Po kilku godzinach zbawiennego snu,
obudził mnie pulsujący ból głowy. Ujrzawszy białe ściany, od razu przypomniałam
sobie, gdzie się znajdowałam. Kamień spadł mi z serca na myśl, że znowu byłam w
siedzibie Akatsuki. Nie wiem czemu, ale przy nich czułam się bezpieczniej. Może
dlatego, że to dzięki nim uda mi się wrócić do normalności, do najlepszego
okresu z mojego życia.
Podniosłam się do siadu i ogarnęłam
wzrokiem pomieszczenie. Już raz w nim byłam, wtedy, co potłukłam buteleczki
Sasoriego. Teraz nie zamierzałam wyprawiać takich cyrków. Zresztą do tej pory
było mi za to piekielnie głupio. Tylko się ośmieszyłam.
Na stoliku obok łóżka dostrzegłam szklankę
z wodą, którą duszkiem opróżniłam. Pewnie wypiłabym całą butelkę, gdybym tylko
miała przy sobie, tak mi się chciało pić.
Powoli wstałam, a gdy nie odczułam żadnych
zawrotów głowy, ruszyłam w kierunku wyjścia ze szpitala, a przynajmniej tak
mogłam to nazywać. Jak się okazało, Sasori znów zamknął za sobą drzwi na klucz.
Nie wiedziałam, po jaką cholerę. Przecież i tak bym im nie uciekła, więc po co?
A zdecydowanie lepiej bym się czuła w moim pokoju.
Zrezygnowana usiadłam na łóżku z nogami
luźno wiszącymi w powietrzu. Wpatrywałam się w swoje stopy, zaczęłam nimi
kręcić, próbując znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie. Nie chciało mi się już
spać, a w tym pomieszczeniu nie było niczego innego do roboty. Musiałam czekać,
aż ktoś przyjdzie i ze mną porozmawia.
Na szczęście, mój gość zjawił się dość
szybko. Gdy usłyszałam przekręcanie zamka, zerknęłam przez ramię na
uśmiechniętą twarz Hidana. Aż mi się cieplej zrobiło na sercu.
- Gdzie żeś ty bywała! - powitał mnie
radosnym okrzykiem i podszedł w moją stronę. Usiadł na łóżku, po czym
przyciągnął mnie do siebie i zakleszczył w mocnym uścisku. Jęknęłam cicho.
Przez chwilę miałam problemy z oddychaniem!
- Już, już - wysapałam, a ten mnie puścił.
- Też się cieszę, że cię widzę.
- Słyszałem, że miałaś do czynienia z tym
szczylem Uchihą? - spytał. Zdziwiło mnie określenie, którym go nazwał.
Postanowiłam go o to podpytać. Mógł wiedzieć co nieco na temat przeszłości
obojga braci, a byłam ciekawa, jak ta wyglądała.
- Znacie się? - odpowiedziałam mu pytaniem
na pytanie. Hidan machnął tylko ręką i popatrzył na swoje buty.
- Spotkałem go kiedyś - westchnął. -
Idiota jakich mało.
- Czemu tak mówisz? - Wcale się z nim nie
zgadzałam. Sasuke miał powód, żeby się zemścić. I to wcale nie było drobnostką.
Swoją drogą musiałam też porozmawiać z Itachim, bo chciałam poznać jego wersję
wydarzeń. - Według mnie wcale nie jest głupi.
- Mówi tak, bo młody niedawno skopał mu
tyłek - usłyszeliśmy za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego
Kisame. - Cześć, dziewczyno.
- Cześć - odpowiedziałam i machnęłam mu
ręką.
- Ale pierdolisz - warknął Hidan. - Dałem
mu fory, a to że Uchiha mają te swoje pieprzone oczka, to już nie moja wina!
Sam byś z nim nie wygrał.
- Dlatego ja nie próbuję mierzyć się z
potęgą tego klanu - odparł spokojnie Hoshigaki. Wcale mu się nie dziwiłam. Nie
wyobrażam sobie walki z osobami, które zawsze zachowują taki spokój. Samo to
doprowadziłoby mnie do szewskiej pasji, przez co pewnie od razu bym poległa. A
do tego mają swoje kekkei genkai, które na pewno było potężne... Wolałabym
umrzeć, niż mierzyć się z Itachim!
