19 mar 2014

1. Nowi klienci.

- Hej, dziewczyno.
Głos, który wypowiedział te słowa, był całkiem przyjazny. Zainteresowana, kto też mnie woła, uniosłam głowę znad książki i ujrzałam kogoś, kto swoim wyglądem przypominał rekina. Mężczyzna był wysoki i muskularny, a na jego plecach wisiał wielki, owinięty bandażem miecz. Kolor ciała mojego rozmówcy był niebieski, a na jego twarzy znajdowało się coś, co przypominało wyglądem skrzela. To by się nawet zgadzało, skoro przypominał drapieżną rybę. Ponadto jego zęby, ostre i przerażające... Zdecydowanie rekin.
- Słucham - odpowiedziałam, lustrując przybysza wzrokiem. Ubrany był w czarny płaszcz w czerwone chmurki i tradycyjne buty shinobi.
Co też członek Akatsuki mógł robić w moim sklepie?
- Oderwij się trochę od tej książki, klientów masz - mruknął, głową wskazując na sklep. - Daj mi dwie butelki sake.
Uśmiechnęłam się do niego i wstałam z krzesła. No tak, mógł tutaj po prostu przyjść coś kupić. Niewyobrażalna ulga ogarnęła moje serce. Podałam mu to, co chciał i podałam cenę.
- Wbrew pozorom wiem, że ktoś tu się kręci - powiedziałam, wydając mu resztę. - To się nazywa podzielność uwagi.
- Nie powiedziałbym - wtrącił się ktoś, podchodząc do kasy. Kolejny członek Akatsuki był niższy od mojego rekinowatego rozmówcy i miał ciemne jak smoła oczy i włosy. W przeciwieństwie do swojego towarzysza, wydawał się być pochmurny i poważny. Uśmiech zniknął mi z ust. Poczułam wyraźny chłód bijący od niego. Mogłabym nawet powiedzieć, że mnie wystraszył.
- Ah? - szepnęłam, patrząc na niego z niezrozumieniem.
- Tamten chłopak właśnie buchnął ci trzy bułki - wyjaśnił, wskazując kciukiem na niskiego bruneta. - Podzielność uwagi mówisz?
- Nie taka dobra jak mi się wydawało - odparłam, wzruszając ramionami i uśmiechając się do nich przyjaźnie. - Skoro był głodny.
- Wszystkim tak uchodzą na sucho kradzieże? - zainteresował się mężczyzna z mieczem. - Może powinnaś znaleźć sobie ochroniarza? Zbankrutujesz, jeśli tak dalej pójdzie.
- Póki co mój biznes od lat całkiem dobrze prosperuje, a pojedyncze kradzieże bułek jeszcze mnie nie zgubiły. Ale dziękuję za troskę.
Musiałam przyznać, że rozmowa z członkami Akatsuki wcale mnie się nie podobała. Czułam się skrępowana ich obecnością, onieśmielali mnie swoją siłą i pewnością siebie, jaka od nich biła. Owszem, skrycie podziwiałam ich potęgę, ale bałam się ich jak cholera. Na szczęście, moja wioska była spokojna i wszelkie wojny omijały ją szerokim łukiem. Dlaczego w takim razie Brzask miałby ją zaatakować? Nie dawaliśmy im ku temu powodów, więc mogłam spać spokojnie.
-  Uważaj na siebie - dodał jeszcze niebieskoskóry, odchodząc od kasy. Machnęłam do nich ręką i patrzyłam, jak znikają za rogiem budynku.
To było dziwne. Uważaj na siebie? A to niby czemu? Moja wioska była bezpieczna, nie było tutaj przestępców, a jeśli takowi się pojawiali, szybko ich odnajdywano i wrzucano do więzień. Nigdy wcześniej nie przeszło mi nawet przez myśl, że coś mogłoby mi się stać. Na pewno nie tutaj.
- Ciekawi klienci, co? - Odezwała się do mnie jakaś kobieta, która trzymała w rękach masło i wodę. - Nie przejmuj się nimi, chodzą i straszą ludzi tylko.
- Nie przejmuję się - odpowiedziałam szybko, wstukując cenę w kasę.
- Zbladłaś - zauważyła kobieta. - Nic ci tutaj nie grozi, wiesz o tym, prawda?
- Wiem, dziękuję.
- Do widzenia.
- Do widzenia - odparłam, po czym wróciłam do czytania książki.

