Następnego dnia, gdy tylko otworzyłam
oczy, przeklęłam w myślach i miałam ochotę zniknąć. Wcale nie uśmiechał mi się
spacer z Konan, a wiedziałam, że się z tego nie wyplączę. Mimo wszystko uparcie
leżałam i jakby chcąc się schronić, mocniej naciągnęłam na siebie kołdrę.
Kiedyś musiałam jednak wstać...
Po krótkim prysznicu ubrałam się w ciemne
legginsy i jasną bluzkę na ramiączkach, jak co dzień zrobiłam lekki makijaż i
spięłam włosy w kucyka. Idąc do kuchni czułam się, jakbym szła na ścięcie. A to
przecież jeszcze nie oznaczało spotkania z Konan.
Nie przypuszczałabym, że osoba, której
będę najbardziej się bała, okaże się być kobietą.
W pomieszczeniu nikogo nie było, ale wcale
nie poczułam się przez to lepiej. Gdyby był tutaj na przykład Hidan, na pewno
pomógłby mi odgonić natrętne myśli i jakoś mnie uspokoił. Cholera. Ograniczenie
z nim kontaktu będzie trudniejsze, niż myślałam. Skoro w sytuacjach stresowych
chciałabym się przy nim znaleźć, to raczej ciężko będzie przestać się z nim
zadawać. Może nie całkowicie, ale chociaż częściowo.
Z ociąganiem zrobiłam sobie kawę i
kanapkę, na którą wcale nie miałam ochoty. Miałam ścisk gardła i żeby cokolwiek
przez nie przeszło, musiałam się nieźle natrudzić. Nie mogłam jednak iść na
spacer z Konan na czczo. Nie wiedziałam, czego ode mnie oczekuje, ale musiałam
mieć na to siłę.
Gdy już kończyłam posiłek, do kuchni
wszedł Deidara. Obrzucił mnie spojrzeniem i uśmiechnął się pod nosem. Zrobiło
mi się niewyobrażalnie głupio, gdy przypomniałam sobie o sytuacji sprzed dwóch
dni, a jednocześnie miałam ochotę wygarnąć mu, że musi być idiotą, żeby tak
mnie sprowokować i w dodatku zranić. Nie miałam jednak na to ani odwagi, ani
ochoty.
Momentalnie wstałam i skierowałam się w
stronę zlewu. Blondyn, który szedł do stołu, trącił mnie ramieniem, przez co
upuściłam trzymany w rękach talerz. Z hukiem rozbił się na kilka drobnych
części. Deidara nawet nie zwrócił na to uwagi, a ja poczułam się tak, jakby
ktoś kopnął mnie w twarz. Jego bezczelność przekraczała wszelkie granice!
Specjalnie to robił!
Odwróciłam się do niego i z udawanym
spokojem spytałam, gdzie mają zmiotkę i szufelkę. Popatrzył na mnie jak na
kretynkę i wzruszył ramionami.
- Rękami posprzątaj - mruknął pod nosem. -
Nie bój się. Nie pokaleczysz się, księżniczko.
- Nie jestem żadną księżniczką -
warknęłam. Kucnęłam i energicznie zaczęłam zbierać odłamki szkła i jak na
złość, musiałam się zranić. Starałam się jednak nie dać tego po sobie poznać.
Wyrzuciłam to, co byłam w stanie zebrać, do kosza, by następnie szybko przemyć
dość obficie krwawiący palec. Deidara oczywiście musiał to zobaczyć. Wstał i
podszedł w moją stronę, a ja już cała kipiałam ze złości. Pragnęłam tylko, żeby
trzymał się ode mnie z daleka.
- Pokaż - rozkazał, gdy stał już obok.
- Nie trzeba, to tylko lekkie zranienie -
odpowiedziałam i zakręciłam wodę. Urwałam jeden ręcznik kuchenny i chciałam
zawinąć w niego palec. Blondyn mi na to nie pozwolił. Złapał mnie za rękę i
siłą sprawdził, jak mocno się skaleczyłam.
- Sierota - skomentował. Próbowałam
wyszarpnąć rękę, ale nic mi to nie dało. - Nie wyrywaj się, nic ci nie zrobię.
- Naprawdę nie potrzebuję pomocy, nie
jestem małą dziewczynką, która płacze, gdy się zrani - fuknęłam, ale Deidara na
to nie zareagował. Pociągnął mnie za sobą w stronę korytarza. Wystraszyłam się,
że z tak błahą sprawą weźmie mnie do Sasoriego, a ten mnie wyśmieje. Próbowałam
się wyrwać, jednak uścisk mężczyzny był o wiele silniejszy, niż moje marne
wysiłki.
- Nie szarp się, nic ci to nie da -
skomentował, gdy zatrzymaliśmy się przy drzwiach tuż obok mojego pokoju.
Otworzył je i wciągnął mnie do, jak myślałam, swojego lokum. Dopiero wtedy
wypuścił moją rękę, ale już nie miałam zamiaru uciekać.
Rozglądnęłam się po szarych ścianach i
ciemnych meblach, jednak nie zauważyłam niczego absorbującego. Zwróciłam więc
uwagę na poczynania chłopaka. Szukał czegoś w szufladach jednej z szafki. Gdy
to znalazł, odwrócił się do mnie a ja zauważyłam, że w ręce trzyma plaster.
Serio? Tylko po to mnie tutaj zaciągał? Poradziłabym sobie sama.
- Daj rękę - nakazał. Posłusznie
wyciągnęłam dłoń przed siebie. Jego zimne, smukłe palce zgrabnie nałożyły na
skaleczenie plaster. Po wszystkim chłopak uśmiechnął się z dumą. Zdecydowanie
się przeceniał.
- Nie trzeba było - mruknęłam, a ten
pokręcił głową.