- Sasuke miał farta, bo był ze swoimi
kolegami. Gdyby był sam, pokonałbym go.
- Zostaw to Itachiemu - mruknął Kisame. -
Nieważne. Przyszedłem spytać, jak się czujesz, dziewczyno? Lider powiedział, że
jeśli jesteś w stanie, to masz do niego przyjść. Oczywiście za przyzwoleniem
Sasoriego, bo bez zgody naszego lekarza nie możesz się przemieszczać. -
Mężczyzna puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. W
sumie dawno go nie widziałam, a przecież był pierwszą osobą, która była dla
mnie miła. Dobrze było znów go zobaczyć.
- No to idę - stwierdziłam i wstałam z
łóżka. Hidan również się podniósł.
- Wpadniesz potem do mnie? - spytał, a ja
skinęłam odruchowo głową. W gruncie rzeczy wcale nie chciałam do niego
przychodzić, bo przecież miałam ograniczyć z nim kontakty. Cholera.
Odprowadzona do gabinetu lidera przez
Kisame, zapukałam do drzwi i po pozwoleniu, weszłam do środka. Mężczyzna jak
zwykle siedział za swoim biurkiem i przeglądał papiery. Dopiero po chwili
podniósł wzrok i mnie zauważył.
- Jesteś - mruknął, odłożywszy jakąś
kartkę na bok. - Usiądź.
Ciepłe powitanie, nie ma co.
Wykonałam posłusznie jego polecenie. Nie
mogłam się wręcz doczekać co powie na temat zachowania swojej przyjaciółeczki.
Miałam ogromną nadzieję, że jej się oberwie.
- Jak się czujesz? - spytał. Nie byłam
pewna, czy to z troski, czy po prostu chciał jakoś zagadać.
- Lepiej - odpowiedziałam zgodnie z
prawdą. Niemniej jednak nie miałam zamiaru się rozgadywać. Niech wie, że nie
jestem zadowolona z takiego traktowania. Wydawało mi się, że członkowie
Akatsuki powinni sobie nawzajem pomagać, a nie spychać się na dno. A Konan z
pewnością robiła to drugie.
- Dobrze - mruknął i złączył ze sobą
dłonie. - Powiedz mi, co wydarzyło się dwa tygodnie temu? Zanim Sasuke cię
uprowadził?
- Byłam na spacerze z Konan - zaczęłam,
ale stwierdziłam, że wystarczy mu krótka informacja - po czym ta zostawiła mnie
przed siedzibą. Tyle.
Mężczyzna zmarszczył brwi, jakby coś mu
się nie zgadzało. Wstał od biurka, a ja odruchowo również się podniosłam. Kazał
mi jednak usiąść.
- Pozwól - powiedział, po czym przyłożył
mi rękę do głowy. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Przez chwilę poczułam jak świat
wiruje, później pulsujący ból, a następnie wszystko ustało. Posłałam liderowi
zdziwione spojrzenie, ale ten nie odezwał się nawet słowem. Usiadł za biurkiem
i głośno westchnął.
- Co to było? - spytałam. - Co lider
zrobił?
- Czytałem ci w myślach - odparł, a ja
zamarłam. Że co? Od kiedy człowiek potrafi to robić?! - Porozmawiam z Konan.
- I to tyle? - prychnęłam, a lider posłał
mi zdziwione spojrzenie. - Żadnej kary, nic?
- A czy my jesteśmy w przedszkolu, żebym
miał was karać? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie. Zawrzało we mnie. Nie
dość, że ta kobieta zostawiła mnie na pastwę losu, to jeszcze miało ujść jej to
płazem?! Co to, to nie!
- Omal przez nią nie zginęłam! -
krzyknęłam. - No przecież...
- Powiedziałem, że z nią porozmawiam -
przerwał mi lider, na co prychnęłam pod nosem. Świetnie. Znając Konan, na pewno
się przejmie.
- Coś jeszcze? - warknęłam, wyprowadzona z
równowagi. Nie mogłam uwierzyć, że ujdzie jej to na sucho. Gdybym ja coś
takiego zrobiła... Nawet nie chcę o tym myśleć!
