Kisame
zaprowadził mnie do małego pomieszczenia i nazwał je moim pokojem.
Niepocieszona tym faktem skrzywiłam się, ale nawet nie próbowałam protestować.
To była kryjówka morderców, nie ekskluzywny hotel, a więc musiałam przystać na
warunki, jakie mi oferują.
W
pomieszczeniu po jednej stronie znajdowało się jednoosobowe łóżko, obok którego
stała szafka nocka a na niej lampka, a po drugiej ścianę zajęła sporych
rozmiarów szafa, przez co zdawała się przytłaczać swoją potęgą cały pokój.
Oprócz tego w moich czterech ścianach nie było nic, nawet dywanu. Jedynie
stara, gdzie nigdzie potargana brązowa wykładzina maskowała podłogę, której
stanu mogłam się domyślać. Ściany pomieszczenia były smutno białe, bez żadnego
obrazka czy kwiatka, ale przynajmniej z zegarem. Mogłam mieć tylko
nadzieję, że dość szybko wrócę do rodzinnej wioski.
Że szybko
odzyskam Taya.
Usiadłam na
łóżku, które nieprzyjemnie zaskrzypiało. Jeszcze tego mi brakowało. Miałam się
nawet nie wysypiać?
Zdenerwowana,
siedziałam i tępo patrzyłam się w ścianę, nie mając pojęcia, co mogłabym
zrobić. Bałam się wyjść z pokoju, bo oprócz lidera, Kisame i Itachiego na pewno
ktoś jeszcze był w siedzibie. Ktoś kto mnie nie zna i potraktuje za intruza.
Wolałam nie ryzykować życiem, choć właściwie zgadzając się na przybycie tutaj
właśnie to zrobiłam. Jak to było? Jak nie zabiję faceta, który odebrał mi męża,
sama zginę? Tak, ryzykowałam życiem. Ale co mogłam zrobić? Jeśli w ten sposób
mogę odzyskać Taya, to wydawała się to być kusząca opcja. Tym bardziej, że nie
muszę zabić niewinnego mężczyzny, tylko mordercę. Być może Tay nie był jego
jedyną ofiarą?
Usiadłam
nieco wygodniej na niemiłosiernie skrzypiącym łóżku i przywołałam w myślach
obraz męża. Uwielbiałam wracać do wspomnień, choć jednocześnie wywoływały u
mnie ból. Ale myślenie o nim było moim ulubionym zajęciem. Pomagało mi jakoś
przetrwać w tej okrutnie samotnej rzeczywistości. Wyobrażałam sobie, jak to
będzie, jak go znowu spotkam. Jak wróci do mnie mój Tay, mój ukochany...
Gdy ktoś
zapukał, przetarłam mokre oczy i popatrzyłam na drzwi. Zdziwiła mnie kultura
gościa, ale jednocześnie bardzo nie chciałam z nikim rozmawiać. A co jeśli to
ktoś, kogo nie znam?
- Shouri,
mogę? - usłyszałam i odetchnęłam z ulgą. To był Kisame.
- Tak,
oczywiście - powiedziałam, doskakując do drzwi. Mężczyzna tym razem nie miał na
sobie ani płaszcza Akatsuki, ani wielkiego miecza. W zwykłym, kremowym swetrze
zdawał się być jeszcze przyjaźniejszym.
- Pewnie
jesteś głodna - zauważył, nie wchodząc do pokoju. - Zaprowadzę cię do kuchni,
co? I przy okazji powiem, gdzie co jest, tak na wszelki wypadek.
Skinęłam
głową i uśmiechnęłam się do niego. Wbrew temu co mówił lider, Hoshigaki wciąż
był dla mnie miły.
Skierowaliśmy
się w stronę, z której przyszliśmy. Długim korytarzem dotarliśmy do drzwi,
które prowadziły do wyjścia, to znaczy czegoś w tym rodzaju. Wyjście znajdowało
się za kamieniem, który był kilka metrów za drzwiami. Na prawo jednak od
wejścia do siedziby, znajdowało się kolejne pomieszczenie - kuchnia. Po raz
kolejny zetknęłam się z białymi ścianami i niezbyt przyjemną w wyglądzie
wykładziną na podłodze. Szafki z jasnego drewna były stosunkowo stare, a
przynajmniej na takie wyglądały. Mogłam się mylić.
Oprócz
podstawowego wyposażenia kuchni takiego jak lodówka, kuchenka, kosz na
śmieci i zlewozmywak oraz szafki z naczyniami, w pomieszczeniu po prawej
stronie stał sporych rozmiarów okrągły stół z kilkunastoma krzesłami. Czyżby
posiłki jadano tutaj wspólnie?
