24 maj 2014

10. Biblioteka.

Popatrzyłam na lidera lekko zdziwiona jego słowami. Nie do końca zrozumiałam, co miał na myśli.
- Dzięki Itachi - zwrócił się do Uchihy, a ten tylko skinął do niego głową, by następnie skierować się do wyjścia z bojówki. To zdziwiło mnie jeszcze bardziej.
- O co chodzi? - spytałam, patrząc na oddalającego się Itachiego.
- Poprosiłem go, żeby cię sprowokował do użycia Shieki - odpowiedział mi lider, a ja poczułam się oszukana. Czy w takim razie nasza rozmowa nie miała sensu? Zrobił to na rozkaz rudowłosego? Gdyby nie to, nie powiedziałby mi tego wszystkiego?
- I? - ponagliłam mężczyznę. Jednocześnie próbowałam zachować obojętność.
- Oglądałem z boku to, co dzieje się z twoim ciałem - wyjaśnił mężczyzna. - W momencie, gdy ktoś cię atakuje, przepływ chakry w twoim ciele się zwiększa, przez co tworzy coś w rodzaju wewnętrznej tarczy. Żebyś jednak nie została zraniona, wychodzi ona poza ciebie, ale jest przy tym niewidzialna i jak gdyby... Zmienia konsystencję i kolor na czerwony, co potrafią zobaczyć jedynie posiadacze rinnegana, sharingana i byakugana. Bez ocznego kekkei genkai przeciwnik nie wie, że go atakujesz czy że się bronisz, dlatego katana Itachiego wyglądała tak, jakby nad tobą lewitowała. Wszystko to kwestia uwolnienia chakry i przemienienia jej na, no cóż, właściwie sam dokładnie nie wiem co.
- Więc jak mam się tego nauczyć? - wtrąciłam się. - Nawet jeśli będziecie mnie atakować, nie załapię, na czym polega mechanizm obronny, bo to działa automatycznie, prawda?
Lider skinął głową. Wystraszyłam się, że bez jego pomocy nie opanuję Shieki.
- Zaczniemy od nauki wypuszczenia chakry poza twoje ciało - powiedział mężczyzna. - Jeśli to opanujesz, zastanowimy się, co dalej.
- A jeśli się nie uda? - Postanowiłam, że muszę podzielić się z nim moimi wątpliwościami. Potrzebowałam wsparcia, nawet jeśli udzielić mi go miał lider.
- Lepiej żeby się udało - powiedział wymownie, po czym wyminął mnie i opuścił bojówkę.
Jego słowa zmroziły mi krew w żyłach. Doznałam wrażenia, jakby wszystko to nie miało sensu. Zaczęłam wątpić w odzyskanie męża.

Wróciłam do pokoju i skuliłam się na łóżku, nawet nie próbując odgonić natrętnych, głupich myśli. Naprawdę się bałam, że moje starania są bezcelowe, bo nigdy nie uda mi się opanować Shieki. A przecież ta moc była potrzebna, żeby zabić zabójcę Taya i dostać go z powrotem.
Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz i poczułam, jak moje oczy robią się coraz bardziej mokre. Ostatnio dziwnie dużo płakałam. Zbyt łatwo się rozklejałam. Nie mogłam pokazać Akatsuki, że jestem słaba. Oni to wykorzystają. Przetarłam więc oczy i usiadłam, żeby nie płakać. Wzięłam kilka głębokich wdechów i powoli doszłam do siebie.
Postanowiłam przejść się po organizacji. Jeśli to, co mówił Itachi było prawdą, nikt nie mógł mi zrobić krzywdy, a więc mogłam bez żadnego skrępowania zwiedzić siedzibę. Wyszłam z pokoju i stwierdziłam, że najlepiej będzie zacząć od samego początku organizacji. Kuchnię już znałam, więc skierowałam się w głąb siedziby. Pomijałam identycznie wyglądające drzwi, bo zapewne za nimi kryły się pokoje innych członków Akatsuki. Gdy jednak natrafiłam na inne, nieco szersze, postanowiłam to zbadać. Uprzednio zapukałam, żeby się upewnić, że nikogo w środku nie ma, a gdy odpowiedziała mi cisza, nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drewno. Drzwi cicho zaskrzypiały, a moim oczom ukazała się ciemność. Poszukałam na ścianie włącznika. Lampa oświetliła sporych rozmiarów bibliotekę. Niesamowicie się ucieszyłam, bo przynajmniej mogłam poszperać nieco w książkach, być może dowiedzieć się czegoś nowego, no i w końcu przestać się tak nudzić. Wprawdzie nie wiedziałam, czy mogłam tu przebywać, ale skoro pomieszczenie nie było zamknięte na klucz, to czemu nie?
