- Hej,
dziewczyno.
Głos, który
wypowiedział te słowa, był całkiem przyjazny. Zainteresowana, kto też mnie
woła, uniosłam głowę znad książki i ujrzałam kogoś, kto swoim
wyglądem przypominał rekina. Mężczyzna był wysoki i muskularny, a na jego
plecach wisiał wielki, owinięty bandażem miecz. Kolor ciała mojego rozmówcy był
niebieski, a na jego twarzy znajdowało się coś, co przypominało wyglądem
skrzela. To by się nawet zgadzało, skoro przypominał drapieżną rybę. Ponadto
jego zęby, ostre i przerażające... Zdecydowanie rekin.
- Słucham -
odpowiedziałam, lustrując przybysza wzrokiem. Ubrany był w czarny płaszcz w
czerwone chmurki i tradycyjne buty shinobi.
Co też
członek Akatsuki mógł robić w moim sklepie?
- Oderwij
się trochę od tej książki, klientów masz - mruknął, głową wskazując na sklep. -
Daj mi dwie butelki sake.
Uśmiechnęłam
się do niego i wstałam z krzesła. No tak, mógł tutaj po prostu przyjść coś
kupić. Niewyobrażalna ulga ogarnęła moje serce. Podałam mu to, co chciał i
podałam cenę.
- Wbrew
pozorom wiem, że ktoś tu się kręci - powiedziałam, wydając mu resztę. - To się
nazywa podzielność uwagi.
- Nie
powiedziałbym - wtrącił się ktoś, podchodząc do kasy. Kolejny członek Akatsuki
był niższy od mojego rekinowatego rozmówcy i miał ciemne jak smoła oczy i
włosy. W przeciwieństwie do swojego towarzysza, wydawał się być pochmurny i
poważny. Uśmiech zniknął mi z ust. Poczułam wyraźny chłód bijący od niego.
Mogłabym nawet powiedzieć, że mnie wystraszył.
- Ah? -
szepnęłam, patrząc na niego z niezrozumieniem.
- Tamten
chłopak właśnie buchnął ci trzy bułki - wyjaśnił, wskazując kciukiem na
niskiego bruneta. - Podzielność uwagi mówisz?
- Nie taka
dobra jak mi się wydawało - odparłam, wzruszając ramionami i uśmiechając się do
nich przyjaźnie. - Skoro był głodny.
- Wszystkim
tak uchodzą na sucho kradzieże? - zainteresował się mężczyzna z mieczem. - Może
powinnaś znaleźć sobie ochroniarza? Zbankrutujesz, jeśli tak dalej pójdzie.
- Póki co
mój biznes od lat całkiem dobrze prosperuje, a pojedyncze kradzieże
bułek jeszcze mnie nie zgubiły. Ale dziękuję za troskę.
Musiałam
przyznać, że rozmowa z członkami Akatsuki wcale mnie się nie
podobała. Czułam się skrępowana ich obecnością, onieśmielali mnie swoją
siłą i pewnością siebie, jaka od nich biła. Owszem, skrycie podziwiałam
ich potęgę, ale bałam się ich jak cholera. Na szczęście, moja wioska była
spokojna i wszelkie wojny omijały ją szerokim łukiem. Dlaczego w
takim razie Brzask miałby ją zaatakować? Nie dawaliśmy im ku temu powodów,
więc mogłam spać spokojnie.
- Uważaj
na siebie - dodał jeszcze niebieskoskóry, odchodząc od kasy. Machnęłam do nich ręką i patrzyłam, jak znikają za rogiem budynku.
To było
dziwne. Uważaj na siebie? A to niby czemu? Moja wioska była bezpieczna, nie
było tutaj przestępców, a jeśli takowi się pojawiali, szybko ich odnajdywano i
wrzucano do więzień. Nigdy wcześniej nie przeszło mi nawet przez myśl, że coś
mogłoby mi się stać. Na pewno nie tutaj.
- Ciekawi
klienci, co? - Odezwała się do mnie jakaś kobieta, która trzymała w rękach
masło i wodę. - Nie przejmuj się nimi, chodzą i straszą ludzi tylko.
- Nie
przejmuję się - odpowiedziałam szybko, wstukując cenę w kasę.