- Jak wyzdrowiejesz, pójdziesz na misję -
odpowiedział, a to zdziwiło mnie jeszcze bardziej niż fakt, że Konan nie
dostanie kary. Jaką znowu misję?!
- Co? - spytałam głupio, oszołomiona.
- To najlepszy sposób, żeby cię zahartować
- odrzekł mężczyzna. - Będziesz obserwatorem, to wszystko.
- Nie mam zamiaru...
- Nie zapominaj, kto tu jest liderem -
przerwał mi mężczyzna. Co za dureń. W ogóle się ze mną nie liczył.
- Czy to wszystko? - cisnęłam przez zęby.
Wkurzał mnie tym, że miał gdzieś moje zdanie. Odniosłam wrażenie, że odkąd
pojawiła się w organizacji Konan, zrobił się takim gburem. Ta kobieta miała na
niego bardzo zły wpływ. Dobrze, że chociaż Hidan się nie zmienił.
- Wszystko.
Bez słowa wstałam i jak najszybciej
wyszłam z pokoju. Na korytarzu zauważyłam Konan, zmierzającą w stronę kuchni.
Nawet nie odwróciła się w moją stronę, a mnie na sam jej widok szlag trafiał.
Byłam pewna, że się zemszczę.
Wróciłam do swojego pokoju i pierwsze co
zrobiłam, to poszłam pod prysznic. Spłukałam krew z głowy, uważając, żeby
opatrunek się nie odkleił. Czułam narastającą we mnie złość, gdy dotykałam się
po łysym placku. A to wszystko przez tę pizdę Konan.
Spojrzałam w lustro i z ulgą stwierdziłam,
że gdy upnę włosy w koka, nie widać śladów wygolenia. Co nie zmieniało faktu,
że sama świadomość utraty moich kłaków mnie denerwowała. Gdyby nie
niebieskowłosa...
Szczerze znienawidziłam tę kobietę.
Jeszcze nigdy nie czułam do nikogo takiego wstrętu. Miałam ochotę nakopać jej
do tyłka w tej sekundzie, ale wiedziałam, że nie mam z nią najmniejszych szans.
To denerwowało mnie jeszcze bardziej. Byłam na tyle słaba, że nawet nie mogłam
nikomu się postawić. Musiałam to zmienić.
Wyszłam z łazienki, odłożyłam rzeczy i
udałam się do Hidana. Może i nie powinnam, ale chciałam się przy nim znaleźć.
Czułam, że on w jakiś sposób mnie rozumiał, że nie patrzył na mnie z góry i
naprawdę chciał się zaprzyjaźnić, a to w organizacji pełnej morderców dużo
znaczyło. Był najbardziej ludzki ze wszystkich członków Akatsuki.
Zapukałam do drzwi jego pokoju. Nie
musiałam czekać długo. Już po chwili ujrzałam jego uśmiechniętą twarz. Gestem
ręki zaprosił mnie do środka.
Pierwszy raz miałam okazję być w jego
lokum, więc uważnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystkie ściany były
brzydko szare, ale na jednej został namalowany wielki, czerwony znak: odwrócony
trójkąt wpisany w okrąg. Poza tym miał w pokoju łóżko, tak samo dużą szafę jak
ja, oraz biurko z mnóstwem papierów. Ogółem w pomieszczeniu panował bałagan: na
ziemi leżały jakieś kartki, na łóżku i krześle pomięte ubrania. Widać Hidan
nieszczególnie dbał o porządek.
- Akurat sprzątałem - skłamał i podrapał
się po głowie. Mruknęłam coś w odpowiedzi i usiadłam na krześle, z którego
wcześniej przełożyłam rzeczy na łóżko. Bez różnicy, gdzie będą gnić.
Hidan walnął się na swoje posłanie i
posłał mi długie, nieco krępujące spojrzenie. Uśmiechał się przy tym w ten swój
magiczny sposób, od którego robiło mi się gorąco. Odwróciłam wzrok, nie mogąc
tego znieść.
- Jak głowa? - zagadał.
- Trochę boli, ale do zniesienia -
odpowiedziałam i znów na niego spojrzałam. Był nieco poważniejszy, niż przed
chwilą, jednakże uśmiech wciąż błąkał mu się po ustach.
