Gdy
położyłam się na tym cholernym łóżku, które przeklęłam już setki razy, dopadły
mnie natrętne myśli. Zaczęłam się zastanawiać, co będzie, jeśli nie uda mi się
odzyskać Taya. Co, jeśli to wszystko jest na nic, jeśli moje starania pójdą na
marne a śmierć tego człowieka będzie bezcelowa. Poza tym, nurtowało mnie w jaki
sposób Brzask mógł wskrzesić mojego męża. Niemniej jednak uczepiłam się
nadziei, że jeszcze kiedyś go zobaczę.
Starając
się nie myśleć o niczym, przewracałam się z boku na bok, aż w końcu usnęłam.
Następnego
dnia obudziłam się o godzinie ósmej. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w
dżinsowe rurki i białą bluzkę i wyszłam na śniadanie. Mimo, iż byłam w
organizacji dopiero tak naprawdę drugi dzień, czułam się trochę pewniej. Członkowie, których
do tej pory spotykałam nie mieli zamiaru mnie zabijać, więc może kolejni też
nie będą tacy źli?
Gdy weszłam
do kuchni odetchnęłam z ulgą. W pomieszczeniu nikogo nie było. Sprawdzając
ówcześnie świeżość każdego składnika, szybko zrobiłam sobie śniadanie i
wróciłam do pokoju. Po skończonym posiłku zaczęłam się zastanawiać, w jaki
sposób mogłabym zająć czas. Chętnie poczytałabym historię mojego klanu, którą
lider miał na swoim biurku, ale byłam pewna, że mi jej nie udostępni. Nie
wiedząc, co innego mogłabym zrobić, postanowiłam umyć naczynia a później, jakże
odważnie, zwiedzić organizację. Może miała jakieś ciekawe zakamarki?
W kuchni
siedział Hidan, znów przy gazecie i przy kawie. Zobaczywszy mnie uśmiechnął się
szeroko i machnął ręką na przywitanie. Odwzajemniłam gest i bez słowa zaczęłam
myć talerz i kubek.
- I jak? -
odezwał się siwowłosy, a ja momentalnie poczułam się jeszcze bardziej nieswojo.
- Przywykłaś trochę do nas?
- Jestem tu
drugi dzień - zauważyłam szybko, opierając się o blat. - Nawet nie wiem, jak
wyglądają pozostali członkowie, a ty pytasz, czy przywykłam?
- Chcesz
ich poznać? - podchwycił Hidan, a ja pokręciłam szybko głową.
-
Niespecjalnie. Nie przyszłam tutaj szukać przyjaciół.
- Dobra
odpowiedź - przyznał, badawczo mi się przyglądając.
Było w nim
coś dziwnego. Miałam świadomość, że jest bezwzględnym mordercą, a jednocześnie
wydawał się być taki ludzki. Zagadywał mnie, wypytywał o moje uczucia, był po
prostu miły. Miałam wrażenie, że nie pasuje do niego słowo zabójca. A jednak,
siedzący przy stole chłopak był przestępcą klasy S, najgorszym z
najgorszych.
- Wiesz,
zastanawiałem się - zaczął, ale przerwał mu odgłos otwieranych drzwi.
Do kuchni
wszedł nieznany mi dotąd mężczyzna. Był wysoki, miał długie blond włosy spięte
w kucyka i niebieskie oczy, a przynajmniej jedno, którego nie przysłaniała
grzywka. Ubrany był w zwyczajne ciuchy: dżinsy i szary podkoszulek. Popatrzył
na mnie i zatrzymał na chwilę wzrok, a potem całkowicie mnie zignorował.
- Udało wam
się dostać towar? - zapytał Hidana, wkładając jednocześnie dłonie do
kieszeni.
- Nie
przedstawisz się naszej nowej koleżance? - zbył go rozmówca, wymownie na mnie
spoglądając. Poczułam, że policzki mi płoną. Blondyn natomiast nawet na mnie
nie spojrzał.
- Nie
denerwuj mnie, Hidan. Wiesz, że on nie lubi bezsensownego czekania, więc mów. Gdzie jest trucizna?