Przeszłam na sam koniec biblioteki i zaczęłam przeglądać tytuły książek. Większość z nich było o technikach ninjutsu, co niespecjalnie mnie interesowało, przynajmniej na razie. Zastanawiałam się, czy znajdę coś na temat mojego klanu. Odnalazłam literę "M" i zaczęłam wertować tytuły. Niestety, niczego nie znalazłam. Podeszłam więc do działu "S", by odnaleźć informację o Shieki. Zdziwiłam się, gdy moim oczom ukazał się napis: "Shieki - kekkei genkai klanu Muzai". Szybko wzięłam książkę w rękę i poprzeglądałam poszczególne strony. Znajdowało się w niej kilka rysunków, ale żaden z nich nie przypominał tego, co opisał mi lider. Były raczej marną próbą wyobrażenia sobie działania tego kekkei genkai. Niemniej jednak wzięłam zdobycz ze sobą i wyszłam z biblioteki.
Na korytarzu wpadłam na Deidarę. Automatycznie przeprosiłam go i spuściłam wzrok, ale ten nie odezwał się ani słowem. Minął mnie i zniknął za jakimiś drzwiami. Ja natomiast wróciłam do siebie do pokoju i zaczęłam czytać. Nie dane mi było jednak skończyć choćby jednej strony, bo po pomieszczeniu rozległo się pukanie. Odłożyłam książkę i otworzyłam gościowi drzwi. Przede mną stał lider.
- Ciekawość cię zżera, co? - spytał, a ja zmarszczyłam czoło. Kiwnął głową na książkę leżącą na łóżku.
- Chyba mogę korzystać z biblioteki? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Zainteresowanie jeszcze nikomu nie zrobiło krzywdy, a może dowiem się czegoś przydatnego.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - zauważył mężczyzna i wszedł do pokoju. Od razu chwycił książkę w ręce. Wystraszyłam się, że mi ją zabierze.
- I tak tam trafię, jeśli zabiję tego mężczyznę - mruknęłam, uważnie patrząc na lidera. - Co za różnica, z jakiego powodu?
- Przyniosłem ci coś jeszcze - powiedział i położył książkę z powrotem na łóżku. Wykonał kilka znaków rękami a na podłodze ukazała się sterta papierów. - Uznałem, że może zechcesz zapoznać się z historią swojego klanu. Może dowiesz się czegoś przydatnego - zmałpował mnie i uśmiechnął się tajemniczo.
- Dziękuję - szepnęłam, lekko zszokowana. - To dla mnie dużo znaczy.
- Niepotrzebnie. To nie jest akt dobroci z mojej strony - odpowiedział od razu. - Przeczytaj to Shouri i wynieś z tego jakieś wnioski - dodał, by następnie wyjść z pokoju. I cały miły nastrój szlag trafił.
Gdy tylko lider zamknął drzwi, usiadłam na podłodze i zaczęłam przeglądać papiery. Już pierwsza kartka mnie zainteresowała, bowiem przedstawiała drzewo genealogiczne, które już mi rudowłosy pokazywał. Spojrzałam na mojego biologicznego ojca i próbowałam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek poznałam tego człowieka, ale niestety nie byłam w stanie. To było zbyt dawno temu. Jednocześnie rozczuliłam się myśląc o matce i tacie, który mnie wychowywał. Niesamowicie mi ich brakowało. Najsmutniejsze było to, że nie pamiętałam, jak brzmiały ich głosy. A z tego co wiem, lubiłam, gdy mama mi śpiewała. Nie miałam też żadnych pamiątek czy zdjęć, dlatego dobrze było odświeżyć sobie ich obraz w głowie.
