26 kwi 2014

6. Deidara.

Gdy położyłam się na tym cholernym łóżku, które przeklęłam już setki razy, dopadły mnie natrętne myśli. Zaczęłam się zastanawiać, co będzie, jeśli nie uda mi się odzyskać Taya. Co, jeśli to wszystko jest na nic, jeśli moje starania pójdą na marne a śmierć tego człowieka będzie bezcelowa. Poza tym, nurtowało mnie w jaki sposób Brzask mógł wskrzesić mojego męża. Niemniej jednak uczepiłam się nadziei, że jeszcze kiedyś go zobaczę.
Starając się nie myśleć o niczym, przewracałam się z boku na bok, aż w końcu usnęłam.

Następnego dnia obudziłam się o godzinie ósmej. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w dżinsowe rurki i białą bluzkę i wyszłam na śniadanie. Mimo, iż byłam w organizacji dopiero tak naprawdę drugi dzień, czułam się trochę pewniej. Członkowie, których do tej pory spotykałam nie mieli zamiaru mnie zabijać, więc może kolejni też nie będą tacy źli?
Gdy weszłam do kuchni odetchnęłam z ulgą. W pomieszczeniu nikogo nie było. Sprawdzając ówcześnie świeżość każdego składnika, szybko zrobiłam sobie śniadanie i wróciłam do pokoju. Po skończonym posiłku zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób mogłabym zająć czas. Chętnie poczytałabym historię mojego klanu, którą lider miał na swoim biurku, ale byłam pewna, że mi jej nie udostępni. Nie wiedząc, co innego mogłabym zrobić, postanowiłam umyć naczynia a później, jakże odważnie, zwiedzić organizację. Może miała jakieś ciekawe zakamarki?
W kuchni siedział Hidan, znów przy gazecie i przy kawie. Zobaczywszy mnie uśmiechnął się szeroko i machnął ręką na przywitanie. Odwzajemniłam gest i bez słowa zaczęłam myć talerz i kubek.
- I jak? - odezwał się siwowłosy, a ja momentalnie poczułam się jeszcze bardziej nieswojo. - Przywykłaś trochę do nas?
- Jestem tu drugi dzień - zauważyłam szybko, opierając się o blat. - Nawet nie wiem, jak wyglądają pozostali członkowie, a ty pytasz, czy przywykłam?
- Chcesz ich poznać? - podchwycił Hidan, a ja pokręciłam szybko głową.
- Niespecjalnie. Nie przyszłam tutaj szukać przyjaciół.
- Dobra odpowiedź - przyznał, badawczo mi się przyglądając.
Było w nim coś dziwnego. Miałam świadomość, że jest bezwzględnym mordercą, a jednocześnie wydawał się być taki ludzki. Zagadywał mnie, wypytywał o moje uczucia, był po prostu miły. Miałam wrażenie, że nie pasuje do niego słowo zabójca. A jednak, siedzący przy stole chłopak był przestępcą klasy S, najgorszym z najgorszych.
- Wiesz, zastanawiałem się - zaczął, ale przerwał mu odgłos otwieranych drzwi.
Do kuchni wszedł nieznany mi dotąd mężczyzna. Był wysoki, miał długie blond włosy spięte w kucyka i niebieskie oczy, a przynajmniej jedno, którego nie przysłaniała grzywka. Ubrany był w zwyczajne ciuchy: dżinsy i szary podkoszulek. Popatrzył na mnie i zatrzymał na chwilę wzrok, a potem całkowicie mnie zignorował.
- Udało wam się dostać towar? - zapytał Hidana, wkładając jednocześnie dłonie do kieszeni.
- Nie przedstawisz się naszej nowej koleżance? - zbył go rozmówca, wymownie na mnie spoglądając. Poczułam, że policzki mi płoną. Blondyn natomiast nawet na mnie nie spojrzał.
- Nie denerwuj mnie, Hidan. Wiesz, że on nie lubi bezsensownego czekania, więc mów. Gdzie jest trucizna?
Przestraszyłam się. Dość szybko uświadomiłam sobie, że gdyby blondyn zachował się w stosunku do mnie tak niemiło, spanikowałabym. Sprawiał wrażenie silnego i dominującego, a tacy są najbardziej nieprzewidywalni. Nie miałam ochoty go poznawać. On najwyraźniej też nie miał zamiaru się ze mną integrować. I chwała Bogu.
- W moim pokoju, w trzeciej szufladzie.
- Dzięki - mruknął blondyn i wyszedł z kuchni, nie obdarzając mnie spojrzeniem. Odetchnęłam z ulgą.
- Deidara - zwrócił się do mnie Hidan. - Nie jest szczególnie przyjacielski.
- Trudno nie zauważyć - przyznałam, uspokajając się. Blondyn naprawdę skutecznie wprowadził mnie w podenerwowanie.
- Ale nie zrobi ci krzywdy. Nie masz się o co obawiać. - Siwowłosy puścił mi oczko, a ja znów poczułam do niego sympatię. Był naprawdę miły. Nie wiedziałam, czy coś się za tym nie kryje, ale chciałam uwierzyć, że Hidan z natury jest dobry, a wybrał taką drogę z przymusu.
- Dziękuję - szepnęłam, uśmiechając się lekko. Siwowłosy naturalnie odwzajemnił mój gest.
Stałam tak przez chwilę i patrzyłam na mężczyznę. Dopiero teraz miałam okazję dokładniej mu się przyjrzeć. Znów miał na sobie zwykłe spodnie i rozpiętą, tym razem szarą, koszulę. Miał bardzo umięśnioną klatkę piersiową, na której zwisał medalion, ale nie chciałam przypatrywać mu się tak uporczywie, więc nie dostrzegłam, co przedstawia. Mężczyzna miał zaczesane włosy do tyłu i niesamowicie wyraźne, męskie rysy twarzy. Mógł uchodzić za naprawdę przystojnego.
- Może usiądziesz, co? - zaproponował, ale nie specjalnie miałam na to ochotę.
- Wracam do pokoju - mruknęłam po chwili, kierując się do drzwi.
- A co tam będziesz robić?
- A co mogę robić z tobą? - odparłam przekornie, wiedząc, że w stosunku do niego mogę sobie na to pozwolić.
- Cóż - wymruczał, opierając się wygodnie na krześle. - Skoro już o to pytasz... Ze mną możesz robić bardzo wiele, ciekawych, rzeczy. - Jego głos stał się uwodzicielski, a sam Hidan wykonał charakterystyczny ruch brwiami. Podrywał mnie? Uwodził? A może tylko żartował?
Zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam lekko głową. Mężczyzna również uśmiechnął się od ucha do ucha, a jego oczy radośnie rozbłysły. Nie mogłam uwierzyć w to, że ktoś pokroju Hidana może być w takiej organizacji.
- Chyba nie skorzystam - odpowiedziałam. - Ale dzięki za propozycję. Będę pamiętać.
- Oby - usłyszałam jeszcze, wychodząc z kuchni.
Dopiero w pokoju przypomniałam sobie, że nim Deidara wszedł do kuchni, Hidan chciał mnie o coś spytać. Nie zamierzałam jednak dopytywać, o co. Może to nie było nic ważnego?

