Sasuke
wydawał się być naprawdę tajemniczy i przerażający, jednak miał w sobie coś, co
sprawiało, że poczułam się niepewnie. Chyba powoli zaczynałam zdawać sobie
sprawę, że być może Akatsuki rzeczywiście chcą mnie tylko wykorzystać, a ja
naiwna dałam się nabrać na ich puste słowa o mojej lepszej przyszłości i o
cudownym zmartwychwstaniu Taya.
Popatrzyłam
na niego, westchnęłam i z powrotem usiadłam na sofie. Czułam się jak małe
dziecko, które nie wie, co robić. To wszystko nie miało sensu. Sasuke zrobił mi
tylko mętlik w głowie. Niepotrzebnie.
- Chodź -
rozkazał i wyszedł na korytarz. Chcąc nie chcąc, musiałam wstać i za nim iść.
Byłam ciekawa, gdzie mnie zaprowadzi.
Wyszliśmy na
korytarz i wciąż nie mogłam się nadziwić, jaka kolosalna różnica była pomiędzy
siedzibą Brzasku a bandy drugiego Uchihy. W takich warunkach mogłabym dość
długo pomieszkać. Było tu schludnie, czysto i, po prostu, ładnie.
Jak się
okazało, Sasuke zaprowadził nas do sporej kuchni. Na wprost od wejścia był
aneks kuchenny, lodówka i wszystkie najpotrzebniejsze sprzęty. Po lewej stronie
stał stół jadalny z ciemnego drewna, natomiast po prawej dwuosobowa sofa i
jeden fotel, a obok tego szafka z jakimiś czasopismami. Było tutaj naprawdę
przytulnie. Kuchnia została pomalowana na jasno, dzięki czemu sprawiała
wrażenie czystej, przestronnej i, oczywiście, zadbanej.
- Pewnie
jesteś głodna - zauważył Sasuke i wyciągnął z lodówki kilka składników. -
Zrobię omlety.
- Jeśli
chcesz - mruknęłam, a ten popatrzył na mnie z lekką pretensją. Mnie jednak
naprawdę było obojętne co zjem, byleby napełnić żołądek. - Co?
- Nic -
wymruczał, po czym zajął się robieniem dania. Ja natomiast usiadłam na sofie i
zaczęłam przeglądać gazety. Nie było w nich niczego ciekawego, jednak żeby
zająć czas, przeczytałam kilka artykułów - zarówno o tym, jak dbać o włosy, jak
również o polityce Wioski Dźwięku. Czyżbyśmy to w niej się znajdowali?
Zerknęłam na
krzątającego się po kuchni Sasuke i dostrzegłam kolosalną różnicę pomiędzy nim,
a jego bratem. Itachi był raczej powolny, robił wszystko z jakimś ociąganiem, a
drugi Uchiha był szybki i zwinny. Poza tym nie rozsiewał wokół aury niepokoju i
lęku, jak na początku robił to jego brat.
Poza tym na
Sasuke po prostu dobrze się patrzyło. Był młodym, przystojnym mężczyzną o
nienagannej sylwetce. Był atrakcyjny. Zresztą jego brat, gdyby nie ten ciągle
poważny i obojętny wyraz twarzy, też były całkiem niczego sobie.
Lubiłam
patrzeć na mężczyzn i oceniać ich atrakcyjność, jednak jak bardzo bym się nie
starała, nie umiałam zapomnieć o Tayu. To on był idealny i najlepszy z nich
wszystkich. A teraz, gdy Akatsuki obiecali mi odzyskanie go, myślałam o nim
jeszcze częściej.
Albo on,
albo nikt. Taka była prawda.
- Czemu
chcesz dorwać swojego brata? - spytałam nagle, a Sasuke popatrzył na mnie kątem
oka i uśmiechnął się pod nosem.
- Długa
historia - mruknął, chcąc mnie zbyć. Ja jednak nie miałam zamiaru odpuścić.
- Nie pomogę
ci, jeśli mi nie powiesz. Muszę mieć powód, żeby ci go wystawić -
odpowiedziałam ostro. Nie wiem czemu, ale przy nim czułam się ciut lepiej, niż
przy członkach Akatsuki. Byłam w stanie swobodniej z nim rozmawiać, pytać i mu
się sprzeciwić. Chyba dlatego, że byłam mu naprawdę potrzebna i miałam pewność,
że mnie nie skrzywdzi.
- Jeśli ci
powiem też mi nie pomożesz, bo będziesz próbowała dociec, dlaczego tak się
stało - odparował i przerwał na chwilę gotowanie. Popatrzył na mnie wyczekująco.