- I bądź tu człowieku miły - westchnął do
siebie. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Sądziłam, że nie chce mieć ze mną
niczego wspólnego. Dobra, wiem, że pomoc niczego nie znaczy, ale gdy ostatnim
razem wbił mi nóż w brzuch, raczej nie specjalnie się tym przejął, a teraz
opatrzył moją małą ranę? Czy to aby na pewno ten sam Deidara, którego poznałam?
- Co się zmieniło? - spytałam wprost, a
mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
- W sumie nic. - Wzruszył ramionami.
Zmarszczyłam czoło. Kompletnie go nie rozumiałam.
- Dziękuję - powiedziałam, patrząc na
plaster, który zaczynał nasiąkać krwią. Nie sądziłam, że aż tak mocno się
zraniłam. - Może jednak się przyda.
- Wybacz za to w kuchni - odezwał się, a
ja podniosłam na niego wzrok. Drapał się po głowie z zakłopotaniem, a
jednocześnie uśmiechał. - Rzeczywiście zachowałem się jak kretyn.
Wzruszyłam tylko ramionami. Nie chciałam
tego ani potwierdzać, ani temu zaprzeczać.
- Zgoda? - spytał i wyciągnął ku mnie
dłoń. Ścisnęłam ją, uśmiechając się niepewnie. - Deidara.
- Shouri - odparłam krótko.
- Nie szczególnie lubię nowe osoby w
organizacji - wyjaśnił. - Najczęściej mają się za nie wiadomo kogo a potem
umierają na pierwszej misji, jak frajerzy.
- Mnie to raczej nie grozi - mruknęłam,
myśląc o moim tchórzostwie.
- I dlatego ze mną rozmawiasz - palnął.
Był strasznie zadufany w sobie. Narcyz.
Nastąpiła chwila upierdliwej ciszy,
podczas której patrzyliśmy na siebie nawzajem, z tym, że Deidarze to raczej nie
przeszkadzało, a mnie owszem. Przerwałam ją, zwróciwszy się w stronę drzwi.
- Dzięki jeszcze raz - powiedziałam cicho
i chwyciłam za klamkę. Blondyn jednak nie pozwolił mi wyjść. Oparł się o drzwi
i popatrzył na mnie z góry. Wystraszona przylgnęłam do ściany całymi plecami.
- Skoro już tu jesteś, to może poznamy się
lepiej, co? - zaproponował i puścił mi oczko. Znowu chciał mnie sprowokować?
Nie miałam zamiaru dać się tak łatwo wyprowadzić z równowagi.
- Od kiedy geje interesują się kobietami?
- spytałam, dość pewnie. Tak przynajmniej mi się wydawało.
- Co? - bąknął i odsunął się ode mnie. -
Geje?
- No a nie? - Jego zdziwienie wprowadziło
mnie w osłupienie. - Podobno jesteś...
- Kto ci tak powiedział? - warknął. Był
zły, wręcz wściekły. Hidan robił sobie jaja?
- Tak słyszałam - mruknęłam. Postanowiłam,
że sama porozmawiam z tym plotkarzem. Nie chciałam skłócać ze sobą członków
Akatsuki. To mogłoby się źle skończyć.
- Hidan - powiedział zdecydowanie. Nie
umiałam zaprzeczyć. - Co za, kurwa, debil - warknął i zaczął chodzić po pokoju.
- Dla twojej informacji: nie jestem gejem - dodał. Zatrzymał się, złapał pod
boki i pokręcił głową z niedowierzaniem. Śmiesznie było oglądać tak
zdenerwowanego blondyna. Może Hidanowi o to właśnie chodziło? Żebym zobaczyła,
jak się wścieka, skoro on tak mnie rozjuszył wtedy w kuchni?
- Okej - szepnęłam. - To nie zmienia faktu.
Deidara popatrzył na mnie z rozbawieniem.
Chyba złość już mu przeszła. Szybko.
- Ten twój mężulek to chyba musiał być
super facetem, co? Skoro nawet po jego śmierci jesteś mu wierna. Jak tak dalej
pójdzie, zapomnisz, co to seks, kobieto.
Poczułam się urażona jego słowami. Nie
zamierzałam rozmawiać o Tayu z kimś jego pokroju. Był egocentrycznym dupkiem,
który myślał tylko o zaspokojeniu swoich potrzeb. Zapewne tylko po to mi
pomógł. Myślał, że z wdzięczności wskoczę mu do łóżka? Niedoczekanie.
- Dupek z ciebie - warknęłam i wyszłam z
pokoju, trzaskając drzwiami. Na korytarzu wyminęłam Hidana, który ze
zdziwieniem zorientował się, od kogo wychodzę. Nie zatrzymałam się, tylko
poszłam do siebie i również z impetem zamknęłam drzwi.
A jeszcze czekał mnie spacer z Konan...
Niebieskowłosa zapukała do mojego pokoju
dopiero wieczorem. Przez cały wolny czas próbowałam skupić chakrę w dłoni, żeby
ten cholerny papierek zmienił swoją postać, ale ani drgnął. Gdy pojawiła się
Konan, szybko narzuciłam na siebie kurtkę, ubrałam buty i w milczeniu wyszłam z
nią na korytarz. Tuż przed wyjściem przypomniałam sobie, że przecież nie umiem
chodzić po wodzie. Jej reakcja na mój brak umiejętności wcale mnie nie
zaskoczyła.
- Jakoś sobie poradzisz - mruknęła, wstępując
na wodę. Przeszła na brzeg i popatrzyła na mnie wyczekująco. Nie miałam zamiaru
stawiać się jej tak, jak to zrobiłam w przypadku Kisame. Niemniej jednak strach
przed zanurzeniem się skutecznie mnie sparaliżował. Nie chciałam zginąć tak,
jak mój mąż.
- Nie pływam najlepiej - zauważyłam.
Czułam się niesamowicie głupio. Musiałam szybko opanować umiejętność chodzenia
po wodzie, bo inaczej za każdym razem wychodząc z siedziby będę się czuła jak
idiotka.