Tego samego dnia, podczas jakże ciekawego zajęcia jakim było siedzenie na łóżku, ktoś zapukał do moich drzwi. Jak zwykle moje serce szybciej zabiło, a ja się zdenerwowałam. Byłoby mi łatwiej nawiązywać z innymi ludźmi kontakt, gdybym nie miała świadomości, że są oni mordercami.
Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się jak zwykle uśmiechnięty Hidan. Tym razem miał na sobie tradycyjny płaszcz Akatsuki.
- Idę do sklepu, idziesz ze mną? - zapytał, a ja zdębiałam. Nie spodziewałam się, że będzie chciał się ze mną zaprzyjaźniać.
- Nie wiem, czy mogę - mruknęłam niepewnie.
- Lider się zgodził, rozmawiałem z nim przed chwilą. To jak?
- Z przyjemnością - odpowiedziałam, susząc zęby w uśmiechu. W końcu mogłam zrobić coś kreatywnego. No, może pójście do sklepu nie jest szczególnie interesujące, ale zawsze to lepsze zajęcie, niż bezsensowne siedzenie w pokoju.
Narzuciłam na siebie dżinsową kurteczkę, spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torebki i gotowa do wyjścia, stanęłam przed Hidanem. Zmierzył mnie wzrokiem, po czym wskazał dłonią, żebym szła przodem.
Przed głazem, oddzielającym nas od świata zewnętrznego, stanęłam nieco zażenowana. Chcąc nie chcąc, musiałam go poprosić, żeby mnie przeniósł przez rzekę. Ale z drugiej strony, jest miły, więc nie powinno stanowić to dla niego problemu.
- Wiesz, nie jestem shinobi - zaczęłam, ale ten nie dał mi dokończyć.
- Wiem - wciął się i wziął mnie na ręce, niczym pannę młodą. Było to miłe zaskoczenie, bo Kisame, przenosząc mnie przez tę nieszczęsną rzekę, trzymał mnie, dosłownie, pod pachą.
- Dziękuję - wyszeptałam, zawstydzona. Poczułam jednocześnie przyjemny zapach perfum bijący od mężczyzny. Natychmiastowo przypomniał mi się Tay, od którego również zawsze ładnie pachniało.
Gdy Hidan postawił mnie na trawie, zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Promienie słońca otuliły moje policzki, wywołując u mnie uśmiech. Byłam mężczyźnie naprawdę wdzięczna za to, że wyciągnął mnie z siedziby. Nawet chwila na powietrzu była dla mnie w tym momencie czymś długo wyczekiwanym, za czym bardzo tęskniłam. Mój towarzysz szybko sprowadził mnie jednak na ziemię:
- Chodź już, Shouri.
Przez jakiś czas szliśmy w ciszy, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Uważnie rozglądałam się na boki, podziwiając przyrodę. Uwielbiałam wiosnę. Wszystko było tak przepięknie nasycone barwami, takie ciepłe, radosne. Aż chciało się żyć.
Droga do pobliskiej wioski minęła nam szybko, zdecydowanie za szybko. Czułam się rozczarowana, bo to oznaczało, że dość prędko wrócimy do siedziby. Nie marudziłam jednak, bo Hidan i tak sprawił mi wielką przyjemność tym spacerem.
- Zapraszam cię na obiad, Shouri. I żadnych wymówek - dodał zauważywszy, jak otwieram usta by zaprotestować.
- Dlaczego? - spytałam. Hidan kierował nas w sobie tylko znanym kierunku. Popatrzył na mnie z góry i uśmiechnął się lekko.
- A dlaczego nie?
Ta odpowiedź mi wystarczyła.

