17 maj 2014

9. Itachi.

Nazajutrz byłam gotowa do treningu już o ósmej trzydzieści. Siedziałam na łóżku ubrana w wygodne, czarne legginsy i kremową bluzkę na ramiączkach. Wygrzebałam z szafy adidasy, których dawno nie ubierałam i doszłam do wniosku, że tylko w tych butach będę się czuła komfortowo. Wyobrażałam sobie, że na tym treningu będę musiała biegać, ćwiczyć, ruszać się, więc chciałam, żeby było mi wygodnie. Dlatego też włosy spięłam w kucyka.
Niecierpliwiłam się i bałam, że nie podołam treningowi. Co, jeśli lider jest wymagający? W dodatku świadomość, że sam przywódca Akatsuki będzie mnie trenował, napawała mnie strachem. Nie wiem czemu, skoro jeszcze wczoraj doszłam do wniosku, że nie jest takim złym człowiekiem.
Gdy wybiła godzina dziewiąta, rytm mojego serca przyspieszył. Zakręciło mi się w głowie, więc położyłam się i głęboko oddychałam. Nie mogłam pokazać liderowi, że byłam przerażona. Musiałam wziąć się w garść.
Ale mężczyzna się spóźniał. Przyszedł dokładnie trzynaście minut po czasie. Wyszłam za nim z pokoju i udaliśmy się w lewo, zapewne do sali treningowej. Zatrzymaliśmy się na końcu korytarza przed drzwiami, które wyglądały jak każde inne. Lider otworzył je i przepuścił mnie pierwszą. Weszłam do pomieszczenia i uważnie się rozejrzałam. Było ono ogromne! Nie spodziewałam się, że w organizacji jest tyle miejsca. Sala ciągnęła się daleko do przodu i była szeroka na kilkadziesiąt metrów. Nie było w niej kompletnie niczego, dzięki czemu zdawała się być jeszcze większa. Jej ogrom mnie przytłaczał.
- Jejku - szepnęłam, idąc obok lidera na środek pomieszczenia. - Dużo tu miejsca.
- Gdzieś ćwiczyć trzeba, a techniki niektórych członków mają szeroki zasięg - wyjaśnił mi mężczyzna. - I tak mam w planach powiększenie bojówki, ale to w przyszłości. Póki co to musi nam wystarczyć.
Nie wyobrażałam sobie, żeby pomieszczenie mogło być jeszcze większe. Chyba nie widziałabym wtedy, co znajduje się na jego końcu.
-  Podczas twojego treningu musimy się skupić przede wszystkim na opanowaniu Shieki - odezwał się lider, stanąwszy naprzeciwko mnie. - Jak wiesz, kekkei genkai to umożliwia ci zapanowanie nad umysłem i ciałem przeciwnika, a dokładniej, niezliczonej liczby przeciwników. Co lepsze, wystarczy, że tylko na nich popatrzysz - nie muszą ci spojrzeć w oczy, jak to jest w przypadku sharingana Itachiego. Ty masz tę przewagę, że możesz zniewolić kogoś kiedy tylko chcesz. A jeśli już to zrobisz, zabicie go nie będzie stanowiło problemu. Rozumiesz?
Skinęłam głową. Moc Shieki przerażała mnie, ale dla Taya mogłam podjąć się próby opanowania jej. Wtedy też, gdy odzyskam męża, będę mogła go chronić.
- Niestety niewiele informacji znalazłem na temat tego jak posługiwać się twoimi zdolnościami. Obudziłaś już Shieki, użyłaś go na mnie i na tych shinobi, co wtedy cię zaatakowali. Wiem tylko, że gdy się boisz o swoje życie, automatycznie uruchamiasz kekkei genkai - mruknął. Uważnie go słuchałam. Wszystko było dla mnie bardzo ważne. - Powiedz mi, co wtedy czułaś?
- Wtedy, gdy zostałam zaatakowana? - upewniłam się, a mężczyzna skinął głową. - Przede wszystkim strach. Byłam pewna, że zaraz zginę i popadałam w panikę. - Powoli przypominałam sobie wszystko, co w tamtej chwili się działo. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. - I jednocześnie czułam się taka bezsilna, bezbronna. Nie umiem walczyć, więc nie miałam jak się bronić. I wtedy zobaczyłam, że leci w moją stronę broń.
- I? - dopytywał lider. - Co wtedy się stało?
- Nie wiem - odpowiedziałam i popatrzyłam prosto w jego stalowe oczy. - Obudziłam się w organizacji.
Lider zmarszczył brwi i uważnie mi się przypatrywał. Minęła chwila uporczywej ciszy, zanim znowu się odezwał.