- O co poszło z Konan? - spytał, zupełnie
normalnie, przynajmniej tak się mogło wydawać. Ja jednak wiedziałam, że
kierowała nim ogromna ciekawość. Mimo, iż krótko go znałam, odniosłam wrażenie,
że jest największym plotkarzem Akatsuki.
Machnęłam tylko ręką, nie chcąc o tym
rozmawiać. Naprawdę, nikt nie musiał plątać się w sprawy między mną, a tą
kobietą. Nie potrzebowałam adwokata.
- Lepiej mi powiedz, co ci odbiło, żeby
nazwać Deidarę gejem - zmieniłam temat, przypomniawszy sobie rozmowę z
blondynem sprzed porwania. Hidan parsknął śmiechem.
- Taki tam, żarcik - odpowiedział. - Na
pewno musiał mieć ciekawą minę, gdy nazwałaś go pedałem.
- No cóż - przyznałam, przywołując w
myślach reakcję Deidary na moje słowa. - Była całkiem zabawna. Bardzo się
ciebie czepiał?
- Nie - mruknął i chyba mówił prawdę. - W
sumie to nawet się śmiał. On jest spoko, ma poczucie humoru.
Przyciągnęłam do siebie kolana i
posmutniałam, myślami wracając do tych kilku rozmów z Sasuke. Musiałam w
niedługim czasie porozmawiać z jego bratem, bo byłam ciekawa, jaką wersję
wydarzeń z ich rodzinnej wioski on mi opowie. Może młodszy Uchiha wszystko
poprzekręcał? Chyba chciałam, żeby tak było. W jakiś sposób polubiłam Itachiego
i nie wyobrażałam sobie, żeby mógł zabić całą swoją rodzinę.
- Hej - odezwał się Hidan. Dopiero teraz
zauważyłam, że siedział naprzeciwko mnie i niemal dotykał mnie swoim ciałem. -
Rozchmurz się.
Uśmiechnęłam się do niego niemrawo, na co
ten pogładził mnie po kolanie.
- Sasuke namieszał ci w głowie, co? -
zgadł, a ja skinęłam głową. - No, co ci tam naopowiadał?
- Jak właściwie chcecie przywrócić życie
Tayowi? - spytałam. To pytanie nurtowało mnie odkąd dołączyłam do Akatsuki, ale
dopiero młodszy Uchiha uświadomił mi, że naiwnie im zaufałam, nie wiedząc nic o
ich planach.
Hidan wyraźnie spoważniał. Nie wiedziałam,
co było tego przyczyną, ale nie spodobało mi się to. Od razu zauważyłam, że
będzie problem z wydobyciem z niego tej informacji.
- Mamy swoje sposoby - próbował mnie zbyć,
ale ja nie zamierzałam ustąpić tak łatwo. Nie tym razem.
- Hidan - warknęłam, chcąc sprowokować go
do powiedzenia mi prawdy.
- I tak tego nie ogarniesz. Najważniejsze,
że twój mężulek wróci do świata żywych, tak? - warknął i podniósł się z łóżka.
Ja również wstałam. Złapałam go za ramiona i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Powiedz mi, proszę cię - powiedziałam, a
ten cały się spiął. Czyżby prawda miała okazać się dla mnie zbyt brutalna? A
może bał się, że gdy dowiem się, w jaki sposób chcą ożywić Taya, zrezygnuję?
Czyżby to było aż tak okropne? Jego zachowanie robiło mi mętlik w głowie.
- Ta wiedza nie jest ci potrzebna -
odpowiedział i wyciągnął ku mnie swoją dłoń. Bardzo delikatnie pogłaskał mnie
po policzku, a ja poczułam niesamowite motylki w brzuchu. Nagle zrobiło mi się
gorąco, serce zadudniło jak oszalałe i odniosłam wrażenie, że zaraz się
przewrócę. Nie wiedziałam, czemu tak reagowałam, ale zdecydowanie mi się to nie
podobało.
- Hidan - wyszeptałam, czując, że serce
zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Chłopak natomiast nic sobie z tego nie
zrobił. Pochylił się delikatnie nade mną, dotknął ustami mojego czoła i bardzo
powoli mnie do siebie przyciągnął. Nie potrafiąc mu się oprzeć, położyłam
dłonie na jego umięśnionych plecach i po raz kolejny oblałam się gorącem.