Po obfitym posiłku w jednej z droższych restauracji, mężczyzna, pomimo moich marudzeń, zapłacił za obiad, co było dla mnie totalnym zaskoczeniem, po czym wyszliśmy na uliczki wioski. Kolejnym w kolejności był rzeczywiście sklep, w którym kupiliśmy kilka potrzebnych składników i rzeczy do organizacji. Gdy zaczęło się ściemniać uświadomiłam sobie, jak długo byliśmy poza siedzibą.
- Dziękuję ci - powiedziałam, jak już szliśmy powrotną drogą.
- Nie masz za co - odpowiedział swobodnie, uśmiechając się. Cały czas był radosny. - Przebywanie z tobą to przyjemność.
- Nawet mnie dobrze nie znasz - zauważyłam. - Czemu w takim razie?
- Jak to nie znam? - oburzył się, obejmując mnie. Czułam, że się rumienię. - Wiem już, że masz dwadzieścia sześć lat, lubisz jeść kurczaka z frytkami, twój ulubiony kolor to niebieski, jako dziecko miałaś psa o imieniu Kira a jako nastolatka nie lubiłaś imprezować - zaczął wymieniać, odliczając przy tym na palcach. Zaśmiałam się, podczas gdy ten dalej mówił o faktach z mojego życia.
- No dobrze, starczy - przerwałam mu. - Dziękuję jeszcze raz.
Hidan uśmiechnął się i odsunął ode mnie. Przez następną chwilę szliśmy w ciszy.
Poczułam chłód wieczoru na ciele. Dostrzegłam, że słońce już niemal całkowicie zaszło i przeszedł mnie dziwny dreszczyk. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy tutaj z mężczyzną sami. Rozglądnęłam się dookoła, ale w mroku nie potrafiłam niczego dostrzec.
Hidan natomiast zdawał się niczym nie przejmować. Skoro on, jako shinobi, niczego nie podejrzewał, to musieliśmy być bezpieczni.
- Shouri - odezwał się nagle, a ja podskoczyłam lekko ze strachu. Jego głos przeszył ciszę tak nagle, że zmroził mi krew w żyłach.
- Hm? - mruknęłam, spoglądając na niego. Miał poważny wyraz twarzy.
- Zostaniemy zaraz zaatakowani - szepnął, a mnie zakręciło się w głowie.
Śmiertelnie się wystraszyłam.