- Skąd to
niby możesz wiedzieć? - fuknęłam. Nie mogłam być aż tak przewidywalna.
- Należysz
do osób, które w każdym człowieku próbują znaleźć coś dobrego. - Sasuke nie
odrywał ode mnie wzroku. Nie rozumiałam tego, ale możliwe, że jego słowa miały
jakiś sens. - To jest piękne, owszem - przyznał - ale bardzo zgubne. A jeśli
chcesz przetrwać w świecie shinobi, musisz się choć trochę zmienić i przestać
ufać każdemu człowiekowi.
- Wiesz, że
działasz na swoją niekorzyść? - upewniłam się, a ten wzruszył ramionami. -
Jesteś dziwny. Zupełnie jak twój brat.
- Nie sądzę,
żeby jemu ktokolwiek dorównał - mruknął i wrócił do gotowania. - A już na pewno
nie jestem do niego podobny.
- Cokolwiek
zrobił Itachi, musiał mieć ku temu powód - powiedziałam ciszej i chyba
zdenerwowałam swojego rozmówcę. Gwałtownie odtrącił łyżkę i oparł się o blat,
śmiejąc się pod nosem. To był jednak śmiech pomieszany ze wściekłością.
-
Oczywiście, że miał - warknął. - Chciał być najlepszy, to wszystko. Ale dla
takich rzeczy nie poświęca się rodziny.
Posłałam mu
zdziwione spojrzenie, a ten machnął tylko ręką. Był naprawdę wyprowadzony z
równowagi.
Wstałam i
podeszłam do niego. Patrzył uważnie, jak się zbliżam, a gdy byłam wystarczająco
blisko, odwrócił się w moją stronę i założył ręce na klatce piersiowej. W jego
ciemnych oczach można było dostrzec prawdziwą wściekłość.
- Co zrobił?
- spytałam, a Sasuke zmarszczył lekko brwi.
- Zabił całą
naszą rodzinę. Ciotki, wujków, matkę, ojca. Wszystkich - podkreślił i odwrócił
się, by znów zacząć gotować.
Zamarłam.
Nie sądziłam, że Itachi, który próbował mnie wesprzeć i sprawić, żebym
przestała się bać, był w stanie zrobić coś tak potwornego! Nawet, jeśli był
mordercą! O coś takiego nigdy w życiu bym go nie posądziła.
Natychmiastowo
zrobiło mi się żal Sasuke. Wyobrażałam sobie, jaką wściekłość musiał czuć, gdy
się o tym dowiedział, oraz jak bardzo musiał znienawidzić brata.
- Przykro mi
- szepnęłam i położyłam mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na mnie przez ramię.
- Mi już nie
- odparł. - Ale to nie zmienia faktu, że go zabiję.
Odsunęłam
się od niego i wróciłam na kanapę. Czułam się zagubiona i samotna. Otaczałam
się mordercami, którzy wykorzystywali mnie jedynie do swoich celów, a ja wcale
nie chciałam zachowywać się naiwnie. Nie wiedziałam jednak, co mogę zrobić. Nie
potrafiłam walczyć, więc ucieczka nie wchodziła w grę, przynajmniej póki co. Z
drugiej strony, gdybym znowu znalazła się na wolności, nie mogłabym wrócić do
swojej wioski, bo z pewnością to od tamtego miejsca Akatsuki zaczęliby szukanie
mnie i na pewno by je kontrolowali. Byłabym zmuszona do tułania się z miejsca
na miejsce i wiecznego ukrywania się, a tak żyć nie chciałam. Co miałam robić?
Gdyby był tu
Tay, z pewnością by mi pomógł. Cóż, właściwie, gdyby żył, nie znalazłabym się w
tak durnej sytuacji. Nic nie umiałam a mimo to mordercy się mną interesowali. I
szlag trafił moje normalne, spokojne życie. Od śmierci Taya wszystko się
zmieniło, mój świat runął i, co gorsza, dalej się wali. Nie umiałam ułożyć
sobie życia, a dodatkowo zaczęłam pchać się w kłopoty. Byłam żałosna.
W tamtej
chwili nie interesowało mnie to, czy Sasuke na mnie patrzy, czy nie, ani co o
mnie myśli. Podkuliłam pod siebie nogi i nie wiem który już raz, pozwoliłam, by
łzy poleciały mi po policzkach. Jeszcze tak zagubiona nigdy nie byłam, a
samotność doskwierała mi bardziej, niż kiedykolwiek dotąd.