- Zmiana planów. Koniec na dzisiaj - mruknął, kierując się w stronę wyjścia z bojówki. Oniemiałam.
- Dlaczego? - spytałam, podbiegając do niego. Nie chciałam marnować czasu. Miałam nadzieję na szybkie opuszczenie Akatsuki i odzyskanie Taya.
- Dlatego, że ja tak mówię.
Stanęłam jak wryta i myślałam, że mnie szlag trafi. Patrzyłam, jak lider wychodzi z bojówki, a gdy drzwi się zatrzasnęły, wykrzyczałam się i usiadłam obrażona na podłodze. Potrzebowałam odreagowania. Ciągły strach sprawiał, że przez ostatnie dni chodziłam podenerwowana. Krzyk, choć tak błaha rzecz, w jakiś dziwny sposób mnie uspokoił.
A może sama odkryję, jak używać Shieki? Potrafiłam wytworzyć klona, więc mogłam i nad tym zapanować. Może i było to dziecinne myślenie, ale tak naprawdę, to właśnie ja musiałam odkryć mechanizm działania tej mocy. To był idealny moment, żebym zaczęła to ćwiczyć.
Wstałam i bez problemu stworzyłam kopię samej siebie. Przyjrzałam się jej uważnie, po czym nabrałam powietrza do płuc i głośno odetchnęłam. Nie miałam żadnej pewności, że moje działania czymś poskutkują, ale warto było spróbować. Odsunęłam się od mojego klona i rozkazałam mu wykonywać jakiekolwiek ruchy. Ja natomiast skupiłam się na tym, żeby go powstrzymać. Pomimo skupienia i wysiłku, jaki w to wkładałam, moja kopia dalej tańczyła i skakała, ja natomiast poczułam się słabo.
Po krótkim czasie odwołałam klona i położyłam się na podłodze. Wpatrywałam się w wysoki sufit i zastanawiałam, czy kiedykolwiek uda mi się zapanować nad Shieki. Z tego co wiedziałam, tylko nielicznym udawało się kontrolować tę moc. Reszta używała jej nieświadomie, tak jak ja, w momencie bezpośredniego zagrożenia życia. Zaklęłam pod nosem i podniosłam się do siadu. Przestraszyłam się, że mogę nie odzyskać Taya.
Dźwięk otwieranych drzwi spowodował, że natychmiastowo wstałam. Do pomieszczenia wszedł Itachi Uchiha, a ja momentalnie poczułam się jak intruz. Bez słowa wyjaśnień ruszyłam w jego kierunku, żeby wyjść z bojówki i mu nie przeszkadzać. Zdziwiłam się i przeklęłam w myślach, gdy ten do mnie zagadał.
- Nie musisz wychodzić - powiedział, gdy byłam blisko niego. Zatrzymałam się i uśmiechnęłam nerwowo. Zdecydowanie nie zamierzałam spędzać z nim więcej czasu, niż to było konieczne.
- Nie chcę przeszkadzać - mruknęłam.
- Jeśli staniesz pod ścianą, nie będziesz - odpowiedział tym swoim beznamiętnym tonem głosu. Jego spojrzenie było tak obojętne, że aż wywoływało dreszcze strachu, a przede wszystkim ogromną niechęć do jego osoby.
- Mimo wszystko pójdę - szepnęłam i wyminęłam chłopaka. Czułam, jak się za mną odwraca.
- Jeśli będziesz się tak zachowywać, zgnoją cię tutaj - zauważył, nim opuściłam bojówkę. - Musisz być silniejsza, Shouri.
- Nie chcę podskakiwać przestępcom klasy S. - Odwróciłam się w stronę chłopaka i wzruszyłam ramionami. - Czy to takie dziwne?
Albo mi się zdawało, albo na twarzy chłopaka zakwitł cień uśmiechu. Szybko jednak przybrał on swoją obojętną minę.
- Myślisz, że przebywanie z nimi w jednym pokoju to podskakiwanie?
- Nie, ale...
- A za każdym razem uciekasz - przerwał mi. - Każdy widzi twój strach, a niektórym z Akatsuki tylko o to chodzi. - Itachi podszedł w moim kierunku. Czułam się zażenowana tym, co do mnie mówił, ale doskonale wiedziałam, że ma rację. Świętą rację. - Jesteś pełnoprawną członkinią naszej organizacji i masz takie samo prawo przebywać w kuchni czy w bojówce, jak inni.
- Wiem - mruknęłam. - Tyle, że ja po prostu nie chcę z nimi przebywać.
- Bo się boisz - zauważył. Prychnęłam cicho.
