Do godziny
dwunastej siedziałam w pokoju i totalnie nic nie robiłam. Pogawędka z Hidanem
nie trwała zbyt długo, udało mi się szybko uciec do "siebie" i od tej
pory niemiłosiernie się nudziłam. Nie miałam zamiaru jednak niepotrzebnie
wychodzić na korytarz i szukać nowych wrażeń. Ktoś inny mógłby nie być tak miły
jak Kisame czy mój nowo poznany kolega. Dlatego też znów pogrążyłam się w
myślach, a nawet zdrzemnęłam jakieś czterdzieści minut.
Gdy wybiło
południe, w pokoju rozległo się pukanie. Gość jednak nie czekał na mój odzew
tylko wparował do środka, a ja momentalnie stanęłam na baczność. Odwiedził mnie
sam lider.
- Zapraszam
za mną, Shouri - powiedział, a mi nic innego nie pozostało, jak iść za nim.
Skierowaliśmy się w stronę jego gabinetu. Szarmancko otworzył przede mną drzwi
i kazał usiąść. Sam zajął miejsce po drugiej stronie biurka.
Miałam
wrażenie, że wyraz twarzy lidera od wczoraj nieco się zmienił. Nasza pierwsza
rozmowa nie była zbyt przyjemna, mężczyzna zdawał się być zimnym draniem, a
teraz? Patrzył na mnie całkiem sympatycznie.
Albo przez
Hidana i Kisame miałam spaczone spojrzenie na morderców.
- Jak noc?
- spytał, rozsiadając się w swoim fotelu.
Kompletnie
nie mogłam tego człowieka rozgryźć. Raz mi mówi, że już nikt nigdy nie będzie
dla mnie miły, a teraz pyta, jak spałam? O co mu chodziło?
- W
porządku, dziękuję - odpowiedziałam, nawet nie próbując narzekać na okropne
łóżko. Wolałam też nie rozgadywać się zbytnio. Mówienie jak najmniej tyczyło się każdego z członków Akatsuki.
- Szczerze
mówiąc nie spodziewałem się, że będziesz taka spokojna. Jeszcze wczoraj dałbym
sobie głowę uciąć, że spanikujesz i zaczniesz ryczeć, a ty tymczasem urządzasz
sobie pogawędki z Hidanem. Jestem pod wrażeniem. - Mężczyzna mówiąc to kiwał
lekko głową i uśmiechał się przebiegle. Nie kłamał, rzeczywiście go zdumiałam. Ale ja wcale nie czułam powodu do dumy. Hidan zmusił mnie do rozmowy, a to, że okazał się być wystarczająco miły, żebym nie zeszła na zawał, to inna sprawa.
- Cóż -
mruknęłam, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Nie chciałam go w żaden
sposób urazić czy zdenerwować. Musiałam pamiętać, po co tu jestem. Nie mogłam
zginąć z ręki członka Akatsuki przez wprowadzenie go w furię.
-
Zastanawiasz się pewnie, co taka kruszyna jak ty tutaj robi? Dziewczyna, która
nie ma żadnych umiejętności i żadnego doświadczenia w walce, prawda? - Zmiana
tematu była mi na rękę. Rzeczywiście trapiło mnie, czemu akurat ja miałabym
dorwać faceta, z którym nie może poradzić sobie sam Brzask.
- Nie mogę
ukryć, że tak - odparłam. - Skoro wy nie jesteście w stanie go zabić, jak ja
miałabym?
- Znasz
historię swojego klanu? - spytał rudowłosy, wyciągając jakieś papiery. Skinęłam
głową na tak. - To powinnaś znać odpowiedź.
Zmarszczyłam
lekko brwi, zastanawiając się, co lider ma na myśli.
- Dobra,
widzę, że nie czaisz o co mi chodzi - zauważył mężczyzna i podsunął mi pod nos
kartkę z drzewem genealogicznym. Na samym dole byłam ja. - Jesteś jedyną żyjącą
spadkobierczynią Shieki. To takie kekkei genkai. Wiesz o czym mówię?
- Mój
ojciec nie pochodził z mojego klanu - odpowiedziałam natychmiastowo, pokazując
mu moich rodziców. - Przykro mi.
- Cóż,
twoja matka przyprawiła mu rogi i nikt o tym nie wiedział. Twoim prawdziwym
ojcem jest ten facet. - Pokazał na jedną z fotografii.
Twarz
lidera stała się dla mnie zamazana. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
Moja matka zdradziła mojego ojca? Nie byłam córką mężczyzny, do którego jako
dziecko wołałam tato? I w dodatku nie poznałam swojego prawdziwego ojca... Jak
to możliwe? I skąd on o tym wiedział?