Mniej więcej
dziesięć minut później Sasuke zawołał mnie do stołu. Otarłam policzki i
usiadłam na jednym z krzeseł, naprzeciwko chłopaka. Na środku blatu położył
talerz z omletami i dwa mniejsze naczynia przed nami.
Nie byłam
szczególnie głodna. Dziwna gula stanęła mi w gardle i coś skręciło mój żołądek.
Zamiast jeść, chciałam zwymiotować. Wolałam jednak nie wkurzać chłopaka, więc
wzięłam jednego omleta na talerz i zaczęłam w nim dziobać widelcem. Sasuke
natychmiastowo to zauważył. Zwrócił też uwagę na mój niemrawy humor.
- Lepiej
jedz. Śmierć z głodu jest okropna.
Popatrzyłam
na niego i prychnęłam. Nie przejął się tym, tylko sam zaczął konsumować swój
posiłek.
Zmusiłam się
do zjedzenia chociaż jednego omleta. Smakował dobrze, ale po prostu nie byłam w
stanie przełknąć niczego więcej. Podziękowałam mu za posiłek, pozmywałam po
sobie talerz i chciałam iść do pokoju. Zatrzymał mnie głos mojego... No
właśnie, kogo? Porywacza?
- Stój -
warknął, a ja odwróciłam się do niego gwałtowanie i wbiłam w niego
zniecierpliwione spojrzenie. - Sama nigdzie nie pójdziesz.
- Wiem,
gdzie jest twój pokój - odparłam, ale dla Sasuke to nie miało znaczenia.
- Nie obchodzi
mnie to. Beze mnie lub kogoś z Hebi, nie możesz poruszać się po siedzibie -
zarządził. Krew mnie zalała. Czy on myślał, że jestem na tyle głupia, by
wchodzić do wszystkich pomieszczeń?! Co on sobie myślał? Że coś zepsuję,
ukradnę? A może bał się, że uda mi się uciec? Czyżby nie mieli zabezpieczeń?
- Pod
prysznic też ze mną wejdziesz? - warknęłam.
- Mi to nie
będzie przeszkadzać - mruknął i odłożył sztućce. Wstał, pozmywał naczynia w
kompletnej ciszy, po czym stanął przede mną. - Grzeczna dziewczynka.
- Przestań -
syknęłam i weszłam w korytarz. Sasuke szedł tuż za mną.
Gdy
znaleźliśmy się w jego, czy też właściwie, w naszym, pokoju, natychmiastowo
usiadłam na sofie i robiłam wszystko, byleby tylko na chłopaka nie patrzeć.
Zresztą on też nie był mną zainteresowany. Sięgnął po jedną z książek, wyłożył
się na swoim ogromnym łóżku i wczytał się w treść.
Nie wiedząc,
co mogę robić, położyłam się na sofie i wpatrzyłam w sufit. Miałam teraz
mnóstwo czasu na rozmyślanie o mojej przyszłości i o tym, czy jeszcze kiedykolwiek
odzyskam Taya. Bałam się, że Uchiha może mieć rację, co do łgarstwa Akatsuki.
Być może rzeczywiście chcieli mnie tylko wykorzystać, w końcu nigdy nie
powiedzieli mi, jak konkretnie ożywią mego męża. A z drugiej strony, jeśli
chcieli nauczyć mnie panować nad Shieki to musieli doskonale wiedzieć, że jeśli
to opanuję, będę dla nich trudnym przeciwnikiem. Cóż, może za bardzo się
przeceniałam. Nie mogłam się mierzyć z członkami Brzasku.
Westchnęłam
cicho i przymknęłam powieki. Jedyne, czego teraz pragnęłam, to snu.
Obudziło
mnie szturchanie w ramię. Niemal podskoczyłam ze strachu i gwałtownie
otworzyłam oczy, próbując jednocześnie usiąść na sofie. Nade mną stał Sasuke, z
tym samym, obojętnym wyrazem twarzy. Wbił we mnie spojrzenie swoich czarnych
oczu i czekał, aż dojdę do siebie.
- Idź się
umyj - rozkazał, podając mi ręcznik. Odrzuciłam z nóg koc, którym z tego co się
orientowałam, nie przykryłam się. Zdziwiłam się, że Uchiha był zdolny do czegoś
takiego. - Piżamę masz w łazience.
- Dzięki -
mruknęłam i niechętnie wstałam z sofy, która była naprawdę wygodna.
