Słowa
mężczyzny wprawiły mnie w osłupienie. Czułam, jak robi mi się słabo, jak krew
odpływa mi z twarzy. Musiałam oprzeć się o drzwi, żeby się przypadkiem nie
przewrócić.
Czy oni
chcieli, żebym kogoś zamordowała? To jakiś absurd! Przecież ja w życiu nikogo
nie zabiłam, ani nawet nie uderzyłam! Na widok krwi mdleję, nie mogłabym...
Poza tym
Tay nie został zamordowany. Dlaczego miałabym się mścić na kimś, kto jest
niewinny? Wykluczone.
- Widzę, że
dalej nam nie wierzysz - westchnął mężczyzna i podszedł do mnie. By na niego
patrzeć, musiałam zadrzeć głowę ku górze. - Proponuję przejść się do
burmistrza. On wie o wszystkim.
- Dajcie mi
spokój - szepnęłam, odsuwając się od rozmówcy. - Nie widzicie, że nie mam
ochoty o tym rozmawiać? Że nie chcę z wami współpracować? Nie jestem mordercą!
- Jeszcze -
odezwał się, tym razem, drugi mężczyzna. Jego wzrok po raz kolejny przyprawił
mnie o dreszcze.
- I nie
będę - dodałam stanowczo. - Proszę o opuszczenie sklepu. Już.
Członkowie
Akatsuki popatrzyli po sobie i bez słowa wyszli ze sklepu. Ale ja wiedziałam,
że jeszcze tutaj wrócą. Oni nie odpuszczą tak łatwo.
Nie
rozumiałam ich propozycji, ich celu, w jakim do mnie przyszli. Po co wszystko
rozdrabniać? Po co rozdzierać stare rany? Po co, do cholery, kłamać?! Przecież
Tay na pewno nie został zamordowany, nie mogłam w to uwierzyć, no jak? Kto
mógłby...
Przez
resztę dnia byłam w sklepie nieobecna. Ludzie dostrzegli to natychmiastowo,
zaczęli wypytywać, czy dobrze się czuję, a ja musiałam kłamać i silić się na sztuczny
uśmiech. Nie mogłam pozwolić na to, by ktoś poznał co mnie trapi. Tylko
niepotrzebnie zdenerwowałabym ludzi z mojej wioski.
Pod sam
wieczór, gdy coraz mniej osób przychodziło do sklepu, zaczęłam się nieco
uspokajać. Przez dziesięć godzin tutaj nie wrócili, może dali sobie spokój?
Trzymałam się tej myśli zamykając sklep i wracając do domu. Myślałam o tym
nawet podczas robienia kolacji oraz kąpieli. Gdy do godzinny dwudziestej
trzeciej nikt nie zapukał, odetchnęłam z ulgą. Akatsuki przynajmniej na dziś
dali mi spokój. Mogłam posiedzieć sama w domu i usnąć, wtulona w misia, którego
siedem lat temu dostałam od Taya.
Nazajutrz
wstałam późno, ze względu na to, że była niedziela. Nigdy nie otwieram sklepu w
tym dniu, też musiałam mieć odrobinę odpoczynku. Wyspana i rześka, z nowym
nastawieniem, zrobiłam sobie śniadanie, szybko się przebrałam, zrobiłam
makijaż, spięłam włosy i wyszłam na spacer. Przechadzałam się po wiosce oblanej
słońcem, uśmiechałam się do ludzi i czułam, jakby spadł ze mnie ciężar. W znacznie
lepszym humorze wstąpiłam na cmentarz, odnalazłam grób Taya i uklękłam przed
nim. Był delikatny i zadbany. Na płycie widniała fotografia młodego,
uśmiechniętego chłopaka. Moje ulubione zdjęcie.
- Cześć -
szepnęłam. - Miałam ostatnio dziwne przygody, wiesz? Powiedziano mi, że
zostałeś zamordowany.
Umilkłam,
wpatrując się uważnie w podobiznę mężczyzny. Był taki młody, kiedy umarł. Miał
całe życie przed sobą. Mieliśmy tyle planów, byliśmy tacy szczęśliwi. I
wszystko przepadło jednego, feralnego dnia.