-
Zbladłaś - zauważyła kobieta. - Nic ci tutaj nie grozi, wiesz o tym,
prawda?
- Wiem,
dziękuję.
- Do
widzenia.
- Do
widzenia - odparłam, po czym wróciłam do czytania książki.
Następnego
dnia usiadłam w bibliotece i zaczęłam przeglądać książki, które mogłyby
powiedzieć mi coś na temat organizacji Akatsuki. Po ostatnim spotkaniu w
sklepie, zainteresowałam się nimi i tym, co dokładnie robią. Niestety, prócz
krótkich artykułów w gazetach, niczego o nich nie znalazłam. Musiałam więc
obejść się smakiem.
Zarzuciłam
torbę na ramię i ruszyłam w stronę sklepu, by go otworzyć. Było już stosunkowo
późno. Zazwyczaj wcześniej otwieram biznes, ale tym razem musiałam udać się do
biblioteki. Z pękiem kluczy w ręce dotarłam do drzwi i zaczęłam przekręcać
zamki. Podniosłam rolety, otworzyłam okna by przewietrzyć i zasiadłam za kasą.
Przez najbliższą godzinę zapowiadał się względny spokój. Ruch rozkręca się
zazwyczaj koło dziewiątej, więc mogłam jeszcze w spokoju poczytać książkę. Tak,
tak, romansidło. Nim jednak wzięłam się za lekturę, spojrzałam za okno. Przed
sklepem znów stali oni.
Niebieskoskóry
spojrzał na mnie i uśmiechnął się, ukazując swoje ostre jak szpileczki zęby.
Machnęłam do nich i zamknęłam książkę, śmiejąc się pod nosem. Czyżby sprawdzali
moją czujność?
Obaj weszli
do sklepu, ale to człowiek-rekin zdawał się decydować, co się ma wydarzyć. Jego
kompan stał w jego cieniu.
-
Witam ponownie - powiedziałam, wstając z krzesła.
- Pusto tu
dzisiaj - zauważył rekin, rozglądając się po sklepie. - Mamy okazję
porozmawiać.
- O -
mruknęłam, nieco zaniepokojona. Nie wiedziałam, dlaczego Akatsuki mącą mój
spokój, ale nie przypadło mi to do gustu. - A o czym to chcecie ze mną
rozmawiać? - spytałam, nie dając po sobie poznać, że się denerwuję. Tak
przynajmniej mi się wydawało.
- O Tayu -
odpowiedział od razu niebieskoskóry, a mi uśmiech spełzł z ust. - Zdaje się, że
go znałaś.
Odwróciłam
od nich wzrok, próbując opanować nerwy. Dreszcz strachu przeszedł przez całe
moje ciało, chcąc uzewnętrznić się przez cisnące się do oczu łzy.
Dlaczego
chcieli o nim rozmawiać? Tay umarł cztery lata temu, nikt o nim nie wspominał,
a oni tak po prostu wchodzą do mojego sklepu i przypominają mi, że mój mąż nie
żyje?
- Przykro
mi, nie mam ochoty o tym...
- Tay się
nie utopił. Został zamordowany z premedytacją - przerwał mi rekin. - Zdaje się,
że o tym nie wiedziałaś?
- Musicie
mieć błędne informacje, panowie - odpowiedziałam na tyle spokojnie, na ile było
mnie na to stać. - Tay nie umiał pływać. Poszedł do lasu i wpadł do jeziora,
polując. Zdarza się.
Starałam
się uspokoić i się nie rozkleić. Mimo, iż od jego śmierci minęło już tyle
czasu, wspomnienie o nim dalej wywoływało u mnie łzy. Po prostu nie potrafiłam
zapomnieć o jego pięknych, przepełnionych miłością oczach, czułym uśmiechu i
ramionach, które zawsze były przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Tay był
idealnym mężem. Szkoda, że tylko przez rok.
- Wioska
Słońca zawsze była spokojnym miejscem, co? - mruknął rekinowaty, podchodząc do
półki z gazetami lokalnymi. - Zdarzyło się tu kiedykolwiek morderstwo?
- Nie -
odpowiedziałam szybko. - Nigdy.
- Dlatego
zabójstwo Taya zostało zatuszowane.