Przeciągnęłam się i powoli weszłam do pomieszczenia niewiele mniejszego od
sypialni chłopaka. Panowała w nim kremowa kolorystyka, przeplatana ze złotymi
akcentami na przykład kurków od wanny czy zlewu. A jeśli już o wannie mowa, to
była ona bardzo duża i niesamowicie kusiła, aby wziąć w niej długą kąpiel. Nie
mogłam się jej oprzeć. Zwróciłam też uwagę na czystość panującą w łazience.
Nigdzie nie było włosów ani śladów po żelach pod prysznic. Wszystko niemal
lśniło.
Napełniłam
wannę gorącą wodą i rozkoszując się przyjemnym ciepłem, usiadłam w niej i
przymknęłam oczy. Rękami bawiłam się cieczą, która przelewała się pomiędzy
moimi palcami. Marzyłam o czymś takim. Od razu ogarnął mnie spokój.
Gdy woda
zrobiła się chłodna, wyszorowałam ciało, umyłam włosy i wyszłam z wanny. Stałam
na puchatym dywanie, wpatrując się w lustro. Nie mogłam uwierzyć, że dziewczyna
mojego pokroju może być tak rozchwytywana przez morderców.
I po co mi
to było? Mogłam dalej prowadzić spokojne życie, a nie wałęsać się nie wiadomo
gdzie. Jeszcze do niedawna pracowałam w sklepie, nie musiałam się nikogo bać
ani prosić o możliwość umycia się, czy pójścia do kuchni. Gdybym wiedziała, że
tak się to wszystko skończy, nigdy bym się nie zgodziła. Idiotka.
Otulona
ciepłym szlafrokiem, wyszłam z łazienki. W pokoju nie było nikogo. Nie
usłyszałam też żadnych głosów zza drzwi, jednak nie miałam zamiaru próbować
uciekać. Na to było jeszcze za wcześnie. Musiałam wzbudzić ich zaufanie.
Położyłam
się na dostawionym przed Juugo łóżku, które było sporo mniejsze od tego, na
którym spał Sasuke. Mimo to nie narzekałam, bo przynajmniej nie skrzypiało i
było bardzo wygodne. Odrzuciłam szlafrok na sofę i przykryłam się kołdrą niemal
po uszy. Nawet nie wiem, kiedy wrócił Uchiha, bo zmęczona dzisiejszym dniem,
usnęłam niemal od razu.
Jakieś dwa
tygodnie później, kiedy przyzwyczaiłam się do ciągłej kontroli ze strony
Sasuke, a tęsknota za niektórymi członkami Akatsuki stawała się coraz większa,
usłyszałam, że idziemy do sklepu. Wszyscy razem, jak grupka przedszkolaków.
Uznałam, że może być to doskonała okazja do ucieczki.
Prawda była
taka, że pomimo nieustannych zapewnień Sasuke, że Akatsuki to łgarze i śmiecie,
nie potrafiłam mu uwierzyć. Może i byłam głupia, ale uczepiłam się
nadziei, że odzyskam męża, i nie zamierzałam rezygnować z mojego celu. Teraz to
było moim priorytetem, dzięki temu czułam, że moje życie ma sens.
Dodatkowo, z
pomocą Sasuke odkryłam, że moją naturą chakry jest woda. Ucieszyłam się
niezmiernie, że w końcu udało mi się to zrobić, bo był to duży krok w moim
treningu, który zostanie wzmożony po powrocie do Akatsuki. Młodszy Uchiha (tego
też się już od niego dowiedziałam) dał mi te świstki papieru i cierpliwie
instruował mnie, jak mam to zrobić, aż w końcu - bum! Udało się! Byłam mu za to
niezmiernie wdzięczna, ale i tak nie darzyłam go zbyt wielką sympatią. Z każdym
dniem stawał się dla mnie coraz bardziej oschły. Mogłam tylko przypuszczać, że
to przez wieści, iż Akatsuki mnie nie szukają. A przynajmniej tak mu się mogło
wydawać. Ja byłam pewna, że to robią. Nie zrezygnowaliby ze mnie tak łatwo.
Przez
pierwsze dni pobytu w Hebi (tak przynajmniej nazywał ich grupę Suigetsu)
Karin mnie leczyła, bo moje wodne wybryki przed kryjówką Brzasku doprowadziły
do wysokiej gorączki i, jak się okazało, zapalenia płuc. Na szczęście choroba
nie była męcząca i z pomocą dziewczyny, nie trwała zbyt długo. Już po kilku
dniach mogłam wziąć się za "karteczkowy trening", jak to zwykłam
nazywać go w myślach.
