19 kwi 2014

5. Pobudka, Shieki.

Do godziny dwunastej siedziałam w pokoju i totalnie nic nie robiłam. Pogawędka z Hidanem nie trwała zbyt długo, udało mi się szybko uciec do "siebie" i od tej pory niemiłosiernie się nudziłam. Nie miałam zamiaru jednak niepotrzebnie wychodzić na korytarz i szukać nowych wrażeń. Ktoś inny mógłby nie być tak miły jak Kisame czy mój nowo poznany kolega. Dlatego też znów pogrążyłam się w myślach, a nawet zdrzemnęłam jakieś czterdzieści minut.
Gdy wybiło południe, w pokoju rozległo się pukanie. Gość jednak nie czekał na mój odzew tylko wparował do środka, a ja momentalnie stanęłam na baczność. Odwiedził mnie sam lider.
- Zapraszam za mną, Shouri - powiedział, a mi nic innego nie pozostało, jak iść za nim. Skierowaliśmy się w stronę jego gabinetu. Szarmancko otworzył przede mną drzwi i kazał usiąść. Sam zajął miejsce po drugiej stronie biurka.
Miałam wrażenie, że wyraz twarzy lidera od wczoraj nieco się zmienił. Nasza pierwsza rozmowa nie była zbyt przyjemna, mężczyzna zdawał się być zimnym draniem, a teraz? Patrzył na mnie całkiem sympatycznie.
Albo przez Hidana i Kisame miałam spaczone spojrzenie na morderców.
- Jak noc? - spytał, rozsiadając się w swoim fotelu.
Kompletnie nie mogłam tego człowieka rozgryźć. Raz mi mówi, że już nikt nigdy nie będzie dla mnie miły, a teraz pyta, jak spałam? O co mu chodziło?
- W porządku, dziękuję - odpowiedziałam, nawet nie próbując narzekać na okropne łóżko. Wolałam też nie rozgadywać się zbytnio. Mówienie jak najmniej tyczyło się każdego z członków Akatsuki.
- Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że będziesz taka spokojna. Jeszcze wczoraj dałbym sobie głowę uciąć, że spanikujesz i zaczniesz ryczeć, a ty tymczasem urządzasz sobie pogawędki z Hidanem. Jestem pod wrażeniem. - Mężczyzna mówiąc to kiwał lekko głową i uśmiechał się przebiegle. Nie kłamał, rzeczywiście go zdumiałam. Ale ja wcale nie czułam powodu do dumy. Hidan zmusił mnie do rozmowy, a to, że okazał się być wystarczająco miły, żebym nie zeszła na zawał, to inna sprawa. 
- Cóż - mruknęłam, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Nie chciałam go w żaden sposób urazić czy zdenerwować. Musiałam pamiętać, po co tu jestem. Nie mogłam zginąć z ręki członka Akatsuki przez wprowadzenie go w furię.
- Zastanawiasz się pewnie, co taka kruszyna jak ty tutaj robi? Dziewczyna, która nie ma żadnych umiejętności i żadnego doświadczenia w walce, prawda? - Zmiana tematu była mi na rękę. Rzeczywiście trapiło mnie, czemu akurat ja miałabym dorwać faceta, z którym nie może poradzić sobie sam Brzask.
- Nie mogę ukryć, że tak - odparłam. - Skoro wy nie jesteście w stanie go zabić, jak ja miałabym?
- Znasz historię swojego klanu? - spytał rudowłosy, wyciągając jakieś papiery. Skinęłam głową na tak. - To powinnaś znać odpowiedź.
Zmarszczyłam lekko brwi, zastanawiając się, co lider ma na myśli.
- Dobra, widzę, że nie czaisz o co mi chodzi - zauważył mężczyzna i podsunął mi pod nos kartkę z drzewem genealogicznym. Na samym dole byłam ja. - Jesteś jedyną żyjącą spadkobierczynią Shieki. To takie kekkei genkai. Wiesz o czym mówię?
- Mój ojciec nie pochodził z mojego klanu - odpowiedziałam natychmiastowo, pokazując mu moich rodziców. - Przykro mi.
- Cóż, twoja matka przyprawiła mu rogi i nikt o tym nie wiedział. Twoim prawdziwym ojcem jest ten facet. - Pokazał na jedną z fotografii.
Twarz lidera stała się dla mnie zamazana. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Moja matka zdradziła mojego ojca? Nie byłam córką mężczyzny, do którego jako dziecko wołałam tato? I w dodatku nie poznałam swojego prawdziwego ojca... Jak to możliwe? I skąd on o tym wiedział?
- Shouri, jeśli potrzebujesz czasu, idź do pokoju i to przemyśl. - Z zamyślenia wyrwał mnie głos lidera. - Rozmowa z tobą w takim stanie jest bez sensu, nic nie zrozumiesz. Jak się uspokoisz, przyjdź. Trafisz do siebie?
Skinęłam głową i wstałam od biurka. Na chwiejnych nogach wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Łzy automatycznie przyozdobiły mi policzki.
Nie docierało do mnie to, co usłyszałam w gabinecie lidera. Przez całe życie wierzyłam, że moja matka była wspaniałą kobietą, a teraz dowiaduję się, że zdradzała mojego ojca? I nikt mi o tym nie powiedział! Nikt o tym nie wiedział...
Zapragnęłam nagle poznać mojego biologicznego ojca, ale nie było to możliwe. Gdy miałam siedem lat moja wioska została wybita i tylko kilkoro dzieci, które nie odziedziczyły Shieki, zostały przy życiu. To mnie uratowało. I dało jednocześnie kekkei genkai? To przeklęte kekkei genkai?
A jeśli to był plan mojej matki? Chciała zagwarantować mi bezpieczeństwo, idąc do łóżka z posiadaczem Shieki? Żeby odziedziczyć tę moc, potrzebnych było dwóch posiadaczy kekkei genkai, a moja matka wiążąc się ze zwykłym mężczyzną, miała przykrywkę, by mnie ocalić. Czyżby wiedziała, że nastąpi masakra? Czy zrobiła to specjalnie?
Miałam mętlik w głowie.