Co to w ogóle była za sytuacja?! Jak
mogłam obściskiwać się z obcym mi facetem, w dodatku mordercą, podczas gdy cały
czas dążyłam do odzyskania męża?! Byłam kompletną idiotką!
A jednocześnie w jego ramionach było mi
tak dobrze, że chciałam, by ta sytuacja nigdy się nie skończyła. Mogłam tak
trwać i trwać... Ale musiałam się wreszcie odsunąć. Trzeba było przerwać te
bezsensowne gierki, uwodzenie siebie nawzajem i dziwną adorację. Nie mogłam
zakochać się w Hidanie.
Mężczyzna popatrzył na mnie z góry.
Zatonęłam w jego fiołkowych oczach, w których odnalazłam mnóstwo spokoju,
szczęścia i... No właśnie, czego? To nie mogła być miłość, ani nawet
zauroczenie. Nie znaliśmy się długo, a w dodatku był mordercą należącym do
Akatsuki, nie mógł posiadać takich uczuć. Tak przynajmniej chciałam myśleć.
- Przepraszam - wyszeptałam i skierowałam
się do wyjścia z jego pokoju. Nim zamknęłam drzwi, usłyszałam, jak woła mnie
moim imieniem, ale zignorowałam to. Wróciłam do siebie i natychmiastowo
rzuciłam się na łóżko. Byłam oszołomiona wydarzeniami sprzed chwili. Co to
wszystko miało oznaczać?! Jak mogłam pozwolić, by zbliżył się do mnie w taki
sposób? Jakim prawem on w ogóle próbował mnie uwieść?! To było nie do
pomyślenia! I dlaczego było mi z tym tak dobrze?
Przyciągnęłam do siebie kołdrę, przerażona
reakcją mojego ciała na bliskość chłopaka. Nie chciałam czuć do niego niczego
więcej, nad zwykłą przyjaźń, choć nawet to było za dużo. A jednocześnie było mi
tak dobrze w jego towarzystwie... Jasna cholera, Shouri, weź się w garść! NIE
MOŻESZ SIĘ W NIKIM ZAKOCHAĆ!
Próbowałam to sobie wmówić, jednak myślami
wciąż wracałam do momentu, w którym tkwiłam w ramionach chłopaka. To było takie
cudowne... Od pięciu lat nie czułam czegoś takiego, nie miałam kontaktu z
mężczyznami, a teraz natrafił się taki Hidan, który wszystko niszczy. Niech go
szlag.
Gdy usłyszałam pukanie do drzwi, cała się
wzdrygnęłam i podskoczyłam na łóżku. Usłyszawszy skruszone "Shouri,
mogę?" z ust Hidana, serce zabiło mi dwa razy szybciej. Zgodziłam się
jednak, ówcześnie siadając po turecku i biorąc do rąk poduszkę.
Mężczyzna jak zwykle uśmiechał się, ale
tym razem nie był to tak odważny i zawadiacki uśmiech, jak zazwyczaj. Przez
chwilę miałam nawet wrażenie, że jest mu głupio.
- Wybacz za tamto - mruknął i jak zawsze,
gdy był choć trochę zakłopotany, podrapał się po głowie. - Nie chciałem cię w
żaden sposób przestraszyć, czy coś. Po prostu... - urwał, próbując znaleźć
odpowiednie słowa. - A niech mnie - syknął i zamknął za sobą drzwi. - Podobasz
mi się - powiedział prosto z mostu, a mnie zamurowało. Tego się kompletnie nie
spodziewałam. Dlaczego musiał wszystko komplikować? - Wiem, że przyszłaś tu po
to, żeby odzyskać męża i szanuję to. Nie chcę cię od tego odciągać. Po prostu w
tamtej chwili to było silniejsze ode mnie - próbował się tłumaczyć, ale ja
wciąż nie mogłam wyjść z szoku. Patrzyłam na niego przerażona i kompletnie
zdezorientowana. Nie chciałam usłyszeć od niego tych słów. Nie było mi to
potrzebne.
- Okej - wydusiłam w końcu z siebie,
wpatrując się w pościel. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. Byłam zbyt
zawstydzona.