Poczułam
ucisk w gardle i podchodzące do oczu łzy. Tak bardzo za nim tęskniłam. Po jego
śmierci zostałam tutaj całkiem sama, odsunęłam się od znajomych, zamknęłam się
w sobie i nie potrafiłam się pozbierać. Nie miałam też wsparcia w rodzicach
Taya, którzy załamali się a później opuścili wioskę. Mieli dosyć współczujących
spojrzeń ludzi. Gdyby nie sklep, pewnie też bym odeszła. Ale miałam sentyment
do tego miejsca - założyliśmy go razem z Tayem, to było jego oczko w głowie.
Doskonale pamiętam z jaką dumą patrzył na każdą półkę, na witryny sklepowe...
Nie mogłam pozwolić, by to upadło. Dla Taya zostałam i wznowiłam działalność.
Przejechałam
dłonią po płycie grobowej i zatrzymałam się na zdjęciu męża. Niemal potrafiłam
poczuć pod opuszkami palców jego delikatną twarz czy dwudniowy zarost. Minął
szmat czasu od jego śmierci, a ja wciąż nie potrafiłam zapomnieć.
- Tay -
szepnęłam, nie kontrolując łez. - Czy ciebie ktoś zabił? - spytałam cicho, jak
gdyby obawiając się, że ktoś oprócz niego mnie usłyszy. - Daj mi jakoś znać,
kochanie. Czy ktoś odebrał ci życie?
Wszechogarniająca
cisza nie została niczym zmącona. Tay nie mógł mi odpowiedzieć na to pytanie.
Zresztą
dlaczego zaczęłam wątpić w jego przypadkową i jakże bezsensowną śmierć? To
niemożliwe, by został zamordowany, po prostu niemożliwe.
Posiedziałam
jeszcze chwilę przy grobie męża, po czym wstałam i odwróciłam się, by wrócić do
domu. Na drodze stanął mi jednak burmistrz naszej wioski. Był to niewysoki
staruszek o bardzo delikatnych rysach twarzy, zoranej zmarszczkami. Ubrany był
jak zwykle w nieco za duży garnitur i patrzył prosto na grób Taya.
- Dzień
dobry, burmistrzu - szepnęłam, choć jego wizyta od razu wywołała powrót
natrętnych myśli. Czułam, że jego obecność tutaj jest spowodowana przybyciem do
wioski członków Akatsuki.
- Tay był
dobrym chłopakiem - westchnął, wymijając mnie. Stanął nad jego grobem
i jeszcze raz westchnął. - Gdy się dowiedziałem o jego śmierci, czułem się tak,
jakby umarł mi syn.
Milczałam.
Nigdy wcześniej po tych przykrych wydarzeniach nie rozmawiałam z burmistrzem na
ten temat. Oboje woleliśmy go unikać. Tak było łatwiej.
- To ja
powinienem tutaj leżeć - odezwał się. - Był taki młody...
Uśmiechnęłam
się lekko pod nosem i jednym ruchem ręki starłam łzy z policzków.
- Wiem, że
masz mętlik w głowie, dziecino - tym razem zwrócił się bezpośrednio do mnie,
odwróciwszy się w moją stronę. W jego spojrzeniu dostrzegłam współczucie i
wielką dobroć. - Byli u ciebie?
-
Burmistrzu, czy to prawda? - spytałam od razu. - Czy Tay rzeczywiście... Czy
ktoś go...
Staruszek
nie musiał mi odpowiadać. Jego mina powiedziała mi wszystko.
-
Woleliśmy, żeby nikt się o tym nie dowiedział...
- Nawet ja?
- przerwałam mu. - Przecież... Przecież był moim mężem! - wybuchłam złością.
Nie wierzyłam w to, co słyszę. Dlaczego mi nie powiedzieli, do jasnej cholery?
Dlaczego?!