Nim nastał wieczór postanowiłam udać się do gabinetu lidera. Musiałam dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli lider mówił prawdę, prawdopodobnie byłam obecnie jedyną posiadaczką Shieki a to by tłumaczyło, dlaczego twierdzili że tylko ja byłam w stanie zabić zabójcę Taya. Niemniej jednak wcale nie podobało mi się to, że mogłabym posiadać tak potężne kekkei genkai. Byłam pewna, że Akatsuki tak łatwo mnie nie wypuszczą. Nie myślałam już nawet o opanowaniu tego czegoś. Cholernie się bałam.
Stanęłam pod drzwiami gabinetu lidera i niepewnie zapukałam. Po pozwoleniu na wejście, przekroczyłam próg i usiadłam naprzeciwko mężczyzny. Patrzył na mnie beznamiętnie i czekał, aż się odezwę.
- Skąd lider ma informacje na temat mojego biologicznego ojca? - spytałam od razu, a rudowłosy lekko się uśmiechnął, jakby wiedział, że o to właśnie zapytam.
- Mam świetnego szpiega w organizacji. Wiem wszystko o wszystkich.
- Ta odpowiedź mnie nie zadowala - odparłam hardo. Musiałam się dowiedzieć, skąd Akatsuki mają taką wiedzę na mój temat, skoro niemal nikt z moich krewnych nie przetrwał masakry. Śledzili mnie odkąd byłam mała, czy co?
- Zetsu potrafi zebrać informacje nawet po śmierci człowieka. Dostał się do grobu twojej matki i wszystkiego się dowiedział - wyjaśnił lider, a ja zastanawiałam się, jak to było możliwe. - Nawet nie wiesz ile informacji przechowują ludzkie ciała. Jedynym sposobem aby się ich pozbyć, jest spalenie zwłok - dodał, a mnie przeszły dreszcze. To było ohydne. - Coś jeszcze cię trapi?
- Muszę mieć pewność, że sprowadziliście mnie tutaj tylko po to, żeby zabić zabójcę mojego męża. Tylko jego - powiedziałam, patrząc prosto na mojego rozmówcę. Zmrużył lekko oczy i uśmiech spełzł mu z ust. Nie spodobało mi się to. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Zrobiło mi się nieprzyjemnie ciepło, a serce przyspieszyło bicia. Jeszcze tego mi brakowało, żeby lider wyczuł moje podenerwowanie.
- Cóż, być może zdarzy się po drodze misja czy dwie.
- Nie zgadzam się - odpowiedziałam od razu. Odniosłam wrażenie, że nie jestem tą samą Shouri, co przed chwilą. Odważnie patrzyłam liderowi w oczy, mimo, iż w środku cała się trzęsłam. - Nie zabiję nikogo więcej. Nie zmusicie mnie.
- Shouri, jak bardzo chcesz odzyskać Taya? - Lider doskonale wiedział, co mówić, żeby zranić. To było wkurzające.
- Nie zgadzałam się na coś takiego - wysyczałam.
- Jeśli chcesz przeżyć, musisz się mnie słuchać. - Odpowiedź mężczyzny była bardzo stanowcza. Ale ja nie zamierzałam się poddać. Nie zabiją mnie tak łatwo, potrzebują mnie. A ja nie mam zamiaru tańczyć jak mi zagrają. A już na pewno nie w tej kwestii.
- Pocałujcie mnie gdzieś - warknęłam i wstałam z krzesła. Nim jednak doszłam do drzwi, lider przycisnął mnie do ściany i ścisnął za gardło. Próbowałam się wyrwać, wierzgałam, kopałam i cholernie się wystraszyłam a jednocześnie poczułam wściekłość. Niewiele brakowało, a wpadłabym w furię. Rudowłosy był jednak zdecydowanie silniejszy.
- Odszczekaj to - warknął. - Już.
- Puszczaj - wychrypiałam, nie mogąc już niemal oddychać. Zrobiło mi się jeszcze bardziej słabo, a ręce mojego oprawcy coraz mocniej zaciskały się na mojej szyi.
- Jeszcze raz - fuknął, puszczając mnie. - Jeszcze raz się tak zachowasz...
Spuściłam głowę i rozmasowałam bolącą szyję. Przez chwilę nie docierały do mnie słowa mężczyzny, myślałam tylko o tym, w jak wielkie bagno się wpakowałam.
Nagle poczułam szarpnięcie i mocno uderzyłam głową w ścianę. Wystraszona popatrzyłam na lidera i wtedy stało się coś, co wprawiło mnie w totalne osłupienie. Rudowłosy upadł na ziemie i zaczął jęczeć, jak gdyby coś lub ktoś zadawał mu najgorsze obrażenia. Chwycił się jedną ręką za klatkę piersiową, a drugą złapał mnie za stopę. Niewiele myśląc kopnęłam go w ramię, żeby się ode mnie odsunął i dalej patrzyłam, jak zwija się z bólu. Byłam przerażona.
- Shouri - wychrypiał, z trudem podnosząc na mnie wzrok. Jego twarz była wykrzywiona w grymasie bólu i mocno zaczerwieniona. - Uspokój się.
Złapałam się za usta i nie powstrzymałam łez, które ściekły mi po policzkach. Uświadomiłam sobie, że właśnie obudziłam w sobie moc Shieki.