Przestraszyłam
się. Dość szybko uświadomiłam sobie, że gdyby blondyn zachował się w stosunku
do mnie tak niemiło, spanikowałabym. Sprawiał wrażenie silnego i dominującego,
a tacy są najbardziej nieprzewidywalni. Nie miałam ochoty go poznawać. On najwyraźniej też nie miał zamiaru się ze mną integrować. I chwała Bogu.
- W moim
pokoju, w trzeciej szufladzie.
- Dzięki -
mruknął blondyn i wyszedł z kuchni, nie obdarzając mnie spojrzeniem.
Odetchnęłam z ulgą.
- Deidara -
zwrócił się do mnie Hidan. - Nie jest szczególnie przyjacielski.
- Trudno
nie zauważyć - przyznałam, uspokajając się. Blondyn naprawdę skutecznie
wprowadził mnie w podenerwowanie.
- Ale nie
zrobi ci krzywdy. Nie masz się o co obawiać. - Siwowłosy puścił mi oczko, a ja
znów poczułam do niego sympatię. Był naprawdę miły. Nie wiedziałam, czy coś
się za tym nie kryje, ale chciałam uwierzyć, że Hidan z natury jest dobry, a
wybrał taką drogę z przymusu.
- Dziękuję
- szepnęłam, uśmiechając się lekko. Siwowłosy naturalnie odwzajemnił mój gest.
Stałam tak
przez chwilę i patrzyłam na mężczyznę. Dopiero teraz miałam okazję dokładniej
mu się przyjrzeć. Znów miał na sobie zwykłe spodnie i rozpiętą, tym razem
szarą, koszulę. Miał bardzo umięśnioną klatkę piersiową, na której zwisał
medalion, ale nie chciałam przypatrywać mu się tak uporczywie, więc nie
dostrzegłam, co przedstawia. Mężczyzna miał zaczesane włosy do tyłu i
niesamowicie wyraźne, męskie rysy twarzy. Mógł uchodzić za naprawdę
przystojnego.
- Może
usiądziesz, co? - zaproponował, ale nie specjalnie miałam na to ochotę.
- Wracam do
pokoju - mruknęłam po chwili, kierując się do drzwi.
- A co tam
będziesz robić?
- A co mogę
robić z tobą? - odparłam przekornie, wiedząc, że w stosunku do niego mogę sobie
na to pozwolić.
- Cóż -
wymruczał, opierając się wygodnie na krześle. - Skoro już o to pytasz... Ze mną
możesz robić bardzo wiele, ciekawych,
rzeczy. - Jego głos stał się uwodzicielski, a sam Hidan wykonał
charakterystyczny ruch brwiami. Podrywał mnie? Uwodził? A może tylko żartował?
Zaśmiałam
się pod nosem i pokręciłam lekko głową. Mężczyzna również uśmiechnął się od
ucha do ucha, a jego oczy radośnie rozbłysły. Nie mogłam uwierzyć w to, że ktoś
pokroju Hidana może być w takiej organizacji.
- Chyba nie
skorzystam - odpowiedziałam. - Ale dzięki za propozycję. Będę pamiętać.
- Oby -
usłyszałam jeszcze, wychodząc z kuchni.
Dopiero w
pokoju przypomniałam sobie, że nim Deidara wszedł do kuchni, Hidan chciał mnie
o coś spytać. Nie zamierzałam jednak dopytywać, o co. Może to nie było nic ważnego?
Tego samego
dnia, podczas jakże ciekawego zajęcia jakim było siedzenie na łóżku, ktoś
zapukał do moich drzwi. Jak zwykle moje serce szybciej zabiło, a ja się
zdenerwowałam. Byłoby mi łatwiej nawiązywać z innymi ludźmi kontakt, gdybym nie
miała świadomości, że są oni mordercami.
Otworzyłam
drzwi a moim oczom ukazał się jak zwykle uśmiechnięty Hidan. Tym razem miał na
sobie tradycyjny płaszcz Akatsuki.
- Idę do
sklepu, idziesz ze mną? - zapytał, a ja zdębiałam. Nie spodziewałam się, że
będzie chciał się ze mną zaprzyjaźniać.