Moja matka była piękną kobietą, bardzo podobną do mnie, tyle, że ładniejszą. Również miała czarne włosy i brązowe oczy, ale za to jej nos był mały, prosty a usta pełne. Byłam pewna, że przyciągała mężczyzn jak magnes. Tata natomiast był przeciętnym mężczyzną, ale bardzo czułym i kochającym. Pamiętam, jak mnie podnosił i kręcił się wokół własnej osi. Był naprawdę wspaniały.
Kolejny raz się wzruszyłam. Jednocześnie poczułam pustkę. Czułam się samotna. Nie miałam nikogo bliskiego. To uczucie mnie dołowało.
Nim zdążyłam wrócić do siebie, ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka. Przetarłam szybko oczy i wbiłam wzrok w Hidana, który chyba trochę się zdziwił tym widokiem. Pewnie spodziewał się, że siedzę na łóżku i się nudzę.
- Przeszkadzam? - spytał, patrząc na trzymaną przeze mnie kartkę.
- Nie - odpowiedziałam szybko. - Dostałam od lidera kilka papierów do przeglądnięcia i tak sobie siedzę z nimi.
- Dobra, to nieważne. Myślałem, że się nudzisz - mruknął. - Pójdę już.
Nie zatrzymałam go. Naprawdę darzyłam go sympatią, był miły, ale szczerze mówiąc, wolałam zagłębić się w historię mojego klanu.
Gdy wzięłam drugą kartkę, ktoś kolejny raz otworzył drzwi, tym razem bez pukania.
- Albo jednak - oznajmił Hidan i wszedł do pokoju. Usiadł obok mnie i spojrzał na kartkę w mojej ręce. - Ja się nudzę - powiedział i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- To historia mojego klanu - powiedziałam. - Nie będę czytać tego przy tobie.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Bo się rozkleję - odparłam wprost i odłożyłam kartkę.
- Mam wyjść?
- Nie musisz - odpowiedziałam szybko. - Miło, że przyszedłeś.
Hidan popatrzył na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Poczułam lekkie skrępowanie, bo wyglądał naprawdę przystojnie. Odwróciłam od niego wzrok i wbiłam go w podłogę.
- Ja nie chcę pamiętać o mojej rodzinie - powiedział nagle. Zdziwiłam się na jego słowa. Dlaczego miałby nie chcieć? Rodzina to rodzina, ją się kocha pomimo wszystko. - Gdy byłem mały, mój ojciec był alkoholikiem a matka dziwką. Totalnie się mną nie zajmowali, potrafili na mnie tylko krzyczeć, albo mnie bić - westchnął. Zrobiło mi się go szkoda. - Ojciec raz przesadził, wylądowałem przez niego w szpitalu i ledwo mnie odratowali.
- Co zrobił? - spytałam. Hidan wyraźnie spochmurniał.
- Pobił mnie do nieprzytomności i złamał żebro tak, że przebiło płuco. Musieli mnie operować i gdyby nie szybka interwencja mojej, o dziwo wtedy trzeźwej, matki, nie przeżyłbym. Co lepsze, matka nie zostawiła tego skurwiela, tylko stwierdziła, że to była moja wina, że musiałem go rozwścieczyć. Mimo wszystko uważam, że była dobrą kobietą. Starała się jak mogła, żeby zarobić na życie. Musiała sprzedawać ciało, żeby nas utrzymać. Wtedy jej nienawidziłem. Teraz to doceniam. 
- Przykro mi, Hidan - szepnęłam i złapałam go za rękę. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Spojrzał na mnie i na chwilę zamarł.
- Ty miałaś normalną rodzinę? - spytał, a ja skinęłam głową. - Dlatego tak ciężko ci bez nich - westchnął i mnie objął. Chcąc nie chcąc, wtuliłam się w jego muskularne ciało. Ukoiło to moje zszargane nerwy. Poczułam się naprawdę dobrze. Tay też zawsze mnie przytulał w ciężkich chwilach. Hidan trochę go przypominał.
- Jak na mordercę, masz całkiem dobre serce - zauważyłam. - To trochę dziwne.