Dlatego też,
gdy wyszliśmy poza siedzibę, w której byłam więziona, od razu odetchnęłam pełną
piersią. Pogoda była przepiękna, słońce wysoko świeciło na niebie, a delikatny
wietrzyk schładzał nasze ciała, gdy tylko zrobiło się zbyt gorąco. Niezbyt
szybkim krokiem, ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Uważnie rozglądałam się na
boki i, nie mogę powiedzieć, że obmyślałam dokładny plan ucieczki (bo tego nie
potrafiłam), ale próbowałam zapamiętać drogę powrotną, żeby w tę stronę przypadkiem
nie uciekać. Z każdym krokiem byłam coraz bardziej podenerwowana i zarazem
podekscytowana. To była ogromna szansa, która na pewno przydarzy mi się tylko
raz. Miałam pewność, że jeśli jej nie wykorzystam, Sasuke mnie zabije. W
gruncie rzeczy pewnie zaczął uważać, że nie byłam mu specjalnie potrzebna,
skoro organizacja jego brata mnie nie poszukuje.
Maszerowałam
obok młodszego Uchihy, natomiast pozostała trójka szła za nami. Ukradkiem
spoglądałam od czasu do czasu na poważną twarz Sasuke, ale ten w ogóle nie
zwracał na mnie uwagi. Może to i lepiej. Jeszcze by się czegoś domyślił.
Przez całą
drogę nikt nie odezwał się ani słowem. Wprawdzie nie szliśmy zbyt długo, bo
raptem dwie godziny, ale po jakimś czasie stało się to męczące. Gdyby chociaż
między sobą rozmawiali, byłoby ciekawiej. A tak? Tylko denerwowałam się jeszcze
bardziej.
Dotarliśmy
do niezbyt wielkiej wioski. Znajdowało się w niej kilkadziesiąt niskich
budynków, z czego niemal każdy wyglądał tak samo. Rozglądałam się, by
zapamiętać każdy szczegół, natomiast Hebi szło tak, jakby znali tę trasę na
pamięć. Najwyraźniej często wyskakiwali tu na zakupy.
Przystanęliśmy
w samym centrum tego, mogę stwierdzić, całkiem uroczego miejsca. Było zadbane,
wokół rosło sporo drzew i krzewów, a balkony domów zostały przystrojone
kwiatami. Aż chciało się patrzeć na tę wioskę. Jej mały ryneczek był
kwadratowy, na środku stał jakiś pomnik otoczony ławkami, na których
odpoczywali ludzie, skąpani w blasku słońca. Sama miałam ochotę na chwilkę
przycupnąć i odsapnąć, jednak nie było mi to dane.
- Spotykamy
się tutaj za godzinę – zarządził Sasuke, po czym złapał mnie za łokieć i
pociągnął w jedną z ulic. Popatrzyłam jeszcze przez ramię na naszych kolegów i
od razu w oczy rzuciło mi się niezadowolenie Karin. Machnęłam im na pożegnanie
i znów zaczęłam się rozglądać. Jeśli chciałam uciec, nie mogłam przebiec przez
miejsce zbiórki.
- Możesz
mnie już puścić – syknęłam, gdy ucisk stał się naprawdę uciążliwy. Sasuke tylko
trochę rozluźnił palce.
- Pamiętaj,
że nie masz żadnych szans, by nam się wymknąć – powiedział, jakby czytał mi w
myślach. Trochę mnie to zdenerwowało, jednak próbowałam nie dać tego po sobie
poznać.
Uchiha
podprowadził nas pod jakiś sklep z odzieżą. Na ulicy, na której się
znajdowaliśmy, było ich co najmniej kilka. Będę mieć w czym wybierać.
Weszliśmy do
środka. Sklep jak sklep, niezbyt duży, ciągnący się kilka metrów w przód.
Osobno był dział damski, osobno – męski. Gdy Sasuke mnie puścił, od razu
skierowałam się na stoisko ze spodniami. Nie miałam zamiaru dłużej chodzić w
kusych spodenkach Karin. Czułam się w nich strasznie głupio.
Gdy
wybierałam dżinsy, cały czas czułam na sobie wzrok Uchihy. Odprowadził mnie nim
do przymierzalni, i dopiero za zasłoną mogłam poczuć się swobodniej.
Przymierzając spodnie zastanawiałam się, jak mogę mu uciec. Nie był kretynem,
więc nie było możliwości, żeby od tak pozwolił mi zwiać. Mój plan musiał być
dopracowany w stu procentach, a ja chyba nie byłam wystarczająco mądra, by
takowy wymyślić. W każdym razie nigdy tego nie robiłam, więc nie wiedziałam, od
czego w ogóle zacząć. Głównym problemem było jednak spławienie Sasuke, a minuty
niemiłosiernie szybko uciekały. Musiałam się skupić.