Następnego dnia usiadłam w bibliotece i zaczęłam przeglądać książki, które mogłyby powiedzieć mi coś na temat organizacji Akatsuki. Po ostatnim spotkaniu w sklepie, zainteresowałam się nimi i tym, co dokładnie robią. Niestety, prócz krótkich artykułów w gazetach, niczego o nich nie znalazłam. Musiałam więc obejść się smakiem.
Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę sklepu, by go otworzyć. Było już stosunkowo późno. Zazwyczaj wcześniej otwieram biznes, ale tym razem musiałam udać się do biblioteki. Z pękiem kluczy w ręce dotarłam do drzwi i zaczęłam przekręcać zamki. Podniosłam rolety, otworzyłam okna by przewietrzyć i zasiadłam za kasą. Przez najbliższą godzinę zapowiadał się względny spokój. Ruch rozkręca się zazwyczaj koło dziewiątej, więc mogłam jeszcze w spokoju poczytać książkę. Tak, tak, romansidło. Nim jednak wzięłam się za lekturę, spojrzałam za okno. Przed sklepem znów stali oni.
Niebieskoskóry spojrzał na mnie i uśmiechnął się, ukazując swoje ostre jak szpileczki zęby. Machnęłam do nich i zamknęłam książkę, śmiejąc się pod nosem. Czyżby sprawdzali moją czujność?
Obaj weszli do sklepu, ale to człowiek-rekin zdawał się decydować, co się ma wydarzyć. Jego kompan stał w jego cieniu.
- Witam ponownie - powiedziałam, wstając z krzesła.
- Pusto tu dzisiaj - zauważył rekin, rozglądając się po sklepie. - Mamy okazję porozmawiać.
- O - mruknęłam, nieco zaniepokojona. Nie wiedziałam, dlaczego Akatsuki mącą mój spokój, ale nie przypadło mi to do gustu. - A o czym to chcecie ze mną rozmawiać? - spytałam, nie dając po sobie poznać, że się denerwuję. Tak przynajmniej mi się wydawało.
- O Tayu - odpowiedział od razu niebieskoskóry, a mi uśmiech spełzł z ust. - Zdaje się, że go znałaś.
Odwróciłam od nich wzrok, próbując opanować nerwy. Dreszcz strachu przeszedł przez całe moje ciało, chcąc uzewnętrznić się przez cisnące się do oczu łzy.
Dlaczego chcieli o nim rozmawiać? Tay umarł cztery lata temu, nikt o nim nie wspominał, a oni tak po prostu wchodzą do mojego sklepu i przypominają mi, że mój mąż nie żyje?
- Przykro mi, nie mam ochoty o tym...
- Tay się nie utopił. Został zamordowany z premedytacją - przerwał mi rekin. - Zdaje się, że o tym nie wiedziałaś?
- Musicie mieć błędne informacje, panowie - odpowiedziałam na tyle spokojnie, na ile było mnie na to stać. - Tay nie umiał pływać. Poszedł do lasu i wpadł do jeziora, polując. Zdarza się.
Starałam się uspokoić i się nie rozkleić. Mimo, iż od jego śmierci minęło już tyle czasu, wspomnienie o nim dalej wywoływało u mnie łzy. Po prostu nie potrafiłam zapomnieć o jego pięknych, przepełnionych miłością oczach, czułym uśmiechu i ramionach, które zawsze były przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Tay był idealnym mężem. Szkoda, że tylko przez rok.
- Wioska Słońca zawsze była spokojnym miejscem, co? - mruknął rekinowaty, podchodząc do półki z gazetami lokalnymi. - Zdarzyło się tu kiedykolwiek morderstwo?
- Nie - odpowiedziałam szybko. - Nigdy.
- Dlatego zabójstwo Taya zostało zatuszowane.
Czułam, jak cała w środku drżałam. Słowa tych mężczyzn krążyły mi po głowie, ale jakoś nie mogłam uwierzyć, że mogłyby być prawdziwe. Kto i dlaczego miałby go zabijać? Był przykładnym obywatelem, ciężko pracował a w wolnych chwilach pomagał burmistrzowi w dokumentacji, nigdy się z nikim nie pobił, nie miał wrogów... Dlaczego więc miałby go ktoś zabić?
- To musi być jakieś nieporozumienie. Chyba nie mówimy o tym samym mężczyźnie - wychrypiałam, wychodząc zza lady. - Jeśli panowie niczego nie kupują, proszę o opuszczenie sklepu i nie dręczenie obywateli - dodałam, zmuszając się do uśmiechu. Chciałam, żeby to wyszło żartobliwie.
- Wyrzucasz nas ze sklepu? - zdziwił się mój rozmówca. - Nie damy się tak łatwo spławić.
- Panowie, Tay utopił się cztery lata temu przez swoją głupotę. Nie da się ukryć, że czasem zachowywał się nierozsądnie. Zobaczył dzika, którego chciał złapać na obiad i nie pomyślał, że gałąź na której siedział może się złamać. Wpadł do wody... Dalej już wiecie co było. Nie ma sensu do tego wracać, sprawa jest zakończona - wyjaśniłam. - A teraz żegnam.
- To ja ci powiem inną wersję - zaczął rekin. - Tay wyszedł na polowanie i być może rzeczywiście zobaczył dzika, bo z tego co wiem, w tym okresie dużo ich się tutaj kręciło? - Skinęłam tylko głową. - Właśnie. I poszedł za nim. Tyle że nie zabiła go jego głupota, a pewien mężczyzna. Trochę niższy ode mnie, grubszy, nieprzyjemny. Podszedł do Taya, gdy ten się skupiał na upolowaniu zwierzyny i uderzył go kijem w głowę. Tay stracił na chwilę przytomność, a obudził się, gdy jego ciało zostało wrzucone do wody. Próbował się ratować. Bez skutku.
W sklepie zapadła cisza. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, jak ich stąd wyrzucić. Chciałam tylko, żeby sobie już poszli, żeby dali mi święty spokój.
- Skoro... Skoro został uderzony kijem, powinna zostać rana - zauważyłam. - Nie znaleziono śladów pobicia.
- Tak ci tylko powiedzieli, dziewczyno.
- Niech wam będzie - odparłam szybko, dalej nie wierząc w jego słowa. Tay się utopił i nikt mu w tym nie pomógł. - Po co mi o tym mówicie?
Rekinowaty uśmiechnął się od ucha do ucha, jakby od długiego czasu czekał na to pytanie. Wyraz jego twarzy zmroził mi krew w żyłach.
- Bo mamy dla ciebie propozycję. Mężczyzna, który zabił Taya, ostatnio bardzo działa nam na nerwy, a skurwiel ma taką umiejętność, że ciężko go zranić, nawet nam. Dołączysz do nas, wyszkolimy cię a potem zemścisz się na mordercy mężusia. Co ty na to?