- Ten stół
to ściema - wyjaśnił mi Kisame. - Zazwyczaj jedzenie zabieramy do swoich pokoi,
nie mamy w zwyczaju jadać wspólnie.
Dość szybko
moje wątpliwości zostały rozwiane.
- Może nie
są to jakieś luksusy, ale da się żyć - mruknął mężczyzna. - Tylko uważaj tu na
siebie. Siedź raczej w pokoju, przynajmniej póki co. Wiesz, tu są psychopaci.
-
Niepotrzebnie ją straszysz - usłyszałam za sobą zimny głos Uchihy. - Jeśli
nie będziesz podskakiwać, nic ci się tutaj nie stanie - zwrócił się do mnie.
- No no,
Itachi, nie spodziewałem się, że z ciebie taki pocieszyciel. - Kisame
wyszczerzył zęby w uśmiechu, ale mi jakoś wcale nie było wesoło. Obecność
Uchihy paraliżowała mnie ze strachu.
- Lider
kazał mi jej pilnować do czasu przydzielenia trenera - odpowiedział
beznamiętnie Itachi.
- No to
masz ochroniarza z najwyższej półki, dziewczyno - mruknął Hoshigaki i klepnął
mnie w plecy. Wymusiłam uśmiech, uciekając wzrokiem od kruczowłosego gdzie
tylko mogłam. A on doskonale wiedział, że się go boję, bo patrzył prosto na
mnie. Cholera.
Następnego
dnia obudziłam się o godzinie siódmej. Z nadzieją, że członkowie Akatsuki
jeszcze śpią, wzięłam swoje ubrania i ręcznik (które pozwolono mi wziąć ze sobą
z wioski, żebym miała w czym chodzić) i szybciutko czmychnęłam do wspólnej
łazienki, znajdującej się parę pokoi ode mnie. Szczerze obrzydzało mnie to
pomieszczenie, dlatego wczoraj prócz "na siku" nie siedziałam w
niej ani chwili dłużej. Teraz jednak musiałam się w niej umyć.
Generalnie
łazienka sama w sobie nie była zła - urządzona w jasnozielonych barwach mogłaby
być całkiem ciepła i sympatyczna, gdyby nie wszędzie walające się męskie włosy
- te z głowy, z nóg i nie chcę nawet myśleć, skąd jeszcze. Kłaki były nawet na
mydle w kostce, leżącym na umywalce! No jak tak można?!
W klapkach
(nie odważyłabym się stanąć gołą stopą pod prysznicem - jeszcze bym
złapała jakiegoś grzyba) weszłam do kabiny i umyłam się najszybciej, jak to
możliwe. Ubrana w świeże ciuchy i z ręcznikiem na głowie wyszłam z łazienki i
przebiegłam przez korytarz, niezauważona przez nikogo docierając do pokoju. Tam
rozczesałam włosy, wysuszyłam je i spięłam w kucyka. Oprócz tego zrobiłam lekki
makijaż i znów usiadłam na łóżku, nie wiedząc co robić. Zdaje się, że miało być
to moje ulubione zajęcie.
Burczący
brzuch dał o sobie dość szybko znać, a moja nadzieja na zostanie w pokoju jak
najdłużej się da prysła w mgnieniu oka. Z nadzieją, że godzina ósma mimo
wszystko nadal jest zbyt wczesną porą na wstawanie dla morderców, wyszłam z
pokoju. Czułam się tak, jakbym szła na ścięcie. Bałam się, że spotkam kogoś
obcego, kto będzie chciał mnie skrzywdzić. A ja przecież nie potrafiłam się
bronić.
Stanęłam
przed kuchnią i uważnie nasłuchiwałam, czy jest ona pusta. Nie usłyszawszy
żadnych odgłosów, powoli otworzyłam drzwi, przekroczyłam próg i skamieniałam.
Przy stole siedział siwowłosy mężczyzna o jasnych oczach i jadł sobie kanapkę,
czytając przy tym gazetę. Gdy tylko usłyszał otwieranie drzwi, podniósł wzrok i
utkwił go we mnie.
-
Przepraszam - szepnęłam, szybko wycofując się z kuchni. Nim jednak zamknęłam
drzwi, usłyszałam jego wołanie:
- Hej, hej!
Zatrzymaj się!
Stanęłam i
patrzyłam, jak mężczyzna podnosi się i idzie w moją stronę. Ubrany był w
długie, dżinsowe spodnie i białą, rozpiętą koszulę. Nie zwróciłam szczególnej
uwagi na jego umięśnioną klatkę piersiową. Jedyne, o czym teraz myślałam, to o
powrocie do pokoju.
- A ty to
kto? - spytał, opierając się ręką o ścianę tuż obok mojej głowy. Był
zdecydowanie za blisko mnie. Specjalnie tak stanął. Gdybym tylko chciała
odejść, drugą ręką mógłby mnie bezproblemowo zatrzymać. Nie miałam jak uciec.