- Nawet jeśli to co? Mam prawo - warknęłam, nieco wyprowadzona z równowagi. - W ciągu ostatnich dni moje życie przewróciło się do góry nogami. Dowiedziałam się, że mój mąż został zamordowany, a ja mam zabić tego, kto to zrobił. W dodatku mieszkam pod jednym dachem z przestępcami, co wcale mi się nie uśmiecha. Chyba mogę się bać, prawda?
Itachi dalej patrzył na mnie tak samo beznamiętnie, jak przed chwilą. W dodatku uparcie milczał, co mnie się bardzo nie podobało. W końcu zniecierpliwiona odwróciłam się, ale ten złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął w swoją stronę. Próbowałam wyrwać się z uścisku, ale na nic się to zdało. Mężczyzna pchnął mnie na ziemię i przytrzymał mnie nogą, żebym nie mogła wstać.
- Co ty robisz? - jęknęłam, mocno przerażona. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Przecież Uchiha miał być moim obrońcą, a nie katem, prawda? - Puść mnie!
Zamiast odpowiedzi zauważyłam tylko, jak brunet wyciąga zza paska wielką katanę. Moje oczy rozszerzyły się i zaczęłam się cała telepać. Co on, do cholery, wyprawiał?
- Nawet jeśli sprawiamy dla ciebie realne zagrożenie, Shouri - odezwał się, wyciągając rękę z kataną w moją stronę tak, by zawisła nad moją twarzą - masz coś, co zawsze cię obroni - skończył i puścił broń. Odniosłam wrażenie, że moje serce na chwilę przestało bić, by później rytm powrócił w szaleńczym tempie.
Katana wisiała w powietrzu, tuż nad moim nosem. Niemal czułam na sobie chłód metalu, tak blisko była. Nie zabiła mnie. Shieki znów mnie obroniło.
Brunet złapał rękojeść broni i schował ją z powrotem za pasek. Pomógł mi też wstać i dopiero wtedy poczułam, jak bardzo się trzęsę. Niemal nie mogłam ustać na nogach.
- Właśnie dlatego nie musisz się nas bać - powiedział Uchiha po krótkiej chwili ciszy. - Cokolwiek by się nie działo, twój odruch obronny zadziała. Musisz być tylko świadoma tego, co się wokół dzieje.
- Czyli w nocy możecie mnie zabić? - podchwyciłam, a brunet lekko się uśmiechnął. Szczerze mnie to zdziwiło, ale dobrze było zobaczyć jego twarz choć chwilowo nie obojętną.
- Zależy jak dobrze sypiasz - odpowiedział i znów przywdział na siebie swoją maskę. - Chcąc tutaj przeżyć, musisz zasłużyć sobie na szacunek innych członków Akatsuki, a ucieczką tego nie zrobisz. W innym wypadku doprowadzą do tego, że zwariujesz i się zabijesz. Mieliśmy już taki przypadek.
Zlękłam się i uświadomiłam sobie, jak tchórzliwie się zachowywałam. Nie wyobrażałam sobie jednak, żebym mogła postępować inaczej. Strach sam się pojawiał, nie umiałam nad nim zapanować.
- Nie potrafię cię rozgryźć - mruknął. - Doskonale wiedziałaś, kim jesteśmy, gdy wraz z Kisame weszliśmy do twojego sklepu, a mimo wszystko nie spanikowałaś i zachowywałaś się spokojnie. A teraz, gdy masz świadomość swojego kekkei genkai i doskonale wiesz, że nic ci się nie może stać, tchórzysz.
- Tego nie mogę być pewna - powiedziałam. - Co, jeśli Shieki nie zadziała?
- Wierz mi, zadziała - odparł dobitnie Uchiha. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale w ostateczności się powstrzymałam. - Trochę odwagi, Shouri.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do Itachiego, a ten pozostał niewzruszony. Byłam mu naprawdę wdzięczna za tę rozmowę. I chociaż nie wiedziałam, dlaczego właściwie starał się mi pomóc, jeśli w ogóle mogłam to nazwać pomocą, to poczułam, że przy nim mogę być bezpieczna. O ile oczywiście go nie zdenerwuję, mógł być nieprzewidywalny.
Nagle usłyszałam coś z boku bojówki i odwróciłam głowę w tamtą stronę. Szedł do nas lider. Zdziwiłam się na ten widok. Nie sądziłam, że nas obserwuje. Jednocześnie zezłościła mnie jego obecność. Wolałabym, żeby nikt nie usłyszał naszej rozmowy. Spojrzałam na Uchihę, ale był jak zwykle obojętny.
- Już wiem, na czym polega Shieki - powiedział rudowłosy, gdy był wystarczająco blisko nas.