- Nie
chcieliśmy siać paniki w wiosce. Tutaj nigdy nie zdarzały się morderstwa -
zauważył spokojnie. - Potajemnie prowadziliśmy dochodzenie w tej sprawie, ale
nie natrafiliśmy na żaden trop. Zabójca zniknął tak samo niezauważalnie, jak
się pojawił.
- Jak
mogliście? - jęknęłam, cała roztrzęsiona. Serce dudniło mi jak oszalałe. Miałam problemy z oddychaniem. - Byłam jego żoną, miałam prawo
wiedzieć...
- Wiem.
Popełniliśmy błąd, ale gdy byliśmy gotowi ci powiedzieć, ty wreszcie się
pozbierałaś, dziecino. Zaczęłaś na nowo funkcjonować w społeczeństwie i... Nie
chcieliśmy zaprzepaszczać twoich postępów - wyjaśnił, wyraźnie skruszony.
Podszedł w moją stronę i pogładził mnie po ramieniu.
Nie
wiedziałam, co powiedzieć, jak się zachować. Przez cztery lata byłam pewna, że
Tay utopił się przez przypadek, że nieuwaga mojego męża przyniosła mu śmierć, a
tak naprawdę cios zadał inny człowiek? I nikt mi o tym nie powiedział? Poczułam
niewyobrażalny ból, niemal taki, jak wtedy gdy dowiedziałam się o jego śmierci,
oraz wściekłość. Dlaczego dopiero Akatsuki powiedzieli mi prawdę?!
- Shouri...
- Gdzie oni
są? - warknęłam przez łzy. Burmistrz popatrzył na mnie z niezrozumieniem. -
Gdzie są Akatsuki?!
- Tutaj -
usłyszałam za sobą. Odwróciłam się gwałtownie. Stali tam we dwójkę, jak zwykle
niewzruszeni, jak zawsze przerażający. Rekinowaty uśmiechał się z tryumfem i
czekał na moją reakcję.
- Skąd o
tym wiecie? - krzyknęłam. Nie tego się spodziewali. - Pytam skąd?! -
wrzasnęłam, tracąc cierpliwość. Czułam się oszukana i zraniona. Nikomu nie
mogłam już zaufać.
- Wyluzuj,
dziewczyno - odezwał się wyższy mężczyzna. - Na cmentarzu tak krzyczeć?
Popatrzyłam
na niego jak na wariata, dosłownie na sekundę się uspokajając. Jego tekst tak
mnie rozjuszył, że przestałam myśleć racjonalnie. Zapragnęłam uciec z tego
miejsca, schować się gdzieś i nie wychodzić stamtąd do końca życia. Dlatego
też, gdy mój rozmówca już miał zamiar się odezwać, ruszyłam przed siebie.
Mężczyzna złapał mnie za ramiona, a ja w przypływie złości krzyknęłam tylko
"zostaw mnie" i odepchnęłam go, po czym pobiegłam przed siebie.
Weszłam do
mieszkania i zaczęłam krzyczeć, tupać i uderzać rękami w ścianę. Wpadłam w
szał. Mój mąż został zamordowany, a oni mi o tym nie powiedzieli?! Zmyślili, że
to przez jego głupotę?! Obarczyli go winą o własną śmierć, a tak naprawdę ktoś
inny odebrał mi męża! Jak tak można?!
Padłam na
kolana i zaczęłam wyć z bólu. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. Dałam
upust całej rozpaczy, która we mnie pozostała. Nie mogłam oddychać, dławiłam
się bólem, pogrążałam się w rozpaczy. Nie potrafiłam sobie wyobrazić przerażenia
Taya, gdy się topił, gdy wiedział, że jego morderca stoi na brzegu i tylko
czeka, aż ten pójdzie na dno. Jak on musiał cierpieć, myśląc, że mnie zostawia,
jak musiał nienawidzić swojego oprawcy... A ja nic o tym nie wiedziałam...
Żyłam w iluzji przez cztery lata. W kłamstwie.
- Ale się
rozkleiłaś, dziewczyno - usłyszałam, gdy przestałam spazmatycznie oddychać. Nie
wiem jakim cudem, ale niebieskoskóry stał właśnie w moim mieszkaniu i patrzył,
jak ryczę.