Znowu Wam to robię, wiem. :> W dodatku dzisiaj rozdział wieczorem, właściwie w ostatnich minutach 26 kwietnia, no ale lepiej późno niż wcale, a i słowa dotrzymałam. :)))
Co mogę powiedzieć? Cieszę się, że jesteście, że komentujecie. To bardzo podbudowuje. Wiem, że mam dla kogo pisać, a bez tego ciężko cokolwiek stworzyć. :>
Widzimy się za tydzień, dziubki. Buziaki! :*

4 komentarze:

  1. Noszz, czemu tak kończysz? :( Jejku, cudowny rozdział! Szczerzyłam się jak głupia, gdy go czytałam. :D Taki miły i cieplutki.
    Trochę dziwnie mi było czytać o takim zimnym Deidarze. Nie wiem czemu, ale nie potrafię go sobie wyobrazić takiego oschłego, bo według mnie zawsze był taki wybuchowy, spontaniczny i nawet jak Sasori nie lubił czekać to się tym nie przejmował. Ale to Twoja inwencja twórcza, więc się do niej dostosowuję. :))
    I jestem ciekawa coś Ty tam wymyśliła. Któż ich tam zaatakuje?
    Pozdrawiam serdecznie. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kończę tak bo jestem wstrętna i okropna. :> Ale i tak mnie lubisz, co, co? ^^
      A właśnie jakoś mnie Deidara taki pasuje, choć zobaczysz jeszcze, że wcale spokojny nie jest. ^^
      Dziękuję pięknie za komentarz. <3

      Usuń
  2. Mi też trochę dziwnie czytać o takim Deidarze, trochę za mało narwany jest dla mnie i te opanowanie czy to może maska?
    Dobrze,że nie szuka przyjaciół,dzięki temu ma większe szanse na przeżycie-nie będzie ich niepotrzebnie wkurzać gadaniem oraz pchanie się do czyichś pokoi np. Zetsu-chciałby ją zjeść a gdyby miałby zakaz od Lidera to pewnie spierałby się sam ze sobą o to i biedna Shouri mogłaby paść na serce.
    Hidan-cud,miód i orzeszki,on taki naprawdę cały czas,czy chciał ją uwieść albo przelecieć?
    No i walka się szykuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, jak dla mnie takie zachowanie pasuje do Deidary. Wyrachowany drań, który jak trzeba, wybuchnie. Albo jak nie trzeba... ;)
      Oj zdecydowanie Shouri nie będzie wchodzić do niczyich pokoi żeby sobie z kimś pogawędzić. :D Raczej nie miałaby na tyle odwagi.
      Ej no, wszystkie oskarżacie Hidana o jakieś ukryte zamiary, a może on jest po prostu taki kochany, co? :>
      Dziękuję pięknie za komentarz. :))))

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)