- To nie tak, że zabijanie od zawsze przychodziło mi od tak sobie - wyjaśnił. Dalej trwałam w jego ramionach. - Na początku było naprawdę trudno, ale gdy uświadomiłem sobie, że Akatsuki zabijają głównie złoczyńców, przemogłem się. Okej, nie mówię, że nie mordujemy niewinnych ludzi, bo to też się zdarza, ale zazwyczaj naszymi ofiarami są przestępcy. A nasz cel też jest szlachetny, bo złapanie wszystkich bijuu doprowadzi do zaprzestania wojen pomiędzy wioskami o te bestie.
- Nie mów mi, że jesteście dobrą organizacją - wtrąciłam, odsuwając się od niego. - Wszyscy się was boją i was nienawidzą.
- Bo nic o nas nie wiedzą - odparował Hidan. - Myślą, że są u nas najgorsi mordercy, zdrajcy swoich wiosek, którzy mordują każdego, kto stanie im na drodze. Ale tak nie jest. Eliminujemy przestępców i potencjalnie niebezpiecznych ludzi. A jeśli chodzi o złapanie bijuu, no to istnieje u nas taka zasada, że cel uświęca środki.
- Wcale tak nie jest - zaprzeczyłam. - Żeby dostać bestię, musicie zabić człowieka. To zawsze będzie potępiane.
Hidan wzruszył ramionami. Na to akurat nie mógł nic poradzić. Nie wiedziałam, czy mogę mu wierzyć w tej kwestii, no ale jakby nie patrzeć, mnie też zwerbowali po to, żebym unicestwiła zabójcę Taya. Tylko po to.
- Nie masz co się przejmować, Shouri. Ty tutaj jesteś tylko na chwilę, jak wykończysz tego sukinsyna, odejdziesz. Nie będziesz taka jak my.
- Z kim przystajesz, takim się stajesz - mruknęłam posępnie, a ten się roześmiał. Nie wiedziałam, co go tak rozśmieszyło. Ja naprawdę się bałam, że zejdę na złą drogę.
- Ty nigdy nie będziesz nami - wyjaśnił mi. - Od ciebie bije dobroć, każdy to wyczuwa. Myślisz, że dlaczego lider jest dla ciebie taki miły?
- Nie nazwałabym tak tego - mruknęłam, przypominając sobie niedawną rozmowę z nim.
- Wierz mi, że jest. Traktuje cię delikatnie, serio. I nie wynika to z tego, że masz Shieki. Po prostu, jesteś dobra, miła i przeuroczo wszystkich się boisz. Jestem pewien, że gdyby coś miało się nam stać, ciebie broniłby w pierwszej kolejności - powiedział, szczerząc się przy tym. Jakoś nie wierzyłam w jego słowa.
- To dlatego, że sama nie potrafię walczyć - wymruczałam.
- Ale masz Shieki, które cię obroni. A on i tak na pewno rzuciłby ci się na ratunek. Ciebie po prostu chce się chronić, otoczyć opieką. 
Pokręciłam lekko głową, dalej nie wierząc w jego słowa. Przecież oni byli mordercami, a nie opiekunami.
- Pieprzysz głupoty - fuknęłam. Hidan uśmiechnął się i znów mnie do siebie przyciągnął.
- Widzę, jak jest - mruknął i złożył delikatny pocałunek na moich włosach. Zarumieniłam się. - Ty zawsze będziesz dobrą osobą.
- Dziękuję - szepnęłam, wtulając się w niego bardziej. Naprawdę dobrze czułam się w jego ramionach. Jednocześnie miałam wrażenie, że wreszcie mam kogoś, komu mogłabym się wyżalić. Owszem, znałam go krótko, ale było w nim coś, co sprawiało, że czułam się przy nim komfortowo. Być może chodziło o jego otwartość?
Hidan ścisnął mnie mocniej, a ja przymknęłam powieki. Mogłabym trwać tak całą wieczność.



I jaaaak? ;)
Jest taka piękna pogoda! Słońce, ciepełko, no po prostu cud miód, dlatego też nie będę się rozpisywać tylko lecę na pole (tak tak, krakuska;)). Ciao!