A niech mnie! A miało nie być nowego bloga. ;)
Zaczynam kolejną historię i mam wielką nadzieję, że doprowadzę ją do końca. W przeciwieństwie do waikyoku, będzie ona bardziej w moim stylu, a to oznacza, że łatwiej będzie mi przychodziło pisanie kolejnych rozdziałów. Tak przynajmniej myślę. ^^
Dajcie znać kochani, czy podoba Wam się początek. Wesprzyjcie mnie, co? :)
I powiem Wam jeszcze, że jestem z siebie dumna. Sama wstawiłam szablon! Ślęczałam nad tym dwa dni, denerwowałam się, klęłam ale w końcu udało się. :D Serio nie mam talentu do tego typu rzeczy…
No, nie zanudzam już. Trzymajcie się cieplutko. ^^


10 komentarzy:

  1. Skarbie! Cieszę się, że dostałaś weny i wymyśliłaś kolejną zapewne ciekawą historie. :) Ale jestem trochę zawiedziona, że na waikyoku tak szybko straciłaś zapał. Byłam (i jestem w dalszym ciągu) bardzo, bardzo zaciekawiona losami Tsuitanai, Sasugi i także Oroki. I chciałabym wiedzieć co z nimi dalej będzie...
    A co do rozdziału to interesujący. :) Przyjemnie się czytało.
    Pierwszy rozdział i już robi się intrygująco, że tak powiem. ^^ W takim momencie zakończyłaś, że prędzej skonam niż doczekam się 29. Chcesz tego? :(