- Nie interesuje mnie to. - Konan była
stanowcza. Zdecydowanie mi się to nie podobało, ale jeśli miała mnie czegoś
nauczyć, chyba musiałam zaryzykować.
W chwili, w której miałam zamiar wskoczyć
do wody, zawiał zimny wiatr. Wyobraziłam sobie, jak zmarznę, jeśli będę
chodziła mokra, i zmieniłam zdanie. Musiała mi jakoś pomóc.
- Konan, proszę cię - jęknęłam. - Nie chcę
wchodzić do tej cholernej wody.
- Jesteś taka słaba, Shouri - powiedziała
dobitnie kobieta i weszła na wodę. Podeszła w moją stronę i chwyciła mnie za
rękę. Nim zdążyłam zareagować, dosłownie przerzuciła mnie przez rzekę.
Wylądowałam na brzegu i przeturlałam się trochę, a gdy się zatrzymałam,
odniosłam wrażenie, że umieram. Wszystko mnie bolało, a już najbardziej żebro,
przez co ciężko było mi złapać oddech. Jęknęłam, próbując podnieść się do
klęczek. Kątem oka zauważyłam przechodzącą obok mnie Konan. Powiedziała tylko
"idziemy", a ja zmusiłam się, żeby wstać. Na drżących nogach
postąpiłam kilka kroków, ale miałam mocne zawroty głowy, przez co musiałam
oprzeć się o drzewo. Chyba uderzyłam się przy upadku w głowę. Przeklęłam pod
nosem. Już nienawidziłam tej kobiety. Widać było, że nie miała zamiaru się ze
mną patyczkować. Była zdecydowanie ostrzejsza, niż wszyscy członkowie Akatsuki,
których do tej pory spotkałam, razem wzięci. I w dodatku miała mnie szkolić.
Niech ją szlag.
Nieco utykając, skierowałam się za moją
trenerką. Szła wolno, dzięki czemu udało mi się ją dogonić. Starałam się iść
wyprostowana i udawać, że nic mnie nie boli, ale żebro dość mocno dawało o
sobie znać. Konan zauważyła to momentalnie, ale nie odezwała się nawet słowem.
W denerwującej ciszy zmierzałyśmy w tylko jej znanym kierunku, aż w końcu
zatrzymałyśmy się na niewielkiej polanie.
Słońce powoli zachodziło za horyzontem,
przez co miejsce to zamiast wydawać się być pięknym, było bardziej upiorne.
Przeszły mnie ciarki po plecach, jednak wolałam tego nie komentować. Już
wystarczająco beznadziejna byłam w oczach Konan.
Kobieta popatrzyła na mnie z góry.
Niestety chyba wszyscy w Akatsuki byli wyżsi ode mnie, co bardzo mnie drażniło.
Cóż, właściwie większość ludzi prześciga mnie wzrostem. Nie byłam szczególnie
wysoka, co było dość upierdliwe. Zwłaszcza w takiej sytuacji.
- Spójrz - rozkazała i wyjęła z kieszeni
płaszcza fotografię. Przedstawiała pulchnego, garbiącego się mężczyznę. Ubrany
był w białą bluzkę o szerokich ramiączkach, która ledwo tuszowała jego wielki
brzuch. Mężczyzna był spocony i marszczył czoło, robiąc coś przy jakiejś
maszynie. Nie miałam pojęcia, kim mógł być, ale taki typ facetów napawał mnie
obrzydzeniem. Jak można doprowadzić się do takiego stanu? Wyglądał okropnie.
- Kto to? - spytałam, podnosząc wzrok na
Konan. Jej poważny wyraz twarzy przerażał mnie, zwłaszcza, że sceneria
towarzysząca naszej rozmowie szczególnie miła nie była.
- Zabójca twojego męża - odpowiedziała od
razu. Zaszumiało mi w głowie, a serce zaczęło łomotać jak oszalałe. Nawet przez
myśl mi nie przeszło, że to może być on. - To jego masz zabić.
Gdy uświadomiłam sobie, że moja ofiara to
konkretny facet, o wielkim brzuchu i pomarszczonym czole, poczułam skurcz
żołądka. Mój cel w końcu przestał być anonimowy i stał się tą jedną, właściwą
osobą, o której zapewne będę śnić teraz po nocach. Do oczu podeszły mi łzy.
Świadomość, że miałam odebrać mu życie, nawet, jeśli był obrzydliwym mordercą,
wywołała u mnie smutek i zniechęciła mnie do mojego zadania.
- Co, strach cię obleciał? - spytała,
pewna siebie. - Dodam jeszcze, że ten mężczyzna ma żonę i dwójkę dzieci. A ty
zamierzasz im go odebrać.
Zamurowało mnie. O tym aspekcie nie
pomyślałam. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że facet, który zabił Taya, może
mieć rodzinę.
Nie chciałam, by ktoś cierpiał z jego
powodu. Może i był mordercą, może i był obleśny, ale miał rodzinę, która na
pewno go kochała. Czy miałam prawo ich krzywdzić?
Zaczęłam wątpić, czy w ogóle uda mi się
wykonać to zadanie. Co, jeśli stanę z nim twarzą w twarz i nie będę w stanie
tego zrobić? Jeśli zobaczę w jego oczach dzieci i żonę, płaczących na
pogrzebie? Jeśli zamuruje mnie tak samo, jak teraz?
- Spokojnie. - Poczułam dłoń Konan na
ramieniu. - Jestem tutaj właśnie po to, żeby ci pomóc. Dorwiesz tego skurwiela,
bo wiele razy nam podpadł. Zabił naszych dwóch członków, oraz mojego i Paina
przyjaciela. Próbujemy dopaść go od dziesięciu lat i jedyna nadzieja jest w
osobie, która posiada Shieki. - Spojrzała na mnie znacząco. Przetarłam mokre
oczy, a Konan kontynuowała swój wywód. - Ja również musiałam nauczyć się
zabijać, więc wiem, co czujesz - zapewniła mnie. Dopiero teraz dostrzegłam w
niej jakiś ludzki pierwiastek.