Czułam, jak
cała w środku drżałam. Słowa tych mężczyzn krążyły mi po głowie, ale jakoś nie
mogłam uwierzyć, że mogłyby być prawdziwe. Kto i dlaczego miałby go zabijać?
Był przykładnym obywatelem, ciężko pracował a w wolnych chwilach pomagał
burmistrzowi w dokumentacji, nigdy się z nikim nie pobił, nie miał wrogów...
Dlaczego więc miałby go ktoś zabić?
- To musi
być jakieś nieporozumienie. Chyba nie mówimy o tym samym mężczyźnie -
wychrypiałam, wychodząc zza lady. - Jeśli panowie niczego nie kupują, proszę o
opuszczenie sklepu i nie dręczenie obywateli - dodałam, zmuszając się do
uśmiechu. Chciałam, żeby to wyszło żartobliwie.
- Wyrzucasz
nas ze sklepu? - zdziwił się mój rozmówca. - Nie damy się tak łatwo spławić.
- Panowie,
Tay utopił się cztery lata temu przez swoją głupotę. Nie da się ukryć, że
czasem zachowywał się nierozsądnie. Zobaczył dzika, którego chciał złapać na
obiad i nie pomyślał, że gałąź na której siedział może się złamać. Wpadł do
wody... Dalej już wiecie co było. Nie ma sensu do tego wracać, sprawa jest
zakończona - wyjaśniłam. - A teraz żegnam.
- To ja ci
powiem inną wersję - zaczął rekin. - Tay wyszedł na polowanie i być może
rzeczywiście zobaczył dzika, bo z tego co wiem, w tym okresie dużo ich się
tutaj kręciło? - Skinęłam tylko głową. - Właśnie. I poszedł za nim. Tyle
że nie zabiła go jego głupota, a pewien mężczyzna. Trochę niższy ode mnie,
grubszy, nieprzyjemny. Podszedł do Taya, gdy ten się skupiał na upolowaniu
zwierzyny i uderzył go kijem w głowę. Tay stracił na chwilę przytomność, a
obudził się, gdy jego ciało zostało wrzucone do wody. Próbował się ratować. Bez
skutku.
W sklepie
zapadła cisza. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, jak ich stąd wyrzucić.
Chciałam tylko, żeby sobie już poszli, żeby dali mi święty spokój.
- Skoro...
Skoro został uderzony kijem, powinna zostać rana - zauważyłam. - Nie znaleziono
śladów pobicia.
- Tak ci
tylko powiedzieli, dziewczyno.
- Niech wam
będzie - odparłam szybko, dalej nie wierząc w jego słowa. Tay się utopił i
nikt mu w tym nie pomógł. - Po co mi o tym mówicie?
Rekinowaty
uśmiechnął się od ucha do ucha, jakby od długiego czasu czekał na to pytanie.
Wyraz jego twarzy zmroził mi krew w żyłach.
- Bo
mamy dla ciebie propozycję. Mężczyzna, który zabił Taya, ostatnio bardzo
działa nam na nerwy, a skurwiel ma taką umiejętność, że ciężko
go zranić, nawet nam. Dołączysz do nas, wyszkolimy cię a
potem zemścisz się na mordercy mężusia. Co ty na to?
A niech mnie! A miało nie być
nowego bloga. ;)
Zaczynam kolejną historię i
mam wielką nadzieję, że doprowadzę ją do końca. W przeciwieństwie do waikyoku,
będzie ona bardziej w moim stylu, a to oznacza, że łatwiej będzie mi
przychodziło pisanie kolejnych rozdziałów. Tak przynajmniej myślę. ^^
Dajcie znać kochani, czy
podoba Wam się początek. Wesprzyjcie mnie, co? :)
I powiem Wam jeszcze, że
jestem z siebie dumna. Sama wstawiłam szablon! Ślęczałam nad tym dwa dni,
denerwowałam się, klęłam ale w końcu udało się. :D Serio nie mam talentu do
tego typu rzeczy…
No, nie zanudzam już.
Trzymajcie się cieplutko. ^^
Skarbie! Cieszę się, że dostałaś weny i wymyśliłaś kolejną zapewne ciekawą historie. :) Ale jestem trochę zawiedziona, że na waikyoku tak szybko straciłaś zapał. Byłam (i jestem w dalszym ciągu) bardzo, bardzo zaciekawiona losami Tsuitanai, Sasugi i także Oroki. I chciałabym wiedzieć co z nimi dalej będzie...