Po raz kolejny siedziałam przy biurku lidera i nerwowo bawiłam się palcami u rąk. Byłam pewna, że się wścieknie, wymierzy mi karę, albo nawet zabije. Odkąd użyłam na nim mocy mojego kekkei genkai minęły dwie godziny, i gdy ten w końcu doszedł do siebie, zawołał mnie na następną rozmowę.
- Przepraszam - szepnęłam, nie podnosząc wzroku. Czułam się strasznie głupio. Jak mogłam podskoczyć do lidera tak groźnej organizacji? Co za nieodpowiedzialność. - Ja nie chciałam, nie kontrolowałam tego.
- Wiem - lider wciął się w moje słowa, a ja niepewnie podniosłam głowę. Nie wyglądał na złego. Był raczej zainteresowany. - Nie przejmuj się, nic mi się nie stało.
Skinęłam głową i czekałam, co jeszcze ma mi do powiedzenia.
- Zrobiłem to specjalnie.
Spojrzałam na niego zdumiona i bezwiednie wyszeptałam: "co?". Dlaczego chciał, żebym użyła na nim Shieki? Na pewno wiedział, z czym się to wiąże. To dopiero była nieodpowiedzialność! Mógł nawet zginąć!
- Potrzebowałaś impulsu, żeby wyzwolić moc swojego klanu - wyjaśnił lider, widząc moje zdziwienie. - Uznałem, że jestem odpowiednią osobą, by to zrobić.
- Impulsu?
- Nie byłabyś w stanie uruchomić tego kekkei genkai sama z siebie. Dużo czytałem o twoim klanie - powiedział, pokazując mi stertę papierów na biurku. - Doczytałem się, że tylko skrajne, negatywne emocje powodują uruchomienie Shieki.
- Więc czemu nie wyzwoliłam tej mocy, gdy Tay zmarł? - spytałam, zainteresowana jego słowami. 
- Byłaś zrozpaczona, ale nie musiałaś się bronić. Gdy cię uderzyłem, włączył się twój odruch obronny, a w połączeniu ze złością, jaką odczuwałaś, dało to wystarczająco mocny impuls do uruchomienia Shieki. Teraz będzie ci łatwiej zapanować nad tą mocą.
Skinęłam głową, trawiąc w myślach jego słowa. Musiałam mu zaufać, żeby odzyskać męża. Potrzebowałam jego pomocy.
- Na dziś to wszystko. Niedługo rozpoczniesz swój trening. Ja będę cię szkolił - dodał, uśmiechając się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i wstałam z krzesła. Gdy otwierałam już drzwi, dodał jeszcze: - Aha, i nie zabijesz nikogo więcej, prócz zabójcy męża. Akatsuki dotrzymują słowa.