- Hej, Shouri - zagadnął i usiadł na
łóżku, w miarę daleko ode mnie. Podniosłam głowę i wbiłam w niego spojrzenie. -
Po prostu o tym zapomnij. - Hidan puścił mi oczko i uśmiechnął się szeroko.
Również próbowałam wykrzywić usta w uśmiechu, ale raczej mi to nie wyszło.
Problem tkwił w tym, że ja wcale nie
chciałam zapominać o tej sytuacji. I jak gdyby na potwierdzenie tych słów,
totalnie nad sobą nie panując, zrobiłam coś kompletnie nie w moim stylu.
Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego ciało. Poczułam, jak się spiął i
dość niepewnie odwzajemnił uścisk. Przyjemne ciepło znów rozlało się po moim
ciele, a w brzuchu rozszalały się motylki. Nie miałam jednak zamiaru się w nim
zakochiwać. Chciałam, żeby potraktował to jako uścisk na zgodę.
- Dzięki - mruknęłam i się od niego
odsunęłam. - Nie rozumiem tylko, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, jak
wrócicie mi Taya.
- Zapytaj o to lidera - polecił mi. - On
zdecyduje, czy ci powiedzieć, czy nie.
Zmarszczyłam brwi, zaniepokojona jego
słowami. Wcale a wcale mnie się to nie podobało. Nie mogłam dłużej zgadzać się
na tajemnice ze strony Brzasku. Musiałam znać wszystkie szczegóły ich planu,
żeby móc z nimi dalej współpracować.
- Okej - odparłam. - Powinnam odpocząć -
mruknęłam, chcąc go zbyć. Hidan od razu zrozumiał aluzję. Wstał i skierował się
do drzwi.
- Gdybyś chciała jeszcze pogadać... - nie
skończył, machając mi na pożegnanie. Uśmiechnęłam się do niego, skinęłam głową
i czekałam, aż zamknie za sobą drzwi. Poczułam ulgę, gdy zostałam sama. A
jednocześnie miałam ochotę się rozpłakać.
Shouri, idiotko, chyba naprawdę się
zakochałaś.
Cicho! Wiem, że jest czwartek, wiem. Ale
po prostu w najbliższych dniach nie będę mieć dostępu do komputera, a że nie
ufam tym wszystkim automatycznym dodawaczom (hęęę, jak to nazwałam?), to dodaję
sama. Wolę mieć pewność, że wszystko jest pięknie i tak, jak ja chcę. Niestety
będziecie musieli poczekać dłużej na kolejny rozdział, ale obiecuję, że
wynagrodzę Wam to treścią. ^^
I to chyba tyle. Widzimy się w sobotę. :)
Zarąbisty rozdział!
OdpowiedzUsuńMyślę sobie a odwiedzę Shouri co tam u niej ciekawego patrzę a tu kolejny rozdział.Miło mnie zaskoczyłaś!:D
Rozdział pełen emocji i akcji ten fragmęnt gdy opisywałaś uczucia dziewczyny do Konan sama chciałam jej nakopać tak się wciągnęłam...
Ta scenka z Hidanem^.^ mmhhh coś się święci;)*
Pozdrawiam serdecznie Gal Anonim
Dzięki, dzięki, dzięki. ^^ Strasznie mi się miło zrobiło. ^^
UsuńPozdrawiam. <3
Awww! Tyle się działo ^^ Cały czas mam wrażenie, że Shouri zupełnie nie nadaje się na życie w twarzystwie ich wszystkich, że jest zbt delikatna. A potem, jej złość na Konan, pokazuje, że jednak jak się chce to można. Aż sama się zdenerowowałam, a zastanawiam się nadal czy coś z tego wyniknie? Jakies rozwiązanie teog na własną ręke czy coś ^^
OdpowiedzUsuńCo do akcji z Hidanem, bardzo mi się podoba, ale mimo wszystko za szybko! Oczywiście jeśli narazie nic więcej z tego nie wyniknie, to nie mam się czego czepiać bo bardzo mi się podobało.
No i zobaczymy też, co może dziać się na misji i przedwszystkim z kim na tą misję się wybierze.
Czekam na kolejne rozdziały i rozwój sytuacji z Hidanem.