Zdecydowana
na dwie pary spodni, bez żadnego konkretnego planu w głowie, wyszłam z
przymierzalni. Chłopak stał przy drzwiach, a gdy mnie zauważył, powoli ruszył w
moim kierunku.
- Kupujesz
coś? – spytał obojętnie.
- Tak –
mruknęłam i wepchnęłam mu w ręce ubrania. Popatrzył na mnie spode łba, ale bez
słowa poszedł do kasy, by za nie zapłacić.
W tamtym momencie
niby mnie nie obserwował, bo swoim zimnym spojrzeniem obdarzył uśmiechniętą
kasjerkę, wyraźnie się do niego mizdrzącą, ale czułam, że ma pełną kontrolę nad
tym, gdzie się znajduję. Stałam jak słup soli i czekałam, aż zapłaci za
spodnie. Po chwili wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do sklepu
obok. Był nieco większy od poprzedniego, a ubrania w nim przeznaczone zostały
tylko dla kobiet. Sasuke jak zwykle zatrzymał się przy wejściu, a ja poszłam
poszukać jakiś bluzek i swetrów.
Obładowana
ciuchami, zniknęłam w przymierzalni i znów próbowałam coś wymyślić. Moja szansa
na ucieczkę malała wraz z upływem kolejnych minut. Musiałam szybko się na coś
zdecydować, albo potulnie wrócić z Hebi do ich siedziby, a tego bardzo nie
chciałam. Nie mogłam pozwolić, by zaprzepaścili moją szansę na odzyskanie Taya.
Po kilku
minutach zdecydowałam się zostawić Akatsuki jakąkolwiek wiadomość. Poprosiłam
jedną z ekspedientek, aby dała mi kartkę papieru i długopis, oczywiście
uważając przy tym, żeby czarnowłosy tego nie zauważył. Szybko napisałam na niej
coś w stylu: „Porwał mnie Sasuke, Shouri M.” i poprosiłam, żeby po naszym
wyjściu umieściła ją w widocznym miejscu. Kobieta była wystarczająco miła i się
zgodziła, ale tak naprawdę nie miałam żadnej pewności, że to zrobi. Mogłam się
jedynie łudzić, że spełni moją prośbę.
Gdy Sasuke
zapłacił za zakupy, zerknęłam jeszcze na ekspedientkę, z którą rozmawiałam.
Patrzyła na nas i mówiła coś do swojej koleżanki. Chyba ją wystraszyłam.
Jak tylko
wyszliśmy na ulicę, oboje skamienieliśmy. Poczułam ścisk żołądka, przez co
wszystko podeszło mi do gardła. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu, tak
sparaliżował mnie widok rozciągający się przed nami.
Sasuke
natomiast uśmiechał się pod nosem, ale byłam wystarczająco blisko niego by
poczuć, że cały się spiął. Z zewnątrz wydawał się być oazą spokoju, a w środku
na pewno cały szalał z radości… A może i nawet z nienawiści. Wpatrywał się w
stojącego przed nim brata z taką pogardą, że gdyby wzrok mógł zabijać, Itachi
Uchiha natychmiastowo padłby martwy na ziemię.
Nie mogę
powiedzieć, że rozdział mi się podoba, bo raczej wieje w nim nudą. Przepraszam,
ale musiałam i taki dodać, żeby znowu nie przyśpieszać za bardzo akcji. :)
Nie będę
zawracać Wam już głowy. Widzimy się za tydzień. :*
Wieje w nim nudą?! Kushino, bo mi podpadniesz! Wariowałam na krześle, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Fakt, nie za wiele się wydarzyło, jednak wcale nie oznacza to, że treść nie wciąga czytelnika - wręcz przeciwnie (a przynajmniej tak jest w moim przypadku). Możesz mi wierzyć lub nie, ale wiedziona doświadczeniem, że rozdziały wrzucałaś zazwyczaj zaraz po północy, od rana co jakiś czas zaglądałam tu i nie jestem ani trochę zawiedziona. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi wybaczysz, jeśli teraz pozachwycam się przez chwilę Sasuke. W dalszym ciągu jestem oczarowana sposobem, w jaki został przez Ciebie ukazany. Naprawdę świetnie prowadzisz tą postać i między innymi dlatego ubolewam nad faktem, że niedługo go zabraknie. Znowu muszę zbesztać Shouri, mimo całej sympatii jaką do niej żywię - a fe, trzeba było władować mu się do łóżka, kobieto! Jeżeli Sasuke nie ma nic przeciwko kąpaniu się z kimś, to ja tym bardziej nie mam nic przeciwko kąpaniu się z Sasuke. Widok chłopaka sporządzającego jedzenie musiał być niezwykle apetyczny, toteż nie zdziwiłabym się, gdyby dziewczyna nie była głodna właśnie z tego powodu (pomijając te przyczyny, które przytoczyłaś w tekście). Wybacz, mam gonitwę myśli, więc piszę chyba nieco chaotycznie. :D
O, i właśnie mi się przypomniało, że Sasuke zwrócił uwagę na coś, co już wcześniej dostrzegłam - Shouri rzeczywiście należy do osób, które starają się odnaleźć chociaż krztę dobra w innych.