Nie
odpowiedziałam mu na to. Siedziałam w tym samym miejscu i czekałam na dalszy
bieg wydarzeń.
- Skoro już
wiesz, że cię nie okłamaliśmy, możemy wyruszać do naszej siedziby - dodał i
wyciągnął rękę w moją stronę. Nie skorzystałam z pomocy. Nie miałam siły, by
wstać.
- Nigdzie
nie idę - wychrypiałam.
- Nie
chcesz się zemścić na facecie, który odebrał ci męża? - szczerze się zdziwił
mężczyzna.
- Zabicie
tego człowieka nie wróci mi Taya - zauważyłam posępnie, nawet nie spoglądając
na mężczyzn.
- A jeśli
ci powiem, że wróci? Pójdziesz wtedy z nami?
Taaaak, znowu przerywam w takim momencie, ale Wy wiecie, że jak tak lubię, co nie? ^^
Cieszę się, że ktoś tu zaglądnął. Miło było przeczytać tych kilka komentarzy, mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej, bo chciałabym znać Waszą opinię na temat tego opowiadania. :)
Dobrze, już nic nie mówię i idę się uczyć pieprzonej fizjologii, wrrr. Cały weekend z książkami. ;/
Pozdrawiam kochani! Do następnego! :)
No ja nie mogę. :C W takim momencie? Za co? ;c Dlaczego akurat w takim...? Boże, jaka jestem ciekawa co tam uknułaś.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania po prostu przyciąga. Tak umiesz to opisać, że nie można się oderwać od czytania. Przynajmniej według mnie. Nawet nie wiedziałam kiedy skończyłam rozdział. Bardzo przyjemnie się czyta. :) Nie mogę się doczekać następnego! Pozdrawiam serdecznie! ;*
No taka ze mnie mała wredota. ^^ Ale kolejnego rozdziału tak nie skończę, obiecuję. :D
UsuńBardzo mi miło, że tak uważasz. Lata pracy, można powiedzieć. ;) Właśnie weszłam na swojego pierwszego bloga i przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i zastanawiam się, jakim cudem to coś zdobyło taką popularność... :D Teraz zdecydowanie lepiej, no i tez łatwiej, mi się pisze. :)
Dziękuję jeszcze raz. <3
Wow, udoskonalili oni jutsu Orochimaru?Nieźle piszesz,z przyjemnością przeczytałam oba rozdziały i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dowiesz się w swoim czasie. ;)
UsuńPozdrawiam! :)
Ijejejejejjeejje ale to jest fajne! Ja chce już kolejny rozdział T.T
OdpowiedzUsuńOgólnie to bardzo przyjemnie się czyta, błędów nie widziałam i ogólnie rzecz biorąc bardzo mi się podoba. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział ^^
Dziękuję, dziękuję, dziękuję. ^^ Niezmiernie mi miło. ^^
UsuńJuż 5 kwietnia następny rozdział, także zapraszam. :)
Buziaki!
Trafiłam na bloga przez przypadek, ale muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał. Oczywiście odwiedzać go będę przy każdym kolejnym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńMoją skrytą nadzieją będzie to, żeby główna bohaterka zakochała się w członku Akatsuki, ale to już twoja sprawa. Pozdrawiam i życzę dużo weny ;).
Miło mi poznać i witam w moim skromnym świecie. ^^
UsuńNo nie mogę Ci powiedzieć co będzie, a korci! Ale wtedy zepsułabym wszystko. Dowiesz się wszystkiego niedługo. :>
Mam nadzieję, że nie uciekniesz przy kolejnych rozdziałach. ^^
Pozdrawiam i dziękuję ze komentarz! :)
AAAAAAAAAAA <3 super, że dotrzymałaś słowa! 29 to 29 :D Tyle że ja 29 nie miałam czasu :( ale jestem, nadrabiam, cała w ekscytacji! :D
OdpowiedzUsuńWięc.