7 komentarzy:

  1. Czyli Shouri będzie sobie całkiem nieźle radziła w walce póki nie wda się w bójkę z shinobi z Konohy albo z jakiegoś powodu wkurzy Lidera do tego stopnia,że będzie chciał ją pobić.Czekam na słabości Shieki.
    Historia Hidana była... zaskakująca.Nigdy nie sądziłam,że będzie wspominał dobrze choć jednego ze swoich rodziców,zawsze wyobrażałam go sobie jako sierotę.
    To pokazanie organizacji w innym świetle jest takie inne.
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie powinna sobie dobrze radzić, ale czy tak będzie... ;)
      Chciałam trochę zmienić jego wizerunek. Polubiłam go, w sumie dzięki sobie samej, bo w moim poprzednim opowiadaniu też był raczej ciepłą osobą, dlatego wolałam przedstawić go jako miłego i sympatycznego mordercę. ^^
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. W końcu doczekałam się długiego rozdziału. *-*
    A co do niego to wspaniały. Pokazanie Akatsuki w dobrym świetle jest dość ciekawe. :) I jeszcze ta opiekuńczość Hidana. ;3
    Hm, a co do Shieki, to ładnie to rozwinęłaś. Zastanawia mnie, czemu chakra zmienia kolor? Dowiem się? :D
    Pozdrawiam cieplutko. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już same takie długie będą, obiecuję. A nawet dłuższe. ^^
      Niby Akasie są pokazani w dobrym świetle, ale w sumie to odczucie Hidana. A Shouri jakoś nie jest do tego przekonana. ^^"
      Czemu charka zmienia kolor, hm. :D W sumie to całkiem ciekawe pytanie. Szczerze mówiąc nie myślałam, żeby to rozwinąć, ale być może będę musiała. ^^ Ale tak chcąc Ci wyjaśnić już teraz: chakra wychodząca z ciała Shouri jest generalnie niewidzialna, ale musi być jakiś minus - posiadacze ocznego kekkei genkai mają możliwość zobaczenia jej. A żeby w jakiś sposób odróżniała się od normalnej chakry, zdecydowałam, że będzie miała kolor czerwony. ^^
      Również pozdrawiam. <3

      Usuń
  3. Dobra, to jest tak, że jestem tu po raz pierwszy, więc dopiero co zapoznaję się z historią. Temat mój ulubiony - Akatsuki rządzi! Chyba najlepsze ff powstają własnie na temat Brzasku :)
    Póki co nie mogę wypowiedzieć się na temat całości, ale z tego rozdziału wnioskuję, że przedstawiłaś organizację w innym, nieco pozytywnym świetle, co bardzo mi się podoba, ponieważ po raz pierwszy mam przyjemność zapoznawać się z taką wizją. Wzmianka o historii głównej bohaterki zaintrygowała mnie, więc zaraz zabieram się za czytanie poprzednich rozdziałów :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy co kogo interesuje. ;) A trzeba przyznać, że tematyka Akatsuki jest baaaardzo elastyczna - można zakochać się w każdym członku organizacji, być jego wrogiem, rodziną, przyjacielem jednego a przeciwnikiem drugiego, czy ich niewolnikiem, cokolwiek. Można się po prostu pobawić postaciami. Co prawda w fanfickach o SasuSaku czy innych też tak można, ale jakoś ja siebie w tym nie widzę. ^^
      Lubię Akasiów, dlatego pisanie o nich w pozytywnym świetle przychodzi mi o wiele łatwiej, gdyby mieli być źli (co doskonale widać na moim drugim blogu - waikyoku, gdzie teraz akcja stoi i stoi...).
      Miło mi bardzo, że się tutaj znalazłaś. ^^ Może zostaniesz ze mną na dłużej? ^^
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Oczywiście, że zostanę na dłużej! Do samego końca. :)
    Wiem jak to jest pisać o Akasiach, moje pierwsze opowiadanie było właśnie z punktu widzenia bohaterki, która znalazła się nagle w szeregach Akatsuki. Temat rzeka, mój ulubiony obok SasuSaku. ^^

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)