- Shouri,
jeśli potrzebujesz czasu, idź do pokoju i to przemyśl. - Z zamyślenia wyrwał
mnie głos lidera. - Rozmowa z tobą w takim stanie jest bez sensu, nic nie
zrozumiesz. Jak się uspokoisz, przyjdź. Trafisz do siebie?
Skinęłam
głową i wstałam od biurka. Na chwiejnych nogach wróciłam do pokoju i rzuciłam
się na łóżko. Łzy automatycznie przyozdobiły mi policzki.
Nie
docierało do mnie to, co usłyszałam w gabinecie lidera. Przez całe życie
wierzyłam, że moja matka była wspaniałą kobietą, a teraz dowiaduję się, że
zdradzała mojego ojca? I nikt mi o tym nie powiedział! Nikt o tym nie
wiedział...
Zapragnęłam
nagle poznać mojego biologicznego ojca, ale nie było to możliwe. Gdy miałam
siedem lat moja wioska została wybita i tylko kilkoro dzieci, które nie
odziedziczyły Shieki, zostały przy życiu. To mnie uratowało. I dało
jednocześnie kekkei genkai? To przeklęte kekkei genkai?
A jeśli to był
plan mojej matki? Chciała zagwarantować mi bezpieczeństwo, idąc do łóżka z
posiadaczem Shieki? Żeby odziedziczyć tę moc, potrzebnych było dwóch posiadaczy
kekkei genkai, a moja matka wiążąc się ze zwykłym mężczyzną, miała przykrywkę,
by mnie ocalić. Czyżby wiedziała, że nastąpi masakra? Czy zrobiła to
specjalnie?
Miałam
mętlik w głowie.
Nim nastał
wieczór postanowiłam udać się do gabinetu lidera. Musiałam dowiedzieć się, o co
w tym wszystkim chodzi. Jeśli lider mówił prawdę, prawdopodobnie byłam obecnie
jedyną posiadaczką Shieki a to by tłumaczyło, dlaczego twierdzili że tylko ja
byłam w stanie zabić zabójcę Taya. Niemniej jednak wcale nie podobało mi się
to, że mogłabym posiadać tak potężne kekkei genkai. Byłam pewna, że Akatsuki
tak łatwo mnie nie wypuszczą. Nie myślałam już nawet o opanowaniu tego czegoś. Cholernie się bałam.
Stanęłam
pod drzwiami gabinetu lidera i niepewnie zapukałam. Po pozwoleniu na wejście,
przekroczyłam próg i usiadłam naprzeciwko mężczyzny. Patrzył na mnie
beznamiętnie i czekał, aż się odezwę.
- Skąd
lider ma informacje na temat mojego biologicznego ojca? - spytałam od razu, a rudowłosy
lekko się uśmiechnął, jakby wiedział, że o to właśnie zapytam.
- Mam
świetnego szpiega w organizacji. Wiem wszystko o wszystkich.
- Ta
odpowiedź mnie nie zadowala - odparłam hardo. Musiałam się dowiedzieć, skąd
Akatsuki mają taką wiedzę na mój temat, skoro niemal nikt z moich krewnych nie
przetrwał masakry. Śledzili mnie odkąd byłam mała, czy co?
- Zetsu
potrafi zebrać informacje nawet po śmierci człowieka. Dostał się do grobu
twojej matki i wszystkiego się dowiedział - wyjaśnił lider, a ja zastanawiałam
się, jak to było możliwe. - Nawet nie wiesz ile informacji przechowują ludzkie
ciała. Jedynym sposobem aby się ich pozbyć, jest spalenie zwłok - dodał, a mnie
przeszły dreszcze. To było ohydne. - Coś jeszcze cię trapi?
- Muszę
mieć pewność, że sprowadziliście mnie tutaj tylko po to, żeby zabić zabójcę
mojego męża. Tylko jego - powiedziałam, patrząc prosto na mojego rozmówcę.
Zmrużył lekko oczy i uśmiech spełzł mu z ust. Nie spodobało mi się to. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Zrobiło mi się nieprzyjemnie ciepło, a serce przyspieszyło bicia. Jeszcze tego mi brakowało, żeby lider wyczuł moje podenerwowanie.
- Cóż, być
może zdarzy się po drodze misja czy dwie.
- Nie
zgadzam się - odpowiedziałam od razu. Odniosłam wrażenie, że nie jestem tą samą Shouri, co przed chwilą. Odważnie patrzyłam liderowi w oczy, mimo, iż w środku cała się trzęsłam. - Nie zabiję nikogo więcej. Nie zmusicie
mnie.