Kobieta odsunęła się ode mnie, wyciągnęła
zza płaszcza broń i podała mi do ręki. Prawdę mówiąc nie bardzo wiedziałam, jak
to nawet trzymać. Próbowałam jednak nie dać tego po sobie poznać. Tym razem
Konan się nie zorientowała.
- Shurikenem możesz kogoś bezproblemowo
zabić. - Ach, więc to się nazywa shuriken? - Żeby się przełamać, uśmiercisz
zaraz jakieś zwierzątko. - Kpiący uśmiech Konan wcale mi się nie spodobał.
Kobieta odeszła ode mnie na chwilę, rozejrzała się na boki, po czym w zabójczym
tempie wskoczyła na drzewo. Gdy zeskoczyła z gałęzi, w ręce trzymała małego,
piszczącego ptaka.
Przestraszyłam się, bo wcale nie
zamierzałam go zabijać. Nie było nawet mowy, żeby mnie do tego zmusiła. Za
bardzo kochałam przyrodę, żeby uśmiercać zwierzynę.
- Twój cel na dzisiaj - oznajmiła kobieta,
gdy zatrzymała się przy mnie. Popatrzyłam na małego drozda i momentalnie oblał
mnie zimny pot z przerażenia.
- Ten ptak nie jest niczemu winny -
powiedziałam niepewnie.
- Nie gadaj, tylko go zabij - nakazała
Konan. Jej stanowczość mnie przerażała. Była okrutną kobietą.
- Nie da się przećwiczyć tego w inny
sposób? - spytałam, próbując uniknąć odebrania życia ptasiemu śpiewakowi jak
ognia.
- Wolisz zacząć od ludzi?
Pokręciłam przecząco głową. Serce bolało
mnie widząc, jak przerażony ptak próbuje uciec z jej pięści. I ja miałam go
zabić?
I ja miałam uśmiercić człowieka?
- Weź się w garść, Shouri - warknęła
podniesionym głosem Konan. - Jeśli nie zabijesz tego ptaka, zaręczam, że nie
odzyskasz męża. To tylko głupi drozd - dodała, a ja próbowałam się
zmobilizować. Uniosłam shurikena i dostawiłam go do jego małej szyjki. Ręką
niesamowicie mi się trzęsła.
- Jak mam to zrobić? - wychrypiałam. Po
moim policzku spłynęło kilka łez. Nie chciałam zabijać zwierząt. Nie zrobiły mi
krzywdy.
- Najlepiej jednym ruchem, żeby nie
cierpiał - odpowiedziała Konan. - Obyś nie chybiła. Chyba nie chcesz sprawić mu
bólu?
- Nie chcę. - Pokręciłam głową. Odwróciłam
się od kobiety, przetarłam rękawem policzki i znów stanęłam twarzą w twarz z
moją trenerką. Przypatrzyłam się ptakowi, przeprosiłam go w myślach oraz jego
ptasią rodzinę, po czym zamachnęłam się delikatnie i jednym ruchem odcięłam mu
jego świergocącą główkę.
Uświadomiwszy sobie, co zrobiłam,
odrzuciłam broń i zakryłam twarz dłońmi, próbując się nie rozkleić. Zaczęłam
spazmatycznie oddychać i trząść się jak osika.
Właśnie zabiłam małego, niewinnego drozda.
- Nie było chyba tak źle, co? - spytała
Konan, uprzednio odrzucając martwą część ptaka. Wytarła dłonie w chusteczki i
poklepała mnie po plecach. - Na dziś koniec, wracamy do siedziby.
Szłam obok kobiety w milczeniu, dalej w
szoku. Brzydziłam się tym, co zrobiłam. Męczyły mnie wyrzuty sumienia. Niemniej
jednak, jeśli miałam odzyskać Taya, musiałam wziąć się w garść, jak to kazała
mi Konan. Tylko z jej pomocą uda mi się nie podchodzić do tej sprawy aż tak
emocjonalnie. Bądź co bądź, moja ofiara była mordercą i tylko w ten sposób
starałam się o niej myśleć. Chciałam odrzucić fakt, że posiadała rodzinę.
Nawet nie wiem, kiedy zleciała mi droga do
siedziby, ale zdążyło się już całkowicie ściemnić. Gdy znów znalazłyśmy się
przed rzeką, Konan nie zatrzymawszy się, weszła na wodę i kilkoma pieczęciami
przesunęła głaz. Odwróciła się i znów spojrzała na mnie wyczekująco.
- Tym razem ci nie pomogę - oznajmiła.
Przypomniałam sobie jej poprzednią "pomoc" i prychnęłam cicho pod
nosem. Przecież chyba mnie tu nie zostawi.
- Konan, mam już dość wrażeń na dziś -
odpowiedziałam. Byłam zmęczona, załamana i przerażona. Wiedziałam, że jeśli
wskoczę do tej rzeki, pójdę na dno.
- Skoro wolisz tu zostać...
Kobieta odwróciła się i weszła w głąb
siedziby. Nim zdążyłam cokolwiek krzyknąć, głaz zamknął się, a ja zostałam sama
w ciemności. Rozejrzałam się dookoła, chcąc upewnić się, że nikogo nie ma
wokół, i znów spojrzałam z nadzieją na siedzibę. Byłam pewna, że zaraz po mnie
wróci.