A jednak? Jak można trzymać takie rzeczy w tajemnicy? NO JAK? Ah, no i mój Kisame, mam starszy do niego sentyment. Normalnie uwielbiam go takiego, o. Zatroskanego! Historia zapowiada się bardzo ciekawie, ale mam ochotę Cię zabić za urwanie w tak ekscytującym momencie!!!! To powinno być zabronione, jakimś paragrafem objęte w kodeksie karnym, serio. Krzywdę mi wielka wyrządziłaś, ale spokojnie :D
Pozbieram się! Do 5 na pewno :D Jesteś cudowna, już Cie uwielbiam :*
Pozdrawiam Cie gorąco :*
ps. No se puede rendirse, Shouri <3 ! - Nie można się poddawać, Shouri.
Staram się zawsze dotrzymywać słowa, bo sama nie lubię, gdy ktoś coś obiecuje a tu kiszka. (;
UsuńTeż lubię Kisame, jest w nim coś takiego, że w moich opowiadaniach jest raczej ciepłą osobą. Taki Kisamcio, ot. (;
Nie wyrządziłam Ci żadnej krzywdy, co to, to nie! Ja tylko podtrzymuję ciekawość i troszczę się o swoją popularność, bo kończąc w takim momencie czytelnik powinien (tak, powinien, nie musi :D) wrócić. :D A poza tym to takie moje zboczenie, często tak robiłam na moich poprzednich blogach, często będę robić tak tutaj, więc się nastawiaj. :D
Dziękuuuuuuję za takie cieplutkie milutkie słowa. Jest mi bardzo przyjemnie w tym momencie. ^^
I dziękuję ze hiszpańskie zdanie. Jakoś tak mi się mordka ucieszyła, jak je przeczytałam. :)
Buziaki! :>
Yo xD
OdpowiedzUsuńOd czego by tu zacząć.
No podoba mi się no!
Niby typowe opowiadanko o Akatsuki, ale kurde wprowadziłaś taką ciekawość tutaj. Ahh jejku. Naprawdę jestem ciekawa. To bedzie romans, dramat, akcja? No co to bedzie no? Ona się w kimś zakocha z Akasiów? Czy może jednak opowiadanie będzie opierało się jedynie na zemście? Awww <3
Co do Shouti - lubię ją. Wykreowałas ją naprawde fajnie. Nie jest nastolatką. Miała męża, które straciła. Jest po prostu normalna i to mi się w niej podoba. Tak samo jej zachowanie. Bała się Akatsuki, ale strała się zachowywać normalnie. Naprawdę mi się to podoba ;))) Nie ma w niej nic sztucznego według mnie.
Kisame - zawsze był dla mnie neutralny. Przez blogi jednak polubiłam go trochę bardziej. Zachowałaś jego charakter co mi się podoba. Na razie jeszcze nie wiem co mam o nim sądzić.
Itachi - jego nie lubie. I nigdy nie polubię.
No co do szablonu to bardzo ładny. Prosty, zwyczajny. Daję okejkę. xD
Także czekam na następny rozdział, który ma się pojawić DZIŚ!
Do zobaczenia. ;)
A no i jeszcze jeżeli masz chęć to:
http://testament-zabojcow-kioto.blogspot.com/
papap ;)
Cześć! ^^
UsuńNiezmiernie się cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało. :) Staram się zachować w miarę naturalne charaktery wszystkich postaci, co oczywiście jest najtrudniejszym zadaniem, ale skoro uważasz, że mi się to udało, to postaram się tego nie popsuć. ^^
A co do tego, jak się potoczy to opowiadanie, to mogę Cię tylko zaprosić do odwiedzania mnie tutaj i dowiadywania się z treści. ^ Nic nie zdradzę! ^^
A rozdział już za chwilkę wstawiam. ;)
Pozdrawiam i dziękuję. <3
Ram pam pam... Pamiętam jak to czytałam z 2-3 miesiące temu :D Wtedy myślałam, że koleś pierdzieli farmazony xD
OdpowiedzUsuńNo przyznam że ciekawie się zapowiada :D idę czytać dalej :D Pozdrówka :)
OdpowiedzUsuń