- Shouri,
jak bardzo chcesz odzyskać Taya? - Lider doskonale wiedział, co mówić, żeby
zranić. To było wkurzające.
- Nie
zgadzałam się na coś takiego - wysyczałam.
- Jeśli
chcesz przeżyć, musisz się mnie słuchać. - Odpowiedź mężczyzny była bardzo
stanowcza. Ale ja nie zamierzałam się poddać. Nie zabiją mnie tak łatwo,
potrzebują mnie. A ja nie mam zamiaru tańczyć jak mi zagrają. A już na pewno nie w tej kwestii.
-
Pocałujcie mnie gdzieś - warknęłam i wstałam z krzesła. Nim jednak doszłam do
drzwi, lider przycisnął mnie do ściany i ścisnął za gardło. Próbowałam się wyrwać,
wierzgałam, kopałam i cholernie się wystraszyłam a jednocześnie poczułam wściekłość. Niewiele brakowało, a wpadłabym w furię.
Rudowłosy był jednak zdecydowanie silniejszy.
-
Odszczekaj to - warknął. - Już.
- Puszczaj
- wychrypiałam, nie mogąc już niemal oddychać. Zrobiło mi się jeszcze bardziej
słabo, a ręce mojego oprawcy coraz mocniej zaciskały się na mojej szyi.
- Jeszcze
raz - fuknął, puszczając mnie. - Jeszcze raz się tak zachowasz...
Spuściłam
głowę i rozmasowałam bolącą szyję. Przez chwilę nie docierały do mnie słowa
mężczyzny, myślałam tylko o tym, w jak wielkie bagno się wpakowałam.
Nagle
poczułam szarpnięcie i mocno uderzyłam głową w ścianę. Wystraszona popatrzyłam
na lidera i wtedy stało się coś, co wprawiło mnie w totalne osłupienie.
Rudowłosy upadł na ziemie i zaczął jęczeć, jak gdyby coś lub ktoś zadawał mu
najgorsze obrażenia. Chwycił się jedną ręką za klatkę piersiową, a drugą złapał
mnie za stopę. Niewiele myśląc kopnęłam go w ramię, żeby się ode mnie
odsunął i dalej patrzyłam, jak zwija się z bólu. Byłam przerażona.
- Shouri -
wychrypiał, z trudem podnosząc na mnie wzrok. Jego twarz była wykrzywiona w
grymasie bólu i mocno zaczerwieniona. - Uspokój się.
Złapałam
się za usta i nie powstrzymałam łez, które ściekły mi po policzkach.
Uświadomiłam sobie, że właśnie obudziłam w sobie moc Shieki.
Po raz
kolejny siedziałam przy biurku lidera i nerwowo bawiłam się palcami u rąk.
Byłam pewna, że się wścieknie, wymierzy mi karę, albo nawet zabije. Odkąd
użyłam na nim mocy mojego kekkei genkai minęły dwie godziny, i gdy ten w końcu
doszedł do siebie, zawołał mnie na następną rozmowę.
-
Przepraszam - szepnęłam, nie podnosząc wzroku. Czułam się strasznie głupio. Jak
mogłam podskoczyć do lidera tak groźnej organizacji? Co za nieodpowiedzialność.
- Ja nie chciałam, nie kontrolowałam tego.
- Wiem -
lider wciął się w moje słowa, a ja niepewnie podniosłam głowę. Nie wyglądał na
złego. Był raczej zainteresowany. - Nie przejmuj się, nic mi się nie stało.
Skinęłam
głową i czekałam, co jeszcze ma mi do powiedzenia.
- Zrobiłem
to specjalnie.
Spojrzałam
na niego zdumiona i bezwiednie wyszeptałam: "co?". Dlaczego
chciał, żebym użyła na nim Shieki? Na pewno wiedział, z czym się to wiąże. To
dopiero była nieodpowiedzialność! Mógł nawet zginąć!
-
Potrzebowałaś impulsu, żeby wyzwolić moc swojego klanu - wyjaśnił lider, widząc
moje zdziwienie. - Uznałem, że jestem odpowiednią osobą, by to zrobić.
- Impulsu?
- Nie
byłabyś w stanie uruchomić tego kekkei genkai sama z siebie. Dużo czytałem o
twoim klanie - powiedział, pokazując mi stertę papierów na biurku. - Doczytałem
się, że tylko skrajne, negatywne emocje powodują uruchomienie Shieki.
- Więc
czemu nie wyzwoliłam tej mocy, gdy Tay zmarł? - spytałam, zainteresowana jego
słowami.
