz jaka zbieżność? :D), tylko miał być ludzki, bo większość ukazuje go jako gwałciciela i bezlitosnego mordercę, a Dei u mnie miał być przez cały czas tak wredny, jak Konan u Ciebie o.O Szok i tyle.
    Mniejsza o podobieństwa, bo to naprawdę wielki plus, bo rzadko te postacie są przedstawiane w ten sposób.
    A i jeszcze jedno: nie spodziewałam się, że Shouri będzie chciała teraz popełnić samobójstwo, spodziewałam się tego we wcześniejszych epizodach, ale teraz myślałam, że jest silniejsza psychicznie, choć takie informacje mogą nieźle wstrząsnąć.
    Chwałą za Tobiego i jego wejście smoka :D
    Z niecierpliwością czekam na 2 sierpnia.
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czasem miałam, że skasowałam komentarz, a nie raz nawet rozdział lub jego fragment, przez co szlag mnie trafiał, rzucałam laptopa w kąt i obrażona mówiłam: mam dość. :D
      Nie oglądałam filmu "Gwiazd naszych wina", natomiast słyszałam o nim same dobre opinie. Zresztą na wszystkich filmach tego typu ryczę jak bóbr, więc pewnie i na tym bym się nie opanowała. No może w kinie pełnym ludzi bym próbowała, ale na pewno nie w domu. :D
      Tak, Sasuke ma u mnie mniej więcej 16/17 lat. :) Spoko, też nie umiem gotować. :D:D
      Tyyyy to może my jesteśmy rozdzielonymi siostrami, czy coś? Niestety nie bliźniaczkami bo jestem starsza, no ale może mamy jakieś "więzy krwi", skoro aż tyle nas łączy. :D Niesamowity zbieg okoliczności. ;)
      Dziękuję pięknie za tak wyczerpujący komentarz. :) Do jutra! :*

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)