Macie kolejny rozdział, moi Drodzy Czytelnicy. :) Mam nadzieję, że i tym razem Wam się spodoba. No i jest tutaj trochę Itachiego, tak jak część z Was chciała. ;D
Pięknie dziękuję za wszystkie opinie. Jesteście cudowni. <3
Jak zwykle widzimy się za tydzień. :)

10 komentarzy:

  1. Cóż mogę powiedzieć? Podobało mi się i to bardzo. :) Teraz zastanawiam się, czy Itachi przeprowadził z nią taką rozmowę, ponieważ twierdził, że to jej pomoże. Czy może lider mu kazał, żeby móc zaobserwować co zrobi Shouri, hm.
    Tak, czy siak, miło z jego strony, że podniósł dziewczynę na duchu. Dobry z niego człowiek. :D
    Czekam z zamiłowaniem na kolejny i serdecznie pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, czy Itachi rozmawiał z nią o tym wszystkim z przymusu Shouri akurat się nie dowie. :)
      Nie przesadzałabym z tym, że Itachi jest dobrym człowiekiem. :D:D:D
      Buziaki. <3

      Usuń
  2. Ale wypasiony ma limit krwi-według mnie trochę przesadziłaś z jego możliwościami ale jeszcze mogą wyjść na światło dzienne jego ograniczenia i to doskonale wyjaśnia czemu zabito jej rodzinę.
    Lider się na niej zawiódł-chciał znaleźć wściekłość z powodu tego,że ma zostać skrzywdzona ale ona czuła tylko przerażenie.
    No i najlepsze -Itachi,jego zachowanie to,że ją uświadomił i pokazał jej że nie jest całkiem bezbronna a Liderowi,że nie tylko gniew budzi jej moc.
    W sklepie była spokojna bo swoim brakiem zdolności nie dawała shinobi podstaw na to,że jest niebezpieczna i trzeba ją wyeliminować jako potencjalne zagrożenie.
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że jej kekkei genkai jest super hiper mega mocne, ale nie myśl sobie, że takie łatwe będzie opanowanie go. No i będą też inne minusy wynikające z używania Shieki, ale o tym nie będę nic mówić póki co. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Itachi♥ :) Rozdział cudowny ( dwa razy czytałam tak mi się spodobał ! ) Pozdrawiam Gal ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeej, ale mi teraz milutko. :3 Cieszę się, że aż tak Ci się spodobał. ^^
      Pozdrawiam. <3

      Usuń
  4. A o Kisame też będzie? xD
    Rozdział wspaniały, ładnie przedstawiony Itachi, chociaż nie za bardzo go lubię. No ale to z tą kataną, było zajebiste xD
    Szczerze mówiąc trochę za zajebiste ma limit krwi, no ale pewnie będziesz miała jeszcze jakieś minusy.

    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że napiszesz też o Kisame.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Kisame nie będzie za wiele, niestety. :c Może wplotę go gdzieś tam jeszcze, ale nie będzie to na pewno postać tak widoczna w tym opowiadaniu, jak na przykład Uchiha. :)
      A Shieki ma minusy, ojjj ma. :>
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Itachi, moja ulubiona postać! I do tego tak świetnie przedstawiony - nie jako bezwzględny tyran, a po prostu mający swój sekret mężczyzna. Jeżeli chodzi o mnie, Itachi'ego mogłoby być jak najwięcej! Zastanawia mnie postać Lidera, mało osób podejmuje się wplatania w historię tej postaci, a przynajmniej ja spotkałam się z takimi opowiadaniami tylko parę razy. Co nie oznacza, że mi się to nie podoba!
    Jeżeli chodzi o kekkei genkai to mimo iż przedstawiony został do tej pory jako super-hiper-doskonała broń, to jestem przekonana, że ma również swoją cenę, podobnie jak jest to w przypadku Sharingana.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)