- Shouri -
odparłam, nie patrząc mu w oczy. - Nie chciałam przerwać...
- Ach, ty
jesteś ta nowa? - Na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Jestem Hidan.
Podałam
chłopakowi dłoń i poczułam się trochę lepiej, gdy przestał się nade mną
nachylać. Wrócił do kuchni i podszedł do jednej z szafek. Wyciągając z
niej kubek, spytał:
- Czego się
napijesz? Kawy? Herbaty? A może byś coś zjadła?
- Herbaty -
mruknęłam, podchodząc do lodówki. - Dziękuję.
- Nie ma
problemu - odparł lekko i wyciągnął z innej szafki talerz.
Czułam się
skrępowana w jego towarzystwie, ale chyba nie miałam się czego obawiać. Chłopak
wydawał się być całkiem sympatyczny, nie sądziłam, żeby mógł mnie skrzywdzić ot tak sobie, no ale mogłam się oczywiście mylić.
Otworzyłam
lodówkę i już chciałam sięgnąć po ser, jednak Hidan zaglądnął mi przez ramię i mnie uprzedził:
- Nie
radzę, nie jest zbyt świeży. Ale szynkę kupiłem wczoraj, lubisz? - Pokazał mi
składnik a ja tylko skinęłam głową. Wyciągnęłam chleb i szybko zrobiłam sobie
dwie kanapki. Z gotowym posiłkiem popatrzyłam na Hidana, który wskazał mi
miejsce przy stole. Właśnie tego się obawiałam. Nieszczególnie miałam ochotę na
zacieśnianie więzów z mordercą, ale chyba nie miałam innego wyjścia. Usiadłam
niemal naprzeciwko chłopaka i dość powoli zaczęłam jeść kanapkę.
Hidan
natomiast wrócił do czytania. W kuchni zapanowała krępująca cisza, przerywana
odgłosem mojego połykania jedzenia. Niech go szlag. Wolałabym zjeść w pokoju.
- Nic
ciekawego w tej gazecie - westchnął siwowłosy, mnąc papier. - Więc, Shouri? Jak
ci się u nas podoba?
- Jest
okej. - Uznałam, że krótkie odpowiedzi są jedynymi prawidłowymi. Rozgadując się
mogłabym niepotrzebnie coś powiedzieć a wtedy... Mogłoby być ze mną źle.
- Chyba nie
jesteś zbyt rozmowna, co? - Hidan uśmiechnął się lekko i głośno westchnął. Był
całkiem miły, ale świadomość, że może mnie zabić w przeciągu sekundy jakoś
odbierała mi mowę. Możliwe, że tylko przy Kisame byłam w stanie czuć się w
miarę swobodnie.
- Chyba nie
jestem tu zbyt bezpieczna - odparłam, starając się obrócić sytuację w żart. -
Wolę nie palnąć żadnego głupstwa. Po co się narażać na nieprzyjemności?
- Choćbyś
zaczęła mnie tutaj wyklinać i obrażać moją nieżyjącą już matkę, nie mógłbym cię
skrzywdzić. - Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha.. - Jesteś pupilką lidera
i chroni cię nie kto inny, a Uchiha. Głupio przyznać, ale chyba nie mam z nim
zbyt wielkich szans. Chociaż chętnie bym się zmierzył. - Hidan nie przestając
się uśmiechać, puścił mi oczko. A ja pomyślałam, że jednak w członkach Brzasku
jest jeszcze coś ludzkiego.
- No cóż -
mruknęłam. - Lepiej dla mnie.
-
Zdecydowanie. A tak serio, Shouri, to mnie nie musisz się obawiać. Ja jestem
raczej niegroźny, nawet muchy bym nie zabił - powiedział, cicho się śmiejąc pod
nosem. Wziął mój talerz i zaczął zmywać naczynia.
- Ale
człowieka już tak - mruknęłam, a ten odwrócił w moją stronę głowę i wzruszył
ramionami.
- Kwestia
przyzwyczajenia. Zobaczysz, przyzwyczaisz się i do nas, i do zabijania.
Gwarantuję ci to.
- O ile się
nie mylę, mam zabić tylko jednego człowieka - zauważyłam, nieco zaniepokojona.
Nikt mi nie mówił, że jeszcze kogoś mam wyeliminować. Nie taka była umowa.
- Tak ci
powiedział lider?
Skinęłam
głową, a ten dziwnie spoważniał. Wytarł dłonie w ścierkę i odrzucił ją na blat,
po czym schował ręce do kieszeni. Nie podobało mi się to jego spojrzenie.