Ahhhh, jednak nasza kochana Shouri nie stanie się rasowym mordercą! Zaskoczyłam Was, dziubki? :>
Kochani, w te Święta życzę Wam przede wszystkim silnej, niezachwianej wiary. Osobiście się zgubiłam, zwątpiłam i teraz szukam właściwej drogi duchowej. Wam życzę, abyście nigdy nie znaleźli się w takiej sytuacji - niby niezależni, a tak naprawdę błądzący i potrzebujący pomocy, czy nawet impulsu, jak nasza Shouri. Obyście otaczali się dobrymi ludźmi, którzy zawsze będą przy Was. Chociaż jedna osoba, ale ta prawdziwa, ta na zawsze. I pamiętajcie: 
"Nie ma lepszego sposobu pobudzenia dobroci w ludziach, niż traktować ich tak, jakby byli dobrymi ludźmi." 
(Gustaw Radbruch)

10 komentarzy:

  1. Co do życzeń -wzajemnie i abyś szybko odnalazła swą drogę.
    Zaskoczyłaś mnie naprawdę co do Shouri i ciekawi mnie to jak zrealizujesz swój zamiar w tym opowiadaniu.Może ona mieć rzeczywiście lekko spaczone spojrzenie na morderców ale na szczęście nie przesadziłaś tu z sielankowatością.
    Ta masakra klanu była dla niej już tak dawno że się nią aż tak nie przejmuje czy jeszcze tego nie zdążyła okazać?Bo nie wykazuje objawów ,,sasuwatości'' , jak wiadomo bohater jest dupa jeżeli ie przeżył wielkiej tragedii w życiu,najlepiej za młodu i to śmierć rodziców na swoich oczach,ale się nie martw twoja Shouri i tak mi się podoba.
    Dobre to jej kekkei genkai,punkt za inwencję twórczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, dobrze, że nie przesadziłam z sielankowatością i mam nadzieję, że tego nie zrobię. :D Chociaż kto wie, ja w sumie lubię takie miłe klimaty. No ale to Akatsuki. Eh, zobaczymy. :)
      Masakra klanu była dawno, prawie dwadzieścia lat temu, więc Shouri zdążyła przywyknąć, jakkolwiek strasznie i smutno to brzmi. Niestety człowiek to taka bestia, że wszystko zniesie i do wszystkiego się przyzwyczai. Czasem łatwiej, czasem trudniej. ;)
      Pozdrawiam. <3

      Usuń
  2. A tam, że śmierć rodziców u mnie też to jest! I co? Prawda taka, że wielu morderców przeżyło coś tragicznego, co spowodowało, że są tacy jacy są, raczej nikt zły się nie rodzi nawet Voldemort!

    Rozdział jak zwykle cudowny *.* Ale prosimy o więcej Kisame!!! Bo Kisame jest taki super mraśny...i silny! Jemu to nawet góra powinna się pokłonić...

    kekkei genkai ciekawe jak to rozegrasz, no i czy naprawdę Shouri nie stanie się morderczynią, to byłoby istnie epickie...Dokonuje zemsty, ale nie staje się do końca morderczynią, no i wskrzeszenie jej męża. Ciekawe by było jakby po drodze zakochała się po raz kolejny, a później kiedy w końcu odzyskałaby swojego męża, nie wiedziałaby co ma zrobić.
    Jest też druga opcja. Akatsuki może wskrzesić, ale za pomocą Edo, ale wtedy również przyniosłoby to jej rozczarowanie, bo wiadomym jest, że jej mąż prawdopodobnie nie chce wrócić do świata żywych.