Nie wiem, ile tak stałam, ale zdążyłam już
nieźle przemarznąć przez ten cholerny wiatr. Nie widząc innego wyjścia,
wystraszona, ale pełna adrenaliny, wskoczyłam do rzeki i dość niezgrabnie
podpłynęłam do głazu. Próbowałam przytrzymać się czegokolwiek, żeby nurt rzeki
mnie nie porwał, ale wokół nie było niczego takiego. Uderzyłam pięścią w głaz i
krzyknęłam kilkukrotnie imię kobiety i innych członków Akatsuki, jednak nic to
nie dało. Czułam natomiast, że siły coraz szybciej mnie opuszczają. Żeby się
nie utopić, zaczęłam płynąć do brzegu, jednak walka z nurtem rzeki skutecznie
mnie osłabiała. Zaczynałam wpadać w panikę. Bałam się, że tego nie przetrwam,
że zginę jak mój mąż. Machałam rękami i nogami coraz energiczniej, ale niemal w
ogóle nie przesuwałam się do brzegu. Krzyczałam, niepotrzebnie tracąc energię.
Obezwładniła mnie panika, w przypływie której kilka razy omal nie poszłam na
dno. Zakrztusiłam się wodą i byłam niemal pewna, że zginę.
W pewnym momencie dałam za wygraną.
Pozwoliłam rzece zabrać mnie gdzie chce i próbowałam odzyskać siły. Chwilę później
znów zaczęłam płynąć w stronę brzegu, choć efekty były marne. Niemniej jednak
udało mi się. Przerażona wdrapałam się na trawę i padłam na plecy, ciężko
dysząc. Żebro dalej bolało mnie od upadku, było mi zimno i męczyły mnie wyrzuty
sumienia. Czułam się jak ścierwo, które może nie przetrwać nocy. A jeśli
przeżyję, będę odchorowywać to długo, oj długo. Nie miałam zbyt dobrej
odporności, więc przebywanie na chłodzie, przemokniętą do suchej nitki, nie
wróżyło niczego dobrego.
Z trudem podniosłam się i podeszłam do
jakiegoś drzewa, o które mogłam się uprzeć. Podkuliłam się czując, jak wiatr
smaga mnie swoimi zimnymi ramionami. Dreszcze wystąpiły natychmiastowo. Bałam
się, że rzeczywiście tego nie przetrwam.
Z drugiej strony, jeśli umrę, będę już
przy Tayu. I prócz drozda, nikt przeze mnie nie ucierpi. Takie rozwiązanie też
mogło być całkiem w porządku.
Mogłam tak umrzeć.
Dlaczego nie?
No w końcu jest już po północy, mamy
dwudziesty pierwszy dzień czerwca, a zatem – nowy rozdział. :)
I co uważacie? Mnie się nawet podoba, ale
jeśli macie jakieś zastrzeżenia, od razu mówcie. ;)
Od teraz rozdziały będą miały właśnie taką
długość, mniej więcej sześć stron w wordzie. Chyba wystarczy, co? :P Zwłaszcza,
że tak długie rozdziały pisze się dłużej, a jeśli chcę zachować regularność w
dodawaniu kolejnych części, to nie mogę pisać dłuższych. ^^
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że
fizjologia już za mną. Wasze ciepłe słowa dużo dały, bo jakoś to poszło i mam
nadzieję, że zdałam. Oczywiście jak tylko będę wiedzieć, to Wam się pochwalę i
będę Wam jeszcze bardziej dziękować za wsparcie. :) Jesteście kochani. <3
Tak swoją drogą to zauważyłam, że
powiększa się moja lista blogów, które czytam. ^^ Jestem przeszczęśliwa, bo
coraz więcej osób pisze opowiadania na naprawdę dobrym poziomie, a więc jest co
czytać. Oby tak dalej. ^^ Jeśli macie coś ciekawego, możecie zostawić linka,
chętnie wpadnę. Tym bardziej, że teraz zostają mi już tylko praktyki, zero
nauki, a więc o wiele więcej wolnego czasu. ^^
Dooobra dziubasy, to chyba tyle na dziś z
moich wypocin. Oczywiście widzimy się za tydzień. Dziękuję jeszcze raz za
wsparcie i za miłe komentarze. Cieszę się, że Was mam. <3 Buziaki!! <3
Jak dla mnie pierwsza część rozdziału to filler, ale ta część z Konan, a dokładniej jej przeczytanie zajęło mi chyba pięć sekund...
OdpowiedzUsuńNo ale od początku! Deidara jak dla mnie jest świnią, ale w sumie to taki powinien być. Pokazujesz go jako niezdecydowanego, co bardzo mi się podoba, za razem jest niezrównoważony, bo ma takie jakby wahania nastrojów. Raz miły, raz brutalny, jak mu tam w duszy zagra. Jego zachowanie względem Shouri jest zmienne jak w kalejdoskopie, ale zawsze szuka korzyści dla siebie. Zagrywka z talerzem - jestem ciekawa, czy to była akcja z góry zaplanowana, tylko nieświadoma niczego Shouri spieprzyła mu plan jednym pytaniem, czy po prostu chciał być miły, a że miał okazję, to chłopak chciał skorzystać :D
Kolejna część, czyli ta z Konan nie podobała mi się tak bardzo jak z Deidarą (po prostu mam do niego słabość).Jak już wcześniej wspominałam - cieszę się, że Shouri nie jest ultra silna. Konan widzę, że nie należy do tych osób, które Shouri może urobić sobie mówiąc, że nie potrafi pływać. Lubię, gdy Konan jest postacią stanowczą, to idealnie do niej pasuje, a co za tym idzie, jest bardzo konsekwentnym nauczycielem.
W życiu nie dałabym rady zabić ptaka, szacun dla Shouri, dla Konan w sumie też za opanowanie sztuki perswazji. Aha, żeby było jasne! Nie popieram zabijania zwierzątek, zrobiło mi się tak strasznie smutno :C
Najgorsze jednak z tego wszystkiego jest to, że zakończyłaś rozdział w kluczowym momencie :) Nie pozostawia wątpliwości fakt, że Shouri na pewno będzie dalej żyła, ale jestem ciekawa, co się z nią stanie i czy właśnie w tym momencie nie pojawi się Sasuke. To jest w miarę dobry moment na to, żeby go wprowadzić i powiązać jego osobę z Shouri, a przy okazji nie łączyć akcji z Itachim, który mam nadzieję, że odegra jakąś ważną rolę w opowiadaniu!