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to interesujący. :) Przyjemnie się czytało.
Pierwszy rozdział i już robi się intrygująco, że tak powiem. ^^ W takim momencie zakończyłaś, że prędzej skonam niż doczekam się 29. Chcesz tego? :(
Szablon jest piękny! ;) Ciężka praca się opłaca. :D
Pozdrawiam serdecznie! ;3
Ja dalej wierzę w siebie, że skończę Waikyoku, prędzej czy później ale skończę. Gnębiłyby mnie wyrzuty sumienia, że pozostawiam tak czytelników. :)
UsuńDziękuję pięknie za komentarz. <3
Cześć! :) Nawet nie wiesz, jak mi się mordka cieszyła, gdy przeczytałam, że masz nowego bloga!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że rozdział mi się podobał! Uwielbiam Twoje opowiadania; kiedy je czytam, czuję się, jakbym czytała książki.
Już na początku mnie zadziwiłaś. Nie spodziewałam się, że główna bohaterka będzie miała sklep spożywczy!
W dodatku jej mąż, który został zamordowany. Dlaczego zostało to ukryte? Dlaczego to się stało w tak spokojnej mieścinie?
Jak znam życie, czy ta dziewczyna się zgodzi, czy nie, i tak wyląduje w Akatsuki :D
A szablon masz śliczny :3
Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny! :D
Czeeeeeść, jak miło Cię i tutaj widzieć. ^^
UsuńBardzo dziękuję za milutkie słowa, motywują do pisania. :) A wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, nie chcę zdradzać tajemnicy. :>
Pozdrawiam. ^^
Witam Serdecznie :D No muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Wprowadziłaś bardzo ciekawy wątek. Zakończyłaś w tak nieodpowiednim momencie! :( Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Jak dobrze, że zaraz 29 :D No i już wiem skąd ja Cię znam. Kushina w szeregach Akatsuki - przeczytane od deski do deski 700 razy! Dziewczyno, masz niesamowity potencjał! Nie zmarnuj tego, pisz ile wlezie! A najlepiej wydaj książkę! :D
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita, zazdroszczę talentu. Rozwijaj się, pisz i nigdy nie przestawaj :D
Muszę przyznać, że nigdy nie widziałam takiego rozpoczęcia historii. Czekam na więcej, kochana! :*
Pozdrawiam Cię Serdecznie :*:*
ps. Dziękuje za dodanie do linków :* u mnie tez masz już swoje miejsce :)
Ojeeeeeej, czytałaś moje pierwsze opowiadanie? :D Trochę wstyd, przecież ja tam wtedy tak strasznie pisałam, fuj fuj. :D Nie ma co ukrywać, ale trochę się podszkoliłam i teraz jak od czasu do czasu wejdę na tamtego bloga... Aż mnie ciarki przechodzą. :D Ale sentyment mam, pierwsze opowiadanie... Kiedy to było. ;)
UsuńKiedyś miałam marzenie, żeby wydać książkę. Dalej mam. Ale nie wiem o czym, nie wiem jak zacząć i chyba nie jestem na tyle uzdolniona. :P
Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. <3
Na początek muszę ci powiedzieć, że masz śliczny szablon.
OdpowiedzUsuńZdziwiłaś mnie reakcją dziewczyny na członków Akatsuki, spodziewałam się, że zacznie krzyczeć i takie tam..a tu nic, obojętność. Czym mnie zaciekawiłaś ;D
No i samo życie bohaterki jest ciekawe, a zwłaszcza śmierć jej męża.
Dziękuję. :D Szablon może i ładny, ale umordowałam się strasznie, żeby go wstawić, cholerstwo jedne. ;)
UsuńCieszę się, że Cię zaciekawiłam. Mam nadzieję, że tak pozostanie. :D
Buziaki. <3
Rozdział krótszy niż u mnie... ;c Jak dojdę do końca, to poproszę o dłuższe. Póki co zostało mi 9 jeszcze do przeczytania, ale mam nadzieję, że rozpiszesz się bardziej :)
OdpowiedzUsuńMiło czytać od początku tą historię. Widać ogromną zmianę w klimacie. ^^ Lecę dalej :***
OdpowiedzUsuń