Cieszę się, że do akcji wkroczyło Akatsuki. Na początku zdziwiłam się, że Shouri przebywała w siedzibie Hebi bite dwa tygodnie i Brzask w żaden sposób się o nią nie upomniał. Liczę na to, że powody takiego ich postępowania kiedyś zostaną podane. Niemniej jednak zjawili się w najlepszym możliwym momencie, ratując naszą kochaną bohaterkę z problemu i w jakiś sposób to chyba usprawiedliwia ich wcześniejszą zwłokę.
Oczywiście nie mogę się doczekać kontynuacji! Z zakończenia ciężko wywnioskować, czy dojdzie do starcia między braćmi, czy może wszystko jakoś się rozejdzie, jednak jakkolwiek sytuacja by się nie rozwinęła to i tak czekam z niecierpliwością. :)
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny :*
Ufff, kamień z serca w takim razie. :) Po prostu rozdział był raczej spokojny, dlatego moje stwierdzenie, że nudne. :D
UsuńAleż zachwycaj się Sasuke, zachwycaj. ^^ Przez Ciebie nawet zaczęłam się zastanawiać, czy i ja odmówiłabym mu wspólnego spania i prysznica... Ale chyba tak. Mimo wszystko jestem wierna Itachiemu. ^^
Bardzo miło mnie się zrobiło po tych wszystkich ciepłych słowach. :) Dziękuję również za to, że Twoje komentarze zawsze są takie wyczerpujące. :)
Pozdrawiam. :*
Wieje nudą?Wcale nie!Po prostu dałaś tu dużo przemyśleń Shouri a mało wszystkiego innego.
OdpowiedzUsuńI podobają mi się-chwile zwątpienia,decyzje w przeszłości.Opisałaś je bardzo ciekawie,czytając je można się poczuć Shouri.
Jej reakcja była taka jak przewidywałam ale z drugiej strony nie ujmowała się zawsze za nim,powiedziała co powiedziała bo jest przyzwoitą i współczującą osobą,przez resztę czasu oceniała go zdroworozsądkowo.
Wydaje mi się,że Sasuke jej z jakiegoś powodu nie lubi-czy to dlatego,że widzi dobro w ludziach jak Naruto,nie zachowuje się jak typowa dziewczyna , na niego nie leci-razi to jego ego czy też nie jest nastawiona do współpracy z nim i to go irytuje?
Dobrze,że robiła coś oprócz irytowania się na Sasuke i Hebi przez te dwa tygodnie-już sobie wyobraziła,że SaS został zmyty wielką falą a Itachi sobie pomyślał,że jego braciszek zyskał doświadczenie obicia mordy prze dziewczynę.
W przyszłym rozdziale będzie na pewno się działo!
Anonimowa 2
Cieszę się, że udało mi się przekazać wątpliwości Shouri i jej uczucia. :) Nie chciałam też znowu za bardzo przesadzić, żeby opowiadanie nie skupiało się tylko i wyłącznie na tym. Mam nadzieję, że tego nie popsuję. :D
UsuńDzięki za komentarz. ^^ Pozdrawiam!
Ahhh ta długość rozdziału mi odpowiada mogę się dobrze wczytać.^.^
OdpowiedzUsuńWcale tu nudą nie wieje! bo rozdział jest udany i końcówka rozdziału zapowiada że kolejny będzie jeszcze lepszy :)
Stwierdziłam, że poprzednie rozdziały był zdecydowanie za krótkie, więc teraz staram się pisać nieco dłuższe. :)
UsuńCzy będzie lepszy kolejny rozdział... To już Wy ocenicie. :)
Pozdrawiam. :)
Ahhh, w końcu znalazlam czas by przeczytać! Wrócilam dopiero do domu i w dodatku w nocy jadę już nad morze... czas, czas, czas! Tak szybko leci...