Podziwiam za częstotliwość dodawania, powinnam się od ciebie tego uczyć...
Z ciekawości pytam, na jakim jesteś kierunku?
Pozdrawiam gorąco,
twoja Chihiro.
Starałam się wykreować Deidarę tak, żeby rzucał się w oczy. Jak dla mnie jest idealnym materiałem na bycie kontrowersyjną postacią - jego wygląd, jego "sztuka" i chora radość podczas bitew doskonale mi w tym pomagają. :)
UsuńTeż bym nie zabiła żadnego ptaka, ale Konan dała Shouri wyraźne ultimatum. No cóż, odważna z niej dziewczyna, kto by pomyślał. :D Ale jak pisałam ten fragment to też mi było bardzo smutno. :c
Oj powinnaś się ode mnie uczyć systematyczności, powinnaś! Ale w sumie ten sukces zawdzięczam temu, że stworzyłam bloga, gdy miałam już dwanaście rozdziałów. W międzyczasie ciągle pisałam nowe i obecnie do dziewiętnastego włącznie mam napisane, a wena mnie cały czas bardzo rozpieszcza. ^^
Jestem na położnictwie. :)
Również pozdrawiam. <3
Jestem nową czytelniczką i nie powiem, bardzo spodobał mi się twój blog. Historia bardzo mnie zaciekawiła i mam dużo pytań, lecz nie chce sobie psuć zabawy odpowiedziami. Jestem wielką fanką Akatsuki, a tym bardziej gdy znajduję się w nim OC! A teraz przeskoczę do rozdziału. Jak dla mnie wspaniały, tak jak koleżanka u góry pisała, najlepszy był moment z Deidarą. Chodź się trochę naburmuszył gdy dowiedział się, że Hidan nazwał go gejem. Ciekawe, czy Deidara będzie nadal chciał "poznać' naszą bohaterkę i czy chce zabić Hidana...przepraszam Hidan jest nieśmiertelny , hahahahha!!!! No ale dobra, czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę dużej weny!!!!
OdpowiedzUsuńWitaaaaam! ^^
UsuńOj tam, pytania możesz zadawać, ja chętnie je poczytam, a też nie gwarantuję, że na wszystkie odpowiem, żeby właśnie nie psuć Ci zabawy. ^^
Dziękuję bardzo za komentarz. Mam nadzieję, że już ze mną zostaniesz. <3
Buziaki!
Czyżby Deidara chciał Shouri poderwać?Może Hidan żartował a może nie-w końcu Deidara może być bi.
OdpowiedzUsuńTa scena z Konan była niezła.Pokazanie zdjęcia zabójcy męża-według mnie to najlepszy sposób by zmotywować Shouri do nauki zabijania.Ciężko jej było zabić ptaszka ale dzięki temu będzie jej lżej zabić człowieka(zgodnie z zasadą-jeden papieros wypalę to i na następne się skuszę)
Anonimowa 2
Deidara to raczej chciałby Shouri wykorzystać, a nie poderwać. ^^
UsuńNiby pokazanie zdjęcia zabójcy Taya to dobry sposób, żeby zmotywować, a z drugiej strony, może też ją od sukcesu odciągnąć. W końcu teraz ma świadomość, że ma zabić konkretnego faceta, a to chyba niezbyt motywuje. A przynajmniej nie Shouri, która nigdy nikogo nie skrzywdziła. ;)
Nawet nie wiesz jaki zaciesz gościł na mej twarzy po przeczytaniu tego fragmentu z Deidarą :D Właściwie to było stopniowe, bo w zasadzie jak chłopak ciągnął Shouri do swojego pokoju to podejrzewałam, że coś się święci (1 wersja: będzie tam roznegliżowany Kisame, 2 wersja: Deidara nie jest jednak gejem) i tak się uśmiechałam leciutko, ale potem już nie kryłam radości, gdy odkryłam, że moje podejrzenie się sprawdziło. Mistrzostwo, jestem pod wielkim wrażeniem. Zastanawiam się, czy Shouri będzie mieć pretensje do Hidana, czy po prostu puści mu to płazem ;) I pozostaje pytanie: czy Deidara przez przypadek ma lokum obok pokoju Shouri?
OdpowiedzUsuńJeżeli zaś chodzi o trening z Konan, to wyobrażałam sobie to całkiem inaczej. Myślałam raczej, że na przechadzce niebieskowłosa wytłumaczy Shouri czym są jutsu, na czym polegają i w jakim celu się ich używa itp. Albo chociaż przeprowadzi próbę siły (nawiasem mówiąc - chcąc, nie chcąc, porzucając Shouri przed wejściem do organizacji w jakiś sposób poddała testom siłę fizyczną dziewczyny). Niemniej jednak ciężko mi się ustosunkować do wydarzeń, które zaszły. Z jednej strony uważam, że zabicie drozda było całkowicie bezsensownym posunięciem. Z drugiej z kolei rzeczywiście stanowi to pewien rodzaj "wprowadzenia" do tego, co Shouri musi zrobić. W pewnym momencie miałam nadzieję, że dziewczyna sprzeciwi się kobiecie, okazując odwagę i w ten sposób zyska w oczach Konan chociaż namiastkę uznania.
Co do zakończenia - obiecujące. Odnoszę wrażenie, że Shouri zostanie uratowana przez kogoś - pytanie tylko przez kogo, choć nie ukrywam, że się domyślam. Więc jak zwykle nie mogę doczekać się kontynuacji!
Pozdrawiam!