Pozdrawiam :**
Mówisz, że akcja z Hidanem toczy się za szybko? Ale co masz na myśli? Gesty, uczucia, czy wszystko razem wzięte? :) Uch, nie chcę tego spieprzyć, a boję się, że z kolejnym rozdziałem (taki tam, mały spoiler) mnie okrzyczysz. ^^"
UsuńDziękuję bardzo za komentarz, ciepłe słowa i zwrócenie uwagi. ^^
Buziaki :*
I znów Shouri się dziwiła bo wcześniej ninją nie była i wśród nich nie żyła.
OdpowiedzUsuńZ tym zamknięciem to się mogła domyślić- Sasori chciał mieć ją na oku na wypadek jakiegoś pogorszenia stanu jej zdrowia.Ona nie wie o awersji shinobi do leżenia w szpitalnym łóżku tudzież przebywania w pomieszczeniu należącym do tej instytucji,nic nie denerwuje medic-nina bardziej niż szukanie pacjenta i wleczenie go z powrotem do łóżka(oczywiście,przywiązując).Chciał uniknąć tego.
Ten spokój Uchihów to ich taktyka -zdając sobie sprawę ze swej siły natychmiast zapragnęli więcej-,,Jesteśmy tacy potężni i wspaniali,że to za mało,że mamy tylko sharingan,chcemy pokonywać przeciwników przez same rozstrajanie psychiczne przed walką'' i uczą tego dając przykład zachowaniem swoim dzieciom.No dawali,dopóki jeden ninja spokojny z natury a nie tylko wychowania ich zabił.
Ta wścieklica Shouri na Konan-jakże mi brakowało tej furii,pragnienia zemsty i wiedzy o własnej bezsile wobec tej osoby w tym opowiadani.Dobrze,że ma dziewczyna na tyle rozsądku i opanowania by nie rzucać się za nią teraz.
Konan wcale na Paina źle nie wpływa-napsioczyła na Shouri kobieta a, że Lider zna ją praktycznie całe życie i jest jego przyjaciółką to jej opinie są dla niego ważniejsze,nie przestał Shouri cenić tylko tego nie okazuje.
Lider nic Konan nie zrobi tylko każe jej olewać Shouri,co obu stronom wyjdzie na dobrze(co oszczędzi nerwy obu paniom)-to w końcu jest Brzask a nie klub towarzyski.
Wiedziałam,po prostu wiedziałam,że taka rzecz jak ta się stanie i to od kilkunastu rozdziałów- choćby jak się zaaklimatyzuje to się do nich przyzwyczai i po(hipotetecznym)odejściu nie będzie umieć zakończyć myśleć o tym etapie życia i będzie bardzo tęsknić.Hidan był dla niej miły, był dla niej osobą z ,którą może szczerze pogadać i się zabawić-to co tutaj nastąpiło było kwestią czasu.
Nie chciano powiedzieć Shouri o sposobie wskrzeszenia bo zawiera taki szkopuł jak niezbędna żywa ofiara do Wskrzeszenia Nieczystego Padołu(Edo tensei no jutsu dla niedoinformowanych)?
Oj,ciekawa będzie rozmowa Shouri z Itachim.
Pozdrawiam i do następnego!
Anonimowa 2
Gdyby Shouri rzuciła się teraz na Konan popełniłaby chyba największe głupstwo w swoim życiu. ^^
UsuńA nie, ja akurat mam inny sposób na wskrzeszenie Taya. Wprawdzie wymyśliłam to sobie, może zostanę za to zlinczowana, ale chyba nie jest to aż takie nienormalne. No nie wiem, zobaczymy. :)
Również pozdrawiam. <3
O jejku, o jejku! Jakie to było urocze ze strony Hidana. *-* Strasznie mi się mordka cieszyła jak to czytałam. :D Było na prawdę super. : )
OdpowiedzUsuńI według mnie wcale akcja z Hidanem nie idzie za szybko. ; ) Jest dobrze, delikatnie, ostrożnie i z uczuciem. ^^ Jest świetnie. :D
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ; ]
Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam! <3
No to cieszę się bardzo, że Ci się spodobało. ^^ Bardzo mi miło. ^^
UsuńDo jutraaaa! :*