- Nie wiem,
czy mogę - mruknęłam niepewnie.
- Lider się
zgodził, rozmawiałem z nim przed chwilą. To jak?
- Z
przyjemnością - odpowiedziałam, susząc zęby w uśmiechu. W końcu mogłam zrobić
coś kreatywnego. No, może pójście do sklepu nie jest szczególnie interesujące,
ale zawsze to lepsze zajęcie, niż bezsensowne siedzenie w pokoju.
Narzuciłam
na siebie dżinsową kurteczkę, spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy do
torebki i gotowa do wyjścia, stanęłam przed Hidanem. Zmierzył mnie wzrokiem, po
czym wskazał dłonią, żebym szła przodem.
Przed
głazem, oddzielającym nas od świata zewnętrznego, stanęłam nieco zażenowana.
Chcąc nie chcąc, musiałam go poprosić, żeby mnie przeniósł przez rzekę. Ale z
drugiej strony, jest miły, więc nie powinno stanowić to dla niego problemu.
- Wiesz,
nie jestem shinobi - zaczęłam, ale ten nie dał mi dokończyć.
- Wiem -
wciął się i wziął mnie na ręce, niczym pannę młodą. Było to miłe zaskoczenie,
bo Kisame, przenosząc mnie przez tę nieszczęsną rzekę, trzymał mnie, dosłownie,
pod pachą.
- Dziękuję
- wyszeptałam, zawstydzona. Poczułam jednocześnie przyjemny zapach perfum
bijący od mężczyzny. Natychmiastowo przypomniał mi się Tay, od którego również
zawsze ładnie pachniało.
Gdy Hidan
postawił mnie na trawie, zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Promienie słońca
otuliły moje policzki, wywołując u mnie uśmiech. Byłam mężczyźnie naprawdę
wdzięczna za to, że wyciągnął mnie z siedziby. Nawet chwila na powietrzu była dla mnie w tym momencie czymś długo wyczekiwanym, za czym bardzo tęskniłam. Mój towarzysz szybko sprowadził mnie jednak na ziemię:
- Chodź
już, Shouri.
Przez jakiś
czas szliśmy w ciszy, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Uważnie
rozglądałam się na boki, podziwiając przyrodę. Uwielbiałam wiosnę. Wszystko
było tak przepięknie nasycone barwami, takie ciepłe, radosne. Aż chciało się
żyć.
Droga do
pobliskiej wioski minęła nam szybko, zdecydowanie za szybko. Czułam się
rozczarowana, bo to oznaczało, że dość prędko wrócimy do siedziby. Nie
marudziłam jednak, bo Hidan i tak sprawił mi wielką przyjemność tym spacerem.
- Zapraszam
cię na obiad, Shouri. I żadnych wymówek - dodał zauważywszy, jak otwieram usta
by zaprotestować.
- Dlaczego?
- spytałam. Hidan kierował nas w sobie tylko znanym kierunku. Popatrzył na mnie
z góry i uśmiechnął się lekko.
- A
dlaczego nie?
Ta
odpowiedź mi wystarczyła.
Po obfitym
posiłku w jednej z droższych restauracji, mężczyzna, pomimo moich marudzeń,
zapłacił za obiad, co było dla mnie totalnym zaskoczeniem, po czym wyszliśmy na
uliczki wioski. Kolejnym w kolejności był rzeczywiście sklep, w którym
kupiliśmy kilka potrzebnych składników i rzeczy do organizacji. Gdy zaczęło się
ściemniać uświadomiłam sobie, jak długo byliśmy poza siedzibą.
- Dziękuję
ci - powiedziałam, jak już szliśmy powrotną drogą.
- Nie masz
za co - odpowiedział swobodnie, uśmiechając się. Cały czas był radosny. -
Przebywanie z tobą to przyjemność.
- Nawet
mnie dobrze nie znasz - zauważyłam. - Czemu w takim razie?
- Jak to
nie znam? - oburzył się, obejmując mnie. Czułam, że się rumienię. - Wiem już,
że masz dwadzieścia sześć lat, lubisz jeść kurczaka z frytkami, twój ulubiony
kolor to niebieski, jako dziecko miałaś psa o imieniu Kira a jako
nastolatka nie lubiłaś imprezować - zaczął wymieniać, odliczając przy tym
na palcach. Zaśmiałam się, podczas gdy ten dalej mówił o faktach z mojego
życia.