Haha roznegliżowany Kisame? W życiu bym na to nie wpadła, choć w sumie byłoby to dość ciekawe. :D Wyobrażasz sobie minę Shouri w tym momencie? :D
UsuńJak dla mnie zabicie ptaka też było bez sensu, bo nie ma co porównywać śmierci drozda do śmierci człowieka, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. ;)
Powiedz mi proszę, kogo podejrzewasz o ratunek? Jestem strasznie ciekawa. :D
Całuję! <3
Tak, wyobrażam sobie minę Shouri, późniejszy zawał i zgon na miejscu :D
UsuńOczywiście, że Sasuke! Może trochę źle to ujęłam, słowo "ratunek" w odniesieniu do Uchihy brzmi śmiesznie, ale wydaje mi się, że nawet jeśli to on się pojawi, to nie zostawi dziewczyny na pastwę losu, tylko w jakiś sposób pomoże jej, by potem wyciągnąć z niej informacje. Przyznaję, że w pewnym momencie pomyślałam o Deidarze ;)
Ajć, cześć! Kocham Twoją twórczość i po prostu nie wiem, jak uda mi się wytrzymać kolejny tydzień. No ale w sumie, dam radę. Chyba, mam nadzieje :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział - cudowny.
Deidara jest jak baba(tylko w przysłowiowym znaczeniu). Kobieta ponoć zmienną jest, tak jak nasz blondas. Raz jest miły, raz chamski - normalnie za to go tak uwielbiam. No ale zresztą, uwielbiam większą część Akatsuki, więc...
Zastanawia mnie też, czemu tak w sumie Hidan powiedział, że jest gejem. Może chciał pozbyć się konkurencji? :D
Jeśli chodzi o samą Konan, jest nauczycielem na dobrym poziomie. Nie cacka się, nie interesują ją to, że czegoś nie potrafi. Zmusiła ją tym, by zaczęła pływać. A biorąc ją na ręce i tym podobnie, raczej strachu nie przełamie. Co do zwierzątka, biedne stworzonko. Brzydka Konan, znęcanie się nad zwierzetami jest karalne! No.
Ciekawe co się stanie z Shouri. Zastanawiam się, kto ją uratuje z opresji. Zastanawiam się pomiędzy trzema osobami, zobaczymy czy którymś z nich uda mi się trafić.
No, nic innego nie pozostaje, jak życzyć powodzenia! Czekam na dalsze losy bohaterki!
Pozdrawiam <3
Wytrzymasz, wytrzymasz. Musisz. <3
UsuńHidan raczej chciał zrobić blondynowi na złość, niż pozbyć się konkurencji. A z drugiej strony... Kto go tam wie. ;D
Kogo masz na myśli? Jakie trzy osoby? :D Pochwal się, może będziesz mieć rację, a mnie zżera ciekawość. :D
Również pozdrawiam. :*
Wydaje mi się, ze Sasuke (w końcu zapowiadalaś jego wielkie wejście:D). Do tego myślę nad Kisame i Itachim :D
UsuńKonan to bardzo zła kobieta. *prycha z oburzenia* Ale przecież to Akatsuki. Chyba nikt nie powinien być miły aż do bólu. Poza tym Konan chyba jest zazdrosna o liderka. ^^ Mam takie wrażenie, że widzi w Shouri rywalkę. Może nie chodzi tu o jakieś romantyczne uczucia, ale o uwagę Paina.
OdpowiedzUsuńI jeszcze Deidara. xD Byłam pewna, że on kocha inaczej, bo przecież oświadczenie Hidana słyszał jeszcze Itachi. Ja już nic nie kapuję. :D
Rozdział bardzo fajny!
Pozdrawiam. :*
Itachi też może mieć poczucie humoru. :D Poza tym ten raczej nie wtrąca się do takich "żarcików", więc pewnie dlatego nie zareagował. Jaki miałby interes w tym, żeby bronić naszego blondyna? ;D
UsuńDziękuję bardzo za opinię. <3
Pozdrawiam! :)
Nie ma zabijania zwierzątek ;c Głupia Konan. Ogólnie przez Twoje opowiadanie chyba przestaję ją lubić... ;d Czekam na ciąg dalszy, chociaż znając mnie to akurat jak dodasz rozdział to nie będę miała czasu na czytanie ;c Tak, czy inaczej w końcu nadrabiam wszystko, więc pisz, pisz <3
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie masz przestać lubić Konan, choć z drugiej strony to dobrze świadczy o moim wykreowaniu postaci. :D Gdyby wszyscy byli nudni i do lubienia, to samo opowiadanie nie byłoby zbyt ciekawe, tak mi się wydaje. Ciesz się, że nie padło na przykład na Hidana czy Itachiego. :D:D
UsuńPiszę cały czas kochana. Weny mam aż nadmiar. :))
Buziaki! :*
Ogólnie rozdział mi się podobał. :)
OdpowiedzUsuńPo zachowaniu Deidary ciężko go rozgryźć. Raz chamski, raz za bardzo miły. Może faktycznie chce tylko wykorzystać Shouri? ;x Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie.