- Byłaś
zrozpaczona, ale nie musiałaś się bronić. Gdy cię uderzyłem, włączył się twój
odruch obronny, a w połączeniu ze złością, jaką odczuwałaś, dało to
wystarczająco mocny impuls do uruchomienia Shieki. Teraz będzie ci łatwiej
zapanować nad tą mocą.
Skinęłam
głową, trawiąc w myślach jego słowa. Musiałam mu zaufać, żeby odzyskać męża. Potrzebowałam jego pomocy.
- Na dziś
to wszystko. Niedługo rozpoczniesz swój trening. Ja będę cię szkolił - dodał,
uśmiechając się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i wstałam z krzesła. Gdy
otwierałam już drzwi, dodał jeszcze: - Aha, i nie zabijesz nikogo więcej, prócz
zabójcy męża. Akatsuki dotrzymują słowa.
Ahhhh, jednak nasza kochana Shouri nie stanie się rasowym mordercą! Zaskoczyłam Was, dziubki? :>
Kochani, w te Święta życzę Wam przede wszystkim silnej, niezachwianej wiary. Osobiście się zgubiłam, zwątpiłam i teraz szukam właściwej drogi duchowej. Wam życzę, abyście nigdy nie znaleźli się w takiej sytuacji - niby niezależni, a tak naprawdę błądzący i potrzebujący pomocy, czy nawet impulsu, jak nasza Shouri. Obyście otaczali się dobrymi ludźmi, którzy zawsze będą przy Was. Chociaż jedna osoba, ale ta prawdziwa, ta na zawsze. I pamiętajcie:
"Nie ma lepszego sposobu pobudzenia dobroci w ludziach, niż traktować ich tak, jakby byli dobrymi ludźmi."
Kochani, w te Święta życzę Wam przede wszystkim silnej, niezachwianej wiary. Osobiście się zgubiłam, zwątpiłam i teraz szukam właściwej drogi duchowej. Wam życzę, abyście nigdy nie znaleźli się w takiej sytuacji - niby niezależni, a tak naprawdę błądzący i potrzebujący pomocy, czy nawet impulsu, jak nasza Shouri. Obyście otaczali się dobrymi ludźmi, którzy zawsze będą przy Was. Chociaż jedna osoba, ale ta prawdziwa, ta na zawsze. I pamiętajcie:
"Nie ma lepszego sposobu pobudzenia dobroci w ludziach, niż traktować ich tak, jakby byli dobrymi ludźmi."
(Gustaw Radbruch)
Co do życzeń -wzajemnie i abyś szybko odnalazła swą drogę.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie naprawdę co do Shouri i ciekawi mnie to jak zrealizujesz swój zamiar w tym opowiadaniu.Może ona mieć rzeczywiście lekko spaczone spojrzenie na morderców ale na szczęście nie przesadziłaś tu z sielankowatością.
Ta masakra klanu była dla niej już tak dawno że się nią aż tak nie przejmuje czy jeszcze tego nie zdążyła okazać?Bo nie wykazuje objawów ,,sasuwatości'' , jak wiadomo bohater jest dupa jeżeli ie przeżył wielkiej tragedii w życiu,najlepiej za młodu i to śmierć rodziców na swoich oczach,ale się nie martw twoja Shouri i tak mi się podoba.
Dobre to jej kekkei genkai,punkt za inwencję twórczą.
Ufff, dobrze, że nie przesadziłam z sielankowatością i mam nadzieję, że tego nie zrobię. :D Chociaż kto wie, ja w sumie lubię takie miłe klimaty. No ale to Akatsuki. Eh, zobaczymy. :)
UsuńMasakra klanu była dawno, prawie dwadzieścia lat temu, więc Shouri zdążyła przywyknąć, jakkolwiek strasznie i smutno to brzmi. Niestety człowiek to taka bestia, że wszystko zniesie i do wszystkiego się przyzwyczai. Czasem łatwiej, czasem trudniej. ;)
Pozdrawiam. <3
A tam, że śmierć rodziców u mnie też to jest! I co? Prawda taka, że wielu morderców przeżyło coś tragicznego, co spowodowało, że są tacy jacy są, raczej nikt zły się nie rodzi nawet Voldemort!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny *.* Ale prosimy o więcej Kisame!!! Bo Kisame jest taki super mraśny...i silny! Jemu to nawet góra powinna się pokłonić...
kekkei genkai ciekawe jak to rozegrasz, no i czy naprawdę Shouri nie stanie się morderczynią, to byłoby istnie epickie...Dokonuje zemsty, ale nie staje się do końca morderczynią, no i wskrzeszenie jej męża. Ciekawe by było jakby po drodze zakochała się po raz kolejny, a później kiedy w końcu odzyskałaby swojego męża, nie wiedziałaby co ma zrobić.