    Oczywiście to są tylko moje przypuszczenia, nadal będę czekać na twoją wersję wydarzeń.

    Mam nadzieję, że do mnie też zajrzysz. Pozdrawiam cię cieplutko!

    Nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kombinujesz, ale kombinujesz, kochana. :> Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, ale cieszę się, że Cię zaciekawiłam. ^^
      Co do Kisame, to raczej nie będzie go w tym opowiadaniu najwięcej. :c Ale postaram się, żeby też gdzieś się plątał tutaj od czasu do czasu. ^^
      Buziaki! <3

      Usuń
  3. Witam Cię kochana :* Przepraszam za małą nieobecność i brak komentarza pod poprzednią notką - brak internetu (moja mama ma skleroza jeśli chodzi o terminy płatności za internet i kablówkę xd)
    Także nadrabiam :)
    Cóż nie sądziłam, że Hidan może być sympatyczny. A jednak. Przedstawiłaś go w bardzo ciekawy sposób - takiego jeszcze nie spotkałam.
    Ach ten Lider....on ma nosa do wyłapywania 'talentów' (mocnych shinobi!) Czuję, że Shouri zostanie dobrze wyszkolona w Akatsuki. No bo gdzie indziej? Lepiej trafić nie mogła :)
    I tajemnica moc Shieki...Trzymam kciuki za nią i za to że (może) uda się jej wskrzesić męża...
    Czas pokaże co tam masz w zanadrzu! :D
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam brak komentarza pod ostatnim rozdziałem, ważne, że nadal tu jesteś. :)
      A w zanadrzu mam dużo niespodzianek. :))))
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Z góry przepraszam, że komentarz pojawia się dopiero teraz, ale po prostu z pracownikami Orange nie idzie się dogadać. Wciskać kit potrafią i szukają milionów sposobów, by zabrać internet i zmusić do dodatkowych opłat! -.- Ale w końcu go oddali i mam okazję przeczytać rozdział. :)
    I co do niego, to po prostu uwielbiam Cię! :D Potrafisz niesamowicie zaskoczyć człowieka. No nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. :) Po prostu genialne. Czekam, aż wydasz książkę. Taki talent nie może się marnować. :D
    Nie ma się do czego przyczepić i jedynie mogę Cię chwalić i chwalić. ^^ No, ale nie będę, bo co za dużo to nie zdrowo. ;]
    No cóż, czekam z zamiłowaniem na kolejny i pozdrawiam ciepło! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracowałam w Orange na słuchawkach i niestety wiem, jaki kit musiałam wciskać. ;/ I choć starałam się przedstawiać ofertę jak najbardziej prawdziwie, to niestety kilka ważnych faktów TRZEBA było zataić, bo inaczej miało się do czynienia z koordynatorem. A jeśli chciało się coś zarobić... No cóż. Nigdy więcej.
      Lubię zaskakiwać i zawsze się cieszę, gdy ktoś mi mówi, że to się udaje. ^^
      Nie wiem jak to będzie z tą książką, ale wątpię, żeby się pojawiła. ;/
      Dziękuję pięknie za komentarz. :))))

      Usuń
  5. No i było wspaniale. Tylko czekałam aż zacznie dziać się coś po kątem Shouri i jej mocy no i mam! Bardzo mnie ciekawi na czym dokładnie będzie polegać kekei genkai i jak je wykorzysta.
    Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że ona jednak zostanie tym mordercą - bo jak wiemy nie da się wskrześ zmarłych nawet w takiej historii. No ale nic nie wykluczam może nas czymś pozytywnym zaskoczysz - do tej pory jest świetnie. Czekam na dalszy rozwój.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się bałam, że coś spapram z tym kekkei genkai, że za bardzo poniesie mnie wyobraźnia, no cokolwiek, ale widzę, że jednak przypadło Wam, czytelnikom do gustu. ^^
      Tak mi milutko jak czytam Twoje komentarz, jeeeeju. <3
      Swoją drogą miałam właśnie zamiar znowu poganiać Cię co do rozdziału u Ciebie, ale zerknęłam i - JEST! Cudownie! Wstawiam u siebie i lecę do Ciebie. :*
      Pozdrawiam!

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)