- Nie
powinienem się wtrącać w to, co ustaliłaś z liderem, ale przygotuj się na to,
że to może nie być tylko jeden człowiek.
Poczułam,
że krew odpływa mi z policzków.
W co ja się
wplątałam?
Tak jak obiecałam, jest nowy rozdział. :)
Dziś tak króciutko, bo przyjeżdża do mnie rodzinka i trzeba coś porobić w domku.
Trzymajcie się ciepło. I dziękuję pięknie za komentarze. :)
Jestem poważnie obrażona. Czemu tak krótko? Jejku, ja chcę więcej! Mam nadzieję, że się zrekompensujesz na następny raz moja droga. :) Kolejny ma być długi. ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby jednak Shouri nie będzie miała tak lekko i będzie musiała stać się zabójczynią? Jeśli tak to, czy grzecznie się zgodzi, czy może przeciwstawi? :)
Chcę jak najszybciej 5 rozdział. :3 Pozdrawiam! ;*
Nie wiem czy będzie długi, raczej nie. ^^"
UsuńWszyyyystkiego się dowiesz w swoim czasie. :)
Do soboty. :*
Trochę niezwykle jest czytać o ,,takim'' Hidanie ale z drugiej strony nieźle wyjaśniłaś powody tego postępowania,ciekawa jestem czy pokaże przy niej swoje prawdziwe oblicze.Nic dziwnego ,że Kisame jest dla niej taki miły-to towarzyski facet a jego partnerem jest Itachi.Mi się też wydaje ,że zrobią z niej zabójczynię.
OdpowiedzUsuńHidan na każdym blogu jest zboczeńcem i gwałcicielem, postanowiłam troszkę go odmienić. I przyznam, że nawet pasuje mi w roli takiego dobrego człowieka. :)) A czy pokaże przy niej prawdziwe oblicze... Zobaczymy. ^^
UsuńCiekawe co się stanie, kiedy Shouri spotka Kakuzu >.<, nie mogę się doczekać :p.
OdpowiedzUsuńA niech mnie, na sto % zostanie zabójczynią i nawet przestanie się tym martwić, w końcu żyje pod jednym dachem z nukeninami najwyższej rangi. A im zaimponować chyba trudno.
No dobra, może jak zrobi im generalny remont i zrobi na śniadanie coś ś-w-i-e-ż-e-g-o, to pokiwają z uznaniem głowami. Jeżu, ale tam syfu. Walić nieświeży ser, ale włosy pod prysznicem? Nienawidzę.
Ja bym zeszła, gdybym zobaczyła włosy pod prysznicem XD
Mi taki Hidan odpowiada, założę się, że jest taki miły, bo chce Shouri ruchnąć. Żeby nie krzyczała na całą organizację, bo jeszcze Kisame się zorientuje.
Genialne, Hidan.
Shouri nie jest raczej dziewczyną, która będzie lizać członkom Akatsuki tyłki, żeby im zaimponować. Więc raczej nie zrobi im obiadu ani nic w tym stylu. ^^
UsuńTeż bym zeszła, gdybym zobaczyła włosy pod prysznicem, Fujka! No, ale to są faceci, więc nie dziw, że tam tak brudno. :P
Pozdrawiam. :>
Witaj xD
OdpowiedzUsuńNiesamowicie spodobał mi się twój blog! Przeczytałam wszystkie rozdziały w parę minut, a nie zdarza mi się często, że ktokolwiek mnie tak zaciekawi.
Ładnie przedstawiony Hidan, takiego go lubię nie zboczeńca! A zawsze tak go przedstawiają. A tu proszę taka odmiana
Będę wpadać częściej! I dodaje do linków.
Ps. Mój Kisame taki miły! Jak ja go kocham, ale ostrzegam ON JEST MÓJ!
Pozdrawiam!
Nami.
wywiad-z-morderca.blogspot.com
Błagam wyłącz obrazki, bo jak piszę z komórki to dodać nigdy komentarza nie mogę :)
UsuńJejku jejku, czuję się zaszczycona! ^^ Miło mi czytać takie słowa. ^^
UsuńSpoko spoko, Kisame możesz sobie zatrzymać dla siebie, nie ma problemu. ;)
A jakie obrazki? W sensie kod czy coś? Bo ja nawet nie wiem, że coś takiego mam. :o
Ach, już chyba wiem, Teraz nie powinno nic być. ^^"
UsuńNie mogę się opanować jak to czytam! Cały czas mam szerokiego banana na twarzy. Nie spodziewałam się Hidana potulnego jak baranka ale nawet taki jest wspaniały. Z resztą cały rozdział jest. Ale ta wspólna łazienka wspaniałą perspektywą nie jest i raczej nie mogłaby dzielić prysznica z bandą chłopów i ich włosów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3