Trening z Konan wyobrażałam sobie trochę inaczej, co nie znaczy, że ta wersja była zła. :) Smutno mi się zrobiło jak musiała zabić biednego ptaszka. Osobiście uwielbiam zwierzęta i nie lubię jak dzieje im się krzywda. :(
A końcówką nieźle mnie zaciekawiłaś. ^^ Ja też twierdzę, że Shouri napotka na swojej drodze Sasuke. I mimo, że go nie lubię, to jestem ciekawa co z nią zrobi. :D
Zazdroszczę Ci tak ogromnej weny! :/
Pozdrawiam i do następnego. <33
Widzę, że zachowanie Deidary wzbudza duże zainteresowanie. :D To dobrze, bardzo mnie to cieszy. ;D
UsuńTeż uwielbiam zwierzęta i nie zrobiłabym żadnemu krzywdy (za wyjątkiem pająków, bo tych to z całego serca nienawidzę!), no ale Shouri raczej nie miała innego wyjścia. :)
Sama sobie zazdroszczę takiej weny i jestem mega zdziwiona. :D Mam tylko nadzieję, że chwaląc tak moją przyjaciółkę, nie zapeszę. ^^"
Również pozdrawiam. <3
1) http:// niepokonana.wordpress.com 2) http://historie-niewyszukane.blogspot.com/2013/07/kraina-cieni-spis-tresci.html 3) http://akatsuki-forever2.blogspot.com/2013/10/rozdziay-1-2.html 4) http://porzucony-brzask.blogspot.com/2009/12/prolog-poczatek.html I nie to, że robię tu jakąś reklamę, tylko poprostu chcę się z wami podzielić kilkoma ciekawymi historiami wartymi przeczytania:)^^ blogi dotyczą organizacji Akatsuki. Miłego czytania ...:) Pozdrawia Gal Anonim;]
OdpowiedzUsuńOho! widzę, że komentarzy coraz więcej, to i ja się wpiszę ;) Ah te Twoje zwroty akcji Dejgej*, jednak nie jest gejem, to go wrobili nieźle ^^:)ale, że chciał ją wykorzystać i, chociaż mu się to nie udało, to, jednak mnie zaskoczyłaś, że mu coś takiego do głowy wogóle strzeliło no!, ale taka płeć^^ Dwa razy przeczytałam rozdział, bo jeszcze nie zaczełam, a tu kończe> tak szybko czyta się te rozdziały. Pozdrawiam i życzę weny :) Gal Anonim^^
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że tyle tu komentarzy. Dzięki temu wiem, że mam dla kogo pisać. ^^
UsuńBardzo Ci dziękuję za polecenie mi tych blogów. Niepokonaną czytam, a za pozostałe pewnie też się niedługo zabiorę, zobaczymy. ^^
Pozdrawiam. <3
Podejrzewam, że będzie to Tobi:) który będzie wracał z misji ewentualnie Zetsu o.O ale to mało prawdopodobne*
OdpowiedzUsuńNo proszę, na to jeszcze nikt nie wpadł. Nawet ja. :D:D:D Niestety, Tobi i Zetsu pojawią się dopiero w późniejszych rozdziałach. ^^
UsuńCzeeść! Pamiętasz mnie może jeszcze? :) Ostatnio nie za bardzo miałam jak komentować (o tym później), ale już wracam do tego!
OdpowiedzUsuńNa wstępie uprzedzam, że komentarz jest chaotycznie napisany, bo jest dużo rzeczy, które chciałabym napisać, a przepełnia mnie radość, przez co będzie to wyglądało tak, a nie inaczej.
Ten rozdział (podobnie jak i inne Twoje) pochłonęłam w mig - może dziesięć minut lub mniej. Zazwyczaj tak mam, kiedy coś mnie wciągnie :)
Shouri jest bardzo fajna, niewiele postaci polubiłam tak szybciutko, ale to przez jej charakter - wydaje się być bardzo sympatyczna. Jako że Hidan jest prześwietny, otwarcie protestuję - żadnego ograniczania kontaktów!, haha :) Ogólnie to Konan lubię, ale zawsze w opowiadaniu musi być ktoś, kto brutalnie przywraca do rzeczywistości, bo inaczej jest nudno, więc nie mam Ci za złe tego, co z nią zrobiłaś.
Deidara gejem xD Lepszego Hidek nie mógł wymyśleć :D Ale... mówią, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy, czy jakoś tak, więc może jednak... ;)
Pein'a uwielbiam :) Zachowuje się jak jakiś ojciec, czy coś. W końcu, czym jest Aka, jak nie rodziną? Szurniętą, ale rodziny się nie wybiera ;)
Co za Itacz, tak wrabiać biedną Shouri... Nie podaruję mu tego, ja już go za to u siebie wymęczę xD
Trzymam kciuki za Shouri, mam nadzieję, że uda jej się opanować kekkei genkai.
A teraz przejdę do tego, dlaczego nie piszę z konta guglowego - bo jestem (nadal) na telefonie, a gdy wybieram, że chcę pisać z konta, to zjada mi cały komentarz i przerzuca mnie na pustą stronę z napisem "kliknij tutaj, aby kontynuować". Problemik w tym, że gdy klikam, to tylko odświeża mi tą stronę :( Ale odkryłam, że z opcję nazwy/url'a publikuje bez problemu :)
Pozdrawiam ciepluchno :*
Oczywiście, że pamiętam! Nie śmiałabym zapomnieć. Bardzo mi miło, że do mnie wróciłaś. :D
UsuńOjjj no, też byś chciała ograniczyć kontakt z facetem, który zaczyna Cię pociągać, gdybyś miała w planach odzyskanie ukochanego męża. :D Tym bardziej, że ten super facet jest bezwzględnym mordercą, o czym przypominam! A przecież nasza Shouri taka niewinna. :)
Taaak, Akatsuki to jedna wielka rodzina, rzeczywiście zdrowo szurnięta, ale przynajmniej całkiem im tam wesoło. ;)
Też mi dzisiaj zjadło komentarz na jednym blogu, mam nadzieję, że to nie jakaś awaria pokroju onetowskiego szaleństwa, i że szybko minie. ;)
Dziękuję bardzo za wyczerpujący komentarz. Tak mi się miło zrobiło, gdy zobaczyłam Twój nick. <3
Pozdrawiam gorąco!! :*
Nie mam pojęcia, czy wybrałabym męża, czy Hidana. Chyba zrezygnowałabym z obu...
Usuń... na rzecz Itacza xD
Wątpię, by u Ciebie to był problem Blogspotowy, raczej czysty przypadek. U mnie wina leży po stronie przeglądarek (testowałam na Nokii Xpressie i Operze Mini), dlatego teraz szukam jakichś innych (ale to jest utrudnione, bo większość jest na androidy, symbiany, a ja potrzebuję Javy).
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak sama się cieszę, że znów mogę pisać tu i na innych blogach. Czytałam na bieżąco Twojego i przeklinałam swojego pecha; palce aż prosiły, by wystukać chociaż parę słów, a niestety, nie mogły :( (no, teoretycznie mogły, ale nie znałam sposobu, by się komentarze zachowały)
:*