    Szablon jest piękny! ;) Ciężka praca się opłaca. :D
    Pozdrawiam serdecznie! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dalej wierzę w siebie, że skończę Waikyoku, prędzej czy później ale skończę. Gnębiłyby mnie wyrzuty sumienia, że pozostawiam tak czytelników. :)
      Dziękuję pięknie za komentarz. <3

      Usuń
  2. Cześć! :) Nawet nie wiesz, jak mi się mordka cieszyła, gdy przeczytałam, że masz nowego bloga!
    Oczywiście, że rozdział mi się podobał! Uwielbiam Twoje opowiadania; kiedy je czytam, czuję się, jakbym czytała książki.

    Już na początku mnie zadziwiłaś. Nie spodziewałam się, że główna bohaterka będzie miała sklep spożywczy!
    W dodatku jej mąż, który został zamordowany. Dlaczego zostało to ukryte? Dlaczego to się stało w tak spokojnej mieścinie?
    Jak znam życie, czy ta dziewczyna się zgodzi, czy nie, i tak wyląduje w Akatsuki :D
    A szablon masz śliczny :3

    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeeeeeść, jak miło Cię i tutaj widzieć. ^^
      Bardzo dziękuję za milutkie słowa, motywują do pisania. :) A wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, nie chcę zdradzać tajemnicy. :>
      Pozdrawiam. ^^

      Usuń
  3. Witam Serdecznie :D No muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Wprowadziłaś bardzo ciekawy wątek. Zakończyłaś w tak nieodpowiednim momencie! :( Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Jak dobrze, że zaraz 29 :D No i już wiem skąd ja Cię znam. Kushina w szeregach Akatsuki - przeczytane od deski do deski 700 razy! Dziewczyno, masz niesamowity potencjał! Nie zmarnuj tego, pisz ile wlezie! A najlepiej wydaj książkę! :D
    Jesteś niesamowita, zazdroszczę talentu. Rozwijaj się, pisz i nigdy nie przestawaj :D
    Muszę przyznać, że nigdy nie widziałam takiego rozpoczęcia historii. Czekam na więcej, kochana! :*
    Pozdrawiam Cię Serdecznie :*:*
    ps. Dziękuje za dodanie do linków :* u mnie tez masz już swoje miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeeeeeej, czytałaś moje pierwsze opowiadanie? :D Trochę wstyd, przecież ja tam wtedy tak strasznie pisałam, fuj fuj. :D Nie ma co ukrywać, ale trochę się podszkoliłam i teraz jak od czasu do czasu wejdę na tamtego bloga... Aż mnie ciarki przechodzą. :D Ale sentyment mam, pierwsze opowiadanie... Kiedy to było. ;)
      Kiedyś miałam marzenie, żeby wydać książkę. Dalej mam. Ale nie wiem o czym, nie wiem jak zacząć i chyba nie jestem na tyle uzdolniona. :P
      Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. <3

      Usuń
  4. Na początek muszę ci powiedzieć, że masz śliczny szablon.
    Zdziwiłaś mnie reakcją dziewczyny na członków Akatsuki, spodziewałam się, że zacznie krzyczeć i takie tam..a tu nic, obojętność. Czym mnie zaciekawiłaś ;D
    No i samo życie bohaterki jest ciekawe, a zwłaszcza śmierć jej męża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :D Szablon może i ładny, ale umordowałam się strasznie, żeby go wstawić, cholerstwo jedne. ;)
      Cieszę się, że Cię zaciekawiłam. Mam nadzieję, że tak pozostanie. :D
      Buziaki. <3

      Usuń
  5. Rozdział krótszy niż u mnie... ;c Jak dojdę do końca, to poproszę o dłuższe. Póki co zostało mi 9 jeszcze do przeczytania, ale mam nadzieję, że rozpiszesz się bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło czytać od początku tą historię. Widać ogromną zmianę w klimacie. ^^ Lecę dalej :***

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy, pozostawiony na moim blogu komentarz. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna za wsparcie, jakie od Was otrzymuję. Tworzycie tego bloga razem ze mną!
Bardzo proszę, by każdy podpisywał się pod swoim komentarzem. Kochane Anonimy - wyjdźcie z cienia. :)