- No
dobrze, starczy - przerwałam mu. - Dziękuję jeszcze raz.
Hidan
uśmiechnął się i odsunął ode mnie. Przez następną chwilę szliśmy w ciszy.
Poczułam
chłód wieczoru na ciele. Dostrzegłam, że słońce już niemal całkowicie zaszło i
przeszedł mnie dziwny dreszczyk. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy tutaj z
mężczyzną sami. Rozglądnęłam się dookoła, ale w mroku nie potrafiłam niczego
dostrzec.
Hidan
natomiast zdawał się niczym nie przejmować. Skoro on, jako shinobi,
niczego nie podejrzewał, to musieliśmy być bezpieczni.
- Shouri -
odezwał się nagle, a ja podskoczyłam lekko ze strachu. Jego głos przeszył ciszę
tak nagle, że zmroził mi krew w żyłach.
- Hm? -
mruknęłam, spoglądając na niego. Miał poważny wyraz twarzy.
-
Zostaniemy zaraz zaatakowani - szepnął, a mnie zakręciło się w głowie.
Śmiertelnie
się wystraszyłam.
Znowu Wam to robię, wiem. :> W dodatku dzisiaj rozdział wieczorem, właściwie w ostatnich minutach 26 kwietnia, no ale lepiej późno niż wcale, a i słowa dotrzymałam. :)))
Co mogę powiedzieć? Cieszę się, że jesteście, że komentujecie. To bardzo podbudowuje. Wiem, że mam dla kogo pisać, a bez tego ciężko cokolwiek stworzyć. :>
Widzimy się za tydzień, dziubki. Buziaki! :*
Noszz, czemu tak kończysz? :( Jejku, cudowny rozdział! Szczerzyłam się jak głupia, gdy go czytałam. :D Taki miły i cieplutki.
OdpowiedzUsuńTrochę dziwnie mi było czytać o takim zimnym Deidarze. Nie wiem czemu, ale nie potrafię go sobie wyobrazić takiego oschłego, bo według mnie zawsze był taki wybuchowy, spontaniczny i nawet jak Sasori nie lubił czekać to się tym nie przejmował. Ale to Twoja inwencja twórcza, więc się do niej dostosowuję. :))
I jestem ciekawa coś Ty tam wymyśliła. Któż ich tam zaatakuje?
Pozdrawiam serdecznie. <3
Kończę tak bo jestem wstrętna i okropna. :> Ale i tak mnie lubisz, co, co? ^^
UsuńA właśnie jakoś mnie Deidara taki pasuje, choć zobaczysz jeszcze, że wcale spokojny nie jest. ^^
Dziękuję pięknie za komentarz. <3
Mi też trochę dziwnie czytać o takim Deidarze, trochę za mało narwany jest dla mnie i te opanowanie czy to może maska?
OdpowiedzUsuńDobrze,że nie szuka przyjaciół,dzięki temu ma większe szanse na przeżycie-nie będzie ich niepotrzebnie wkurzać gadaniem oraz pchanie się do czyichś pokoi np. Zetsu-chciałby ją zjeść a gdyby miałby zakaz od Lidera to pewnie spierałby się sam ze sobą o to i biedna Shouri mogłaby paść na serce.
Hidan-cud,miód i orzeszki,on taki naprawdę cały czas,czy chciał ją uwieść albo przelecieć?
No i walka się szykuje.
E tam, jak dla mnie takie zachowanie pasuje do Deidary. Wyrachowany drań, który jak trzeba, wybuchnie. Albo jak nie trzeba... ;)
UsuńOj zdecydowanie Shouri nie będzie wchodzić do niczyich pokoi żeby sobie z kimś pogawędzić. :D Raczej nie miałaby na tyle odwagi.
Ej no, wszystkie oskarżacie Hidana o jakieś ukryte zamiary, a może on jest po prostu taki kochany, co? :>
Dziękuję pięknie za komentarz. :))))