Jest też druga opcja. Akatsuki może wskrzesić, ale za pomocą Edo, ale wtedy również przyniosłoby to jej rozczarowanie, bo wiadomym jest, że jej mąż prawdopodobnie nie chce wrócić do świata żywych.
Oczywiście to są tylko moje przypuszczenia, nadal będę czekać na twoją wersję wydarzeń.
Mam nadzieję, że do mnie też zajrzysz. Pozdrawiam cię cieplutko!
Nami.
Ale kombinujesz, ale kombinujesz, kochana. :> Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, ale cieszę się, że Cię zaciekawiłam. ^^
UsuńCo do Kisame, to raczej nie będzie go w tym opowiadaniu najwięcej. :c Ale postaram się, żeby też gdzieś się plątał tutaj od czasu do czasu. ^^
Buziaki! <3
Witam Cię kochana :* Przepraszam za małą nieobecność i brak komentarza pod poprzednią notką - brak internetu (moja mama ma skleroza jeśli chodzi o terminy płatności za internet i kablówkę xd)
OdpowiedzUsuńTakże nadrabiam :)
Cóż nie sądziłam, że Hidan może być sympatyczny. A jednak. Przedstawiłaś go w bardzo ciekawy sposób - takiego jeszcze nie spotkałam.
Ach ten Lider....on ma nosa do wyłapywania 'talentów' (mocnych shinobi!) Czuję, że Shouri zostanie dobrze wyszkolona w Akatsuki. No bo gdzie indziej? Lepiej trafić nie mogła :)
I tajemnica moc Shieki...Trzymam kciuki za nią i za to że (może) uda się jej wskrzesić męża...
Czas pokaże co tam masz w zanadrzu! :D
Pozdrawiam cieplutko :*
Oj tam brak komentarza pod ostatnim rozdziałem, ważne, że nadal tu jesteś. :)
UsuńA w zanadrzu mam dużo niespodzianek. :))))
Pozdrawiam! <3
Z góry przepraszam, że komentarz pojawia się dopiero teraz, ale po prostu z pracownikami Orange nie idzie się dogadać. Wciskać kit potrafią i szukają milionów sposobów, by zabrać internet i zmusić do dodatkowych opłat! -.- Ale w końcu go oddali i mam okazję przeczytać rozdział. :)
OdpowiedzUsuńI co do niego, to po prostu uwielbiam Cię! :D Potrafisz niesamowicie zaskoczyć człowieka. No nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. :) Po prostu genialne. Czekam, aż wydasz książkę. Taki talent nie może się marnować. :D
Nie ma się do czego przyczepić i jedynie mogę Cię chwalić i chwalić. ^^ No, ale nie będę, bo co za dużo to nie zdrowo. ;]
No cóż, czekam z zamiłowaniem na kolejny i pozdrawiam ciepło! <3
Pracowałam w Orange na słuchawkach i niestety wiem, jaki kit musiałam wciskać. ;/ I choć starałam się przedstawiać ofertę jak najbardziej prawdziwie, to niestety kilka ważnych faktów TRZEBA było zataić, bo inaczej miało się do czynienia z koordynatorem. A jeśli chciało się coś zarobić... No cóż. Nigdy więcej.
UsuńLubię zaskakiwać i zawsze się cieszę, gdy ktoś mi mówi, że to się udaje. ^^
Nie wiem jak to będzie z tą książką, ale wątpię, żeby się pojawiła. ;/
Dziękuję pięknie za komentarz. :))))
No i było wspaniale. Tylko czekałam aż zacznie dziać się coś po kątem Shouri i jej mocy no i mam! Bardzo mnie ciekawi na czym dokładnie będzie polegać kekei genkai i jak je wykorzysta.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale mam wrażenie, że ona jednak zostanie tym mordercą - bo jak wiemy nie da się wskrześ zmarłych nawet w takiej historii. No ale nic nie wykluczam może nas czymś pozytywnym zaskoczysz - do tej pory jest świetnie. Czekam na dalszy rozwój.
Pozdrawiam :*
Trochę się bałam, że coś spapram z tym kekkei genkai, że za bardzo poniesie mnie wyobraźnia, no cokolwiek, ale widzę, że jednak przypadło Wam, czytelnikom do gustu. ^^
UsuńTak mi milutko jak czytam Twoje komentarz, jeeeeju. <3
Swoją drogą miałam właśnie zamiar znowu poganiać Cię co do rozdziału u Ciebie, ale zerknęłam i - JEST! Cudownie! Wstawiam u siebie i lecę do Ciebie. :*
Pozdrawiam!