OdpowiedzUsuńRozdzial genialny, ale Sasuke mnie... wkurza? No cóż, denerwujący typ, mógl ja zostawić w spokoju. Ale są też jakieś plusy, bo genialny, boski, przystojny, cudowny ( i wszystkie inne pozytywne przymiotniki) Itachi uratuje ją! Mam nadzieje, że Itaś nie umrze. Blaaaaaagam cię, tylko go nie uśmiercaj! Możesz zabić Sasusia.. ^^
Jej, ja chce już kolejny rozdzial, już! Już, już, już! *tupie nogą z nadąsaną miną*.
Ogólnie to nie ma co mówić, wszystko jest spójne i dobre. Nie mogę doczekać się następnej części. Jak potoczy się akcja braci. Może straszy Uchiha oleje go i po prostu ją zabierze? Kto wie, kto wie..
No nic.
Czekam na więcej i życzę gromu weny <3
Widzę, że jesteś rozchwytywana. ^^ Ale to dobrze, przynajmniej się nie nudzisz. :D Ja niestety póki co jestem uziemiona ze względu na praktyki, wrrr. A też chętnie bym gdzieś wyjechała i odpoczęła. :/
UsuńGdybym zabiła Sasuke, to mnie zabiłaby Mizutenshi, a tego chyba byśmy nie chcieli... :D
Dziękuję bardzo za komentarz. <3 Pozdrawiam! :*
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!! ^.^
OdpowiedzUsuńDziękuję. ^^
UsuńJA wyobraziłam.
OdpowiedzUsuńAnonimowa 2
Aww końcówka najlepsza :'3 świtny był i bardzo dobrze, że długi, można było wiecej poczytać! Tylko czekałam na wielkie wejście Akatsuki, w końcu ile mogła być z Sasuke? Dwa tygodnie! wow.
OdpowiedzUsuńNieźle kombinowała z tą kartką ^^ a w ogóle podobają mi się rodziały w których jest taka akcji. Tu Sasek coś upichci, tu się wykąpiemy. Swietnie.
Bardzo mi się podoba, trzymaj tak dalej, weny życze!
Cieszę się, że i treść się podobała, i długość. ^^
UsuńTeż lubię (czytać i pisać) rozdziały, w których wielcy mordercy zachowują się normalnie, np. gotują, a przy tym są ironiczni, jak z tym prysznicem. ^^
Dziękuję bardzo za komentarz. <3 Pozdrawiam. :)
Rozdział jak zwykle fajny. Nie spodziewałam się, że Sasuke potrafi gotować. Nie wiem czemu, ale nim rozmowa między nim a Shouri skupiła się na Itachim, to ich zachowanie było... słodkie, urocze.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Shouri wciąż wierzy w Akasiów i chce do nich wrócić. Wycieczka na zakupy była niezła, to ciągłe zastanawianie się ''gdzie i jak uciec''... Ach, jest i Itachi <3 Zastanawiam się, czy w tej wiosce był przypadkiem, czy może wiedział, że to Sasuke ją porwał i miał pewność prędzej czy później jego brat się tam pojawi z tą dziewczyną, więc czekał tam na nich. A może, wręcz przeciwnie - chciał jedynie spotkać się z bratem, a zobaczył tam Shouri. Właśnie mi się przypomniało, że przecież Akasie mogą nie mieć pojęcia o tym, że Shouri została porwana i mogą myśleć, że po prostu zwiała. Ale szukać muszą :)
Wybacz, ostatnio włączył mi się tryb gdybania i cokolwiek bym nie przeczytała, to rozmyślam o tym i wymyślam różne dziwne rzeczy (np. mój poprzedni komentarz)...
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że masz dużo w zapasie i jeszcze więcej weny :)
Pozdrawiam!
Słodkie i urocze? :D Cóż, może. W każdym razie moim zamiarem było, żeby zachowywali się w miarę normalnie, a nie jakby mieli kij wsadzony nie wiadomo gdzie. Niby Sasuke chce się zemścić i jest poważnym człowiekiem, ale no.... Jest też po prostu człowiekiem. :)
UsuńUwielbiam, jak czytelnicy dociekają co, jak i dlaczego. Aż mi się mordka uśmiecha, jak to czytam. ^^ Ale spokojnie, Twoje wątpliwości zostaną rozwiane. Może nie w kolejnym rozdziale, ale później na pewno. :)
Możesz pisać i pisać, ja bardzo lubię czytać długie komentarze. ^^
Dziękuję bardzo i pozdrawiam. :*